Przejdź do głównej zawartości

Bike Belle

Takie cudo...


...na ulicy Dietla w Krakowie.


Nie moja stylóweczka, ale z witryny takie słodziaki na mnie patrzyły...:


...choć dzwonek nie raz by się przydał, zwłaszcza, gdy po ścieżce rowerowej maszerują piesi (niejednokrotnie oburzeni, że śmiem grzecznie zwrócić uwagę, iż to ROWEROWA ścieżka...)


WHEELS ARE WINGS! - piękne!







Komentarze

  1. Siedzonka na rower pozostawiam bez komentu:) . . .
    Co zaś się tyczy ludzi no cóż . . .kultura polska pozostawia wiele do życzenia.
    Mają barany namalowany rower na ścieżce a i tak jak te święte krowy w Indiach . . .
    Ale niestety podobnie jest z rowerzystami są cholernie niedoinformowani jak się poruszać na drodze np:
    Czy mogą jechać obok siebie na drodze?
    Czy mogą jechać po chodniku?
    Sam jak jadę i kończy się ścieżka rowerowa zawsze zatrzymam się i na przejściu dla pieszych grzecznie przechodzę jak trzeba, a np: baran obok na rowerku śmig . . . i już mandacik za to. . . pomijając (fakt słuszny),że ludzie klną pod nosem i niestety wyrabiają sobie niewłaściwy stareotyp rowerzysty hama:(
    Cóż mam nadzieje, że to się zmieni.
    Ja dzisiaj z moją MERY zrobiliśmy sobie trenning bo pogoda cudna pętla 30km Vśr = 26.9km/h uff aż jej szprychy piszczały z radości:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. są, i właśnie niestety rowerzystów wrzuca się do jednego worka...szczególnie kierowcy ich nienawidzą - wszystkich...rowerzyści wg nich to zło bez prawa do poruszania się po ulicach miasta...głupie to jest, ale tak samo jest głupie jak rowerzysta między tramwaje się wbija...osobiście bardzo nie lubię jeździć po mieście w godzinach szczytu. wrrr...ale w nocy jest cudownie - ulice prawie puste.

      Usuń
  2. O masakra oczywiscie slowo "hama" przez "ch" wybaczcie. . .

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej.Super blog! Przejrzałem na szybko, w zimę dokładniej przestudiuje :)
    Czekam na obiecaną na pewnej stronie relację z wycieczki nad morze.
    Jechałaś może tzw "zieloną siódemką" ?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! Nie jechałam (w ogóle to musiałam wygooglować co to takiego..z tego co widzę to moja trasa była totalnie inna. btw, mam nadzieję, że ta relacja pojawi się jeszcze w tym roku...). Pozdrawiam.

      Usuń
    2. W końcu pojawiła się relacja z nadmorskiej wycieczki. W 2014 nie zdążyłam jednak...

      Usuń
  4. Podziwiam Cię.
    I żałuję, że nie mieszkasz bliżej, bo widzę, że jeździsz na rowerze w podobnych godzinach co ja :D
    Może jak kiedyś zawitam do Krakowa to będzie nam dane razem pokręcić :)
    Pozdrawiam
    Mq

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jak najbardziej serdecznie zapraszam na wspólny biking jak będziesz w Krakowie lub okolicach. Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało