Przejdź do głównej zawartości

MORSKIE OPOWIEŚCI cz.2 - Jestem morsem..!

27 września 2016

Nastawiłam budzik na piątą z kawałkiem (czyli nie całe 2 godziny snu). Jak dzwonił to przestawiałam na później - myślałam, że mogę "pospać" tak do szóstej. Btw, średnio wygodnie się spało...Jestem dłuższa niż ta ławka. "Łóżeczko" było za krótkie i za wąskie (...i trochę twarde...). Ciężko to nazwać spaniem, ale jednak zdrzemnęłam się troszkę (takim półsnem...) - zawsze coś...Jak już stwierdziłam, że wstaję to usiadłam i pojawił się problem - jak wyjść z tego ciepłego śpiworka..? Było strasznie zimno (końcówka września, noc...) - zerkam na sakwy (...które wciąż były, tak jak rower - uff!) i one są mokre! Czyli temperatura naprawdę była niska...Po krótkiej walce z sobą wynurzyłam się ze śpiwora, żeby ruszyć dalej. Pościeliłam "łóżko", czyli zwinęłam śpiworek, odpięłam rower i jadę...

I wanted to get up at about 5.30 am (it meant about two hours of sleeping). When the clock was ringing I changed the hour of wake up. I thought that I can sleep till 6 am. Btw, it was not comfortable 'bed'...I am longer that the bench (...and it was so narrow and hard). When I decided to get up, I sat down and started wondering how to leave my warm sleeping bed - "outside" was so cold...I looked at my luggage (fortunately, it was still with me...as well as my bike...) - oh, it is wet because of temperature. I was fighting with myself a bit before I got up and went further...


W nagrodę dostałam taki wschód słońca! Ha!

That sunrise was like a prize for me for these difficulties.


Tak sobie jechałam wraz z wychodzącym zza mgły słoneczkiem...Jeśli chodzi o wizualne aspekty było przepięknie!

I was cycling with the sun...It was beautiful!


Minęłam dwie miejscowości.

I passed two cities.


W drugiej z nich zobaczyłam skręt na plażę, więc skierowałam tam moje koła. Wszak trzeba wziąć poranną kąpiel...Musiałam znieść rower z sakwami po milionie schodów...

In the second city, I saw exit to the beach. I cycled there - it is time for the morning bath...I had to go down with my bike by these satirs...


Uwielbiam widok morza! Mnie ogólnie strasznie cieszą takie przyrodnicze zjawiska - góry, morze...

I love the view of sea!!! But mountains as well...


Było tak zimno, że jechałam konkretnie ubrana (nawet ciepła czapka i ciepłe rękawiczki...), ale...zrzuciłam ciuszki i...

It was so cold that I had a lot of clothes on me (even warm cap and gloves) but...I took it off...


...pobiegłam do morza! Ależ radość mi to dało! Wychodziłam, ale zaraz wbiegałam do niego z powrotem...Było około godziny siódmej, na plaży było bardzo mało osób (szkoda, że jednak jakieś były, bo ja tak totalnie "dziko" chciałam się wykąpać i nawet nie to, że ja się wstydziłam, raczej stwierdziłam, że uznają, że jestem wariatką..).

...and run to the water. It gave me a lot of fun! It was about seven o'clock, so there were not much people on the beach. I wanted to take the bath tottally "wild" but runners, walkers who were there could think that I'm crazy...


Naprawdę nie mogłam się oderwać od morza...

It was hard to leave the sea...


Jednak w końcu trzeba było włożyć świeżutkie ciuszki i zebrać się, by szukać porannej kawy. Jacyś panowie tam coś naprawiali i zaczęli ze mną rozmawiać. Wypytywać, skąd, dokąd. "Ona jedzie do Władysławowa!". Czasami ciężko wytłumaczyć, że dla mnie takie przejażdżki to coś normalnego, naturalnego, że gdy mam kilka dni wolnych to wsiadam na rower, pakuję jakieś ciuszki i sobie gdzieś jadę oglądać świat z perspektywy roweru. A potem się tym cieszę i lubię o tym opowiadać (spamować..), bo daje mi to tak niesamowitą energię, nawet mimo tych różnych "drobnych" niedogodności, że ja po prostu tym kipię...Już wspominałam, że dla mnie rower to nie jest po prostu sport, przejażdżki to nie trening, to jest ważna część mojego życia, która daje mi tak dużo fajnych chwil (...czasami w bardzo niekomfortowych warunkach), pięknych wspomnień.

Zebrałam się i chwyciłam za rower, żeby się z nim wspinać po tych schodach, ale jeden pan, który już się oddalił podbiegł wołając: "Czekaj, pomogę Ci". Jestem bardzo niezależną kobietą, do tego feministką, którą pewne nierówności w kontekście płci w życiu społecznym irytują i na tyle na ile mogę z tym walczę, ale...uwielbiam dżentelmenów! Naprawdę bardzo doceniam takie gesty! Nienawidzę takiego upraszczania i spłycania feminizmu. Zresztą są różne jego odmiany...Ja nie jestem radykalną, bardziej chodzi o równe prawa.

I changed my clothes for the fresh ones. And there was a time to drink morning coffee - I had to find it somewhere. There were few guys repairing somethinh on this beach, we started talking. 'She is going to Wladyslawowo'. But for me it was rather short trip. 

I had to go looking this cafe, so I was taking my bike. 'Wait I will help' - screamed one guy. How I love gentelmen! I'm feminist but not radical one and I love men with good manners, who help women in such cases.


Jechałam z nadzieją na napotkanie stacji benzynowej, jakiegoś baru...Był bar, ale...zamknięty (otwarty bywa tylko w sezonie), ale pani poleciła Żabkę z kawą. Ależ się ucieszyłam, że napiję się tej kawy! Ale w Żabce zepsuł się express. Ech...

I was cycling with hope for meeting cafe bar or petrol station, where I could buy coffee. There was one bar but it was closed (coz at this time of the year there is no tourists here). One lady recommended shop in which I could buy a coffee, but...machine to make it was broken. Ech...


 Ale nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło! Zaraz była stacja usytuowana w miejscu idealnym (numer dwa jeśli chodzi o lokalizację "moich" stacji - pierwsze miejsce zajmuje stacja w Czarnogórze z widokiem na góryyyy).
Cudny widok, piękna pogoda, kawa XXL w ręku, obok mój rower, a na nim mój dom (...czyli sakwy) - mam wszystko! A to, że jestem niewyspana (bo druga noc pod rząd z dwugodzinnym snem byle jak, byle gdzie) - no cóż...Dziś przejadę sobie chilloutowy dystans, utnę sobie drzemkę regeneracyjną na jakiejś plaży w tym cudnym słoneczku...

But that's good! For few kms was a patrol station located in perfect place. I could drink coffee lookin' at the sea. I thought that I have everything (big coffee, my bike, nice view). I am not rested but...that day I was goin' to spend chillout day (not long distance) and I thought that later I would have a nap on some beach.




Port!


Skręciłam w jakiś las, żeby być bliżej morza i trafiłam na fajny supermarket wyglądający, jak hala...Taki zupełnie pośród niczego...Kupiłam jedzonko i choć byłam głodna stwierdziłam, że nie będę jeść od razu tutaj tylko zjem po królewsku! Czyli zrobię sobie piknik na plaży...

I turned to forest to be closer to the sea. I found a market, bought food. Even though I was very hungry I decided to eat breakfast like a queen (...sitting on the beach having wonderful view front of me).



Znalazłam jakąś, na której wygrzewało się kilkoro ludzi. Było tak spokojnie, chilloutowo...Wyjęłam jedzonko (m.in paprykarz...yyy...szczeciński) zjadłam i...

I found one beach in which there were few people catching sunrises. It was so chill...They were spending here easy day. I ate my food and...



...poszłam spać. Ależ było przyjemnie choć grzało słoneczko musiałam się przykryć. Troszkę się zdrzemnęłam - raczej nie miałam obaw o rower, czy bagaż...Na dobranoc wysłuchałam jakiejś historii pań obok...

...and I felt asleep. I wasn't afraid of my bike and my luggage.



Obudziłam się i powoli zaczęłam się zbierać. Chyba coś mi ta drzemka dała, jest lepiej.

When I woke up I felt better. So the nap was good idea...


Dalej do Trzęsacza, gdzie znajduje się...

Later to Trzęsacz, where is...



 ...taki taras widokowy.

...such a observation deck.



Nic tylko podziwiać...

I could only admire...


...takie widoki.

such views.

Ruiny gotyckiego kościoła wybudowanego na przełomie XIV i XV wieku.

Ruins of the church in Trzęsacz.


A dalej ścieżka z widokiem na morze!

And further there was a great bicykle path next to the sea!


Jakiś wariat fruwał nade mną...

Somebody was flying above me...


Tak polatać nad morzem pewnie też fajnie...

Probably it is great flying like this...


...bo na dole takie cudo.

...coz under there is miracle like this.



Jakiś pan rowerzysta też chyba zachwycał się widokiem...

Someone with bike was admiring the view...


...na Wybrzeżu rewalskim

...at reval seaside, as well.


W kolejnej miejscowości, dawnej wsi rybackiej skręciłam sobie na plażę (znów...) i...

In the next village I turned to the beach (again..) and...


...zrobiłam to w idealnym momencie!

...I did in perfect time!


Na żywo to było po prostu bajeczne!

I was a protagonist of fairytale again!


Te kolory...Ach!

These colours...Ach!


Nie tylko ja oglądałam to zjawisko będąc na molo.

It was not only me, who was watching this wonderful sunset.



Zatrzymałam się, żeby zjeść. Przy okazji zaczęłam szukać sobie kwater w Kołobrzegu. Zadzwoniłam do 10 obiektów, ale zawsze coś (nie wynajmują już, bo jest po sezonie albo właścicielka jest chora albo za wysoka cena). W pewnym momencie myślałam, że mam coś fajnego, taniego (55zł). Mówię panu, że będę około godziny 22. Za późno...Ech...Moim skromnym zdaniem 22:00 to idealna godzina, ale pan nie podzielał mojego zdania...Nie żałowałam jednak, że "zamuliłam" w Niechorzu oglądając cudny zachód słońca, bo przecież jakoś to będzie...

I stopped to eat something and I started looking for some place to sleep. I called to 10 places but I did not find anything. No - I found one but when I said that I would be at 10 pm the guy said 'oh it is too late'. I thought that this hour is perfect time but the guy wasn't thinking like me...Anyway, I did not regret that I spend some time in Niechorze watching this amazing sunset.


Ruszyłam do Kołobrzegu. Myślałam, że będzie albo cudna ścieżka przy morzu albo fajna droga. Ale nieeee - nic z tych rzeczy...Wskoczyłam w jakiś las. Owszem, była tutaj ścieżka rowerowa. Tylko ja się pytam, kto kładzie kostkę na ścieżce rowerowej..? Jechało się fatalnie, wytrzęsło mnie bardziej niż w Serbii na dziurawej drodze...Ponadto ścieżka prowadziła przez taki totalny las. Moje baterie były słabe. Mam bardzo dobrą lampkę, która bardzo szybko zżera baterie, a niestety poprzedniej nocy nie miałam kontaktu, by podładować akumulatorki, a o tym, żeby kupić nowe nie pomyślałam, bo nie miałam zielonego pojęcia, o tym, iż wyląduje w lesie...A może po prostu nie myślałam, gdzie wyląduję...Ogólnie o mało, co nie wjechałam w szlaban...Poza tym nie zauważyłam białej linii...Jadę sobie, a przede mną stoi budynek, patrzę nie ma przejazdu, tylko brama wjazdowa dokądś i nagle słyszę ryk, że nie tutaj...Pan portier mnie poinformował o istnieniu tej białej linii, której nie zauważyłam, która oznaczała koniec ścieżki. Mówię, że no faktycznie był jakiś znak, podziękowałam i zawróciłam...

I started cylcing to Kołobrzeg. I thought that it would be path next to the sea or main road but no...It was forest...My batterries were low so it was hard to ride there. Beside of these batterries, the road was terrible...


O taki znak był...Nawet się do niego przymierzałam, ale jak podjechałam i zobaczyłam leśną ścieżynkę to stwierdziłam, że to nie tu...To pewnie jakiś skrót dla wtajemniczonych...A jednak...I tak jechałam ciemnym lasem (...ze słabymi bateriami) ścieżynką...

There was sign for the city...Path was leading through dark forest...Still...


Dojechałam do tej nadmorskiej miejscowości. Port! Fajny klimat.

I arrived to Mrzeżyno, seaside village. Very nice!


Dalej już sunęłam drogą, na której była całkiem fajna ścieżka rowerowa. Totalnie inna jazda niż po kostce albo ścieżynie w lesie...Inne tempo....Było fajowsko!

Later was a pleasent bicycle path so I could ride my bike much more faster. Was great!


W try miga byłam w Kołobrzegu! Ha!

A little bit later I was in Kołobrzeg!


Co teraz..? Ja nie wiem...Pojechałam do portu i myślę...Ależ intensywnie myślałam w tym zimnie...Znowu musiałam włożyć na siebie tak dużo ciuchów...Myślałam nad taką kwestią: otóż przemknął mi przez głową Bornholm (jeszcze przed wyruszeniem). Tylko, że ja myślałam, że do Kołobrzegu dojadę, tak, że wsiądę na prom tego dnia o poranku. Nie wyszło, bo trasa niemiecka okazała się dużo dłuższa niż myślałam. Nie żałuję jednak, bo ominęłoby mnie dużo cudnych zjawisk, bo sporą część robiłabym w nocy. Zastanawiałam się, czy kolejną noc spać byle jak, byle gdzie (...czyli na ławce w porcie) tylko parę godzin, a potem o siódmej ruszyć promem na duńską wyspę, objechać ją danego dnia (na niewsypaniu...choć na promie zapewne bym się zdrzemnęła coś), a kolejnego wrócić. Oznaczałoby to jednak, że potem będę mieć 2 dni na resztę Wybrzeża, czyli będę musiała pędzić, a ja chcę się delektować...Nie wiedziałam też, czy znajdę jakiś hostel na Bornholmie, co oznaczałoby czwartą noc byle jak byle gdzie...Jeszcze bym się za bardzo przyzwyczaiła...I potem gdzieś na Plantach w Krakowie ucinałabym sobie takie drzemki...

What's now? I went to port and started thinking. It was hard thinking...I had to put a lot of clothes on me coz it was cold again...I was thinking if I should go to Bornholm. I wanted but..if I go there I will have only two days for Polish seaside. I do not want to hurry up..I want to visit beaches, admiring sunset and things like these. If I decided to go to Danish island I would have to spend next night sleeping on the bench 3 hours, later I would be cycling through Bornholm not rested. What is more, I was not sure if I find accomandation (so again - bench for sleepin'...). I was afraid that I would get used to living as a clochard...and when I come cack to Krakow I would be sleepin' on benches in parks...


Po przeanalziowaniu tego wszytskiego stwierdziłam, że...nie chcę się spieszyć. Poza tym około pięciu stów w kieszeni (choć to akurat był najsłabszy argument, bo na pewne rzeczy pięniedzy nie żąłuje, akurat tutaj jestem, nie wiem kiedy będę kolejnym razem, więc gdybym miała jeden dzień więcej to bym skoczyła objechać sobie Bornholm, ale nie miałam...). Znalazłam motel (w tym mieście znajdował się taki przybytek!), pojechałam tam i wynajęłam pokój (trochę drogi, jak na moje wyprawowe standardy...tak, że popadam w skrajności - raz jestem kloszardem śpiącym na ławce, raz przepłacam za nocleg...). Motel był przy stacji benzynowej, więc przynajmniej mogłam sobie kupić piwko...a potem pójść spać, jak człowiek!

My decision was that I'am not goin' ('I will save about 500 zlotys - but it was not good argument coz Ican spend my money for my trips, new places). I found motel (in Kołobrzeg there was something like this). I went there to sleep like a human being (even though it was a bit too expensive - one night I am clochard, the next one iIspend more money I should...).



DYSTANS: 110 KM




CDN

Komentarze

  1. Uwielbiam ten widok na morze tuż po minięciu skarpy na plażę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz zajebistą pasję. Pisz dalej bo fajnie się czyta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie czytając Twój wpis przypomniałem sobie jak na wakacjach jechałem rowerem od Jastrzębiej Góry do Władysławowa po takiej kostce brukowej. Tak mnie wytłukło, że "trzymało" mnie jeszcze kilka km na Półwyspie Helskim...

    Czekam na dalsze wpisy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezła trasa! Czytając byłam pełna podziwu, że tak dałaś radę spać pod gołym niebem i wejść do morza pod koniec września, zwłaszcza że ta końcówka września zrobiła się naprawdę zimna. Tu w górach nawet śniegiem posypało!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie trasa bardzo mi się podobała - polecam taką przejażdżkę wzdłuż wybrzeża. Wejście do morza było czystą przyjemnością, bo jakoś to wszystko tak mnie cieszyło. Gorsze było to wyjście ze śpiworka na ten poranny ziąb...

      Usuń
  5. Ciekawe są te relacje. I jak zwykle pozostaję pełen podziwu dla twoich "kloszardzkich" umiejętności. Ja nie potrafię zasnąć w pociągu, a już na pewno przetrwanie nocy na ławce w parku wydaje mi się nieco problematyczne. :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Właśnie ja chyba nie mam problemu z tym, żeby się zdrzemnąć byle gdzie (tylko muszę mieć śpiwór, bo parę razy strasznie wymarzłam w nocy...i fajnie, jak jest ustronne miejsce - ta ławka średnio ustronna była - ale jednocześnie w miarę bezpieczne...).

      Usuń
  6. Ten kawałek po kostce między Pogorzelicą a Mrzeżynem to przez dawny poligon. Jest tam też fajny punkt widokowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie widziałam tam jakieś druty etc. Punkt widokowy przegapiłam...Trochę szkoda (ale dzień za krótki się okazywał).

      Usuń
  7. Z jakiego konkretnie modelu nawigacji i lampki korzystasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do nawigacji to po prostu...telefon. Do tej pory korzystałam tylko i wyłącznie z mapy papierowej (jak ja znajdowałam wyjazd z dużych miast np Rygi to ja nie wiem...kluczyłam trochę czasami, ale dzięki temu widziałam więcej miejsc noi też wiadomo pogadałam z ludźmi, co jest dla mnie ogromną wartością podczas wypraw, ale bywały momenty, że było ciężko, bo chciałam już spać - tak było np w Wilnie...w lipcu w Podgoricy, ale o tym będę wspominać...). Nawigacja to przydatna rzecz właśnie przy konkretnym mieście - wyjeździe z niego, znalezieniu ulicy z hostelem, ale tak to jednak fajnie mieć mapę. Zresztą nawigacja może zmylić (np w kolejnym odcinku wspominam o poligonie, przez który bym ponoć nie przejechała, jak mówił chłopak z Ustki, a nawigacja mi pokazywała trasę na luzaku, zresztą kolejnego dnia (odcinka nie ma jeszcze) też mnie trochę zrobiła w balona (tzn przejechałabym, ale chyba nie byłby to dobry pomysł). Co do lampki to jest MacTronic Scream 300 km (tak napisane na lampce). Fajna, jak są naładowane baterie świeci tak, że koleżanka kiedyś powiedziała: "myślałam, że to samochód za mną jedzie". Długo jeździłam bez porządnej lampki (jakoś nie myślę o takich rzeczach), przed jedną wyprawą dostałam w prezencie od kolegi i był to świetny prezent, bo jednak stwierdzam, że to naprawdę ważna rzecz czasami (nawet na tej wyprawie, gdy nie miałam naładowanych albo nowych baterii jechało mi się źle, gdy było kompletnie ciemno).

      Usuń
    2. lumenów - lm, nie km (kiloemtrów...?). chyba za często używam skrótu: km, że tak odruchowo mi się napisało...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało