Przejdź do głównej zawartości

Korona Gór Polski cz. 3 - Czupel

23 października 2016

Miałyśmy wyruszyć o 3. Lekka obsuwa...3:30 może. Ale udało mi się zdrzemnąć aż godzinę! Jedziemy na Górę Żar - takie hasło rzuciłam parę dni temu, ale może być też Skrzyczne. Wyszło, że Góra Żar...Tak mi się wydawało...

We supposed to start our trip at 3 am but we did it a bit later. I slept...one hour! Destination of the excursion was Gora Zar - I thought like this (few days ago I proposed Gora Zar or Skrzyczne).


Kierunek ten sam. "Jedziemy przez Alwernię, Oświęcim, nie?". "No".  Mkniemy nocą w totalnej mgle skraplającej wszystko. Był jeden pozytywny aspekt tych zawieszonych w powietrzu kropli wody - nawilżały oczy. W przypadku, gdy człowiek powinien się kłaść do spania na 6-8 godzin, a on jedzie na rowerze i zamierza tak jechać jeszcze spory kawałek to było fajne i takie...funkcjonalne. 

Anyway, direction is the same. We were riding  our bikes in the night through the fogg...There was one good thing connected with the fogg - it moisturized eyes...Helpful coz that was the hour I should go to sleep but I was riding the bike...


Podczas, gdy mgła była taką troszkę "dobrą wróżką" naszego nightbikingu, mróz był jakimś nocnym potworem. W pewnym momencie musiałam włożyć drugą parę skarpetek...Palce stóp (z tymi od kończyn górnych dużo lepiej nie było...) miałam zamarznięte...

The fogg was ok, but the cold - no! My foot were frozen..I had to put second pair of socks...


Kocham wschody słońca! Te w trasie najbardziej!

I love sunrises! Especially when I'm riding the bike!


 See the look in my eyes, can't you see I'm ready, aye
Come along let's get it
If you wanna touch the sky, hands in the air one time
All night and all day
I'mma live it loud like there's only one life left to live it up
One life left to live it up."


Wszystko byłoby superextra, gdyby nie to, że powietrze było Cold as Ice...Ta stacja to dobre miejsce do tego, by tutaj dokonał się proces odmarznięcia moich stóp, dłoni...Tutaj zaczekam na koleżankę pijąc sobie gorącą kawę. A ona biedna, jak się okazało, miała jakiś problem rowerowy. Stojąc, naprawiając to na tym mrozie wymarzła zapewne jeszcze bardziej (bo jak się jedzie to poza tymi palcami da się przeżyć...jak się stoi - zimno we wszystko...). Btw, wiadomo, że gdybym wiedziała wcześniej to gdyby chciała nie byłoby problemu, żebym wróciła do niej, ale nie wiedziałam, a poza tym...ja wiem, że ona sobie poradzi z takimi naprawami (to ona była masterem w skręcaniu rowerów w Belgradzie przed pierwszą wyprawą bałkańską, ja tylko pomocnikiem...). Przyjechała zmarznięta, opowiedziała, co się wydarzyło,wypiła kawę i ruszyłyśmy dalej. Aha - tutaj wyszło, że ona była przekonana, że jedziemy na szkrczyne, ja, że na Górę Żar...

Everything it would be great if not one thing - the air was Cold as Ice...
This petrol station was perfect place for getting warmer. I will wait here for my friend (later I discovered that she had some problems with the bike). She fixed it and came to the petrol satation (cold as well...probably even more because of this repair). She drunk coffee and we started to ride.


Troszkę zamotałyśmy się przy wyjeździe z miasta, ale ogólnie poszło w miarę szybko i sprawnie. 

We left Oswiecim (we had only the small difficulties).


Jedziemy na Kęty.

Our direction: Kęty.


Przed Kętami wyciągam telefon i czytam, że moja koleżanka nie jedzie dalej, że nie jest to jej dzień (chyba miała gorączkę nawet...a to wymrożenie na pewno nie pomogło...). Zawróciła, żeby wsiąść w pociąg w Oświęcimiu. Przejażdżka rowerowa ma być przyjemnością, a nie męczarnią na siłę. Choć trochę szkoda, bo dawno nie byłyśmy razem nigdzie, a ja lubię klimat przejażdżek z nią.  A'propos pierwszej Bałkańskiej Przygody pisałam, że miałam tam towarzystwo idealne, bo wspólnie było świetnie, śmiesznie i w ogóle, ale jak z jakiegoś powodu wspólnie nie było to nikt do nikogo nie miał pretensji. Nikt nie marudził...Nikt nie absorbował swoją osobą drugiej...Na drugiej bałkańskiej wyprawie było to jeszcze bardziej widoczne. Ja odłączałam się np. na 300 km (jadąc też przez całą noc), bo taką miałam chęć albo wstawałam później (bo lubię spać, jak już śpię...), a potem ich goniłam jadąc te kilkadziesiąt km, może nawet około stówy sama przez jakąś Albanię, Macedonię. Bułgarię...Nikt nikogo nie ograniczał, do niczego nie zmuszał.

When I was waiting for her in that place I read that she turned back coz she didn't feel good that day. Biking has to be fun, pleasure. 


Jakieś kramy w centrum miasta.

Some booths in the city center.


Województwo Śląskie. Porąbka. 
Chyba piękne widoki zagościły przed moimi oczami na dobre...

Silesian Voivodeship. Porabka. 
I think that beautiful landscapes became constant guests in front of my eyes...


Pędzę, bo chcę nie tylko widzieć te góry i lasy, ale po nich jeździć!

Seeing the mountains is not enough for me, I want to ride my bike there! 


Bardzo przyjemne miasteczko. Założone najprawdopodobniej w XV wieku

Very nice city. 

Kupię jedzenie, żeby zrobić sobie piknik. Nawet nie przypinałam roweru, bo i po co..? Jak taki ochroniarz...Padał mi telefon, powerbanku nie naładowałam z jakichś nieznanych mi przyczyn. Zapytałam pani w sklepie, czy mogłabym podładować w porcie USB...Nie...Aparatu też nie podładowałam..Zastanawiałam się więc, czy w ogóle fotki mi się uda porobić...Trochę mnie te umierające baterie martwiły...Takie moje durne zaniedbanie...

I bought food. I was not afraid to leave my bike - I had perfect guard...Batteries in my phone 'were dying', powerbank as well...When I asked lady in the market if I can charge it - she said no...Ech...


Nawigacja pokazała, iż muszę przejechać Sołę.

I had to cross the river Sola.


Ale ładnie!

How charming! 




Tego dnia jeździło całkiem sporo kolarzy (pogoda była piękna!). Jechałam na Górę Żar, ale...gdzieś po drodze stwierdziłam, że Czupel nie daleko...Wjadę. Dopytałam panów kolarzy, gdzie mam się kierować. Powiedzieli, że muszę dojechać do marketu Hill, a zanim będzie wjazd na ten szczyt. Jadę!

There were a lot of cylicts that day (beautiful weaher!). I wanted to reach Gora Zar but...I thought: 'Oh Czupel is close'. I asked cyclists about trail and started to ride there.


Cudowny jesienny klimat!

Perfect autumn!


O! Granica Państwa...Przecież ja uwielbiam przekraczać granice państw na rowerze!!! Uwielbiam moje pieczątki rowerowe w paszporcie! Tylko niestety...tutaj przekraczanie zabronione...Ach...Nie będę ryzykować...Poza tym pieczątki i tak chyba nie dadzą...Bo kto..? Jeśli na przejściach między państwami należącymi do strefy Schengen są chociaż puste budki, tu nie ma nic...

On the sign is written: 'National border. You can not cross it'...Oh...I love crossing borders on my bike...I love my stamps in the passport...But here it is not allowed...And I cant see anybody who gives stamps...(Of course it isn't real border...But probably it was times ago...).


W nocy wymarzłam, teraz grzało mnie słoneczko...Aczkolwiek nie było gorąco. To takie słońce, które ma po prostu oświetlić złotą polską jesień, by jeszcze bardziej wyłuskać jej piękno. Tego dnia, w tym miejscu chyba to wyszło całkiem nieźle....

In the night I felt cold, now the sun was shining  (the colours of the autumn looked even more amazing because of sunbeams).




Jest iwspomniany przez panów kolarzy Hill! To szukam trasy na Czupel.

Somewhere it should start trail to Czupel.


A co to za pani rowerzystka..? Może ja..?

Bikegirl...


No... Jeden pan, którego dopytałam o szlak mówił, że będzie górsko, ale dodał, że ja wyglądam na zaprawioną w bojach...Wreszcie mnie ktoś docenił! Pan spod Czupla...Bo niektórzy mnie mierzą z góry na dół, widzą jakąś chudą dziewuchę i coś im się nie zgadza...Choć dopóki nie mówię np. skąd przyjechałam w to miejsce, w którym teraz rozmawiamy to nie jest tak źle...Ale bywało, że ktoś mi nie wierzył, jak wspominałam w nierowerowych sytaucjach, że lubię jeździć na rowerze i czasami jeżdżę trochę dalej...Ech...żeby mnie posądzać o zmyślanie i kłamstwa...Kłamanie jest jedną z tych czynności, których ja robić nie potrafię...
Ale..zaiste było górsko...Stromo!

I asked one guy about the trail, he said that it is mountain trail "But you look like U have excperience". One guy who appreciated me...Coz very often people look at me, they see slim girl and something is wrong...
Anywa,y it was really - steeply!


Ale będę mieć bicepsy...Już mam od tych podjazdów i w ogóle roweru...Dziewczyny, co gustują głównie w MTB i jeżdżą najczęściej po trudnym terenie to dopiero muszą mieć...

I will have big muscles...


Na fotce nie widać, że dość stromo...Ale było tak, że ja momentami dęba stawałam...Albo musiałam zejść...Przyznaję się do tego, iż zdarzyło się coś takiego...Trochę pchałam ten rower na szczyt...

I is hard to see but it was really steeply. I had to walk a bit...There was immpossible to ride the bike for me...



Ale gdzie się dało to jechałam...Nawet przyszło mi do głowy takie pytanie, kto tu da radę wjechać nie schodząc z roweru...Czy ktoś, kto to świadomie lub przypadkiem to przeczyta, wjechał od Międzybrodzia na Czupel będąc non stop "w siodle"..? 

But if I could, I rode. 


O! Tu się dało jechać z całkiem fajną prędkością...To może już lada moment będzie szczyt?

Oh! Here I could ride....Maybe there is a peak close to it?


Jeszcze nie...To zrobię jesienne selfie...

Not yet...So I did 'autumn's selfie'...


Jak widać, jechałam/szłam czerwonym szlakiem. Nawet nie wiedziałam...

I was following red trail. I didn't know...


Fajne widoki!

Amazing views! 


Rozwidlenie szlaków.Pojawia się niebieski. Nie daleko stąd znajduje się szczyt Rogacz.

Trailsforks.


A kawałek dalej jest jeden ze Szczytów Korony Gór Polski - pan Czupel, który mierzy sobie 933 metrów.npm i króluje w Beskidzie Małym. Btw, zastanawia mnie etymologia słowa Czupel...Ktoś zna..?

Not far away from it - Czupel (933 metres above sea level)!


Robiłam sobie zdjęcie używając samowyzwalacza (nie lubię kłopotać sobą innych), a jakiś pan zapytał, czy pomóc. Pewnie. I taka urocza dziewczynka zaczęła mi sprawdzać rower, pozować ze mną, przytulać się nawet troszkę, a potem wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do...

Sweet little kid. She was so charming! She was huging me ad later took my hand and we went to...

dziupli!

...the hollow!


Czupel jest zalesionym szczytem (dominują buki).

Czupel is a woody peak (most of trees are beeches).


Czas na piknik! Potem pojawił się rowerzysta. Zagadaliśmy się. Moje plany powrotu zmieniały się na podstawie rozmów z ludźmi. Ogólnie planowałam Górę Żar to myślę "a może wjadę sobie jeszcze tam". Potem rozmawiając z pewną parą mówią mi, że będzie stromo, górzyście i podobnie do tego co tu. Myślę sobie, że dziś nie chce mi się już pchać roweru. Tym bardziej, że z drugiej strony Magurka Wilkowicka, podobno przyjemna. Sprawdziłam, więc sobie skąd mogę wracać potem do domu, gdyż planowałam powrót pociągiem. Zjawił się rowerzysta i w trakcie rozmowy wyszło, że na Górę Żar można wjechać asfaltem. Usłyszałam magiczne słowo: serpentyny...Więcej nie potrzebowałam, by zmienić decyzję podjętą chwilkę wcześniej.

Time for picnic! I was changing my plans of coming back...First I wanted to go to Gora Zar but one girl said that it would be similar to this trail - so it means walking a bit. I do not want to walk with my bike today anymore, I want to ride it. So not today, today - Magurka Wilkowicka. But later appeared cyclist - 'There is an aspahlt as well, and serepnetines'. Serpentines..? I love serpentines!!! So, I changed my decision.


Zjeżdżam tak samo albo jakoś podobnie...

I rode down the same trail.



Fajny ten Beskid Mały...

Beskid mały (Little Beskids) is very nice mountain ranges.



Już podczas zjazdu zauważyłam, że lekki flak..Dziwne - tuż przed wycieczką dętka była zmieniana (powoli schodziło powietrze), gdyż myślałam, że może zużyta już, bo na tej jednej dętce ja przejechałam 29 tysięcy kilometrów...Od zakupu tego roweru, czyli od stycznia 2014 roku ja nie zmieniałam nigdy dętki (oponę w czerwcu tego roku, bo zdarłam, ale dętki nie..) - nie miałam potrzeby ani zmieniać, ani łatać...

I had problem with my tube (there was not many air inside). Strange...I changed it before the trip...I thought that it is old - I had one tube since the 'beginning' of my bike (January 2014), it means 29 thousands of kilometres using one tube...



Trochę pomyliłam drogę...Na szczęście rowerzysta z Czupla zadzwonił z pytaniem, czy już jestem na Górze Żar, a ja przed jakąś Elektrownią Wodną...Muszę wrócić...

I confused the road. The cyclist I met in Czupel called to me asking if  I'm at Gora Zar already. No...I had hydroelectric power plant in front me...I had to come back.


Przed wjazdem na tę górę było źle. Powietrze naprawdę szybko uciekało...Ja dopompowywałam to pompeczką...Do tego telefon padł prawie ostatecznie (wyłączyłam, żeby cyknąc ostatnią fotę na Górze Żar, jakby padł aparat, którego też nie doładowałam..)...Nie mam nawigacji ani mapy papierowej...No nic...Jestem już u podnóza to wjadę...Chocby na tym flaku...I rzeczywiście wjeżdżałm na tę górę na nie do końca nappompownej oponie - niezbyt fajne rowerowo (jakiś rowerzysta mnie wyprzedził...alemi było źle przez tę oponę)...Trasa fajna. Podjazd całkiem konkretny! Polecam!

There was not good with my bike, my tube...It was not too 'comfortable' ride to the peak like this...But I am here so I will do this, somehow!...My phone has almost 'died' (I left 1/% batteries for...photo on the peak).


Widoki bardzo przyjemne dla oka. 

Very nice views for my eyes.



Akurat zachodziło słońce, więc niebo miało piękne barwy. Aczkolwiek, trochę załowałam, że będę zjeżdżać po ciemku...

The sun was hiding, so the sky had beautiful colours. 


Jestem na Górze Zar (761 m npm) Piękny widok!!! Te światła miasta w dole...

I am at the Gora Zar (761 metres above sea level). Amazing view - the city lights...


Na szczycie znajduje się zbiornik wodny elektrowni szczytowo-pompowej (najwyżej położony zbiornik tego typu w Polsce).

 There is pumped-storage hydroelectricity power plant on the top of this mountain.


Przygotowałam się do zjazdu...

I am ready to ride down...


Ech...Restauracja zamknięta...

The restaurant was closed...


Zjechałam. Było w miarę ok. Jadę dalej i jest źle...Po pierwsze: żołądek mam przyklejony do pleców, po drugie: zimnooo, po trzecie i najgorsze: jadę na flaku....Aha, jeszcze jestem po ponad 30 godzinach bez snu (no oprócz tej godzinki). A tu nie ma stacji...Podjadę w miejsce, gdzie jest jakieś światło i ogarnę temat na tyle ile mogę...Bo przecież się nie rozpłaczę (...chyba, że zmedleję wcześniej)...W plecaku miałam...żelki! Na energii, która zyskałam z tych żelków dopompowałam oponę i pojechałąm dalej. I nikt nigdy nie mówi, że takie kalorie to tylko puste kalorie i że z takiego nic się nie czerpie...Mnie nie raz dosłwonie ratowały kalorie tego typu...Tak było i tym razem. Poczułam się lepiej. (Niestety nie zawsze i wszędzie można kupić pełnowartosciowe jedzenie). Poza tym akurat żelki to ja jadam często...bo mają żelatynę...

It was ok but later I felt hungry, cold, and the worst - I had no air in my tube...I was dreaming about petrol station - there was not...So when I found place with lights I used my pump. Good that I had jelly beans coz I didn't have much energy. I ate it and I felt better!


Myślałam, że powietrze będzie schodzić powoli, że od stacji do stacji da radę...Ale nie...Od Oświęcimia (w którym się zapętliłam) było niefajnie...

Till Oswiecim my ride was terrible...


Zjem coś ciepłego, wypiję kawę i trzeba dać radę...jakoś...Udało mi się nawet doładować telefon, ale na chwilkę...

Food, coffee..and I have to ride somehow...


Ależ to był koszmarny powrót...Tam takie lasy...Ja na tym flaku, nawet nie mogę pocisnąć...Stacji nie ma...A nie...- była jedna! Ale kompresor tam ukradł mi powietrze zamiast dać więcej...Ech...Kolejna była marzeniem...Tak strasznie łapczywie patrzyłam na każde neony, ale okazywało się to np. dom weselny...Czy w domach weselnych mają kompresory..? Chyba nie...W końcu pojawiła się jakaś. Znowu coś nie tak, poszłam do pana sprzedawcy myśląc, że może ja nie umiem używać. Powiedział: "zobaczymy"...Wyszedł. Na początku nie szło i jemu (...może dlatego, że pan sprzedawca...był na bani...), ale ostatecznie dopompował. Życzył, żeby udało się dojechać, martwił się, że tak zimno... Myślałam, że zdążę na tym dotrzeć, zostało ok. 15 km do mojego domu. Ale nie...Owszem, ze 2 km się udało..Potem trochę dopompowywałam, trochę na flaku, trochę prowadziłam, trochę się wkurzałam, trochę żałowałam, że jednak się zdecydowałam na Górę Żar jeszcze potem jeszcze...Najgorsze: ja nie miałam telefonu nie mogłam zadzownić po nikogo, żeby po mnie przyjechał (...ani dać znać nikomu, że ja żyję)...Do naprawy nie byłam przygotowana...W ogóle stwierdziłam, że to musi być coś z wentylkiem albo czymś...Ale parę dni później okazało sie o co to chodziło: otóż miałam pełno piasku w oponie...Przywiozłam go znad morza Bałtyckiego, przecierałam tamtą dętkę tak bardzo stopniowo, na tej zmienionej udało mi się dojechać 120 km, ale przy wjeżdżaniu na Czupel, na Górę Żar tarcie jakieś większe było i dętka była zdzierana bardzo szybko...Wyszłam z domu o 3 w nocy weszłam dokłądnie 24 godziny później...A 5 godzin później trzeba było wstać i iść do pracy na 10 godzin...

As I mentiond before coming back was terrible...Neverending forests, my tube without air inside, compressor which stole all of my air instead of giving me more...So I was riding, I was walking by foot a bit, I was dreaming about petrol station. There was one but it did not help much...I could not call to anybody to take me home - I had no batteries in my phone (I could not even call to say that I am still living...). I thought that it has to be something with valve. Few days ago guy from bicykle service discovered what was the reason...Sand...I had it a lot in my tire. I 'took' it when I was on the Baltic Sea trip...I srated trip at 3 am, and I finished it excatly at the same time...


...ale finalnie stwierdzam, że było...fajnie! Mimo wszystko...


DYSTANS: 230 KM

Komentarze

  1. Dorota, szalona jesteś dziewucho! Ale przygody masz kształcące i mam nadzieję, że będziesz z nich wyciągać wnioski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie po tej nasuwa się wniosek, że powinnam jednak ogarniać naprawy. Muszę nad tym popracować...

      Usuń
  2. Góra Żar jest niesamowita, a w zasadzie widoki z niej. A podjazd może i długi, ale asfalt ułatwia sprawę.
    Wycieczka super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę żałowałam, że zjeżdżałam, jak było ciemno...Ale z drugiej strony widok z góry w nocy - cudny (choć w dzień zapewne też).

      Usuń
  3. Nie żebym się czepiał ale przy trasach rzędu 100-200 i więcej kilometrów pasowałoby wozić ze sobą zapasową dętkę i łatki. Dużo miejsca nie zajmuje a potrafi tyłek uratować...

    OdpowiedzUsuń
  4. My też jeździmy na rowerach i chodzimy po górach, ale Wy to hardcory :D super!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało