4 sierpnia 2013
- ja jeszcze na moim kloszardzkim maleństwie...Turbacz jest niski, łatwy, bla bla, ale...jak ja wjechałam na niego na tym rowerze, a potem zjechałam to ja nie wiem...Nie chodzi tylko o parametry roweru, ale o to, że on już się wykańczał...Najlepsze: mi wjeżdżało się całkiem nieźle. Nie odczułam żadnego dyskomfortu...I fajnie wspominam ten wypad. Myślę, że dowodzi to, że sprzęt do zawsze drugorzędna sprawa, najważniejsza jest prawdziwa miłość, pasja. Taki miałam, to na takim jeździłam...i dobrze się bawiłam!
Ależ było gorąco...
(Wiem, że te lepsze ciuszki kolarskie są niby oddychające, ale ja tak bardzo nie lubię, jak mimo wszystko coś sztucznego przykleja się do mojego ciała...fuj...Wolę moją kolekcję przepasek rowerowych na takie upały...i krem...Choć w zeszłym roku w Albanii myślałam, że jestem poparzona, ale ktoś na tym blogu uświadomił mnie, że to nie było poparzenie...Jak w tym roku (zresztą też w Albanii i Macedonii) miałam takie coś to wiedziałam, że to nic strasznego...Dziękuję mojemu "uświadamiaczowi" w tej kwestii! Zaoszczędził mi rozkminy, może jakiegoś zmartwienia na tegorocznej bałkańskiej wyprawie.)
Wybór trasy.
Naprawdę było bardzooo gorąco...
Fajne są te Gorce...
Trasa łatwa, aczkolwiek były momenty, że rower trzeba było wziąć na plecy...
Jesteśmy blisko szczytu.
O! Jesteśmy!
Gadał i gadał przez telefon,...
...więc ja tak z nudów próbowałam sobie zrobić słit selfie ze znakiem - Turbacz 1310 m. npm. Nie wyszło...
Musiałam zrobić takie...Ech...
Schronisko PTTK na Turbaczu.
Trzeba coś zjeść (...bo jeszcze schudnę, a chyba już nie powinnam...)!
Różne opcje zjazdu.
Trzeba wybrać najlepszą.
Jak ja lubię widok gór!
Droga powrotna wybrana.
Zjeżdżamy wraz z zachodzącym słońcem.
Szkoda, że robiło się ciemno (dość późno wyjechaliśmy z domu - nic nowego...).
Zjeżdżaliśmy już w ciemnościach...Pędziłam "z górki na pazurki" i byłam zdziwona, że nic nie odpadło z mojego roweru...Jedyne co wypadło to...plomba z mojego zęba - trochę trzęsło...
Całkiem fajny był mój pierwszy wjazd na Turbacz.
Btw, w tym roku mieliśmy "robić" Koronę Gór Polski. Coś nam nie wyszło, jak na razie...Ale co się odwlecze to nie uciecze...
Super, ja też uwielbiam zdobywanie szczytów na rowerze. Jeśli chodzi o Koronę Gór Polski to póki co mam 5 szczytów zdobytych na rowerze. Nie na wszystkie góry da się jednak wjechać i dobrze jest wiedzieć, na które się da. Zachęcam do odwiedzania mojej strony www.joperfection.com , myślę że warto dzielić się informacjami na temat fajnych tras. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń