Przejdź do głównej zawartości

BALKAN BEAT vol. 5 - Widzimy się u Kusturicy..!

3 lipca 2016

Pobudka!!! Zrobiła nam ją pani pracująca w restauracji. Przyszła rano do pracy i...zastała czwórkę kloszardów śpiących na tarasie...Ależ energicznie nas obudziła! Trochę było nam głupio...Trochę, bo nie mieliśmy lepszej opcji. Poskładaliśmy wszystko, ułożyliśmy tak, jak było i zaczęliśmy ogarniać siebie. To był naprawdę świetny taras! Obok była łazienka...Ogólnie można było się tu wyspać. Ja nie wyspałam się dlatego, że wymarzłam (nie miałam śpiwora...Teraz na wyprawy rowerowe nie ruszam się bez takowej rzeczy! Gdy po tej wyprawie, napotkałam przypadkiem w promocyjnej cenie taki malutki to kupiłam bez chwili zastanowienia. Przydał się podczas późniejszej wyprawy wzdłuż polskiego wybrzeża np. gdy spałam na ławce...). Nie bardzo wiem, czemu nie zrobiłam sobie norki z tych pokrowców, które były na krzesłach...Mogłam część położyć na ziemi, a pozostałymi się przykryć - tak zanurzyć się w nich. Nie wykorzystałam potencjału...Sama sobie jestem winna...Tylko to jest tak, że w dzień był upał, potem przez burzę optymalna, bardzo przyjemna temperatura, a w nocy -  ziąb. Kładąc się w optymalnej temperaturze nie myślę o tym, że będzie tak zimno...A powinnam, bo w zeszłym roku np. na plaży w Czarnogórze też pierońsko wymarzłam (http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2016/01/bakanska-przygoda-cz-9-noc-pod.html)...

Emi rozdziela hajs...Nie mieliśmy dinarów, nie było kantora. Co się robi wtedy...? Płaci się eurosami i wydają w lokalnej walucie. Praktykowane często, bo spontanicznie działamy nie tylko w kwestii trasy...Gorzej, gdy ma się banknot o dużym nominale, a nie potrzebuje się tylu lokalnych pieniążków, bo lada chwila będzie się w innym kraju, gdzie jest inna waluta...Kartą nie wszędzie można płacić.

Rise and shine! The lady working in the restaurant woke up us...She came to work and saw four clochards sleeping on the terrace...She did it so energetic...We felt ashemed a bit...But only a bit. We had no better option to sleep. We made our 'beds' putting things like before. Fortunately, it was bathroom next to the resarurant, so we could take 'shower'. It was good place to sleep if somebody has sleeping bag. I did not have it, so I was cold in the night...After this trip I bought sleeping bag and I take this when I am going for long trip. I was riding through the Polish (and a bit German) seaside on September and I used my new sleeping bag (I slept at the bench..). I do not know, why I did not make some kind of den of chairs' covers and tableclothes...But during the day it was hot, when we were going to sleep it was ok and during the night I was so cold...Last year we slept on the beach in Montengro and I freezed, as well....

Emi was giving money...We did not have dinars, coz we didn't find exchange. What you should do in such cases..? You pay by Euro and rest of the money you recive in local currency. We did it many times coz our trips are very spontaneous (when it comes to routes and things like these). The worst, if you have eg. 50 euros and you don't need a lot of local money, coz just for a while you will be in the other country...You can't pay by card everywhere.



Och nie! Pada...Btw, pomyślałam: O! Moje potencjalne kołderki powiewają na wietrze...

Oh no! It's raining...Btw, I thought: My 'comforters' are blowing in the breeze...


A tak się prezentuje w pełnej krasie nasze miejsce noclegowe:
(Tyle pokrowców na krzesła, tyle obrusów, a ja zmarzłam...Ech...)

There is our place we slept: 
(So many chairs' covers, so many tableclothes and I was freezing...Ech...)


Pani wydawała się być wściekła, ale nie była...Zamówiliśmy śniadanie (tzn. trzeba było poczekać, jak się tam ogarną, wszak dopiero przyszli do pracy - pani, kucharz). Emi i Magda - omlet (one naprawdę uwielbiają te omlety!: http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2016/01/bakanska-przygoda-cz7-trzy-laski-w.html - rok temu w Prizren w Kosovie same pichciły takową potrawę..). Ja
i Tomek - cevapcici. Pani myślała, że my jesteśmy biedni (miała ku temu wszelkie podstawy widząc nas tak śpiących), bo powiedziała, że jedna porcja wystarczy na dwie osoby...Oj, nie wystarczyłaby mi połowa tego...Tomkowi zresztą też. Btw, jakże to typowa potrwa śniadaniowa...

At the beginning the lady seemed to be cross, but she wasn't at all. We ordered beakfast (actually, we had to wait until they are ready to cook - they just came to the). Emi and Magda - omelette (they love this food! The previous year, they even were cooking it in Kosovo). Me and Tomek, we ordered cavapcici. Probably the lady thought that we are poor (she could think like this...we slept like clochards), coz she said that one portion will be enough for two people Oh...It won't be...Not for us...


Luksusowy hotel...Po śniadaniu można zamówić kawę...Mamy wszystko czego potrzebujemy!

Luxurious hotel...After breakfast we can order coffee...So we have eveything we need!


A tu "spały" nasze rowery. Tuż obok, w jakiejś myjni, czy czymś takim.

There is a place where our bikes 'slept'. Next to the terrace, in some car wash or place like this.


Padać przestało, słońce wyszło, więc komu w drogę temu czas!

The rain stopped falling down, the sun started to shine, so there is time to hit the road!




Wspominałam już o tym...Groby (cmentarz - za duże słowo).

I mentioned it before - graves (cemetery is too big word).


"Trasa serbskich świniarni" nie jest imponująca.
Tu już jest pięknie! Jeśli ktoś lubi widok gór - ja uwielbiam!

The route of pigpens was not too immpressive. 
Here it is beautiful! Of course if somebody likes view of mountains - I love it!




W nocy wymarzłam, a teraz musiałam zmienić odzienie...Nie lubię mieć czegoś przy skórze, jak jadę w upale. Wolę po prostu...krem. Takie "naturalne" podejście. Taka jestem...

In the night I was freezing, later I had to change my clothes...Tt was hot. I hate when I have something sticked to my skin...I prefer just a cream...It is 'natural' approach...


Wygląda na to, że Serbowie chowają bliskich przy swoich domostwach.

Serbs bury dead people next to their houses.


Moja piękna Drina!!!

My beautiful Drina!!!


Jechałam sobie z tyłu, dużo fotografując. Dobrze, że zauważyłam, że zatrzymali się, by "pochillować" na Driną...

I was riding behind them, coz I stopped very often to take photos. Fortunately, I saw that they stopped to chill on the edge of the Drina...


Biegnę do nich i...mojej Driny...

I'm running to thme and...to my Drina...


Zastałam ich brodzących w wodach Driny...

I found them paddling in the Drina...


Też chcę! Zdejmuję buty...

I want to do it, as well! I am taking off my shoes...


...i dołączam!

...and join to them!


Fajnie było nad tą Driną!

It was so nice on the edge of the Drina!


Nawet bardzo fajnie! Tak wakacyjnie...

Even very nice! Holiday time...


O samej rzece nie rozpisuję się już, bo zrobiłam to w poprzednim poście (choć może raczej Sasa Satnisic to zrobił w sposób poetycki).

I'm not writing 'bout the river, coz I did it in the previous post (or maybe Sasa Stanisic did it in the poetic way).



Postanowiłam zrobić pranie w Drinie...Wyprałam mój ręcznik i kamizelkę (taka już nieświeża...).

I decided to do the washing in the Drina...I washed my towel and my reflctive vest (it was not fresh...).




Radość Magdy!

Pure happiness of Magda!  


Wspólna fotka nad Driną też musi być...A jakże..?

Common photo next to the Drina has to be taken, as well.



Wyschło..? Ręcznik szybkoschnący, a kamizelka wyschnie na mnie - będzie fajnie chłodzić...

Is it dry already...? Towel did, vest will be cooling my skin...


Trzeba porzucić wody Driny...
Ale ja jeszcze do Ciebie wrócę! Kiedyś!

We need to leave the Drina. 
But I will come to you...Someday!


O nie..! Dopiero co zrobiłam pranie...A tu taka droga, taki kurz...

Oh no...! I just have done my laundry...And there is road with so many dust...


Domek na Drinie (Kućica na Drini) jest to znana serbska atrakcja. Jednakże należy dodać, że znana od niedawna, mimo że istnieje od 1969 roku. Domek ten rozsławiony został dzięki zdjęciu autorstwa Irene Becker, które ukazało się w National Geographic jako zdjęcie dnia. 

Drina River House is well-known Serbian attraction. It became famous after showing it in National Geographic on the photo taken by Irene Becker (photo of the day). Even though it was built in 1969.


Domek usytuowany na skale, zbudowany został przez grupę nastolatków w celu odpoczynku na Drinie...Domek był niejednokrotnie niszczony przez nurt rzeki, ale za każdy razem go odbudowywano. 

Emi prawdopodobnie myśli: "O! Tu moglibyśmy spać..!"

Drina River House was built by the group of teenagers to rest on the Drina. It was destroyed many times, but every time it was rebulit.

Emi probably was thinking that it would be perfect place to sleep for us...


Jeść!

Eat!


Weszłam do pekary, zajęłam miejsce przy solku wołam ich, a oni mówią, że wolą posiedzieć na ulicy...To poszłam do nich...

I went to bakery, sat down and I called them. They said that they prefer to sit on the street...So I went to them...


Serbska flaga, pomnik - serbska historia, serbska pamięć, serbski nacjonalizm, serbska ziemia.

Serbian flag, monument - Serbian history, Serbian memory, Serbian nationalism, Serbian territory.


Piękność!

Beauty!


W poprzednich postach podkreślałam moje zafascynowanie serbską tożsamością etniczną - walką o jej wyartykułowanie, serbskim etnicznym nacjonalizmem, który mogę obserwować jadąc na rowerze, choćby poprzez zaznaczanie ziemi przez flagi, czy też monumenty upamiętniające serbskich bojowników o wolność kraju i jego (w ich mniemaniu) terytoria. Kraj interesuje mnie ze względów socjologicznych, jego przemiany, historia (chodzi mi tutaj ogólnie o Jugosławię). Trudna. Ale to nie wszystko...Tam jest po prostu pięknie! Jeżdżenie na rowerze po Bałkanach jest czymś niesamowitym pod względem wizualnym. Oczywiście jeśli ktoś lubi widoki stworzone przez naturę. Ja lubię. Ale lubię też obserwować ludzi. Myślę, że całkiem nieźle to wszystko łączę podczas moich wypraw. Są one odkrywaniem piękna świata zarówno tego przyrodniczego, jak i ludzkiego - jego różnorodności. Nie chcę definiować mojego bikingu poprzez słowa typu turystyka, czy też trening - ja po prostu odkrywam świat (..i siebie, swoje możliwości), a gdy nie ma urlopu, wolnego to po prostu robię to co sprawia mi przyjemność w takim zakresie w jakim mogę w danym momencie (czas to straszny terrorysta! ech...). Ogólnie dobrze się bawię (choć bywają trudne sytuacje..)! 

In the previous posts, I mentioned that I am fascinated by Serbian ethnic identity, showing it, Serbian ethnic nationalism, which I can observe when I'm riding the bike there. The country is intresting for me in sociological point of view. I'm intrested of its transformations, history (I mean whole ex-Yoguslavia). But it is not everything...Balkans are beautiful when it comes to landscapes. I love it! The nature there. I think that my bike trips are mix of observing nature and people, as well. And I think that I do it very well! I do not use words tourism or trianing to describe my biking. I just discover the world by bike - its beauty (...and I can discover myself, what I can do in physical sense and psychological when is not easy). When I do not have vacation I just do what makes me happy, even though there are short trips (time is awful terrorist!). I just have fun (even though there are diffulct situations sometimes).



A tutaj zaczął się prawdziwy podjazd...Pierwszy prawdziwy podjazd bałkański w tym roku. To jest kolejna rzecz, za którą kocham ten region. W Polsce tego nie ma...Nie takie długości, nie takie ilości...

I am riding up...This is real Balkans! Poland is much more flat (of course we have a lot of mountains in the south of the country, but there whole region is full of it).


Lało się ze mnie...Ale to nic...Od czego mam wodę w butelce..? A np od tego, żeby się...schłodzić/umyć...Poza tym widoki cudne!

I'm sweating...But there is nothing...I have water in my bottle...I can use it to cool/wash myself...Anyway, views are brilliant!



Droga też!

The road the same! 


Serpentyny!

'Serpentines'!


Wyjechałam! Jestem w Parku Nardowym Tara. Został on założony w 1981 roku. Tara należy do Gór Dynarskich.


I am in National Park of Tara who was founded in 1981. Mountain Tara bleongs to Dinarides.


Czekając na nich postanowiłam zjeść żelki...Muszę dbać o moje cenne kolana...Zawsze to jakaś żelatyna...

I was waiting for them, so I decided to eat my jellybeans... There is some gealtin - good for knees.


Nadjeżdża Emi!

Emi is coming!


"O na tej gałęzi będę siedzieć!". Chcieliśmy zobaczyć ten kanion, ale to trochę dalej...

'I will be sitting in this branch!'. We wanted to see this canyon, but it is not here...


Wszyscy elegancko wjechali!

There is everybody!





Z kim ona tam rozmawia..?

With who she is talking..?


Z Emilką pojechałyśmy wyżej. Szukałyśmy kanionu...Znalazłyśmy Kaludjerske Bare (1047 metrów npm.)
Ja zdjęłam sakwy, Emi nie...Mi dość stromy leśny podjazd robiło się całkiem fajnie...Tak lekko...Emi gorzej z tym obciążeniem...
 Jak widać na terenie parku znajdują się ścieżki rowerowe. Ogólnie polecam, nawet niekoniecznie rowerowo, gdyby ktoś chciał pojechać w fajne miejsce, żeby uskuteczniać aktywność fizyczną w pięknych terenach.


Emi and me we rode upper. We wanted to find canyon...We found Kaludjerske Bare. I take offmy luggage from my bike, Emi didn't...I was riding so easy - there was mountain. She had a bit problem...But she was riding with load...
As you can see there are bike routes. Actually, it is good place for different activity in beautiful area.


Góra Tara:

Mount Tara:


Klimat jak na Gubałówce...Są kramy...



Może chociaż zobaczymy kanion z daleka..?

We keep going - maybe we will see the canyon from the top of the mountain..?


Ale ten hotel był ogromny! Ciekawe, czy tu miejsce by było..?

The hotel was so huge! I was wondering if there would be free room..?


Wypatrujemy kanionu...Nic...Emi mówi, że może, by udało się to zobaczyć, jakby wyciąć te drzewa, jakbym dała jej piłę...

We are trying to find the canyon...Nothing...Emi said that maybe it would be possible if somebody cut the forest, if I gave her saw...


Wracamy do Magdy i Tomka. Zbieramy się, by jechać dalej. 

We came back to Magda and Tomek and we started to ride.


Trochę trzeba zjechać, żeby skręcić...

We must come back a bit to turn...


...do Mokrej Góry!

...to Mokra Gora! 


Rok temu w Belgradzie ludzie z hostelu, z którymi piliśmy rakiję na schodach wspominali o tym miejscu. Wtedy napisałam: "Wiem też, że muszę odwiedzić miasteczko Mokra Gora, bo to jakby miasteczko Emira Kusturicy, jednego z moich ulubionych reżyserów od zawsze etc etc etc..." http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2015/12/bakanska-przygoda-cz2-belgrad.html). Jestem wielką fanką twórczości Emira Kusturicy, ale nie wiedziałam o istnieniu takiego miejsca...Już wtedy chciałyśmy tam jechać, ale..chciałyśmy też jechać do Albanii. Co się odwlecze to nie uciecze!

The previous year we were drinking rakija in Belgrad sitting with people from hostel on the stairs. They said that in Serbia is city of Kusturica - I did not know about it even though I'm big fan of his movies. I wrote that I need to visit it. And I did!


Podjeżdżamy i...to jest to..? Pociąg z filmu Kusturicy..? Serio..?

We are already and we see someting like this...Is it this..? The train from the movie of Kusturica..? Really..?


Taki ziomek...

Our new homie...


...i taki. 

The second. 

Sesja przy atrapie.. W sumie fajna.

Anyway, we took some photos next to this mockup. It's nice. 


I ruszamy, by poznać prawdę...

And we moved to get to know the truth...


Ależ bajeczna droga! Świetne złudzenie: wygląda na prostą, ale nie...Jechało się pod górę.

The road was so great. So beautiful! Just brilliant! It looks like it was flat, but no...


Poetyczna droga!!! Kocham bezwzględnie!

Poetic road!!! I love it!


O! Zaraz będzie tunel...250 metrowy.

Tunnel is close...


Jest! Bałkańskie tunele polubiłam rok temu. Jest to niezwykle specyficzne uczucie jechać na rowerze w tunelu. Jedzie osobówka, a wrażenie jest takie, że jedzie ogromy tir. Jak widać, ten był oświetlony, nie wszystkie takie są...Dzień, więc bez światełek, nagle tunel i jest problem...

There is! I started to like Balkans tunnel in 2015. It is so specific feeling to ride through such tunnel by the bike...Small car seems to be truck...This one has light but there are some without and...it can makes some problems...


Trzeba uważać, bo może spaść coś na głowę...

You need to watch out...Something can fall down on your head...


Już prawie...

Almost...

.
...i jestem!

...and here I am! 


Nadjeżdża Magda.

Magda is already, as well.


O! To te tory...Z filmu "Życie jest cudem".

Kusturica ma rację: Zivot je cudo!!!


The trucks from the movie 'Life is Miracle'. 

It is - Kusturica is right!


Film porusza tematykę konfliktu bałkańskiego. W stylu Kusturicy, czyli dość oryginalnie. Mimo, że jest to trudny temat, to reżyser robi to w taki sposób, że można się zaśmiać. Dla mnie jest to mistrzostwo świata. Podobnie ukazał trudną historię Balkanów w filmie "Underground". Widać tutaj prawdziwy talent i inteligencję.

The movie is about Balkan conflict,  made in Kusturica style- t sshows it in specific way. You can even...laugh. For me Kusturica is master when it comes to describing diffuclt issues in easy way, sometimes very poetic.



Emi i Tomka nie ma i nie ma. Tomek miał awarię roweru.

There isn't Emi and Tomek. Tomek had some failure.


Ruszyłyśmy do miasteczka, żeby zrobić rozeznanie i tam na nich zaczekać.

We decided to wait for them in the city.



Czekamy...Panowie zapraszają na piwo...Jakbym wiedziała, że już nie pojeżdżę to może bym wypiła piwko z panami podrywaczami z Serbii...W ogole tam byli smao panowie w tym pubie. A to Serbia...Nie Albania, czy Macedonia przecież...Hmmm...Ciekawe...

We are waiting. The guys who were sitting in the pub invited for beer. If I know that I will not ride more maybe I would go to drink a beer with these Serbs...There were only men inside. Intresting thing - it is Serbia, not Albania or Macedonia...


Dotarli. Szprychy. Szukamy noclegu.

There are. Spokes. We are looking for place to sleep.


Mamy. W cerkwi...Gdy szłyśmy pytać o nocleg tam, Emi spytać, czy jestem zła...Troszkę niby byłam, bo dystans taki mały (około 100 km, nawet 90 parę), ale ani nie na nią, ani na Tomka (zresztą jakbym bardzo chciała jeszcze pojeździć to przecież się mogłam oddzielić)...Ale wyszło dobrze, jak się okaże...A dystans nadrobiłam i to konkrtenie podczas kolejnego odcinka...Btw, Emi pyta: "Spałaś kiedyś w cerkwi..?" No nie spałam...A jak podkreślam ja lubię nowe doświadczenia...Ja żyję dla nnowych doświadczeń...
We found in Orthodox church...Emi aksed me if I am angry. I was a bit, but not for her or Tomek. We cycled short distance (about one hundrd kms), but if I wanted, I could ride more, I could seperate. So it was my decision that I stay. I wanted to stay with them. And it was good decision. btw, Next distance was long...
Emi asked: Have you slept in Orthodox Church before...? No. And as I always say - I like new experiences...


Jeden problem był...My byliśmy głodni (tzn. oni coś tam mieli, ja to zjadam wszystko od razu...Jem dużo! Kocham jeść!)...A sklep zamknięty, nawet chodziłam do chłopaków, które zapraszały na piwko pytać, kto właścicielem, czy otworzą. Nawet kogoś wołali, ale nie udało się nic załatwić...Ale piwo jest! 

We had one problem...We were hungry (fortunately, they had dome food, I eat always eveyrthing what I have...I eat a lot! I love eating!). The shop was closed...I went to guys in pub to ask who is owner of the shop, they called somewhere but nothing...But we had beer!



DYSTANS: jak napisałam: krótki; tylko ponad 90 km...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało