Przejdź do głównej zawartości

BALKAN BEAT vol.1 - Czeska rozgrzewka cz.1

27 czerwca 2016


ZACZYNAMY! W nocy...Nasz drugi trip na BAŁKANY!!!
Emilka, Tomek, ja - pedałujemy do Pragi. Tam mieszka Magda. Musimy ją zgarnąć i możemy ruszać dalej...

Let's get it started! In the night...Our second trip to Balkans!!!
Emilka, Tomek, Dorota (me) - we are cycling to Prague...There lives Magda. We have to take her and we can go further...


Jedzie się fajnie...Ale stop. Chyba coś z bagażnikiem Emi...A ja się zorientowałam, że mój player się zepsuł...O nie! Ja tyle się nawgrywałam albańskiej i ogólnie bałkańskiej (głównie w cygańskiej odmianie) muzyki...To było coś strasznego. Powiedzieli, że naprawią...Zapałką...Oby...

We are riding but...stop - sth with Emi's bike carrier. And the worst - my music player is broken...Oh no...What about my albanian and gipsy-balkan music...? It's terrible! They said that they will fix it...I hope so...


Kawa. I naprawa mojego playera...Nic z tego...O nie....

Coffee. It is immpossible to fix my player...Oh no...


Śląskie wita.

Silesian Voivodeship. 


Emi miała coś z hamulcami...Szukamy serwisu...

Emi had problem with brakes...We need to find bike service...


Kolejne miasto - Pszczyna. Tutaj na pewno znajdzie się jakiś serwis.

Next city - Pszczyna. There will be place we are looking for.


I nie tylko! Jestem uratowana!!! Kupiłam playera! Mogę wrzucić moją kartę pamięci i...przejechać całe Bałkany!

There is! And there is place I can buy music player! I am saved! I can put memory stick to new player and...cycle through whole Balkans!


Jako, że wyruszyliśmy w nocy, byliśmy niewyspani...Ale co z tego..?

We started our trip in the night so we were not rested..But who cares...?


Rower się robi, a my może pomaszerować coś zjeść...I zdrzemnąć się (albo przynajmniej spróbować...).

The guy from bike service is fixing the Emi's bike, so we can go to eat sth. And maybe sleep a little bit...


O! Ten serwis uratował tarczówki Emi. Bo ktoś gdzieś jej zapaprał smarem...Jak ona miała jeździć po tych planinach (górach)..? Z sakwami...Ale na szczęście Pszczyna uratowała nas! (Emi ma sprawne hamulce, ja moją muzykę).

O! This the place which rescued the brakes (it was dirty because of lube) of my friend. She could not ride on the mountains...But Pszczyna helped us (Emi has the breaks, I have my music).


Mamy wszystko, by kolejny raz zdobyć ten niesamowity region na rowerze! Tzn. Tomek pierwszy raz.

So we have everything to ride through Balkans one more time. Tomek for the first time.


Trzeba dopompować...

We need more air in our tubes...


Potem...yyy...krzakami...(bo jakieś remonty, czy coś..).

Later through bushes...


Jedzonko!

Dinner!


Trochę zaczynało padać...Znów jedzonko...Takie takie...

There was raining a bit. Eating again.


O! Tu się rozpadało na dobre...Ech...A ja nie mam pokrowców...Ale Tomek wyjął dwa niebieskie worki, a Emi cztery spinacze do prania...

O! There was raining for real...Oh no...I do not have cover for my luggage. But Tomek has two blue plastic bags, Emi has four clips...


I tak o to przekroczyliśmy pierwszą granicę podczas tego tripu!

And we crossed the first border during this trip!


W deszczu....

In the rain...


Ja już łapczywie łypię moim okiem na kraj bałkański - Serbię. Uwielbiam Serbię. Choć ten ich etniczny nacjonalizm...Ciężka sprawa...Ale i tak uwielbiam!

I am looking at the map. Serbia. I love this country! Even though ethnic nationalism of Serbs...


Ogólnie gdzieś po drodze padło, że jedziemy do Opavy. To jesteśmy w okresie Opava.

We were cyling to Opava. So we are in this region, but still not in the city.


I tak sobie jedziemy różnymi bocznymi drogami. Jest fajnie!

So we are cycling. It is very nice! 


Przejeżdżamy przez różne mieściny.

We are cycling through different cities.


Pustą drogą.

The road was empty.


Choć ja MUSZĘ podróżować (taka wewnętrzna potrzeba) oczywiście najbardziej lubię na rowerze, to jak na billboardzie (ogólnie fajnie mieć "miejsce, w które chce się wracać!" ).

- piękne zdanie: "Pokonam każdy dystans tylko po to, żeby wrócić tu, przede mną przystań". ...i "Dom to głównie ludzie wokół".

I need to travel (inner need) the most on the bike, it is nice to have place like...home. On billboard it is written that everywhere is nice, but the nicest place is home!

Dalej...

We are going on...
 

...ku Opavie.

Direction - Opava.


Topte Chytre....Ależ nas to rozbawiło...Ta pani - no ona wygląda na chytrą, ale chytre po czesku znaczy zupełnie coś innego...Kto wie co..?

'Chytre' in Polish means 'cunning'. In Czech - totally different meaning...Oh...We had fun of this...


Opava.
 

Opavski MacDonald...I szukanie noclegu...

MacDonald, so we can eat and we need to find place to sleep...


Znalazł się. Choć nie było to takie oczywiste..A my już niezbyt rześcy...

There is! It wasn't super easy...And we were not too fresh (we were sleepy...).


Było śmiesznie.

Anyway it was funny.


I jeszcze piwko udało się skombinować....Na miłe zakończenie tego dnia...

We have beer! Nice end of the day...



DYSTANS:...i tu jest pewien problem...Nie zapisywałam...Ale może uda się odtworzyć. Emi notowała. Tylko nie wszystko nam się pokrywa...Część mogę mieć w moich zwierzeniach do znajomych...Co się da to odtworzę, co nie...będzie tylko trasa i przede wszystkim przygody! Ale trochę jestem na siebie zła o to...Takie tripy to nie dystanse, lecz miejsca, ludzie, piękny czas, aczkolwiek zapisanie dystansu w jakimś kajeciku zajęłoby 10 sekund...Ech...

Komentarze

  1. Wreszcie, nie mogłem się doczekać. Może namiociki w przyszłym sezonie? Bo śpiworek już widziałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No śpiworek to był jeden z lepszych zakupów w zeszłym roku! Zobaczymy co z namiotami...W sumie myślimy o takim kraju, w którym ja bym się bała rozbijać...Ale nie wiem co tam wyjdzie z tego.

      Usuń
    2. Irak, Pakistan? :)

      Usuń
    3. Jednak mniej "hardkorowo", ale jeszcze niedawno była tam wojna, to miny mogą być (i dlatego bym się bała zapuszczać głęboko w nieznane lasy). W sumie nawet w Kosovie, które bardziej cywilizowane (bo proamerykańskie)jeszcze są...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało