Przejdź do głównej zawartości

Korona Gór Polski cz.5 - Mogielica (1170 m npm)

14 grudnia 2016

Położyłam się spać po północy i o dziwo usnęłam na chwilę. Mogłam pospać do 5, ale obudziłam się o 3. Wstałam, bo potem mogłabym nie wstać w ogóle i byłoby po dłuższej przejażdżce w dniu wolnym...Miałam możliwość, by podjechać pociągiem do Rabki (z której i tak musiałabym przejechać 40km). Pociąg 7:36 - wcześniej tam dotrę na rowerze. Jadę. Tylko czemu wyjechałam dopiero ok. 6-tej..? Nie wiem...Może dlatego, że zasłuchałam się w: 


Nie mam potrzeby się prężyć, ani szczerzyć
Chcę życie przeżyć, jak należy, nie musisz wierzyć
Rzuciłem myśl, że "cokolwiek mi się należy"
Nie mam tysiąca żołnierzy, nie znam pacierzy
Przestałem ludzi własną miarą mierzyć
...itd itd itd
Świetny kawałek,świetny klip - polecam! Tak jak "Apartament", którego nie wklejam, bo w jednym z poprzednich postów już to robiłam. Nie będę się powtarzać, ale wciąż polecam!)

Mogłam wcześniej, ale w sumie i tak ruszyłam "przed pierwszym kurem"...Było ciemno. Jasno robiło się, gdy wyjeżdżałam z miasta (muszę praktycznie przez całe przejechać). ...i chyba zimno - ludzie opatuleni po same uszy stali na przystankach (termometr wskazywał -7 stopni Celsjusza), ale mi było dobrze. W sam raz. Jedyne, co mnie troszkę denerwowało to to, że nie wjechałam wcześniej skoro wstałam o 3...Ech...

I woke up at 3 am after 2 hours and 30 minutes of sleep. I could sleep till 5 am. But if I woke up, I got up...I was afraid that I do not wake up and there won't be long trip. I wanted go to the mountains. I could go by train, but the train was late, so it was better to ride the bike. I started my trip about 6 am (I do not know why so late...). It seemed that there is cold (-7 C degrees) but in my opinion it was ok for bike trip.


Może dlatego, żeby różowe niebo oglądać przy skręcie na Gdów..? Tak prowadziła moja trasa (jest kilka opcji dojechania w Beskid Wsypowy z Krakowa).

Beautiful pink sky. 


Całkiem przyjemny dla oka wschód słońca.

Nice sunrise.


Gmina Gdów, jak widać, jest rowerowa.

Gdów - cycling community.


Drugie śniadanie.

Second breakfast.


Takie ziomy witają w Zagórzanach...

Such "people" welcomed me in Zagórzany...

Tutaj odbijałam, ale nie do końca wychodziło mi, że na Łąktę Górną...Choć na Muchówkę na pewno nie jadę,...

I knew that I shouldn't go to Muchówka but to Łąkta Górna as well...Ech... 


...ale pojechałam myśląc, że może będzie skręt na miejscowość, która ma być na mojej trasie. Wjechałam na podjazd i jadę, jadę, jadę, a skrętu nie ma...Może lepiej wrócić? Łąkta jednak bardziej logiczna...

I choose Muchówka. I thought that there will be turn to village which should be on my route. It was not so I came back.


Kawałek po skręcie na tę bardziej logiczną miejscowość był znak na tę, której poszukiwałam.

There was a sign I needed.


I chyba nawet jakaś ścieżka rowerowa...Najpierw szlak niebieski, potem czerwony

Blue cycling path. Later the red one.


Takie widoki...

Such views...


Takie podjazdy...

Such road...

O! Piekiełko zamarzło..! Dalej "Jodłowa Góra" czyli Tymbark znany z napojów
I wieś pod Łopieniem, czyli Podłopień (nie wiem, jaka jest etymologia nazwy, ale logicznie rzecz biorąc to nazwa wsi musi być wtórna wobec nazwy szczytu, a z tą drugą związane są różne legendy np.o takim panie, co miał na imię Łopień i był mężem pani o nazwie Mogielica (http://www.limanowa.com.pl/index.php/miasto/nasze-miasto/ciekawostki/155-legenda-o-powstaniu-snieznicy-cwilina-lopienia-i-mogielicy).

Three villages...


Tutaj startuję na szczyt. 

...and there is Dobra - I wanted to start going to the peak in this village.


Jak to 4h 45 min...? Nie zdążę przecież przed zachodem słońca...Mam rower, ale jest śnieg..Przecież ja nic nie nadrobię...

The sign says that if you go by foot U will achieve the top of the mountain after 4 hours and 45minutes. So I will be when it is dark (even though I have bike, there is snow)...


Zjadłam trzecie śniadanie i ruszyłam. Wjechałam na szlak. Patrzę na mapę (bo miało być 2h z kawałkiem, a nie prawie 5...) i patrzę, że jest możliwa inna opcja. 

I ate third breakfast and I started to ride. I looked at the map and I choose another route.


Wybrałam, więc tę inną. Przez Jurków...

Through Jurków...



...i Chyszówki.

...and Chyszówki.

 

Była to lepsza opcja dla mnie. Podjazd asfaltowy jednak szybciej się przejedzie (jest szansa, że dotrę na szczyt zanim zrobi się ciemno). Poza tym ja tamtą trasą jechałam już. Tą jeszcze nie...

It was better road for me - asphalt, so I will be faster. The second thing - I know this one I did not choose.


Po drodze spotkałam chłopaka, którego dopytałam, czy na pewno dobrze jadę. W pomoc (bo on nie stąd) zaangażował dwie panie. Upewniły mnie, który ze szczytów to ta żona Łopienia...A chłopak spytał, o której wyjechałam. Mówię, że o 6, to on wymienił jakąś miejscowość i powiedział, że on to dojechał tu w godzinę. Dodając: "Nie na tym"..Bo miał takiego składaka...

I asked guy if I am riding good. I was...I guessed which of these peaks is Mogielica.


Dokładnie w to miejsce zjechałam z Łopienia, więc powtórzyłabym tę trasę...Be sensu. Spotkałam  pana, który właśnie zszedł z Mogielicy. Zagadał. Pyta: 
- Z daleka?
- Z Krakowa.
- A etapami?
- Z Krakowa. 
Trochę się pan zdziwił...
- A co potem? Gdzie śpisz? -
Nie wiem. 
Bo nie wiedziałam, czy sobie gdzieś zostanę, czy się przemieszczę, czy wrócę na rowerze do domu, czy trochę podjadę pociągiem. W tym momencie interesowało mnie tylko to, żeby dotrzeć na szczyt przed zmrokiem, gdyż chciałam zobaczyć piękne widoki z samego szczytu. Pan stwierdził, że ekstremalna wyprawa. Poopowiadałabym o innych, ale musiałam pędzić. Pan powiedział, że schodził 1,5 godziny, a było ok. 14:30...Nie ma czasu na pogaduszki...

I met one guy he asked me If I come far away from here. Krakow. He asked where I started my trip. Krakow. He was a bit suprised and said that it is extreme trip. I wanted to tell him about my other extreme trips but I had no time if I wanted be on the peak before it is dark...


Pogoda była cudowna. Gdy jechałam było cieplutko, ale jak stanęłam nie było już tak kolorowo (bo to jednak na minusie, a ja odkąd wyjechałam z Krakowa nie licząc dwukrotnych zakupów po parę minut, w sklepie jestem cały czas na zewnątrz), chyba dlatego ja tak dziwnie stoję albo (...i to jest bardziej prawdopodobne) chciałam szybko cyknąć fotkę, żeby już ruszyć.

The weather was great that day. Even though it was cold (I didn't feel this when I was riding, only when I stopped).


Jadę! Póki można...

I am riding. Still I can...


Oj...Tu już nie da rady...

Oh...Now it is immpossible..


Takie o to lodowisko w pięknych okolicznościach przyrody...Gorzej było później (w tych choinkach), gdy ja musiałam znaleźć centymetr kwadratowy śniegu, żeby postawić moją stopę i na niej oprzeć ciężar mojego ciała oraz roweru i popchać to do góry...

Such rink...Later was a bit difficult when I had no place to put my feet...There was only ice...But I did it somehow...


Odcinków "lodowych" było jednak mniej niż tych śnieżnych. Po nich również potem ciężko było jechać, więc ja w sumie dużo pchałam mojego Cube'a na szczyt po tej dość grubej warstwie śniegu. W pewnym momencie się odwróciłam i zobaczyłam coś pięknego. Na żywo to kolorowe niebo nad górami przebijające przez zaśnieżone drzewa wyglądało cudownie. Trochę szkoda, że zrobiłam mało zdjęć. Bo chciałam zdążyć na szczyt przed zmrokiem...

There wasn't too much ice, but a lot of snow. I could not ride the bike, so I pushed it to he top. Sky behind these trees was amazing. Really beautiful view! I did not take much pics coz I wanted to be on the peak before sunset.


Spotkany wcześniej pan mówił, że strasznie wieje od strony południowej. Ale nie sądziłam, że to strasznie jest totalnie świadomie użyte...Wiało okropnie (strasznie!). A ja pod wiatr pod górę pcham ten rower po śniegu...I tutaj już chciałam bardzo, żeby był szczyt. Nie było jeszcze...

The guy I metsaid to me that there is awful wind. It was...Really...Brrr...

Cudo! Idealne miejsce na piknik. Również idealny moment, by chwilę tutaj przycupnąć i delektować się widokiem. Ale nie...nie dało się. Zwiałoby mnie, śnieg zasypał (ten z ziemi, przez który klimat był, jak w czasie śnieżycy). Również w tym miejscu zrobiłam mało zdjęć (nawet z sobą nie mam, bo ustawić aparat, żeby zrobił samowyzwalaczem było niemożliwe...w sumie i tak dobrze, że mi się chciało wyciągnąć aparat i to uwiecznić...ale oczywiście nie wyszło to tak cudnie, jak wyglądało w rzeczywistości...).
The view was great but I could not sit down here and look at this because of this terrible wind...


A po drugiej stronie: księżyc. To też było świetne!
Gdy szłam po tych zaspach pod wiatr, taka niewyspana, trochę głodna mówiłam: "To jakiś koszmar."...Za chwilę podnosiłam głowę i mówiłam: "Jest, jak w bajce!" Takie totalnie ambiwalentne odczucia...Pod względem warunków było strasznie, pod względem widoków obłędnie!

Other side: moon. When I walked through this snow, the wind was blowing I was saying to myself: It is nightmare. When I looked to the sky, the moon: fairytale...Ambivalent feelings.


Wiedziałam, że mimo wszystko jakoś ogarnę temat (choć zastanawiałam się co będzie, jak opadnę z sił...).

I knew that I will achieve the goal..Anyway...Somehow...


Przez drzewa przebijało to cudne niebo będące wynikiem zachodzącego słońca (byłam tam w idealnym czasie). Zdjęcie totalnie rozmazane, bo to tak na szybko przy okazji jedzenie banana...bo choć piknik był kiepskim pomysłem, to coś musiało mi dać choć trochę energii, żeby było na czym dotrzeć na szczyt. Było już nie daleko, wiec banan wystarczy...Gdzieś po drodze leżało zwalone drzewo, musiałam jeszcze na kucąco przeciągać ten rower pod...Takie ćwiczenia dodatkowe, a ja już chciałam być na szczycie.

Perfect timing - sunset made the sky amazing. I had no energy so I ate banana (there was not good condictions for big picnic...) and went further...


Jestem!

I am on the mountain top.


Mogielica - najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego.

Mogielica - the highest peak in Beskid Wyspowy.



Tak bajkowo było! Na wieżę widokową nie wchodziłam, bo stwierdziłam, że ślisko, ja słaba (bo niewsypana, bo głodna, bo tachałam ten rower po śniegu..) to jeszcze poślizgnę się...Spadnę...A po drugie, nie mniej ważne, a może i ważniejsze, ja chciałam już przejść przez ten najgorszy wietrzny odcinek, więc i tak bym nie delektowała się nocnym widokiem na pokryte śniegiem pasmo Beskidu...

Great view - like from Winter's Tale...


To zjeżdżam/schodzę bajo de luna plateada (pod srebrzystym księżycem). Tylko...zasypało mi szlak...Nie mogłam totalnie zlokalizować gdzie on jest. Chodziłam tam z tym rowerem po zaspach takich, że raz zapadłam się powyżej kolana. Już nie wiedziałam, czy ruszać przez krzaki, nie po szlaku. Bez roweru by dało radę...Ale z rowerem gorzej...I tak się zaczepiałam o jakieś szukając zguby, którą miałam kroczyć w dół...Widzę jakąś zieloną kreskę na drzewie...To to..? Nie wygląda...Krasnoludki by tam nie przeszły...A co dopiero ja z moim Cube'em, który nie jest małym rowerem...W końcu znalazłam...Nie wsiadałam na rower. Bo było ciemno, był śnieg, mógł pojawić się lód, ale...schodziło mi się rewelacyjnie! Było mi bardzo dobrze! Tak żwawo kroczyłam nie odczuwając żadnego dyskomfortu (ani braku snu, ani zimna). Było cudownie! Świetny spacer! Tylko, gdy na trasie pojawiło się lodowisko to musiałam zwolnić żwawy krok i szukać tego centymetra kwadratowego na moją stopę, a rower mi wtedy zjeżdżał, jakieś piruety robił...

I could not find the route...I did not know if I go through brushes...I could. But what about my bike..? Finally I found and I walked down. Riding the bike would be too dangerous. The walk was pure pleasure!


W końcu zeszłam (w inne miejsce...). Zatrzymałam się na bułeczkę i zrobiło mi się zimno...Ruszyłam. I...palce mi przemarzły...O jak ja marzyłam o kawie i ciepłym miejscu! Znalazłam sklep...Weszłam posprawdzać sobie różne rzeczy na telefonie (palce musiały mi ciut odmarznąć, by móc to zrobić...). Myślałam o powrocie pociągiem. Pogadałam chwilę z panią i ruszyłam do Mszany Dolnej szukać kawy. Gdy w pewnym momencie zatrzymałam się na chwilkę zaczęłam tak dygotać, że chyba nigdy tak się nie trzęsłam. Dosłownie całe ciało mi drżało...Był mróz. Było to widać po podłożu nawet..Ja od ok. 12 godzin przebywam na zewnątrz. Nie piłam nic ciepłego przez ten czas. Co robić..? Jechać! Po kawę! W Mszanie zapytałam pani, czy jest tu jakaś stacja. Wskazała mi i..okazało się, że to ta, w której siedziałam, gdy jechałam w sierpniu w nocy z Krakowa do Zakopanego. Obok jest bar, w którym wtedy zamówiłam frytki. Były chyba na smalcu, więc teraz zostałam przy hot-dogu ze stacji...Ogólnie świetne miejsce. Nie tak ogólnie...Ale tak podczas nightbikingu. Stacja, bar...Można mieć wszystko czego potrzebuje strudzony rowerzysta...

When I was down I ate sth and I get so cold...Terrible...I was dreaming about hot coffee...There was nth. Only shop - I had to go inside to check my phone (my fingers were frozen...). Anyway I had to ride. To Mszana Dolna. When I stopped for few minutes my body started to shake like never before...Whole body...I was so cold...So I had to ride to Mszana Dolna to find coffee...I did!


Ja miałam nawet skarpetki na zmianę! I to dwie pary (z plecaka, nie ze stacji...)...Śniegowe kulki mi wpadały do butów i było mokre...Posiedziałam tutaj trochę...Bez wyrzutów, że "zamulam". Mój organizm tego potrzebował.

I changed my wet socks...And spent some time at this petrol station.


Mogłam jechać do Chabówki (ok. 20 km) i tam wsiąść w pociąg. Ale...czasowo wyjdzie podobnie mi to wszystko to lepiej jechać, bo..chcę mi się jechać! Jestem w pełnej gotowości!

I am ready to ride! I could go by train a bit but no...I wat to ride my bicycle...I want to ride my bike..


Jechałam sto razy tą trasą, ale..wciąż mam problemy na rondach, gdy pojawia się zakaz dla rowerów. Skręciłam  w skręt, który miał sens, ale powinien być zaraz kolejny wprawo wg mojej logiki..nie ma. W związku z tym zerkam na mijającego mnie busa i widzę: Zakopane...Patrze na jadący w przeciwnym kierunku: Wrocław, czyli nie ten kierunek...Za chwilę: Kraków, czyli bankowo nie ten...W sumie to w pewnym momencie pomyślałam sobie, a co jak pomylę kierunki i nieświadomie dojadę do Zakopanego..? Nic. Śmiesznie by było...Ale wróciłam nadrabiając trochę. Miałam fajną energię! Jechało się przyjemnie. W Myślenicach poszłam jeść i się zasiedziałam chyba z godzinę...Ja chyba lubię się zasiedzieć na stacjach...

I confsued road a bit even though I knew that route...But anyway it was nice nightbiking.


W końcu pojawił się najlepszy wjazd do Miasta Królów Polskich. Jeśli ktoś jest z daleka i chcę sobie zrobić przejażdżkę rowerową do Krakowa to skąd by nie jechał, jak będzie wjeżdżał do Krakowa w nocy to koniecznie tym wjazdem!

And I am in Krakow - the city of Polsh Kings...(and mine!)


Trochę wymarzłam w pewnym momencie, ale...i tak było fajnie!

DYSTANS: 205 KM

Komentarze

  1. Może i szacunek za km ale też z całym szacunkiem byłaś moim zdaniem bardzo nie rozważna tak późno wyruszając w góry gdzie wszystko zdarzyć się może.. Mogielica to nie jakaś góra tylko wysoki szczyt wręcz by można nazwać to głupota sięgła z zenitu czytając wypowiedzi jak było ci zimno, że nie miałaś picia to do kogo pretensje..? MOIM ZDANIEM jedna z najsłabszych organizacyjnie wypraw Pozdrawiam Cię serdecznie czekam na kolejne wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja tak nie uwazam...nie jechalam po lodzie, gdy czulam, ze to nie bedzie bezpieczne zeszlam z roweru. Zreszta nie zjezdzalam tez, bo ciemno, snieg, slisko. Nie cwaniakowalam... Zimno to byl po prostu dyskomfort. Dosc ciezki, ale jednak nie jakis poza zasiegiem. Pretensji nie mam. Z piciem czegos goracego chodzilo, ze moj organizm tego potrzebowal I dlatego o tym naprawde bardzo bardzo marzylam (picie jasne, ze mialam, tak jak jedzenie, ale piknik w tym wietrze nie bylby zadna przyjemnoscia). Pomoglo. Choc nie planowalam wracac na rowerze bardzo chcialo mi sie jeszcze jechac I tak tez wrocilam. Czyli wystarczyla godzinka w cieple I goraca kawa. Bylo warto. Po powrocie bylam w swietnej formie, nie odczuwalam nic...Zreszta ja np przez takie akcje nie choruje w ogole. A bolu w danym momencie ja sie nie boje, swoj komfort porzucilam dawno I dzieki temu mam mnostwo pieknych wspomnien. Byle nie mialy konsekwencji...Moze troche ryzykuje czasami, ale w tym wszystkim nigdy nie cwaniakuje. Mam w sobie pokore I...ogromna zajawke, dlatego moze ja tak czasami musze I choc "boli" (bo przyznaje, ze byl moment, ze bylo trudno) to nic...Pozdrawiam serdecznie. Btw, moi bliscy czasami nie chca sluchac moich opowiesci...

      Usuń
  2. A ja Cię podziwiam i szanuję to co robisz, każdy ma jakieś zboczenie ;) najważniejsze że nie ryzykujesz i nie chorujesz. Ludzie "Morsy" wchodzą do wody w zimie i to jest normalne to dlaczego jazda na rowerze jest nienormalna. Zdobyłem Mogielnice na rowerze w listopadzie i od drugiej strony, od Wyrębiska i choć krótką trasę zrobiłem bo do Wyrębisk z N. Sącza samochodem i powiem Ci że podjazdy mi się sprawiają przyjemności ok 5°C, tym bardziej Ci zazdroszczę, że ja muszę rower schować na zimę a Ty nie ;)
    Pozdrawiam cieplutko, i czekam na nowe wpisy bo dobrze się Ciebie czyta :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało