Przejdź do głównej zawartości

BALKAN BEAT vol. 6 - Czarnogóra na raz!

4, 5 lipca 2016 roku

Awaria roweru Tomka spowodowała, że musiał podjechać pociągiem. Tylko, że do tego pociągu trzeba podjechać "kawałek"...Wraz z Emi wstali, więc wcześniej i ruszyli (mimo awarii...).

Tomek had problem with his bike, so he had to go by train. But to the railway station he had to go by bike 'a bit'. Emi and he woke up earlier and went by their bikes (even though, Tomek has this bike's breakdown).


Oni ruszają, a my spokojnie jemy śniadanko na tarasie z pięknym widokiem.

They started to cycle, when we were having breakfast at the terrace with the beautiful view.


Opuszczamy pokój,...

We are leaving our room...



...rozwieszamy pranie,...

We need to hang our laundry...


...i ruszamy do Drvengradu, czyli drewnianego miasta. To jest to miasteczko Kusturicy!
 Dlatego dobrze wyszło z tym noclegiem w Mokrej Górze (choć nie dobrze, że była awaria roweru Tomka), wszak często podkreślam, że jestem oczarowana twórczością tego reżysera. Jestem!
Na tablicy widoczna jest nazwa: Mecavnik. Inna nazwa tego miejsca to Kustendorf (Kusta od Kusturicy).

...and we can go to Drvengrad (Timber Town). This is the city of Kusturica! 
That's why it was good that we stayed in Mokra Gora. I fall under the spell of his movies! Other names of the place: Mecavnik (what is writen below) and Kustendorf.



Podjazd był pionowy...

Vertical road...




Miasteczko to zostało wybudowane na potrzeby filmu "Życie jest cudem", o którym już wspomniałam w poprzednim poście. Jest to film, który wpisuje się w tendencję estetyczną filmów serbskiego reżysera, a mianowicie - realizm magiczny. Jego filmy mimo niezwykle trudnych tematów (w tym: bałkańskie wojny) są...baśniami, w których pojawiają się absurdalne wątki (które bawią), surrealistyczne elementy...Mistrz tragikomedii - niezwykle trudnego gatunku. Potrafi wzbudzić w widzu totalnie skrajnie emocje. Potrafi sprawić, że polski widz pojedzie na rowerze do jego miasteczka przejeżdżając całą Serbię...To jest mistrzostwo świata! Inspirujący!

Przykładem tych skrajnych emocji w filmie kręconym w tym mieście jest, scena gdy jeden pan stwierdza, że zaczęła się wojna...Mnie ta scenka rozbawiła...A rozpoczęcie wojny to coś strasznego przecież. Nie opisuję co mnie rozbawiło, zachęcam do obejrzenia!

The town was bulit for Kusturica's movie 'Life is a miracle' (I mentioned it in the previous post). 
Magic realism. Kusturica is master! - he touches so difficult topics in the way which makes you laugh. For me this is amazing. For instance, in this movie there is a scene, when one man says that the war has already started. War -  terrible thing but this scene was so absurdal that made me laugh..I will not describe the scene - just watch! Emir Kusturica is the master! He makes good, orginal movies. He can make that his fan (I'm the big one!) from Poland can cycle by bike through whole Serbia...Mastery of the world! Inspiring man!



Poszłam pytać ile dinarków chcą, żeby tam wejść...Może i nie tak dużo (nie pamiętam dokładnie ile), ale...my po prostu zaglądnęłyśmy tam. Nie miałyśmy ani dużo dinarów ani dużo czasu, bo byłyśmy umówione z Emilką na dworcu, na którym Tomek miał wsiąść do pociągu.

I went ot ask 'bout the entrance fee. Maybe it was not huge amount of money (I do not remember how much), but we just looked there by the widnow...We didn't have a lot of Serbian money. We didn't have time, as well. We had to meet with Emi at the railway station on which Tomek was supposed to catch the train.


Tak miasteczko prezentuje się wewnątrz:

The town looks like this:


Może to jest samochód Kusturicy..?

Maybe this is Kusturica's car..?


Drevengrad jest atrakcją turystyczną Serbii. Jak widać, ta etniczna wioska cieszy się zainteresowaniem. 

Drevengrad is an attraction of Serbia. This ethnic village enjoys popularity.


Zabudowa zabudową, chatki chatkami, ale...te widoki sprawiają, że chce się wykrzyknąć:
"Life is a candy with a red hot chilli pepper filling inside"!
 (Życie jest cukierkiem z ostrą papryczką jako nadzienie).

The No Smoking Orchestra jest to zespół, w którym reżyser gra na gitarze. Muzyka wykonywana przez Kusturicę i kolegów z zespołu to mix bałkańskiego folku, muzyki cygańskiej, punku, rocka...
Emir Kusturica and The No Smoking Orchestra - When life was a miracle 

Cotteges are not everything...Even more 'important', more immpressive is a view, which makes you feeling that you want to scream:
'Life is a candy with a red hot chilli pepper filling inside'!

The No Smoking Orchestra is a band in which director plays on the guitar. Music of the band is mix of Balkan folk, Gipsy music, punk, rock music....


Albo po prostu, jak mówi jeden z bohaterów filmu:
"Niesamowite! Życie jest cudem!"

Or just like one protagonist of the movie says:
 'Amazing! Life is a miracle!'



Magda sobie usiadła , ale...

Magda sat down, but...


...przyszli panowie Serbowie i powiedzieli jej, że jest mlada to nie musi siedzieć.

...the Serbs came and said that she is 'mlada' (young), so she doesn't have to sit...


Piszę to oglądając po raz kolejny ten film i...ja tam byłam! Na rowerze!
"Life it is a full of suprises"...

Life is a business
Risky and confused
God gave you a deal
That you cannot refuse

(Życie to biznes
ryzykowny i skomplikowany
Bóg złożył ci ofertę
której nie możesz odrzucić)

Staram się nie odrzucać!

I am writing the post watching the movie and...I was there! By the bike!


Trzeba się zbierać, żeby Emilka za długo nie czekała na nas.

We have to go not to make Emi waiting for us too long.


Opuszczamy cerkiew...Tzn. to był hostel w stylu cerkiewnym. Taki wystrój, takie pamiątki można było nawet kupić...Ciekawe. Tak, czy inaczej: polecam!

We are leaving Orthodox church...Actually, it was kind of hostel in such style. Inside it looks like Orthodox church and you can buy souvenirs like these, there. Intresting. Anyway: I reccommend the place!


Łatwo zlokalizować to miejsce, gdyż naprzeciwko znajduje się knajpa, gdzie zapraszano na piwko oraz sklep, który w swych czeluściach ukrywał jedzenie, kiedy my byliśmy głodni poprzedniego wieczoru (ja chyba jadłam jakiegoś burka od Magdy..).


You can find the place very easy, coz there is a pub opposite it. And the shop, which was not open the day before where we were hungry...


Zbliżamy się do granicy. Kolejnej...

We are close to border crossing. 


Jedziemy jeszcze przez Serbię, choć oficjalnie z niej wyjechałyśmy.

Oficially, we left Serbia, but we are still riding through this country.




Obok nas ciągną się tory - znajduje się tam Ósemka Szargańska (Sarganska Osmica) - zabytkowa wąskotorowa kolejka (która jest pięknie zaprezentowana w filmie "Życie jest cudem").

There is Sargan Eight - narrow-gauge heritage railway (you can see it in the "Life is a miracle").


Do zobaczenia Serbio! Nawet nie wiesz, jak szybko...

See you again Serbia! You even do not know how soon we will meet again...


Jesteśmy w Bośni. Znów...

And we are again in Bosnia and Herzegovina...


Pędzimy wraz z innymi pojazdami, by oficjalnie przekroczyć granicę...

We are riding with other vehicles to cross the border officially...


Republika Srpska wita nas!

Welcome to Republic of Serbia!


Przed nami (i de facto za nami) najpiękniejsze przejście, jakie dane mi było przekraczać na mym rowerze w życiu jego i moim! A było tego trochę...Choć tytuł Mistera Panów Celników to wygrywa pan Serb z przejścia Chorwacja-Serbia z tegoż właśnie roku...

In front of us (and behind us, as well) is the most beautiful border crossing I have ever seen in my life. I crossed borders by bike many times. But the title of Mister of Customs Officer still belongs to the Serbian man, I met that year when I was cycling from Croatia to Serbia...


Magda tak pędzi do tej Bośni, że wyprzedza nawet ciężarówki...

Magda is riding her bike so fast that she is passing trucks...


Przejście przekroczone. Trzeba schować paszport, w którym przybyła kolejna rowerowa pieczątka. Uwielbiam moje rowerowe pieczątki w paszporcie!!! Cieszą mnie niesamowicie! Nie chodzi o ich wizualne aspekty, czy to, że będę mogła się chwalić, gdzie to nie byłam (daleko mi do tego, tym bardziej, że na razie to ja nawet poza Europą nie byłam) tylko dlatego, że to jest niezwykła przygoda, która wymaga...charakteru (zwłaszcza, jak się to robi na dzikusa - tak najfajniej!!!). Mnie po prostu cieszy, że mnie na to stać (w sensie psychologicznym i fizycznym, nie materialnym, bo tego dużo nie trzeba), żeby tak wykorzystać swój czas, żeby czuć, że "ktoś kilka życiorysów oddał mi depozyt". A pieczątki w paszporcie są tego wizualną reprezentacją...

We crossed the border, so we have the new stamp in our passport. I have to put my passport to my purse. I love my biking stamps in the passport! Every of them means adventure. Amazing adventure you need to be strong physical and mentally to do this. It means that you crossed some borders not only between some countries but your interior borders, as well.


Nad tymi pięknymi krajobrazami powiewa flaga serbska, gdyż jesteśmy znów w Republice Serbskiej (części Bośni i Hercegowiny).

The Serbian flag is blowing in the wind (We are at Serbian territories even though is Bosnia and Herzegovina) over these beatiful landscpes.



Wokół nas tak zielono...

It is so green around us...


Przystanek na energetyka. Jest nawet stolik...Był też pan, który spacerował sobie z siekierą...

Stop for drinking energy drink. There is a table...and guy walking with a axe...


Droga prowadziła pośród takich widoków. Nie dziwię się Kusturicy, że właśnie te tereny wybrał na miejsce akcji swojego filmu...

The road was leading through such brilliant landscapes. I am not suprised that Kusturica choose this area for his movie...



Bywały ostre zakręty...Zresztą Emilka pisała do nas, żeby na pewnym odcinku szczególnie uważać, bo to droga dla samobójców chyba...Ale to dalej...

There were sharp turns...Emi wrote to us that we should be careful, it is road for suicides...But it was later...


Bywały też tunele.

There were tunnels.





A wraz z nami, aczkolwiek poniżej, biegły tory wspomnianej powyżej zabytkowej kolejki (która jednak funkcjonuje na pewnym odcinku).

Tracks (as I mentioned there is narrow-gauge heritage railway).

Jakiś krótki tunel przede mną...

In front of me tunnel - very short length.



Jechanie na rowerze po tej drodze było niesamowitym doświadczeniem!

Riding on this road was a great experience for me!


Meczet pośród niczego. Tzn pośród skał, zieleni...

There is nothing all around and mosque...


Muzułmańskie groby.

Muslim graves.


Jedziemy zachwycając się tą serbską (co widać po fladze) ziemią w Bośni.

We are cycling admiring this Serbian (what you can see when you peer at the flag) territory in Bosnia.



Podjazd!  Powtórzę się - kocham bałkańskie podjazdy - są długie i konkretne. Wyjeżdżając na ten robiłam to "na spokojnie" jedząc sobie burka...

I am cycling up. I love it! I was eating burek when I was riding my bike there...


...i podziwiając to co wokół mnie. Czego można chcieć więcej od życia..? Podjazd,  rower, burek, piękne widoki...A wiem! Ludzie, którym potem to opowiem...I też ludzie z którymi się śmieję z różnych absurdalnych akcji podczas wyprawy. Mam wszystko!

I was watching the beauty around me. What do you need more..? Mountains, bike, burek, beautiful landscapes...I know! People I could relate this when I come back. And people with I can laugh doing this. I have everything!


A nawet miałam więcej...W moim odtwarzaczu akurat leciało:


Zapętlałam...

Give me the power
And wings that don't melt
I'll soar up the mountains
And skim trough the clouds

Czułam, że mam skrzydła! Czułam, że na nich szybuję! Byłam przeszczęśliwa!!!

I don't want to lose it
I've got one life for all
So don't stop me leaving
My blue vale of tears

I don't want to waste it
I've got one life for it all
So let me go up there
My blue vale of tears

Dokładnie - mamy jedno życie! Podczas takich wypraw czuję, że żyję prawdziwym życiem - takim jakim chcę żyć! Czuję, że wykorzystuję w pełni moje życie. A potem wracam do domu i opowiadam, czy to bliskim ludziom, czy tutaj...

Uwielbiam ten kawałek za względu na warstwę liryczną, bo wyraża mnie, moje pragnienie, by żyć pełnią życia oraz wyśpiewanie pełne emocji (emocje też cenię).

I had even more...I was listening that song and I felt that I have wings...I was so happy! When I am riding like this I feel that I live the life I want to live...Later I come back to my home and tell it to people I love, I like or here...


Za mną przejście graniczne. Ale nie tam jedziemy...To nie dla nas przejście.

Behind me is border crossing. But we are not going there...It is not for us...


Magda położyła aparat i robi zdjęcie, ale...przyszli bośniaccy panowie celnicy. Informują, że nie można robić zdjęć na przejściu. Mandat..? Udało się odjechać bez, choć była chwila grozy, bo panowie byli naprawdę bardzo zaangażowani. Ale okazało się, że dobre chłopaki. Niesamowicie mnie rozbawiła akcja...

Magda put her camera on the ground and she wanted to take photo, but...Customer officers came to us saying that is not allowed. Fine..? Fortunately, we left the palce without this. But first it seems that they will give Magda fine for taking the photo...It was so funny...


Emilka czeka na nas w serbskim miasteczku Priboj. Serbskim, czyli...znowu jedziemy do Serbii! W kraju tym byłam siedem razy w swoim życiu...

Emi was waiting for us in Serbian city - Priboj. Serbian, so...we are going to Serbia again! In this country I was seven times in my life...


Dotarłyśmy i pędzimy...

We are here already, so we are cycling...


...do Emi!

...to Emi!


Czekała na nas obserwując sobie ludzi w miasteczku i wzbudzając zainteresowanie panów taksówkarzy...

She was sitting at the railawy station watching the people in the city and being watched by taxi-drivers...


Karetka...

Ambulance...


Jedzenie! Gdy biegałam po mieście to w jednym sklepie pewien pan mówi coś o rowerze, że też jeździ. Skąd wie, że ja jeżdżę..? Byłam bez roweru, stylówki nie mam rowerowej oprócz rękwiczek - po tym poznał...Albo swój pozna swego...

Eating! I was running through the city looking for market, exchange. In one shop one man said someting 'bout the bike, that he rides as well...How he knows that I ride the bike if I do not have bicycle clothes, I was without my bike there..? Oh, I have bikegloves...


Opuszczamy Priboj, ruszając dalej.

We left Priboj.


A tak w skrócie fotograficznym wyglądał przejazd Emi i Tomka przez te piękne tereny:

This is shortcut of that, how Emi and Tomek was riding to Priboj:


Dotarli na dworzec, kupili bilet, poznali jakiegoś ziomka...

They arrived to the railway station, bought the ticket, met one guy...


...zrobili pranie...

...and made the laundry...


Po czym Tomek wsiadł do pociągu, a Emi czekała na tym dworcu na nas.

Later Tomek took the train and Emi was waiting for us at this railway station.


 Emi, Magda, ja ruszamy dalej.

Emi, Magda and I keep going further.


Dalej jest po prostu pięknie. Nie przestanę zachwycać się Bałkanami! 
Po drodze ludzie nas...filmowali, robili zdjęcia (już rok temu tak było...). Zastanawiamy się, czy jesteśmy gdzieś w Internecie...Niewykluczone.

There was beautiful. I am still delighted about Balkans! When we were riding our bikes, some people were filming us, taking photos (last year was the same). We are still wondering if we can be found in Internet...It is possible.


Swoją drogą, że gdy mijali nas ludzie w samochodach, którzy z nich oglądali to piękno w takim szybkim tempie, "zza szyb automobilu" robili zdjęcia to stwierdzałyśmy: "To nie to samo"...Nie raz podkreślałam, że rower to najlepsza perspektywa do oglądania świata. Szybciej niż na piechotę, wolniej niż samochodem. Wszystko widzi się z bardzo bliska.

Btw, when these people were passing us watching this beauty around by the car's window, we said that it's not the same...Watching world from the bike for sure is the best perspective to do this. Many times I was writing this. Coz you can stop whenever you want, you see everything so close to you.


Jazda pośród takich widoków sprawia mi ogromną radość!

It makes me really happy riding in such areas!


Mimo tego, że na drodze bywają przeszkody...Te baranki były same, bez pastuszka...Niczym w filmie Kusturicy na początku filmu na torach...To chyba to tam normlane...

Anyway there are some 'barriers' on the road. These lambs were alone, without any herdsman (the same is on Kusturica's movie, so probably it is someting normal for this region...).


Tak pięknie, a nagle..wysypisko śmieci. Ech...

So brilliant landscapes and suddenly rubbish dump. Ech...


Poza tym: psy...Nie wiem, czy widać, ale Magdę goni jeden. Na Bałkanach (całych) jest to powszechne zjawisko...Pomijając kwestie naszego bezpieczeństwa, serce się kraje - często są to bezpańskie psy.

Dogs...I'm not sure if it can be seen but Magda is escaping from the one...On Balkans there is huge amount of such dogs. Sometimes they do not have owner. Sad.


Wynurzam się z tunelu...Ten, jak widać, był ultra krótki...

I am coming out from the tunnel. As you can see, that one was very short.


Jedziemy bezpiecznie!

We are driving carefully!



Uważamy, żeby nie spaść do wody...Ale gdyby wydarzyło się coś złego to obok jest Milicja...

We are watching out not to fall into the water...But if it happened something wrong there is Police...


Chyba jakieś ważne kwestie były omawiane...Chyba oglądam (...z otwartą buzią) jakieś ciekawe zdjęcie...Czasami trzeba się pogimnastykować, żeby zrobić fotkę...Nie jest łatwo...

It looks that some very important things were discussed...It looks that I was watching some inresting photo (...I have my mouth opened). Sometimes you need to do some excercises to take good photo..It's not easy...


Serbski obiad!

Serbian dinner!


Choć nazwa amerykańska...W obiedzie uczestniczyło dwóch kolegów...A potem kawa.

But name of restaurant is American...Two friends came for dinner with us..And later coffee.


Podglądałam panów piekarzy, jak tworzą te cuda, które tak uwielbiam - burki!

I was peeking bakers doing these miracles I love so much - burek!


Ruszyłyśmy. Ale było ciemno! Aż bolała głowa...Musiałam zmienić w lampce baterie na super świeże. Dobra lampka to ważna rzecz! Emi pije Kvas...Cokolwiek to było...

Keep going...It was so dark! That we had headache...I had to change batteries in my bicycle lamp for the new one. Good lamp is a very important thing! Emi is drinking Kvas...Whatever it is...


Przystanek tuż przed granicą. Wpadłam tutaj pierwsza. Czekam. Przyszła do mnie jakaś pani. Ona była dość dziwna...Myślała, że jestem..mężczyzną. Przyszło mi do głowy, że ona jest prostytutką (naprawdę jakieś dziwne to było...)...Potem nadjechała Emi i Magda..Pani niby chciała naciągnąć nas na hotel, ale to było jakieś takie...podejrzane. Dzwoniła do kogoś i relacjonowała, co się dzieje wokół mówiąc, że własnie wpadły tutaj dwie zeny i jeden muszkarc...Trochę tego serbskiego się uczyłam. Podstawowe słówka znam...Zrozumiałam. Muskzarc to mężczyzna...A tym mężczyzną byłam...ja...Zostałam wzięta za mężczyznę w środku nocy na granicy Serbia-Czarnogóra przez jakąś dziwną panią - koniec świata...Dziewczyny nie bardzo chciały jechać dalej. Magda nie lubi jeździć w  nocy (a to był naprawdę bardzooo ciemny odcinek!). Nie chciały też tracić widoków. A mi chciało się jeszcze jechać, więc pojechałam...Może dobrze, że nocą wyglądam, jak mężczyzna..? 

Stop before the border crossing. I came there first and I was waiting for my friends. The very strange lady came to me...She thought that I am the man. I thought that she is prostitute (it was really strange...)...Later the girls came to me. The lady talked to us, she sat with us...It was looking that she wants that we will go to the hotel (she was owner? worker?). She was talking by the phone with somebody saying what is going around, telling about us...She said that two 'zena' (women) came here and one 'muszkarc' (man). I understood, coz I know some Serbian words. The man was me...Am I looking like a man..? Emi and Magda didn't want to ride further. Magda doesn't like to cycle in the night (it was really really dark) and they did not want to lose the views. I felt like I want to ride my bike more, so I rode in the night...Maybe that is good that I looks like a man..?


Ruszyłam do serbskiego przejścia. Psy mnie tam atakowały...Jakiś pan odgonił...Pan celnik nie wbił pieczątki, upomniałam się, nie dał od razu, ale przekonałam...(Wyjazdowej z Serbii formalnie nie muszę mieć. Nie muszę, ale chcę!).
Pisałam, że było bardzo ciemno..? Było, ale...ten odcinek, którym jechałm teraz, to była jedna wielka czerń! Obok skała. A z drugiej strony góry...Ciemność nad ciemnościami! Ale ja...miałam dobrą lampkę! Bez niej albo wjechałabym w skałę albo gdzieś spadła...Musiałabym jechać na wyczucie. Mogłoby być niebezpiecznie. Kto zna moje poprzednie posty, czy kojarzy moje wycieczki z innego źródła wie, że ja dużo w nocy przejechałam w różnych terenach. Noc mi nie dziwna, noc mi nie straszna. Ale to, to było coś czego ja nie przeżyłam nigdy wcześniej. Czarno! Dodatkowo ten odcinek ziemi niczyjej to się tak ciągnął i ciągnął. Kilkanaście kilometrów...Już nie wiedziałam co jest grane...

I cycled to Serbian border crossing. Some dogs were there...They attacked me...I didn't recieve stamp to my passport...I asked 'bout it...Finally, the Customs officer put it in my document (I do not have to have stamp when I am leaving Serbia, they give or not...But I want to have!).

I was writing that there was dark..? There was...But now it was very very very deep darkness all around me. At one side I had mountains, just next to me rock...I have cycled thuosands kms in the night but I have never ever experienced something like this. It was just...black!!! It was very long distance from Serbian border corssing to official Montenegro. I was wondering who is the owner of this area...?


Jest przejście! Są panowie Czarnogórcy w mundurach! Jeden pan celnik zagaduje. Pyta skąd jestem. "Poland". "Holland..?". Częste...Pytam, czy to bezpieczne, żebym tak jechała na rowerze, czy Czarnogóra jest bepieczna...On odpowiedział po prostu:" tak", nie wdając się w jakieś dywagacje. Konkretny gość! Zaufałam panu celnikowi i pojechałam w noc (ale już nie taką czarną...). Tylko ja nie jestem pewna, czy pan mnie dobrze zrozumiał i ten brak dywagacji nie był spowodowany brakiem językowych umiejętności...
Jak te światła miasta pięknie wyglądały! Uwielbiam taki widok!!!

There is border crossing!!! There are guys in uniforms! One of them started conversation. 'Where are you from?' 'Poland'. 'Holland..;.? Often is like this...I asked if it is safe that I am going to ride the bike alone in the night here, if Montenegro is safe. His answer: 'Yes' (and nothing more eg. Be careful or something like this..). I trusted him and started to ride my bike through Montengro (the second time, previous year I was cycling next to the seaside in this country). I was not sure if he answered like this coz he didn't understand me well...

I love view of city lights! It was the great view!


O! Klub dla mnie! Ale dziś w nocy jeżdżę na rowerze, przekraczam granice (swoje i te międzypaństwowe...). 
Powoli robiło się jasno...

 The club for me! But that night I was riding the bike, I was crossing the borders...between countries...and my borders...
The day has coming...


Niesamowity klimat!!! Mgła nad górami. Wstający świt...

What a vibe! Fogg above the mountains...


I ja tak sobie jadę pod górę (cały czas!) jedząc burka (nie cały czas...). 

And I was riding up (all the time) and eating burek (not all the time...).


Idealne wyczucie czasu!

Perfect timing!


Dotarłam na górę, gdy słońce zaczęło wychodzić zza tych cudnych gór!

I came to the peak when the sun started rising above these wonderful mountains!


Pisałam, że potrzebuję ludzi, lubię ludzi, ale takie zjawiska w tak niesamowitych okolicznościach mnie po prostu "rozwalają". Uwielbiam naturę! Potrafi tworzyć cuda! Jeszcze w tym kraju dane mi było zobaczyć coś czego nigdy w takich warunkach nie widziałam...Fajne jest to jeżdżenie na rowerze...

I wrote that I need people, I love people, but phenomenons like these in such truly beautiful landscapes always hit me to the ground'... I love nature! It makes the most immpressive miracles!


Podjazdy, podjazdy, podjazdy. Nie wiem po jakim dystansie byłam, ale grubo ponad stówa. Może już bliżej dwóch. Poczułam potrzebę rozprostowania moich kolan siedząc tak przez chwilkę...

Up and up and up...I do not know how many kms was behind me but about 200. I felt that I have to smoothe out my knees for a while...


Marzyłam (o jak bardzo!) o kawie...Była informacja, że za 20 km, czy jakoś tak stacja. Jadę myśląc już o tym nektarze. Stacja jest, ale zamknięta...Ależ byłam rozczarowana!

I was dreaming 'bout coffee!!! I saw sign on which it was written that after 20 kms it will be petrol station. It was but closed... I was so dissapointed!


Nastał dzień. Trzeba uważać na głowę...

New day has come. I need to be careful - some stones can fall on my head...


Dzika piękność w Parku Narodowym!

Wild beauty in National Park!



Gdzieś po drodze usiadłam na stacji (bo była takowa...). Jak tam było pięknie!!! Najpiękniejsza stacja na jakiej byłam. Wokół tylko góry.

Somewhere here I sat down at petrol station. There was so beautiful! All around only mountains.


Ruszyłam dalej. Nagle zatrzymuje się przy mnie jakiś przystojniak. Wyciąga reklamówkę i mi daje. Dostałam owoce. Kupił je dla mnie i wrócił za mną, żeby mi je dać ("To dla Ciebie"). Wow!!! (...bo też jeździ na rowerze...).

When I was riding there, some handsome man in the car stopped me and...he gave me fruits ('This is for you')! He saw me at this petrol station which I mentioned above and even though he was not going in this direction he came back to give me this. Wow!!! (...coz he rides a bike, as well...).


Dotarłam do miasteczka Kolasin. Bardzo przyjemne.

I arrived to Kolasin - very nice city.


Zapytałam jednego pana o trasę. Doradził jechać bocznymi drogami. Pytam, czy teraz będzie już z góry. Do tej pory przecież tylko wjeżdżałam. Będzie. Tak powiedział...Lubię podjazdy, ale...ja jestem od około doby bez snu, przejechałam już ponad 200 km głównie pod górę...

I asked 'bout the route. The guy adviced me riding byways. I asked if I would be riding down - 'yes' - he said...



Gdzieś na tej drodze przebierałam się w dzienny strój na upały (bo nastały...).

Somewhere on this road I changed my clothes, coz it was getting really hot.


Jadę szutrową drogą. Jest ładnie. Ale nie zjawiskowo. Myślę sobie, że taki Ojców razy sto.

I was riding on the gravel road. It is nice. But not phenomenally.


Co to za chińskie miasteczko...?

Chinese town..?


Usiadłam, żeby zjeść moje jedzonko. Nic więcej nie miałam, bo w Kolasinie nie byłam głodna. Poza tym myślałam, że będą sklepy...Obok przystanęli developerzy, którzy omawiali swe developerskie kwestie...Kulturalnie przywitali się ze mną, gdy ja sobie siedziałam na drodze i jadłam podarowane owoce. Nie daleko pewna czarnogórska kobieta wypasała krowę. Tyle jeśli chodzi o ludzi wokół.

I sat down to eat my fruits from hadnsome guy. I have nothing more, coz I was not hungry in Kolasin, I thought that there will be shops...Some developers came there. They said hello to me and were talking bout their buisness in this region. In front of me there was one lady and her cow. That was all when it comes to the people around...


Ruszyłam dalej. Mówię do siebie: "Już nie mogę"...Przecież miałam zjeżdżać a ja ciągle jadę pod górę.

I have to ride...Somewhere here I said to myself: 'I can't more'. The guy in Kolasin said that I will be riding down...


Jestem na 1200 metrów npm. Teraz to na penwo głównie będę zjeżdżać...

I am at 1200 metres above sea level, so for sure I will be mostly riding down from this moment... 




Nic bardziej mylnego!!! Znowu chińskie miasteczko...

I was so wrong!!! Chinese town (the next one; it was connected with some developing topics there).


Górskie miasteczko.

Mountain town. 


Jadę...Zaraz będę zjeżdżać do czarnogórskiej stolicy...

I am riding...For a while I will be riding down to Montenegrian capital...


Jednak ciągle wjeżdżam...

No...I'm still riding up...


Nagle patrzę, a nie ma wyższych szczytów przede mną...Piszę do kolegi, z kórym gadałam ostatni raz na granicy: "Czaisz, że ja jeszcze jadę..?"

I looked around and...there are not higher peeks in front of me...I wrote to my friend I was chatting last time when I was at petrol station before the border crossing: 'Could you believe that I am still cycling..?'


Widoki cudne! Tutaj nie widać tej wysokości, ale było naprawdę wysoko...

Brilliant! You can't see the altitude but it was high...


Nie mogłam napatrzeć się na to co miałam przed mymi oczami (...bo wyjechałam tu napędzając mój rower moimi nogami!)!

I couldn't stop looking at the view I had in front of my eyes!


Droga pusta. Czasami przejechała tędy jakaś ciężarówka. Budowali coś. Byłam taką swoistą "pupilką" tych panów...Zwłaszcza jednego bez zębów...Zagadywali. Jeden w taki sposób: "How are you?". Myślę sobie, jak się czuję..? Wspaniale...Za mną "milion" km pod górę. Jestem ponad dobę bez snu. Ale odpowiedziałam po prostu "ok"...Takich miałam absztyfikantów w tych górach...Jeden pan nawet proponował, że może podwieźć. Nie! Pojadę! Nie wiem, kiedy wydostanę się z tych gór, ile szczytów mi jeszcze przyjdzie okrążyć, ale pojadę...Kiedyś zajadę do Podgoricy...Nie obawiałam się pana, czy coś takiego. Chodziło raczej o to, że ja nie idę na łatwiznę. Zaczęłam to skończę...A przynajmniej spróbuję - jak zemdleję to panowie mnie uratują...

Road was empty. Only me, my bike, nature...Ok maybe no to so empty-empty because of this developing (some trucks were driving there from time to time). I was pupil of the drivers of these trucks...Probably it is not everyday look - girl with the luggage on her bike....alone...in such high temprature...One asked me: 'How are you?' It was quite funny...I thought: 'How I am...? I was cycling from the day before. through your country which is not flat'. But I said: 'Ok'. One of them said that maybe he will give me a lift - No! I want to go by bike. I do not know, how many peaks I have to ride around...But I will find Podgorica!


Dziki koń! Żartuję - na pewno do kogoś należał, ale nie był uwiązany. Wspaniały widok!

Wild horse! I am jokin' - probably he belongs to somebody but he was not tied...Great view - white horse looking like the wild one in mountains!



Był mega upał, ja tyle godzin bez snu, po takim dystansie podjazdów z tymi sakwami, ale patrząc na te góry nie było nic - upału, niewyspania, dystansu pod górę. Było piękno. Było szczęscie. Było po prostu niesamowicie! Te góry się tak rozciągały. Przez dwa kraje - Czarnogórę i Albanię.

Gdy tak siedziałam tam to zdenerwowana Emi do mnie zadzwoniła, że nie ma Magdy. Strasznie się wystraszyłam, że coś się stało. Emi czekała na nią na stacji, a jej nie ma i nie ma. Myślę sobie: nawet nie mogę pomóc. Przecież zanim ja wrócę minie dużo czasu. Okropne uczucie, kiedy nic nie można zrobić, nie można pomóc w żaden sposób. Myślałam, co będzie jeśli coś się stało. Emi zostawiła sakwy na tej stacji i wróciła. Magda się znalazła. Po prostu nie skręciła gdzieś.Uff...

It was so hot! I was so many hours without sleeping, I have cycled so many kilometres with the luggage, but when I was watching these views there was not existing these things. There was nothing bad. It was beauty and happiness. It was just brilliant! These mountains were so wide (coz I was loooking at mountains in Montenegro where I was and in Albania which is close). 

Emi called to me. There is no Magda with her. She is waiting for her for some time and she is not still with her. She should be. I thought: I can do nothing. I am so far, so high, when I get there to help her? Awful feeling, when you can't do nothing. I started to worried about Magda - what if something has happened to her? Emi left her luggage at petrol station and came back. Magda did not turn as she should. Uff...


Ruszam dalej. Nie wiem gdzie, ale ruszam...Już nie wiedziałam, czy ja nie jeżdżę tymi samymi drogami...

I'm going...I do not know where, but I'm going...I was not sure if I am not riding the same roads...


Spotkałam znów mojego absztyfikanta bez zębów...Wyszło, że chyba jadę dobrze.

I met my wooer without teeth...I was riding in the right direction.


Tylko ja znów jestem na szczytach...

But I'm still at peaks...


Cóż mogę napisać..? Chciałam krzyczeć z zachwytu...

What I can write..? I wanted to scream in delight...


W zeszłym roku zachwycałam się albańskimi drogami w górach, często je wspominając jako moje ulubione. Te czarnogórskie też wchodzą do mojego rankingu.
Serpentyny! Niezabezpieczone...Trzeba było uważać na zakrętach...

The previous year I was delighted by Albanian roads in mounatains writing 'bout it, that are my favourite. These roads in Montenegro are in my top ten roads, as well! 
Serpentines...A bit dangerous. I should be careful...


Poniżej całkiem spora przepaść...Gdybym się nie wyrobiła na zakręcie to...

Above - abyss...


Gdzieś po drodze pojawiła się knajpa. Pan pyta, czy się czegoś napije. Ja, że nie. Potem myślę, a w sumie pewnie. Idę, żeby wybrać, zapłacić, Pan mówi, że nie trzeba...Usiadł ze mną. Gadamy. Każdy po swojemu, ale ich jezyk nie jest trudny do zrozumienia. Pytam o trasę, pokazując telefon. Pan mi wyczyścił telefon, mokrą szmatką...No ja tak nie czyszczę ekranu...Trochę się dziwnie czułam siedząc z tym panem w górach taka "goła"...
Chyba już jestem na drodze do stolicy Czarnogóry...

There was a some kind of restaurant. Restaurant is too big word, rather place, when you can drink something. There was one man. He asked me what I want to drink. I said that nothing but later I thought why not..? So I went to choose something to drink. I asked how much. He said nothing. Later, he sat with me. We were talking. He did not speak English. But out languages are a bit similar. I asked 'bout the route showing the map in my phone. He started to clean my screen using wet rag. I haven't clean the phone like this before...I am not sure it was good..I felt a bit strange sitting quite 'naked' with this guy in mountains (I do not mean that insecure or sth like this. No! Just strange...).


Zjechałam. Wcale nie cieszyłam się, że wreszcie wydostałam się z tych gór. Mi zrobiło się żal, że opuszczam te góry...Było mi tam tak dobrze!

I left my mountains...I was not happy thinking 'finally'...I felt sad a bit... I felt there so happy!


Dorwałam sklep, zjadłam jakieś słodycze, choć wcale nie byłam głodna. Owoce podarowane mi z dobrego serca wystarczyły. Jadę do Podgoricy.

I ate some sweets (even though I was not hungry. The fruits were enough) and keep riding to Podgorica. 


Podgorica!
Skąd miałam siłę, żeby jeszcze skakać po rowerze..? Ja nie wiem...A nie - wiem! To wszystko daje mi niesamowitą energię!

Podgorica!
 I do not know from what I have energy to jump on my bike...I know! This biking - such biking - gives me amazing energy!


Flagi czarnogórskie.
Zatrzymałam się na stacji w celu złapania Wi-Fi, żeby ustalić, gdzie mam się kierować. Na stację wpadł mój bezzębny absztyfikant z gór...Może mnie śledził...Może się zakochał..? Zapraszał na coś do picia...Nie mam czasu. Dostałam...cukierka...(Słodkie! - nie cukierek, lecz ci panowie, że dali mi cukierka, jak dziecku...W sumie to często powtarzam, że warto pielegnować w sobie dziecko! Zawsze! Ja to robię!).

Montengerian flags are blowing.
I sat down at petrol station to catch Wi-Fi and asked Tomek where I should go. To this petrol station came my wooer with his homies. Maybe he followed me..? Maybe he felt in love..? He invited me for something to drink. I have no time. They gave me...candy...(So sweet! I am not writing 'bout candy that it was sweet but they were sweet giving me this candy like I was a child).


Czułam się calkiem dobrze.

I felt ok.


Pedzę do hostelu, w kórym był już Tomek. Mówił, że trzeba przejechać przez całe miasto.

I am riding to the hostel, in which was Tomek. He wrote that I should ride through almost whole Podgorica.



Zgadzam się!

I agree!


Szukam ulicy...Pytam...Błądzę...Było fajnie - poznawałam miasto. 

I was looking for the street, in which was our place to sleep. It was good, coz I was discovering the city a bit.


W pewnym momencie jednak tak błądziłam, że miałam juz tego dość. Zatrzymałam się na stacji. Panowie się bardzo zaangażowali w pomoc. Dzownili do kogoś pytając gdzie jest ta ulica...Powiedzieli, że jeden z nich pójdzie po auto i będę podążać za nim...Nie chcę nikogo kłopotać. Tomek wpadnie. Czekam i czekam...Poczułam się...zmęczona...Naprawdę zmęczona...

I was confusing the road so much time that I was tired of it. I stopped at petrol station. The guys from it get involved so much. They called to somebody asking bout the street. They said that one of them will take the car and I will follow him I do not want to bother anybody. Tomek will come for me. I was waiting some time and I felt..tired. Really tired... 


A to skrót przejazdu dziewczyn:

Shortcut of trip of Emi and Magda: 


Podczas, gdy ja jechałam samotnie w nocy one siedziały na stacji z jakimś przystojnakiem...Podobno było niesamowicie zabawnie. Nie mówił po angielsku. Korzystał z tłumacza próbując zadać pytanie. Zadawał, a one wybuchały smiechem, bo wychodziły mega absurdalne rzeczy...

When I was riding alone in the night they were drinking coffee with handsome guy...They said that it was very funny coz he wanted to ask question, so he was using translator and the questions were a bit ridiculous...


Poszły spać w trawie...

They slept on the grass...


Gdy nastał dzień ruszyły do Podgoricy.

The day began, so they start to ride to Podgorica.


Inna trasą niż ja.

Other route tan me. 


Główną.

Main road.


Ale z tego co widać i tak było pięknie!

But I can see, that it was beautiful, as well!



Jechały przez długie ciemne tunele. Emi wpadła do jednego bez oświetlenia...Mówi, że już o co chodzi z tym "światełkiem w tunelu"...

They were riding through long and dark tunnels.
 

Zbliżają się...

They are close... 



Tomek znalazł fajne miejsce do spania. Gdy juz wszyscy dotarli to mimo tego, że ja byłam po tylu godzinach bez snu po kąpieli nie poszłam spać tylko piliśmy piwo z Serbami...Niestety ja nie byłam taka bardzo rozgadana...

Tomek found very nice place for sleeping. When the girls arrived, I didn't go to sleep after this trip. I took a shower and we were drinking beer with Serbian men. But I wasn't too much talkative...


A potem jeszcze ruszylismy do sklepu...Poszłam  z nimi, choć w sumie to czułam się tak, jak wyglądam na pierwszym zdjęciu...

Later we went to shop. If you peer at the first photo - I was feeling the way how I am looking on it...


Dlatego, gdy wróciliśmy nie posiedziałam z nimi dłużej tylko poszłam spać. Spałam jak dziecko...

That's why, when we came back I was not sitting with them but I went to bed. I slept like a baby... 



W filmie Kusturicy padają słowa:

"Dziecko bez matki to jak zepsuta parasolka na wietrze"

Możnaby rzec: Ja bez roweru to jak zepsuta parasolka na wietrze...

Ta trasa pod względem wizualnym, fizycznym, ludzi była po prostu NIESAMOWITA. Taki...realizm magiczny...Ta magia sie naprawdę wydarzyła!!!

This route was amazing!!! It was so beautiful around, I met so many good people who were giving me something, it was hard when it comes to physcial issues (it is not flat country). Pure Magic!!!

DYSTANS: Ponad 300 km piękna!!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało