Przejdź do głównej zawartości

Korona Gór Polski cz.9 - Skrzyczne (1257m npm)

8, 9 listopada 2017

Dwa dni życia, ktòre mogę wykorzystać tak, jak chcę - najlepiej: aktywnie. O drugiej w nocy stwierdziłam, że chyba pojadę w góry...Pora na decyzję tego typu była chyba lekko niestandardowa, żeby nie użyć określenia...dziwna. Postanowiłam jednak, że zdobędę rowerowo kolejny szczyt z Korony Gòr Polski - Skrzyczne. Poczułam wewnętrzną ochotę na to, więc po prostu zebrałam się, wsiadłam na mój rower i ruszyłam w noc...Jadę, jest dobrze - ciepło (myślałam nawet po co ja głupia wzięłam tyle rzeczy...), przyjemnie - ruchu na drogach prawie nie ma. Moja trasa przebiegała przez Skawinę, Wadowice. Drogi w dużej części boczne. Dojechałam do Andrychowa i...niemal zamarzłam. Nagle ogarnął mnie przeraźliwy ziąb. Właśnie tak powitał mnie Beskid Śląski - bezkresnym zimnem...

I had to days off so I decided to use it properly. In the middle of the night (2 am) I thought that I will go to mountains. I know that time for such decision was quite strange, but I felt that I wanted to ride there, so I did...I am riding in the night, is nice - warm (I even thouht what for I took so many clothes), pleasant (there weren't many cars). I came to Andrychów and I almost freezed. Beskid Śląski welcomed me terrible cold.


Noc się skończyła, więc nadeszła pora śniadaniowa. Najlepiej zjeść je w jakimś lokalu, gdzie podają gorącą kawę. Jest wczesny poranek, więc piekarnia, która kusiła swym ciepłym wnętrzem oraz możliwością rozgrzania się czarnym nektarem z kofeiną zamknięta. Zostaje sklep, wszak muszę uzupełnić spalone kalorie i mieć siłę na dalszą drogę...Trzęsąc się z zimna w przedsionku marketu jadłam drożdżówki, banany zastanawiając się, czy w ogóle będzie jakaś dalsza droga...Wydawało mi się, że nie, że ja zamarznę...

Night was over, so it was time for breakfast. It would be the best if I eat it in some place, where I could drink hot coffee. It was very early, so bakery, which was tempting its warm interior and possibility of making me warmer by drinking hot coffee was still closed. I went to the market - I had to eat some calories to have power for further road. Shaking because of cold I ate somehing, wondering if there will be 'further road'. I thougt that no, that I will freeze...


Jednak postanowiłam, że powalczę o tę "dalszą drogę", o szczyt...Druga para rękawiczek, skarpetek, które bezwstydnie wkładam w sklepie pomogły. Nie jest tak źle...Dam radę jechać. Wjeżdżam do województwa śląskiego, po czym kieruję swoje koła w kierunku Żywca.

I decided that I will fight for 'further road, for peak...The second pair of gloves, socks, which I was putting on my hands,  feet helped a bit. It is not so bad...I can ride the bike. I cycled to Silesian Voivodeship and choose road in direction to Żywiec.


Samo miasto jednak omijam, jadąc przez wioski. Trasę tę znam. Kiedyś tędy jechałam na Czupel (Korona Gór Polski cz. 3 - Czupel ). Bardzo przyjemne tereny.

I didn't go to Żywiec cycling through villages. I know this route. Very nice area.



Jadę przez Tresną, Zarzecze, Pietrzykowice, Lipową...

I am cycling through Tresna, Zarzecze, Pietrzykowice, Lipowa...


Na Skrzyczne prowadzi kilka szlakòw. W pierwotnym zamyśle chciałam jechać do Szczyrku, by z tej miejscowości ruszyć na Skrzyczne. Podobno jednak lepszy będzie szlak prowadzący z Ostrego. Ponoć będę mogła zdobyć szczyt stuprocentowo rowerowo. 

There are few routes leading to Skrzyczne. At the beggining I wanted to ride to Szczyrk. But somebody told me that it would be better if I choose the one from Ostre. I could ride the bike all the time.


Zdecydowałam się właśnie na ten i wygląda na to, że człowiek, który mi ją polecił miał rację...

I choose that one and it seems that man, who reccommend me it, was right...


Podziwiając piękne widoki,...

Admiring beautiful landscapes, ...


...wjeżdżam (już zimno mi nie było, wręcz odwrotnie).

...I am riding up (I do not feel cold anymore). 




Tak mnie pochłonęły te widoki, że przegapiłam skręt na szczyt...

Because of these magnificiant views I was focused , I didn't see turn to the peak...


Zawróciłam i zmierzam na Skrzyczne.

I turned back and I am going to Skrzyczne.


Cud to życie!

Life is a miracle!


Jestem na szczycie!

I am on the peak!


Skrzyczne - najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego. Wysokość: 1257 metrów npm.

Skrzyczne - the higest mountain of the Silesian Beskids (1257 metres above the sea level).


Wyjechałam w nocy, nie spałam, więc trzeba wspomóc się kofeiną, żeby nie zasnąć przy zjeździe...Dobrze, że na szczycie znajduje się schronisko PTTK.

I leave the house in the night, I didn't sleep, so I need caffeine not to fall asleep during riding down...


Którędy zjeżdżać? "Może spróbuję innej trasy..?" - pomyślałam. Spróbowałam. Jednak wróciłam. Zbyt stromo, zbyt kamieniście, a ja zbyt śpiąca na takie wymagające warunki. Jeszcze się wywalę...

Which way I should choose? 'Maybe I will try the other route?' - I thought. I did. But I turned back. So steeply, so many stones...I am so sleepy for such demanding conditions...I do not want to fall down...


Zjechałam i skierowałam się do Żywca. Zasypiając nad frytkami grzebałam w Internecie szukając taniego noclegu. Znalazłam. Jadę spać!

I cycled down and rode to Żywiec. Falling asleep avove French fries I was searching cheap place to sleep. I found. I'm riding to go to sleep!


Kolejny dzień to dzień powrotu do Krakowa. Poeksplorowałabym tereny wokół, gdybym miała więcej czasu...

The next day was the day of comming back to Cracow. But I would expolore hte area more with pleasant if I had more time...


Dokładnie!

Excatly! We always have time for love and coffee.


Ale zanim ruszę do domu wjadę na Górę Żar (761 metrów npm). Dzień był "trochę" mglisty...

But before I go to Cracow I will go to Zar Mountain. A bit foggy day...


Wjeżdżałam asfaltowym podjazdem.

I was riding up on asphalt road. 


Jestem. Widoków to ja dziś nie popodziwiam...Mgła trochę to utrudnia...

I am on the top. It is a bit difficult to admire the views...The fogg complicates it...


Czas zjeżdżać. Zjechałam tą samą asfaltową drogą (...nie wiedziałam, że można i terenowo...muszę wrócić!).

Time to ride down.


Dojazd do Krakowa poszedł sprawnie i przyjemnie. Chyba ten andrychowski kebab napełnił mnie taką energią..

I came to my city quite fast. I think that the kebab I ate in Andrychów filled me with energy...


Komentarze

  1. podziwiam zapał, siły i odwagę na jazdę w zimnie, w pojedynkę i tyle km :) szacun!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na skrzyczane nie ma juz śniegu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To post ze "starego", przedzimowego wjazdu, kiedy śnieg się dopiero pojawiał.

      Usuń
  3. Normalnie nie komentuję na blogach, ale tym razem musiałem. Przede wszystkim wielki podziw i gratulacje – za niesamowite wyczyny rowerowe, hart ducha, szalone pomysły i świetne teksty utkane reporterskimi zdjęciami. Przeczytałem chronologicznie wszystkie Pani wpisy na tym blogu. Wszystkie! Bez wyjątku. Są świetne.
    Czytając Pani bloga powróciłem też na chwilę do czasów, które mam już trochę sobą – studenckich rowerowych „tripów” z pierwszej połowy lat 90. Emocje, które Pani na blogu pomiędzy wierszami opisuje są mi dobrze znane: szum opon w czasie zjazdów dochodzących do 70 km/h (no, teraz bym tego może nie powtarzał…), zachody i wschody słońca z roweru (tak, tak – nightbiking też się zdarzał), tysiące kalorii wchłanianych gdzieś w plenerze na trasie, czy smak coli po wielokilometrowym podjeździe. I ta satysfakcja, że było się gdzieś daleko, poza krajem, właśnie na rowerze, tylko siłą własnych mięśni… A wszystko bez kasków, markowych rowerowych ciuchów, „czapki za 70 zł”, z niewielką ilością gotówki i wypchanymi sakwami obwiązanymi linką (żeby namiot jakoś się trzymał), pod hasłem „gdzie wola tam droga”. Może dlatego mogłem tak dobrze wczuć się w klimat Pani opowieści.
    Ale – wracając do Pani blogu – poza reporterskim opisem niewątpliwie imponujących Pani wyczynów (przy okazji - zastanawiałem się, czy towarzyszący Pani kuzyn w początkowej fazie projektu Korony Gór Polskich czasem nie zrezygnował, bo nie mógł dorównać Pani niespożytej energii?;-)) ja przynajmniej widzę tu jeszcze jedną wartość: spojrzenie wrażliwej dziewczyny na niełatwą historię odwiedzanych miejsc i otaczający świat, który nie zawsze jest taki bezproblemowy, jakim chciałoby się go widzieć podczas urlopu. Bardzo podoba mi się też spora porcja humoru i dystans do siebie w tych tekstach, nieraz się uśmiałem.
    Pozdrawiam i życzę jeszcze wielu, wielu tysięcy kilometrów na rowerowym liczniku przejechanych po Polsce, krajach Europy i nie tylko!
    Grzegorz

    PS. Proszę spojrzeć w swoich rowerowych planach też na północ. Może nie ma tam walorów etniczno-socjologicznych jak na Bałkanach, ale po lekturze bloga gwarantuję, że widokowo i rowerowo ten kierunek spełni w 100% Pani oczekiwania, i to z nawiązką. Nieograniczone, smagane wiatrami puste przestrzenie z górami na horyzoncie (szwedzka Laponia), bajkowe wyspy Lofoty, podjazdy (Droga Orłów czy Trolli w norweskim Fiordlandzie), połącznie morza i ośnieżonych gór przetykanych nitkami wodospadów (zachodnia Norwegia) oraz coś specjalnego dla Pani: zachody słońca przechodzące płynnie we wschody podczas nightbikingu za kołem podbiegunowym
    Wiem, że stereotypowo można pomyśleć, że to drogi kierunek, ale to nie do końca prawda. Dolecieć teraz można Norwegianem w kilka punktów, jest też opcja promu z Gdańska do Nynashamn. Na północy Skandynawii namiot można legalnie rozbić na dziko wszędzie (mam nadzieję, że to się nie zmieniło), benzyny do roweru się nie wlewa, a jedzenie w supermarketach to obecnie cenowo nie szokuje już tak jak kiedyś. Ludzie życzliwi. Z kilku własnych, rowerowych doświadczeń (choć sprzed lat) – szczerze polecam. Tyle, że pogoda nie zawsze pewna, bywa zimno. No i warto trochę zaplanować trasę, żeby jednak nie było tak całkiem „na dzikusa” bo tereny bezludne a odległości spore, nawet jak na Pani standardy. Z perspektywy roweru - warto!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za każde niesamowicie miłe słowo tutaj! Przede wszystkim ja jestem pod wrażeniem, że ktoś wszystko przeczytał. No serio tak naprawdę fajnie mi się zrobiło. Aż ta nie wiem co napisać... Co do Skandynawii, to trochę przyszła mi ochota, żeby choć trochę poeksplorować tamte tereny. Myślę, że zawsze będą mi najbliższe te "gorętsze" społecznie kierunki, ale czasami chyba trzeba coś zmienić Zresztą Skandynawia też nie do końca taka "czysta" pod względem społecznych zawirowań, ostatnimi czasami wcale nie jest, co chyba nie jest akurat fajne, bo to co jest poezją na Bliskim Wschodzie - wciąż jestem pod wrażeniem dobroci, gościnności, troski ludzi z Palestyny, którą ostatnio przejeżdżałam, niestety w Europie staje się dramatem...). Ale to chyba tylko w miastach. Poza nimi tak po zdjęciach widzę, że jest po prostu pięknie. Obłędnie pięknie. Ryanair też otworzył kierunek do Malmo i Goteburga i nawet bilety są tanie (choć w Ryanairze jest drogi rower - 285 zł, zwykle to połowa kwoty). To co prawda południe i pewnie tak dziko pod względem przyrodniczym nie jest, ale przy takim krótszym czasie wolności można rozważyć jakieś kilkaset kilometrów po tej "okolicy". Tak na początek. Bo właśnie w Skandynawii jeszcze nie byłam w ogóle. Dziękuję!

      Usuń
  4. Dla mnie najciekawszym i najbardziej widokowym szlakiem w Beskidzie Śląskim jest szlak z Lipowej przez Magurkę Radziechowską, Malinowską Skałę, Skrzyczne do Lipowej. W trakcie wędrówki lub jazdy na rowerze można na Magurce Wiślańskiej skręcić w lewo i przy okazji zdobyć Baranią Górę. Jeśli jeszcze nie byłaś to polecam.

    OdpowiedzUsuń
  5. To się nazywa trasa! Fantastycznie czyta się Twoje posty! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało