Przejdź do głównej zawartości

BALKAN BEAT vol.2 - Czeska rozgrzewka cz. 2

28, 29 czerwca 2016

"O! Tu pojedziemy..!"

'O! We will go here..!'


Zachody. Musiałam uwiecznić to umeblowanie zachodów (toalet)...

'Zachody' in Polish language means - sunsets, in Czech - toilets...


Trzeba opuścić ubytovnę.

We are leaving our hostel.


Przypinamy sakwy. Pakuję moją kofolę. Co można pić w Czechach..? Jeśli bezalkoholowo to według mnie w grę wchodzi tylko kofola - bardzo lubię! Emilka powiedziała, że napój ten smakuje, jak wino wybełtane z colą (a gdy ubolewałam, że w Polsce nie ma kofoli to powiedziała, że może mi wybełtać wino z colą...). Może i tak smakuje, ale ja lubię...

We put our luggage on our bikes. I need to pack my kofola.  What u can drink in Czech Republic...? In my opinion, if u want to drink something non-alcoholic there is only kofola...Emi said that it tastes like wine mixed with cola...Maybe but I like it anyway...


Ruszamy przez Opavę...

Riding through Opava....


...szukając wyjazdu z niej.

...because we wanted to leave the city.


Na tej stacji wyjaśniło się dlaczego moje zdjęcia robione telefonem wychodzą takie dziwne...Różowe...Intelektualny blamaż...

At this petrol station I found out why my pics taken by the phone are so strange...Pink...Stupid me...


W końcu opuściliśmy miasto. Jedziemy tymi podjazdami...

We left the city and we are goin' up. All the time up...


Czechy płaskie nie są,...

Czech Republic isn't flat,...


...ale całkiem ładne.

...but very nice.


Gdzieś na tym odcinku była akcja gonienia kolarzy...Szło mi dobrze, jechałam ich tempem, ale na drodze pojawił się znak z nazwą miejscowości i ja się zatrzymałam... Potem nadrobienie było już niemożliwe. Jednakże pojawił się kolejny kolarz na mej drodze, to ja pocisnęłam i jadę jego tempem, jest fajnie. Gość tak się oglądał, że myślałam, że skrętu karku dostanie, ale nagle skręcił..Może nie wytrzymał presji, że dziewczyna z sakwami na takim grubasie do tego w panterkowych tenisówkach mając za sobą dłuższy dystans niż on, planując jeszcze dłuższy (ale tego nie wiedział...może lepiej..?) jedzie jego tempem. Wiadomo, musiałam się bardziej postarać, ale jednak spokojnie dawałam radę. Szkoda, że mój motywator do świetnego tempa skręcił...

On this section I found two cyclists (looking like proffessionals) so I started to chase them. I was riding their tempo but I wanted to take pic of the sign with name of the village. And i stopped...Later I met another cyclist so the same - I was chasing him, but he turned somewhere...Ech...


Obiad w drodze, a tak dosłownie to na drodze. Volne banany...Wolność sobie bardzo cenię, więc jadam tylko volne banany, innych nie...Tutaj zorientowałam się, że zgubiłam chustkę z głowy. Nową...E no...Jak jest podjazd, to czasami musi być zjazd (...że też nie mam aplikacji z przewyższeniami...). Chustkę zwiało...

Dinner on the road. 'Volne' in Polish language means free, so 'volne banany' means free bananas...I realized here that I lost scarf I had on my head...The new one...

...and I'm eating only free bananas...


Po obiedzie można jechać dalej.

After dinner we can ride further.


Fotka nie oddaje pionu tej drogi. Może oddadzą słowa Emi: "A to co? Pas startowy w kosmos?" - tak wykrzyknęła widząc tę drogę przed sobą.

It is not able to see it at the photo but when Emi saw this she said: 'What is it...? Runway to universe..?'

 


Chillout...


Miasto, w którym chyba nie sklepu...Choć znak z kofolą i zmrzliną dawał nadzieję...

The city without shop when u can buy food. Sign on which is written kofola and zmrlzina (ice-cream) suggests something different...


Głodni i spragnieni szukaliśmy jednak takowego przybytku. Nie było...Była tylko jakaś restauracja..

Anyway, hungry and thirsty we were looking for shop. There wasn't...Only restaurant...


Rys historyczny i mapka miasteczka.

History and the map of Bilcice.


O tak będziemy jeździć! Fruwać nad drogą...

Mój biking sprawia, że wierzę mogę latać. Czasami zaiste latam. Właśnie na takich wyprawach najbardziej i najwyżej. Dotykam nieba. Rozkładam skrzydła i lecę...A raczej napędzam moimi mięśniami koła i jadę...


We are going to fly like this on our bikes. Actually, sometimes I fly. My biking makes me believe that I can fly. During such trips the most and the highest. I touch the sky. I spreang my wings (...or rather ride...).


Uzupełniam zapasy wody,...

I need water...


...żeby ogarnąć jakoś te podjazdy.

...to reach the tops.


Jest Mini Market! A w nim energy drink produkowany w Kosovie. Eagledrink piłam rok temu w tym kraju. Ucieszyła mnie obecność tego energetycznego nektaru z jakże kontrowersyjnego państwa w czeskim sklepie! Ale moja radość nie trwała długo i to nie kosovski energy drink ją zmącił...

There is Mini Market! I found energy drink which I was drinking during my previous Balkan trip in Kosovo last year. I felt happiness because of this. But the happiness didn't last for long time...And there wasn't kosovian energy drink which disturbed my happiness...


W wietnamskim markecie płaciłam kartą (brak czeskich koron w portfelu. - tak to jest, jak się pewne rzeczy robi na wariata...). Nie znałam przelicznika. Jednak wydawało mi się, iż dość dużo zapłaciłam. Mówię głośno o moich wątpliwościach na temat wydanej kwoty w odniesieniu do moich zakupów. Tomek potwierdził - dużo. Patrzę na rachunek, który przezornie wzięłam. I co widzę..? Proszek Ariel w kapsułkach...Ja żadnego proszku nie kupowałam...Żadnego proszku pan Wietnamczyk - sprzedawca mi nie wydał. O jak się zdenerwowałam! Porzuciłam posiłek i...

I paid by card (I did not have Czech currency). I didn't know excatly how much I should pay. But amount of the money I spent for my food seemed too much. I said it loudly. Tomek confirmed - it was too much. I checked the bill from the market I took and what I see..?
Detergnet...I did not buy any detergent...Vietnamese (dealer and the owner of the shop) didn't give me any detergnet...Oh I get so nervous...I left my food and...


...i pobiegłam szukać Wietnamczyka, żeby oddał mi moje pieniądze. Sklep był już zamknięty. Myślałam, że pan właściciel może mieszka nad sklepem. Szukam wejścia. Nie ma. Z okna bloku usytuowanego za marketem wychylała się pani Cyganka, więc biegnę do niej...Skarżę się...Zbiegły się jakieś dzieciaki...

...ran looking for Vietnamese to give back my money. Market was already closed. Maybe he lives upstairs? I was looking for entrance. There wasn't. There was Gipsy lady in second block, I ran to her to complain...Some kids came to me..


Mówią, że pokażą mi gdzie mieszka Wietnamczyk, który naciągnął mnie na proszek do prania...

They told me that they gonna show me where the guy lives.

I tak zebrałam bandę i biegałam (dosłownie!) po osiedlu szukając Wietnamczyka...

And I was running through settlement with the kids looking for Vietnamese...


Poszliśmy do jego mieszkania. Widzę, że zaiste jakieś azjatyckie nazwisko widnieje na domofonie. Dzwonię. Nic. Z okna z pierwszego piętra wychyla się pan cały w dziarach...Pyta o co chodzi. Odpowiadam: "Szukam Wietnamczyka"...Tutaj pojawia się pewien lingwistyczny problem...Otóż zapomniało mi się, że w Czechach (i na Słowacji) nie używa się słowa szukać (byłam taka nabuzowana...)...Znaczy to pier*olić...Czyli: stałam pod blokiem z romskimi (i nie tylko) dzieciakami i do pana z gołą wydziaraną klatą, który wychylał się z okna mówiłam: Pier*olę Wietnamczyka (...bo naciągnął mnie na proszek Ariel w kapsułkach)...

We went to his flat. I see that name is Vietnamese. Im callin', then. Nothing. In the window at first floor was one guy with tatoos: 'What's going on?', he asked. 'I'm lookin for Vietnamese', I anwsered. In Polish language 'looking for' is 'szukać'. 'Szukać' in Czech language menas: 'To f*ck'...So, my answer to him was: 'I fuck Vietnemese'...In Czech and Slovakia Polish people shouldn't use word 'szukać'...I forgot about this. I was a little bit nervous...


Wyszło, że nie ma pana w domu...Wróciłam do znajomych...Emi mówi, że dość komicznie wyglądało to, jak wynurzam się zza bloku, a za mną biegnie banda dzieciaków...Słodziaki! 
Ja nie wiem co im tu opowiadałam, ale one siedzą strasznie wpatrzone we mnie...Zawsze podkreślam, że lubię pogadać sobie z ludźmi (nie zawsze jest możliwe uwiecznienie tych ludzi na fotce...Czasami by było to dziwne, gdybym im pstrykała po oczach...) i że jestem takim opowiadaczem...Nie wymyślam...

The guy wan't at home. I came back to my friends. Emi said that it looked funny:  me and kids running behind me...
I do not know what story 'Im telling them but their faces look like they were very intrested of it...


Cudowne były! A historia skończyła się tak, że nadeszła pani żona Wietnamczyka. Dzieciaki powiedziały mi, że to ona. Poszłam i wytłumaczyłam, co się stało. Nie było możliwe odzyskanie moich pieniędzy. Nie mogłam oczekiwać, że odda mi je żona, skąd mogła wiedzieć, że mówię prawdę...Btw, znajomi potem się śmiali, że w ramach zemsty mogłam powiedzieć "szukam Wietnamczyka" również do niej...Jakby pani to zinterpretowała..? Nie wiem...Mogła różnie...Ale nie..- mieli prześliczną córeczkę, z którą właśnie pani była na spacerze. Pan Wietnamczyk pojechał gdzieś. Dałam rachunek pani romskiego pochodzenia (z którą wcześniej już rozmawiałam). Powiedziałam żonie Wietnamczyka, że ona jutro odbierze pieniądze albo proszek. Najfajniej, by było jakby kupiła jakieś cukierki dzieciakom. Ale chyba, by nie zrozumiała jakbym zaczęła jej to tłumaczyć...Tak, że mam nadzieję, że odebrała. Jeśli tak to w ogóle mi nie szkoda tej 50-tki. Bo to nie chodziło najbardziej o wartość pieniędzy, ale o to, że ktoś mnie oszukał...Może nieświadomie, ale...

They were wonderful! The end of story: wife of Vietnamese was walking with their daughter. Kids told me that this woman is his wife. I walked to her. I couldn't demand that she would give me my  money back. She couldn't be sure if I'm not lying. So...I gave my bill to gipsy woman and said to her and to wife of the owner of the market that this lady will come for money (...or detergent). If she did, I do not regret my money (it was about 50 zł, a little bit more than 10 euros) so much as much I was angry that smebody fooled me...Maybe by accident but...



Selfie z moją bandą...Morał z tej historii jest taki, że lepiej ze mną nie zadzierać i mnie nie oszukiwać...Ja mam swoich ludzi...I bardzoooo nie lubię, gdy ktoś mnie oszukuje...

Moi ludzie są ze mną, moi ludzie są za mną, bo tu nie chodzi o banknot...

Selfie with my gang...So it's better not to try to fool me...I have my people...And I do not like when somebody cheat me...


Romskie dziewczęta.

Roma girls.


Jak widać nie tylko ja robiłam zdjęcia tym cudownym dzieciom, ale i one nam...Trójka wariatów na rowerach to widocznie niecodzienny widok...

Kids were taking pics to us, as well..


Mieliśmy bardzo ambitny plan, żeby dojechać do Pragi,...

We have very ambitious plan - we wanted to cycle to Praha,...


...ale coś nam nie szło...Tzn. inaczej: cały czas podjazdy, jakiś przystanek i te kilometry nie pykały tak, jak miały...

...but it wasn't our day...A lot of tops, stops...


W takich wyprawach nie chodzi o kilometry. Chodzi o to, żeby było fajnie!
O to, żeby czegoś doświadczyć, poznać miejsca, pogadać z ludźmi, fajnie spędzić czas tworząc niezapomniane wspomnienia (choć ja lubię sobie przejechać nieludzkie dystanse czasami...ale o tym w dalszych odcinkach...).

But distance it's not what such trips are about. The main thing: it shold be cool! I want to experience world, see places, talk to people, spend my time in nice way creating unforgettable moments (but sometimes I really like to cycle unhuman distances...).




Kolejne podjazdy, kolejny chill....No nie idzie tak, jak iść miało...

Next chill...So it's not going like it should be...


A tu dłuższaprzerwa.

Long break.


Tomek psotanowił uciąć sobie drzemkę...

Tomek decided to have short nap...



Ja postanowiłam zjeść fasolę z wietnamskiego marketu...I łapać Wi-fi z tira...Albo skądś...Najpierw było, a za chwilę nie...Pan tirowiec chyba wyłączył...
Była noc, więc było zimno. Emi powiedziała, że jakby miała druty to by nam zrobiła rękawiczki (ona jest taka multitask..).

I decided to eat bean...And to catch Wi-Fi from truck. It was for a while, later the guy from truck turn it off...
It was nigh,t so it was a little bit cold. Emi said that she could kinnting./.She could make gloves for us...


Tomek obudził się nie do końca zregenerowany po tej drzemce na stole...Stwierdził, że podjedzie pociagiem do Pragi. Ruszyliśmy do większego miasta (ale był zjazd!), gdzie była stacja kolejowa (...i benzynowa gdzie można bylo nataknować a vyhrac rower). My z Emi stwierdziłysmy, że jedziemy. Cyborgami nie jesteśmy, więc super rześkie nie byłyśmy. Dosłownie dostałam ataku smiechu, jak Emi powiedziała nagle: "O kur*a, ale chce mi się spać"...Ale wsiadła na rower i ruszyłśmy chcąc przejechać nie mały dystans...Jakieś takie surrealistyczne to było, że trochę zajęło zanim doszłam do siebie...

When Tomek woke up he wasn't rested after this nap on the table...He decided that he would go to Praha by train.  We moved to bigger city where was train station. Emi and I decided that we keep going y bike. We are not cyborgs, so we were sleepy...I had attack of the laughing where Emi said: 'O f*ck, I am so sleepy'...But she got on the bike and we moved wanting to ride rather long distance...This situation was so surrealistic so I need time to get over...


Puste ulice.

Empty roads.


Przydałoby się zaaplikować kawę...Stukamy, pukamy w okienko, ale nic...Jedziemy dalej...

Coffee it would be great idea. We were knocking but nothing...So we need to go...


To była dziwna jazda...Czeski film...Trochę na nielegalu...Ale każda z nas pewien znak wyparła ze świadomości...Nie rozmawiałyśmy nawet o nim...Z drugiej strony, nie mogłyśmy być pewne, przecież co kraj to obyczaj...Skąd mogłyśmy wiedzieć, jak znakują autostrady w Czechach..? I czy tam można jeździć po tego typu drodze...? Ta wyprawa pokazała, że są różnice w tym względzie w różnych krajach...Wcale nie jest to oczywiste, że rowerzystom po autostradzie śmigać nie wolno...
Dotarłyśmy do stacji. Kawa! Byłyśmy około doby na rowerze, a nagle słyszę, że Emi mówi coś o paznokciach...że jak pójdzie po kawę z takimi brudnymi paznokciami...Chyba trochę już majaczyła (chyba, że właśnie zachowała resztki...człowieczeństwa, kobiecości...). Miałysmy z tego ubaw...

It was strange ride...We saw the sign but we didn't want to see it. We didn't talk 'bout this, just started to ride anyway. It was highway...But we were not sure if in this country we can ride on highway...In Poland and a lot of countries there is prohibition for bikes..But this trip showed us that not in every country...So it is not so obvious...
Petrol station! Coffee! We were day and night on the bike and..I hear that Emi is wondering how is she going pay for our coffee with such dirty nails...Maybe she was raving (..or she kept humanity, feminity...). Anyway, we had a lot of fun from this sentence...


Tutaj natomiast zinterpetrowała znak, jako zakaz dla rowerów...A to nie oznaczał...

Emi this sign interpretted that we can't ride our bikes on this road..The meaning of it was different...


W związku z tym skręciłyśmy w pola. Tamta droga była wąska i pełna tirów.

So we turned to...fields. Previous road was narrow and there were a lot of trucks.


Fajna polna droga!

This dirt road was very nice! 


Można jechać!

We can ride like this!


Tutaj zaczynało sie lekko komplikować...

But in this moment it started to be complicated...


...i w końcu się pokomplikowało na dobre...Drogi nie ma!

And it total complicated. There is no road! 


Znowu rozbawiła mnie akcja...Emi pyta, czy jechałam kiedyś przez maki...No nie jechałam...Zawsze to jakieś nowe doświadczenie rowerowe. I tak jechałyśmy na rowerach do Pragi, dużej europejskiej stolicy przez maki...

I had another attack of laughing.  Emi asked: 'Have you ever cycled through poppies..?'. 'No!' I like new expeiercnes...So we were cycling wthrough poppies to Praha, big eueropean capital...


W końcu asfaltowa droga. Z dużym ruchem, ale pięknymi widokami.

Asphalt road with heavy traffic but beautiful landscapes.


O taka droga to była:

We were cycling on this road:


Dotarłyśmy do Moravskiej Trebovej.

We are in Moravska Trebova.


Centrum miasta.

The city center.


http://www.moravskatrebova.cz/


Emi stwierdziła, że podjedzie pociągiem.

Emi decided that she will catch the train.


Z lekim niedosytem, ale stwierdziłam, że wsiądę z nią. Byłyśmy "trochę" śpiące...Na stacji kupiłysmy bilety z przesiadką, do których było milion dopłatek...

With some kind of insufficiency I said that I will go with her by train. We were 'a little bit' sleepy... We bought tickets.




Czekamy na pociąg do Prahy.

We are waiting for train to Praha (we had to change trains).


W pociągu zagadał do nas jakiś totalny freak, który mówił straszne głupoty i tutaj wyszło, że ja naprawdę byłam śpiąca...Pisałam, że lubię pogadać sobie z ludźmi - uwielbiam! Światopoglądowe dyskusje obłędnie kocham, a tutaj...ja mało co się oburzałam, mało co podważałam...Emilka, która właśnie zdążyła zamknąć oczy i quasi-spać mówiła, żewłaśnie sie dziwiła, że tak sie nie angażowałam, że nie podobne to do mnie (cały ciężar rozmowy spoczął na mnie...Gość zapytał, czy Emi nie mówi po angielsku...Rozbawiła mnie ta interpretacja...Ona po prostu chciała spać. Ja zresztą też...). Swoją drogą, że gość pytał, ja odpwoidałam, ale nie kończyłam zdania na jakiś temat, bo mi przerywał...Ogólnie chyba ta rozmowa zmęczyła mnie bardziej niż pokonany dystans...Pamiętam, że była rozmowa o uchodźcach (my byłyśmy przed pierwszym doświdczeniem na żywo obozu dla uchodźców i samych uchodźców). Gdy pytał o kwestie religijne to mówił, że on wierzy w siebie...Trochę pomylił kwestie...Ja też wierzę w siebie, ale nie to jest taka wiara w sensie relgijnym...Dziwne...Nawet o jakiejś swojej randce opowiadał - nie wiem jaka była puenta tej historii..

I wanted go to sleep in the train but no...One strange guy started to talk to us...Emi manage her nap to do on time...Me not...I had to talk to him...Actually, I like talk to people, but I was so sleepy. He was telling some kind of gibberish- quasi-philospical things and some analysises of the world I was not agree. I was not able to have strong discussion. Emi said that probably I was really sleepy...Sometimes he asked me about my opinion, so I was tsaying my opinion but...after few sentences he disturbbed me...The strangest thing he said it was that he believe in hisself...I believe in msylef as well, but he said it in reliogious context...I did not catch his thinking...He was talking so much...even about his date...


Wysiadamy i zmierzamy do Magdy i czekajacego tam już Tomka.

We left the train and we were going to Magada and Tomek who was in Praha already.


Jesteśmy!

Here we are!


Nasze maleństwe gotowe na podbój Jugosławii (...i Albanii).

Our babies ready for reaching of Yugoslavia (...and Albania).


Jest też Kozel. Miło po takiej dobie rowerowej wziąć prysznic, wypić kozla i iść spać...To jest życie!

There was Kozel, as well. How nice is to take shower, drink Kozel and go to sleep after such a ride. This is the life!


Magda wróciła z pracy, my wstaliśmy, poszlismy do Billi. Przedtem szukałam kofoli teraz sojovego suka - parę lat temu, jak byłam w Czechach zakochałam się w tym...A może na Słowacji zapłonął ogień w moim sercu do tego batona..? W obu krajach ta ambrozja występuje. Gdy wszystko zostało kupione można było ruszyć na Wzgórze Vitkov.

Magda came back from work, so we went to market to buy a beer and...sojovy suk (I felt in love with this candy bar when I was in Czech few years ago...Or maybe it was in Slovkaia coz sojovy suk u can buy in these both countries). We have everything so we can go to Vitkov Hill.



Nad czeską stolicą góruje pomik wodza husyckiego Jana Zizki na Wzgórzu Vitkov. Odsłonięty w rocznicę bitwy na Vitkowvie (14 lipca) w 1950 roku.

Tha National monument at Vitkov Hill.


Pijac piwo, jedząc sojovego suka (ja) podziwialiśmy panoramę Pragi.

We were drinking beer, eating sojovy suk admiring view for Praha.


Nie tylko my...

Other people did it, as well...


Zachodzące słońce nad Pragą było pięknym widokiem.

Sunset was beautiful.


A można by i rzec, że obłędnym!

Awesome!



Sesja pod pomnikiem.

Photo sesion with one of the biggest monumnent of horse made of cast on bronze.


W końcu udaliśmy sie do domu, by jutro wsiąść do pociągu, żeby podjechać na Węgry i odpalić te rowerowe BAŁKAŃSKIE BITY na full...

Finally we went to Magda's flat. The next day we have to catch the train to Hungary and make loud our biking BALKAN BEATS...


W swoim życiu chcę zobaczyć, jak najwięcej, przejechać jak najwięcej miejsc, więc nie będzie tak, że będę, co roku na Bałkanach, ale...od Bałkanów nie ma ucieczki...Jak się raz było...Dlatego Magda, Emi, ja powóciłyśmy tam...

There is no escape from Balkans...

Dubioza kolektiv "No Escape (from Balkan)" 


DYSTANS: Nie wiem...Całość od Krakowa wyszła ponad 300 km na rowerze. Dopytam (może Emi zanotowała...).

Komentarze

  1. Jeśli masz gdzieś zapisany plik z przebytej trasy to w formacie *.gpx możesz go zaimportować na stronie www.navime.pl lub nawet narysować i wyświetlić profile wysokości. (mój przykład trasy zarejestrowanej telefonem zaimportowanej na tej stronie http://www.navime.pl/wykresytrasy/1202795 )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie niestety nie mam nigdzie. Ja nawet nie zapisywałam kilometrów, a potem trochę żałuję...Tylko właśnie nie wiem jeszcze, jak to jest jak nie ma Internetu (na zagranicznych tripach w grę wchodzi tylko łapanie Wi-Fi...). Nie za bardzo znam się na takich rzeczach...Może też znaczenie ma, że tak sobie jadąc nie myślę o takich rzeczach. A w sumie fajnie by mieć taki wykres.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało