Przejdź do głównej zawartości

Made in ROMANIA cz.2 .- Polak WĘGIER - dwa bratanki...

3 maja 2017 

Wstałam. Dostałam kawę i...chłopak wziął rower, gdyż postanowił pokazać mi miasto, spędzić ze mną swój poranek/wczesne popołudnie. Miło! Wspominałam o tym, że chcę zobaczyć Lunik IX - romskie osiedle, znane z tego, że jest tam ponoć...niebezpiecznie. Pojechaliśmy w miejsce, z którego było je widać. Mur widoczny na zdjęciu jest murem odgradzającym Romów - http://wiadomosci.onet.pl/swiat/slowacja-romowie-z-koszyc-oddzieleni-murem/kp49p (fajnie mieć przewodnika!). Brzmi kontrowersyjnie. Ktoś z europejskich instytucji był tu i zanegował istnienie muru, jako środka wyrażającego nietolerancję, segregację rasową. Trudna sprawa. Bo de facto można rzec, że tak właśnie jest, jeśli odgradza się jakąś społeczność. Tylko należy postawić pytanie, czym to odgradzanie jest umotywowane - czy są to powody stricte rasowe (nie jesteś taki, jak my, więc jesteś gorszy), czy też może dlatego, że istnieją realne powody, że Słowacy chcą być odgrodzeni z  jakiegoś konkretnego powodu (odmienność rasowa nigdy nie jest powodem!). Nie wiem. Należałoby zrobić rzetelne badania socjologiczne angażujące dwie strony - zarówno Romów, jak i Słowaków. Jestem wielką przeciwniczką rasizmu, ale jednocześnie nie jestem zwolenniczką hiperpoprawności politycznej.
 
I woke up. The guy gave me coffee and...took his bike, because he wanted to show me Koscie, spend with me his time. Nice! I wanted to go to Lunik IX - Roma district in Kosice. We went to the place, from which you can see Lunik. There is a wall, which was bulit not to let Roma people go to Slovak part. Somebody from European institions came here and said that it is segregation. I do not want to judge this - I do not know background of this. It should be some sociological research to know opinion of Roma and Slovak citizens to say something. I hate racism, but I do not like political correctness, which can't see reasons...


Koszycka ekspresja miejska.

Mural in Kosice.


Jedziemy do centrum miasta, na którym wczoraj się nie skupiałam. Miałam inne sprawy na głowie, takie jak...gdzie będę spać tej nocy...

We are going to the city center (I did not focused my attention on it yestarday because I was thinking about other things eg. where I am suppoused to sleep that night...).


Steel Arena - hala widowiskowo-sportowa.

Steel Arena.




Już prawie jesteśmy w ścisłym centrum drugiego pod względem liczby mieszkańców miasta na Słowacji.

We are almost in the city center of the second largest city in Slovakia (when it comes to population).


Co to za kramy..? Wczoraj w nocy ich nie było...

Stalls (there were not these stalls in the night...).


Dokładnie!

Excactly! (It means: my room, my disorder, my problem).


Odbywała się tutaj impreza sportowa dla dzieciaków.

Sports event for children took place in the center.


Trzeba kupić magnes...

I need to buy magnet...


...i można zwiedzać centrum.

...and we can go for sightseeing of Kosice.


Słowacki góral.

Slovak mountaineer.


Katedra św. Elżbiety (Dóm sv. Alžbety) - największa świątynia katolicka na Słowacji. Wzniesiona w latach 1378-1508. Gotycki styl oraz wielkość budowli robią wrażenie!

St. Elisabeth Cathedral - the biggest church in Slovakia. It was bulit between 1378-1508. Its Gothic style is immpressive!





W 2013 roku Koszyce otrzymały status Europejskiej Stolicy Kultury.

Kosice was European Capital of Culture in 2013.


Miasto ma świetną starówkę. 

City has great Old Town.


Widać tutaj ogromną spuściznę historyczną.

You can see rich history of the city.


Warto nadmienić, że kiedyś było to miasto przynależące do Węgier.

Kosice used to be Hungarian city. 



To już koniec ulicy Głównej (Hlavnej). Wracamy. 

The end of the Hlavna Street. We are coming back.



Koszyce to ważne centrum kulturowe tego kraju, ale także jego "stalowe/żelazne serce" - w mieście znajduje się huta żelaza.

Kosice is an important cultural center of Slovakia, but it is 'the iron heart' of the country - there is ironworks in it.



Dlaczego oni spacerują po ścieżce rowerowej..?
W mieście z rowerową infrastrukturą jest całkiem dobrze, ze świadomością pieszych, że ścieżka przeznaczona dla bicykli to nie miejsce dla nich, jak widać nie bardzo...

Why are they walking on the bike path..? 
Bicycle infrastucture is rather good in the city. Only problem is awareness of pedestrians that bike path is not place for them...


Park z grająca fontanną.

Park, in which there is a singing  fountain.


Targ warzywno-owocowo-kwiatowy.

Market, where you can buy flowers, fruits, vegetables.



Śniadanie kupione na jednym z kramów. Nie pamiętam co to było, ale wzięłam o smaku kokosowym. Było bardzo dobre!

My breakfast I bought on the stall. I do not remember what it was, but it was very tasty.


Jeżdżąc po mieście z moim przewodnikiem myślałam o...Luniku IX. Tak bardzo chciałam pojechać na to osiedle. Tak bardzo nie mogłam się doczekać tego co tam zobaczę. Nie ujawniałam się z intensywnością moich myśli, gdyż opinie o tym romskim osiedlu są bardzo nieprzychylne...
Przed wizytą na tym osiedlu pojechałam zobaczyć lotnisko w Koszycach. Już sama (mój przewodnik wytłumaczył mi, jak tam dojechać tłumacząc, że droga na lotnisko jest w danym kierunku, a Lunik IX jest w tamtym, mimo że nie mówiłam, że na pewno tam pojadę).

When I was riding through the city with my guide I was thinking about Lunik IX. I did not say that I am going to go there, because opinions about the place are not good. It is regarded as very dangeous settlement...
Before visit on Lunik IX I rode to see airport in Kosice. Alone because my guide had to come back home (he explained me how to ride there and he said where is Lunik IX even though I didn't say that I will ride there for sure...).


Jest i letisko! Port lotniczy jest położony w dzielnicy Barca. Powstał w latach pięćdziesiątych XX wieku.

There is an airport. Košice International Airport is situated in Barca district. It was created in 1954.


Port jest stosunkowy nie duży. Obecny terminal został zbudowany w latach 2001-2004.

The airport is not big. Today's terminal was bulit between 2001-2004.


Wśród linii lotniczych, które odlatują z lotniska i przylatują na nie jest polski narodowy przewoźnik - Polskie Linie Lotnicze LOT.

You can fly to Kosice from Warsaw using LOT Polish Airlines.


Zobaczyłam, jak wygląda lotnisko w Koszycach, więc przyszedł czas na kolejny punkt programu...Ten główny punkt mojego zwiedzania miasta - Lunik IX.

I saw how the airport in Koscie looks like, so there is a time for the next place...The most important place I wanted to see in the city - Lunik IX.


Poszukiwania osiedla były bardzo trudne...Wiedziałam, który kierunek - dopytałam jeszcze jednego pana, czy dojadę tą drogą. Tak. Nie wiedziałam jednak, jak się tam dostać. Ile ja złamałam przepisów...Ale cicho...Zresztą nie tylko ja...Ulicę przekraczałam z pewną romską dziewczyną. Jeśli chodzi o antropologiczne cechy kobiety to nie można było się ich dopatrzeć. Jednak wiedziałam, że pochodzi z osiedla, na które jadę...Raczej burzę stereotypy niż je buduję, ale...była ona bardzo zaniedbana, brudna, w jakichś łachach. Było coś ogromnie smutnego w jej widoku - wyglądała tak biednie, a była w ciąży - co da temu dziecku?

W tym momencie przyszły mi do głowy trudne kwestie związane z dzietnością Romów. Mniejszość romska na Słowacji charakteryzuje się wysokim współczynnikiem dzietności. Pojawiły się bardzo kontrowersyjne pomysły, a mianowicie - sterylizacja kobiet romskich (która de facto była dokonywana w okresie komunistycznym, jak i postkomunistycznym). Jest to szokujące rozwiązanie, uwłaczające ludzkiej godności, godzące w reprodukcyjne prawa społeczności. Na pewno jest to też pójście na łatwiznę. Rozwiązanie tkwi w edukacji dotyczącej antykoncepcji. "Nie mam warunków by wychować dużą ilość dzieci to ich nie rodzę". Ktoś może pomyśleć, że to oczywiste. Nie. Należy zauważyć, że będzie to opinia członka społeczeństwa większościowego. Romowie mają inną świadomość, nie nabyli pewnych nawyków, zachowań w domu. Nie startują z tego samego poziomu i tutaj jest zadanie dla rządu, by integracja przebiegła zgodnie z prawami człowieka. Sterylizacja wbrew woli, czy też w ogóle wiedzy kobiet jest ich łamaniem.
Stojąca obok mnie romska dziewczyna wyglądała na wystraszoną, niepewną - chyba że po prostu była skupiona, by nie wpaść pod auto. Starałam się do niej zagadać o naszym wspólnym "przestępstwie", o tym, kiedy będzie dobry moment, by przedostać się na drugą stronę. Nie reagowała na mnie. Nic, jak otępiała. To było smutne - jej widok w kontekście wizualnym oraz jakby brak społecznych kompetencji - może to moja nadinterpretacja, ale byłam zdziwiona jej reakcją, a raczej jej brakiem. Nie chodzi mi o to, że nie weszła w żadnego rodzaju interakcję ze mną, bo może nie chciała gadać z obcą babą na rowerze, tylko taki swoisty obłęd w jej oczach i to otępienie. Ja taka radosna, miła, nastawiona pozytywnie próbuję podjąć choć minimalistyczny dialog...Do dziś mi przychodzi do głowy widok tej brudnej, zaniedbanej kobiety w ciąży, z którą przebiegałam przez ulicę w Koszycach, by udać się na Lunik IX...Potem przeszła grupka Romów z wiadrami (tutaj cechy antropologiczne były już wyraźne) - wiedziałam, że jestem w okolicy osiedla, na które zmierzam...

Searching of Lunik IX was very difficult...I know what direction, but I have no idea how to get it. I think that I broke many rules...But not only me. I was crossing the street with one gipsy woman. Even though that she hasn't antropological feautures I was sure that she lives at Lunik IX, so I knew that I am close to Roma settlement. She was very dirty, looking like clochard. There was something sad in this view. What made stronger this sadness, was the fact that she was pregnant. You start to think about the future of her unborn child. In this moment some difficult issues connected with Roma ferility came to my mind. Total ferility rate of Roma minority is very high in Slovakia. Because of that there were some controversial ideas - sterilization of Roma women. It is shocking solution in today's world. Actually, it is human rights violation. 
The woman standing next to me looked a bit scared. I tried to speak to her about our common 'crime' we are going to commit. She did not react for me. Nothing. I know that maybe she didn't feel like talking to woman by bike, but I started to think about her social competions. Later I saw other Roma people handling some buckets, so I knew that I am close to the place I was going to....


Wjechałam na osiedle. Pomyślałam: "Przesadzają...Nie wygląda tak źle ten Lunik...". Do tego kręciło się tu pełno Słowaków, czyli chyba Romowie z tego osiedla jednak zintegrowani z nimi...Dopytałam jednego chłopaka, gdzie jest Lunik IX, gdyż ciut podejrzane mi się to wydało i...nie tu...nie za tymi blokami...Jeszcze kawałek dalej.

I am at settlement thinking: 'They overdo...Lunik doesn't seem so bad...'. What is more, there were a lot Slovak people so integration between Roma minority and majority looks good. But I asked one guy where is Lunik coz it was a little bit suspicous...and Lunik IX is not here...a bit further...


Jadę. Od osiedla oddziela mnie ulica. Pasy. Zejdę, gdyż jedzie policja. Przejechała, ale z wielką uwagą panowie policjanci patrzyli na mnie. Dobrze, że zeszłam, bo jeszcze bym dostała mandat. Jestem po drugiej stronie. Nagle przy mnie zjawia się...radiowóz. Przecież nie zrobiłam nic złego...Pan policjant pyta, gdzie jadę.
- Na Lunik - odpowiadam.
 - Po co?
- A tak, zobaczyć.
- Pofocić?
 - No też.
- Ochronku macie?
Już parę lat temu słowaccy Romowie (przedstawiciele romskiej elity intelektualnej) ostrzegali mnie i moją koleżankę: "Nie jedźcie tam, bo was zabiją". Dzień przed wyprawą koleżanka mówiła, żebym nie jechała na rowerze na Lunik, bo jak już to wrócę bez...Mówiła, że czytała, iż tam nawet policja boi się wjeżdżać (jak się okazało nie boi się...). Chłopak, z którym jeździłam po Koszycach mówił: "Tam nie jedziemy, tam jest niebezpiecznie" (nie nalegałam, bo nie chcę nikogo narażać; stwierdziłam, że pojadę później sama). W Internecie można znaleźć takie opinie: "Mieszkańcy Koszyc nie zaglądają do cygańskiego getta. Boją się. I mają czego. Wejście kogoś obcego w najlepszym razie skończy się wyzwiskami, a w najgorszym pobiciem i kradzieżą. Mieszkańcy Koszyc zapewniają, że można tam nawet stracić życie" (http://www.gazetalubuska.pl/turystyka/art/7894784,gdzie-znajduje-sie-najwieksze-cyganskie-getto-w-europie,id,t.html).
Nie piszę tego po to, żeby pokazać, jaka jestem odważna, bo wielu to nazwie niepotrzebnym ryzykiem, nieodpowiedzialnością - świetnie zdaję sobie z tego sprawę. Piszę to raczej po to, by pokazać, że jestem empiryczna na maksa. Pewne rzeczy chcę zobaczyć na własne oczy. Na Lunik planowałam wybrać się już dawno. Taki świat mnie interesuje. Ten zły i ten dobry, ten piękny i ten brzydki - po prostu prawdziwy. Jednak tutaj wyraźnie muszę zaznaczyć, że ja jadąc tam nie szukałam szokującego, niebezpiecznego miejsca tylko LUDZI. Prawdziwych ludzi, którzy z pewnych względów (myślę, że zarówno tych zewnętrznych - politycznych, ekonomicznych, społecznych, które są poza nimi, jak i tych wewnętrznych - w sensie społeczności, jak i cech osobistych, które mogą zmienić, ale tego nie robią...) mają gorzej w życiu niż ja. Z wykształcenia jestem socjologiem. Mnie takie miejsca interesują. (Swoją drogą, że fajnie łączyć pasje - obserwacje świata z jeżdżeniem na rowerze!). Interesuje mnie też, czy autor przytoczonego artykułu rozmawiał z tymi ludźmi, czy tylko chodził, traktując to jako "nie lada wyczyn ("Samo chodzenie w dzień po getcie jest nie lada wyczynem"). Słaby artykuł, słaby dziennikarz.

I keep riding. There is only street between me and Lunik IX. I need to cross it and I am almost at Roma ghetto how it is called sometimes. I see police car. They are looking at me. It is better to cross the street by foot not to be fined. I did it. I am on the second part of the street and I am riding to Lunik IX. Suddenly, I saw that police next to me...The one big guy looking a bit menacing asked: 
-  Where are you going to? 
- Lunik. 
- What for? 
- Just because.
- To take pictures? 
- Yes, for example and to see how it looks like. 
- Do you have security?
 So it is for real very dangerous place..? Few years ago my friends (good educated Roma from Slovakia) said: 'Don't go there they will kill you' (me and my friend), my other friend said do not go there with bike - they steal it from you....I do not believe.  My visit there was not proof that im brave - no! It can be risky, so it can be regarded as something irresponisble. So it is nothing to boast. It was rather typical for me intresting of the world around me - the beautiful and the ugly world, the good and the bad...I wanted to talk to the people living there about their life, their problems, to see their  condictions of living.


Skoro już pan policjant zaproponował swoją eskortę skorzystałam.Wjechałam na Lunik IX w asyście policji - ja na rowerze, panowie policjanci (bo było ich dwóch) w radiowozie...Trochę mnie to rozbawiło, a jednocześnie...zasmuciło. Byłam spalona niczym bloki, w których mieszkają, w oczach Romów z osiedla. Jakaś kobieta podeszła do mojego pana policjanta - Co ona mu tam mówiła..? Pewnie pytała: "A co to za konfident na rowerze..?".

But if the policeman proposed being my bodyguard I agreed (I think that I could not say - 'no, thank you. I will be fine'...). I arrived to Lunik with Police...It was a bit funny and sad for me - I was like confidant for these Roma people...


From Poland..?


Gdy bywałam w romskich osadach (czy to w Polsce, czy na Słowacji - też ponoć bardzo niebezpiecznych...) dzieciaki rzucały się wręcz na mnie, żebym je fotografowała. Mimo, że w niektórych przypadkach tych zdjęć nawet nie zobaczą zapewne. Nie nadążałam...Czułam się osaczona. Swoją drogą, że dzieci są najcudowniejszymi modelami/modelkami. Na Luniku tego nie było. Było coś odwrotnego. Pytali po co robię zdjęcia. Chowały się, gdy chciałam pstryknąć im fotkę. Myślę, że to wynika z tego, że są ludzie, którzy ich odwiedzają, traktując, jak ciekawe "zwierzątka", tanią sensacją, dobry temat, piszą artykuły podobne do tego, który przytoczyłam. Tworzy się taki zamknięty krąg. Było mi przykro, że zostałam wzięta właśnie za taką osobę, bo że tak było nie miałam żadnych wątpliwości. Wjechałam na osiedle z policją...Nie zyskam już zaufania w żaden sposób.

I have been on Roma settlements before (in Poland, Slovakia - I heard that dangerous, too...). At these places I visited before children bower closing in about me to made me taking pics of them...Lunik..? Completly opposite. They just hide not to be taken a photo. The first boys I met asked what for I am taking photso. I think that such question came to their mouth because of the fact that some people, maybe journlaist come here to show them as a soop, good topic for article (a little bit shocking). I felt bad because I was regarded like I am the same  - I came to see animals in the Zoo and I took with me police to feel safe...It was not true at all! I knew that I couldn't have their trust right now...


Mimo tego, dziarsko jadę dalej. Wciąż pozytywnie nastawiona...
W oczach mieszkańców osiedla byłam spalona i...spaliłam się również w oczach policjanta...Romowie żyją tam w paskudnych blokach, które są bardzo zdewastowane.  Jest wśród nich nowy, świeżo wybudowany budynek. Nie skierowałam mojego obiektywu w jego kierunku. Pan policjant zapytał: "Tego nie focisz?"...Wyszło, że chcę pokazać biedę, brud, syf...Pięknie...Sfociłam...Gdy pokazałam mojej znajomej zdjęcie z nowym blokiem i radiowozem, zażartowała o panu policjancie: "Do Cyganów ze złotym zegarkiem..?", bo takowy miał (i jeszcze sygnet z tego kruszcu). Żart bazujący na stereotypach...Spytałam pana policjanta, czy to miasto ufundowało owy blok. Nie. Instytucje europejskie. Zastanawiam się, w jaki sposób wybrali rodziny do zamieszkania w nowym bloku...I czy za jakiś czas będzie wciąż wyglądał tak reprezentatywnie...

Anyway, I keep riding through this not good looking settlement to see more. Even though, I felt this big distance between me and Roma living there, not nice aproach to me, I was still thinking positive...I will not win trust of Roma and...I lost trust of policeman. There was one new house. I did not take pic of this so the guy quite suprised asked me: "You do not take pic of this..?" I did...But it looked that I wanted to show only bad things about this place in Kosice...I aksed if the city gave it to Roma. No. European institustions. I wonder how they choose family to live in new block..and how it is gonna to look or some time...


Szkoda, że nie trafiłam tam wtedy, kiedy Rytmus kręcił na Luniku IX swój teledysk. Niezły motyw: zaparkował takimi furami pośród tych bloków...Nie krytykuję tego - jest tam taki fragment, że motywuje młodych ludzi...Oby te dzieciaki miały szansę by się stamtąd wyrwać! Na razie czarno to widzę...Niski poziom edukacji jest ogromnym problemem wśród społeczności romskiej. Co więcej, 80 procent dzieciaków romskiego pochodzenia trafia do szkół specjalnych. Bynajmniej nie dlatego, że są głupsze, ale dlatego, że nauczyciele nie potrafią sobie z nimi poradzić - nie przychodzą tak dobrze przygotowane, jak dzieci słowackie (ogólnie: jak dzieci przynależące do społeczeństwa większościowego, bo nie tylko na Słowacji występuje ten problem).
Btw, potem mówiłam, że gdyby ktoś do mnie wyskoczył chcąc mnie skrzywdzić w jakiś sposób, pokazałabym fotkę z Rytmusem i nikt by jego znajomej nie ruszył...Byłby szacun na osiedlu...Chyba, że tak by im się spodobała ta fotka, że chcieli by ją mieć na zawsze...w moim aparacie...


What a pity that I was not there, when Rytmus was making there his videoclip. It had to look a bit strange: he parked his expensive cars next to these blocks looking like after war...Actually I do not criticize this - In the song there is a link above, you can hear: 'I motivate young people'. I wish these young people from Lunik can live better. Now it is hard to imagine...There is low level of eductaion through Roma kids. What is more, many of them (about 80 per cent) are sent to special schools. The resaon is not that they are stupid but not prepared...

Btw, if somebody want to hurt me somehow I would show my photo with...Rytmus...They would not touch 'homie' of him....Or maybe they would like the photo so much that they wanted to have it...with my camera...


Chyba nie da się nie zauważyć mojego proromskiego podejścia (rozszerzyłabym proludzkiego). Jednak chcę być sprawiedliwa. Każdy kij ma dwa końce.

Romowie są drugą co do wielkości mniejszością (po węgierskiej) na Słowacji. Ich populacja wynosi 350-400 tysięcy albo około 600 tysięcy (różnice w szacunkach). Liczby te stanowią wysoki odsetek w stosunku do społeczeństwa większościowego. Borykają się z wieloma problemami: niski poziom edukacji, wysoki współczynnik bezrobocia, fatalne warunki mieszkaniowe - a' propos..:Jak mam tutaj wybronić tych bloków...? Kto je zniszczył..?

I think that my pro-Roma approach is easily to see but...I want to be fair.

Roma is the second largest minority in Slovakia (after Hungarian) - 350 - 400 thousands or 600 thousands (here are some differences). They have to fight with many problems: - low level of eduction, high level of unemployment, bad living conditions - a'propos: How can I defennd these blocks..? Who destoyed them..?


Wyglądają przerażająco. Jak ktoś napisał: jak po wybuchu bomby...

The bulidings look terrifying. Like these blocks were bombed...


Kto wyrzucił te śmieci..?

Who threw this garbage..?


Dojechaliśmy tutaj i pan policjant powiedział, że dalej nie jedziemy. Wracamy. Co zwraca uwagę w tym zdjęciu..? Coś "typowego" (nie lubię tego słowa, jednak pozwoliłam sobie na jego użycie, by podkreślić, że bywa to również zauważane na innych romskich osiedlach). Chodzi mi tutaj o...anteny satelitarne. Niemal w każdym oknie...Szyba niekoniecznie, ale antena jest...

We came to these blocks and policeman said: 'We are not going further'. We had to come back. What pay attention is satellite dish almost in every window (sometimes there are not panes but there are satellite dishes...).



Dużo Romów siedziało przed blokami. Przedstawicieli społeczności romskiej charakteryzuje wysoki poziom bezrobocia. Wynika on z wspomnianego wcześniej problemu - niskiego poziomu edukacji oraz dyskryminacji, niechęci do zatrudniania Romów. Gasi to w nich motywację do poszukiwania pracy, nie wierzą, że ją znajdą. 

A lot of Roma people were sitting in front of blocks. I mentioned that big amount of represants of Roma community do not have job. It is connected with low level of education and discrimantion. It made them not wanted to search for a work coz they do not believe that they will find it.


Romskie dziewczynki podeszły do mnie. Pytały po co robię zdjęcia, czy umieszczę na facebooku...Odpowiadałam: "Bo san sukar" ("bo jesteście piękne"). Rozpaczliwie chciałam odbudować (a raczej zdobyć) zaufanie komplemntując je. Wiem, że dzieci, zwłaszcza dziewczynki są łase na komplementy. Jednocześnie wiedziałam, że zyskanie zufania jest już niemożliwe...

Podsumowując moją wizytę na osiedlu Lunik IX: czułam pewien niedosyt, że nie udało mi się porozmawiać z ludźmi o ich problemach, życiu. Jednak nie wiem, jakby było, gdyby pan policjant nie zaproponował ochrony. Nie wierzę, nie chcę wierzyć, że coś by mi się stało, ale nie wiem. Nie wiem, czy opinie dotyczące miejsca są prawdziwe, czy nie. W przytoczonym wyżej artykule jest napisane, że w najlepszym wypadku można usłyszeć tam wyzwiska. Tak było w przypadku mojej osoby -  mały chłopiec z okna krzyknął do mnie: "Picza"...Czy mogę mu się dziwić..? Wjechałam z policją...Wyszło, że przyjechałam sobie do ZOO pooglądać dzikie zwierzęta i zabrałam ze sobą ochronę w postaci radiowozu policyjnego, a było zupełnie nie tak. Pojechałam tam nastawiona bardzo pozytywnie, nie wierzę w stereotypy. Chciałam się z nimi "skumać". A policja zjawiła się sama...Chyba, że był to...podryw...Pan policjant pytał później, czy mam chłopaka...Często słyszę to pytanie na moich wyprawach w kontekście tego, czy ktoś się o mnie nie boi, czy ktoś pozwala, bym sobie tak jeździła (...chyba...)...Bo on by nie pozwolił...Mimo mego niedosytu cieszę, że na własne oczy widziałam to miejsce.

Some little girls came to me asking what for I am taking pics, if I put it on facebook. I answered: 'Because you are so beautiful' (in Roma language). I wanted to gain their trust but I knew that it is not possible...

To sum up my visit on Lunik IX: I felt some kind of need to talk to people form Lunik about their life, their problems. But I do not know how it would be if the policeman didn't propose me his assistance. I do not believe, I do not want to believe that something bad will happen to me. But I do not know that. I do not know if opinion about Lunik IX that  is very dangerous place are true. I have to mention that I heard: pica (it is very bad word about woman) from the window screamed by young Roma boy. Can I be suprised..? I came there with police...It seemed for them that I wanted to see how poor they are and I was afraid them, so I came with police. It was not true. My approach to them was very positive. I do not believe in stereotypes. I wanted be like friend to them.  And police was next to me by accident. Or maybe Mr Poiceman wanted to pick me up...He asked me if I have boyfriend...Actually. I hear this question very often during my trips (if there is nobody, who is afraid of me when I am riding like this, who let me riding my bike like this).


Z pewnego rodzaju socjologicznym nienasyceniem wyjechałam ze złą sławą owianego romskiego osiedla (nie chcę używać słowa getto) i pojechałam na stację by nasycić się chociaż fizycznie - hot-dogiem, kawą  i...moją ukochaną kofolą.

I left Lunik with some sociological  hunger and I rode to eat hot dog, drink coffee and my favourite kofola at petrol station.


Opuszczam Koszyce.

I left Kosice.


Jadę do kolejnego kraju.

I am riding to the next country.


Czy mogę tędy jechać..? Ten znak jest lekko niepokojący w kontekście rowerowym...

Can I ride on this road..? Because of this sign I was not sure of it...


Innej opcji nie widzę. Jechało się fajnie.

I can't see another option. My biking was good.


Jestem rzut beretem od Węgier.

I am almost in Hungary.


Wszystko byłoby super, gdyby nie straszna ulewa...Schowałam się pod mostem. Nie chcę, żeby mi rzeczy w sakwach zamokły...

Everything would be great if there was not raining very very much....I waited under the bridge coz I did not want to have things in my luggage wet.


Leje, jak z cebra...

It was real downpour...


Mijam budki celnicze bez celników i...

I passed empty satnds of customs officials and...


...na swych ziemiach powitało wita mnie Magyarorszag.

...Hungary welcomed me on its territory.


Węgierska sesja fotograficzna...

Hungarian photosession...


Wymieniłam parę eurosów na forinty i zaczęłam węgierską część mojej wyprawy.

I changed some euro for forints and I started Hungarian part of my trip.


Pedałuję poprzez węgierskie wsie pośród pachnącego bzu.

I am riding through Hungarian villages smelling lilac.


Oglądałam węgierską zabudowę.

I'm watching Hungarian houses.


"Ja tak kocham żyć, bardzo mocno
Wierzę w moje sny dniem i nocą
Ja tak kocham żyć, całym sercem
Wierzę w moje sny nie chcę więcej
Ja tak kocham żyć, bardzo mocno
Wierzę w moje sny dniem i nocą
Ja tak kocham żyć, całym sercem
Wierzę w moje sny nie chcę więcej nic..."

Zapętlałam, gdyż kawałek ten wyrażał mój stan w danym momencie, a także moje ogólne podejście do życia. Czułam się wspaniale!


I was listennig the song about love to life. "I love to live, I believe in my dreams, I do not want anything more..." - I felt like this in that moment. What is more, this is my approach to life. That is how I live, how I think...I felt great!


Powrót z wyprawy planowałam pociągiem. Widzę, że na Węgrzech w tej okolicy są...Ale jakie to są pociągi i jaki to był ciężki powrót "pociągiem" opiszę w ostaniej części...

I wanted to come back from my trip by train. I see that there are trains...But what kind of trains and how difficult come back 'by trian' it was I will write in the last part...


Na razie dopiero sobie jadę do Rumunii...Cieszmy się tu i teraz!

 Now im going to Romania...I am happy because here and now!


Sprawy się komplkują...Zakaz dla rowerów!

Things started to complicate...Ban for bikes!


Wracam. Szukam altenratywy.

I came back. I am looking for alternative road.


Wjechałam pod górkę przez jakąś wioskę.

I rode up in some village.


O! Polna droga....Mogę jechać i polną drogą jeśli takowa będzie. Nie było...Wylądowałam w lesie...w trawie...Żadnej drogi tam nie było.

There is field track. There is no problem for me if there is a road. There was not...I landed in some forest...grasses...any road...


Wróciłam myśląc: "Cholerka, ile ja czasu straciłam..." Trudno. Jeśli teraz pojadę dobrze będzie ok. Jadę, ale coś mi sie nie zgadza. Wyjęłam mapę (nie miałam ze sobą mapy Węgier, ale słowacki atlas łapał mi tę część tego kraju, drugą łapała mapa Rumunii), stoję wpatrzona w mapę i rozkminiam, jak mam jechać (nazwa ze znaku nie pokrywała mi się z nazwą miejscowości, którą mam minąć). Nagle zatrzymuje sie jakieś auto. Cofa. Gość pyta, czy może pomóc. W sumie tak. Dopytałam, upewniłam się. Zapytał gdzie jadę. Do Tokaja albo w okolice. "Około 9 będę wracał. Mam duży dom. Może dam Ci numer jakbyś potrzebowała pomocy.". Nie sądziłam, że będę potrzebować, bo myślałam, że zajadę dalej i jakoś się zorganizuję, ale nie wiadomo co może się wydarzyć...Numer zapisałam...Btw, w Albanii numer dawał mi przypadkiem spotkany taksówkarz, który ostrzegał mnie i moje koleżanki przed jechaniem po górach w nocy, bo dzień wcześniej wydarzyło się straszne morderstwo właśnie w albańskich górach - para turystów z Czech została zastrzelona strzałem w głowę (bałkanska-przygoda-cz8-shqiperia-te-dua)...Zresztą przypadków, gdy dawano mi kontakt "if you need something" było trochę...Nigdy nie wiesz, jak będzie...

I came back thinking how many time I lost, but it will be ok if I would go right now. I'm riding, but something it's wrong. I took the map from my luggage to check how I should ride. I was standing there staring at my map coz was not name of the village I should pass. One car passed me, but...came back. Guy from it asked: 'Can I help you?'. 'Actually, yes. I am not sure if I am riding in the good direction'. He asked where I am going to. Tokaj. 'I live near to Tokaj. I will be coming back about 9 o'clock. I have big house. Maybe I will give you my number if you need some help'. I thought that it would be unnecessary, that I would go further than Tokaj, but...I wrote his number. You never know what can happen...

Jadę...Głodna...Ale nie to był mój największy problem w tym momencie. Prawdziwym problemem były, a raczej mogły być błyski i grzmoty...Boję się jeździć podczas burzy, gdyż może to być niebezpieczne dla mojego życia.

I am riding...Hungry...But it wa not my biggest problem in that moment. Bigger were thunders and lightnings from the sky...I am afraid of riding when it is storm - it can be dangerous for my life.


Padało. Momentami bardzo.

It was raining. There were moments that the rain was really huge.


Na zakup jedzenia nie było szans - sklepy na węgierskich wsiach przez które przejażdżałam były zamknięte. Gdy widziałam jakiś to rzucałam się, by sprawdzić, czy mogę wypełnić czymś mój żołądek, który już był przyklejony do moich pleców...

There was no chance to buy a food - shops in Hugnarian villages were closed. If I saw shop I was checking if it is open coz I need ot fill my stomach...I felt like I have it glued to my back...


Byłam głodna, przemoczona, a nade mną błyskały pioruny...Padło mi światełko. Jakiś gość się zatrzymał, żeby mnie o tym poinformować. Zainteresował się mną. Zapytał czego potrzebuję. Wydaje mi się, że gdybym powiedziała jedzenia, miejsca do spania to, by mi pomógł...Ale stwierdziłam, że pojadę dalej...

I was hungry, wet and above me there were lightning bolts... My light 'died'. One guy stopped to inform me about this. He was intrested of my situation. He asked what I need. I think that if I say that food, place to sleep he would help me. But I thought that maybe I will go further...


Jechałam nadal głodna w deszczu. Było nieprzyjemnie. Nagle zatrzymało się jakieś auto. Był to gość, który wcześniej dał mi numer. Właśnie teraz wracał. Zaproponował, że mnie zgarnie, chyba że chcę jechać dalej. W sumie bez chwili wahania - skorzystałam z jego pomocy...Brzmi niepokojąco. Tylko ponownie  pojawia się pytanie co mogło być bardziej niebezpieczne..? Jechanie w takim stanie, w taką pogodę, czy ufność w dobro ludzkie..?

To było najlepsze co mogło mnie spotkać!!! To było takie...zwyczajne, a jednocześnie niesamowite. Dostałam pizzę, piwko, spróbowałam palinki z owoców z 300-letniego sadu (gość miał taki, gdyż zajmował się produkcją wina i właśnie wódki; ten region Węgier z tego słynie), posłuchałam muzyki zespołu, w którym grał. Siedziałam z totalnie obcym mi człowiekiem rozmawiając jakbyśmy się znali. Nie potrzebowałam Internetu (..który był, ale podobno kiepsko działał, bo Cyganie z okolicy ukradli kabel...), Messengera. Było tu i teraz. Była moja wyprawa do Rumunii (trochę mnie wystraszył, że mogą mnie nie wpuścić na dowodzie - nie wzięłam paszportu, bo wiem, że do Rumunii można na dowodzie wjechać, ale zaniepokoiło mnie to trochę, czy oby na pewno pan celnik wpuści...), był człowiek, z którym się przyjemnie rozmawia (ciekawa postać) spotkany gdzieś na drodze, który mnie...uratował przed burzą...Gdy mówiłam, że mam mokre buty włączył grzejnik, dodając, że jutro możemy pojechać na zakupy, żebym kupiła nowe. Opowiadał mi o jego winnicach, domu (400-letni, bardzo klimatowy, gdzie poszczególne pokoje były dobudowywane, gdy zaszła taka potrzeba), zespole, na którego próby jeździł co tydzień do Budapesztu...Ja mu opowiadałam o moim jeżdżeniu na rowerze (powiedział, że jestem "Insane" - często to słyszę...) i tak sobie gadaliśmy...Potem udałam się do swojego pokoju (miał specjalny gościnny pokój, bo często u niego bywali goście ze stolicy; miejsce na wypady poza miasto - idealne!) i poszłam spać. W dobie, gdy świat nie może istnieć bez Internetu, ja sama czasami zerkam tam zbyt często spędzam czas skupiając się tylko na rozmowie z człowiekiem. Człowiekiem, którego nie znam, który nie zna mnie, a tak mi pomaga. Bezinteresownie! To jest po prostu niesamowite! Do rodziny napisałam: "Nocleg niby mam" nie wchodząc w szczegóły, bo: "Śpię u jakiegoś gościa" nie brzmi dobrze...Nie chciałam ich martwić. Stwierdziłam, że jutro opowiem tę niesamowitą przygodę o dobrym człowieku z węgierskiej drogi. Btw, nauczyłam się jednego słowa po węgiersku - Kifele...Znaczy to wyjdź. Tak mówił do jednego ze swoich psów, gdy ten przychodził do mnie, gdy jadłam pizzę...


- nie do końca są to moje klimaty muzyczne, ale siłą rzeczy nie mogę nie lubić węgierskiego zespołu Grizzly (to właśnie w tym zespole gra ten gość). Nie ważne, czy obiektywnie, czy nie - polecam!

I was riding still hungry in this rain. It was not pleasant. Suddenly, one car stopped. There was a man, who gave me phone number few hours earlier. He was comming back right now. He proposed that he would take me. Without wondering I agreed. It sounds a bit worryingly. But the next time I can ask: what was more dangerous..? Riding in such weather, when I am wet, hungry and I know that I will not find place to sleep or trust that he wants to help me..?

It was the best thing which can happen to me! It was normal but anyway so great! The guy gave me pizza, beer, I tasted palinka (vodka) made by him (he makes wine and vodka; he has 300 years old orchard), I listened music played by band in which was guitarist. I was sitting with man I do not know talking like we have known each others. It was amazing! I did not need Internet (...he had it but it was slow coz Gipsies stole cabel...), Messenger. There was here and now! There was my trip to Romania, there was a guy who doesn't know but who rescued me from the storm and with him I talk to like we are friends. When I said that my shoes are wet he turned on heater and said that the next day we can go and buy the new ones if I want. He was telling me about his band, his vineyard, his 400-years old house, and I was talking to him about my trips (he said that I am insane - actually I hear such opinion about me very often...) and we are talking to like that. Later I went to my room (he had room for guests coz there were many people in his place very often - he lived in nice area). Conversation with him was so nice! In today's world it is hard to live without Internet, focus attention on converstation and there was evening when I focused my attention only on talking to the human I am sitting with. human who helped not knowing me. Disinterestedly! That was just amazing! I wrote to my family that I have place to sleep not writing where coz 'I sleep at the place man I do not know' sounds a bit alarmingly...I thought that I will write them about this tommorrow...Btw, I learned one word in Hungarian langauge: Kifele - it means 'get out'. When I was eating pizza one of his dog was comming to me and he was talking to the dog like this...Above is the link to song of the band he played in. I reccommend!


DYSTANS: 100 KM

Komentarze

  1. Wspaniała relacja, bardzo lubię tak rzetelnie opisane wycieczki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dołączam się do opinii mojego Przedmówcy. Jeśli chodzi o najważniejsze wyposażenie roweru, jakim jest oświetlenie: czy nie myślałaś o zainwestowanie w dynamo w piaście? Sam mam rower trekkingowy z takim rozwiązaniem i porządnym oświetleniem - jeżdżę zawsze na włączonych światłach, bardzo polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie... Muszę pomyśleć, bo chyba całkiem fajna jest to opcja.

      Usuń
  3. Bardzo fajna i bardzo praktyczna w Twoich długich podróżach! Chętnie pomogę Ci w ew. doborze oświetlenia - mam rozpoznany rynek przy okazji zakupu takiego oświetlenia do swojego roweru.

    Oczywiście bez żadnego "podszycia marketingowego" :)

    Doroto, trzymam mocno kciuki i śledzę niezawodnie Twoje kolejne przygody!

    Pozdrawiam z Krakowa :)
    Mariusz

    OdpowiedzUsuń
  4. To o smaku kokosowym co jadłaś to Trdelnik:
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Trdelník
    Popularny w Czechach i na Słowacji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za info! Będę wiedziała czego szukać, jak będę następnym razem w tych krajach.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało