Przejdź do głównej zawartości

MOLDOVA - TRANSNISTRIA - Sierp i młot wita mnie!

3 września 2017


Poprzedniej nocy na szczęście szybko zasnęłam, więc nie inhalowałam się tym zaduchem w mołdawskim hostelu...
W cenę noclegu było wliczone śniadanie. Wraz z Dominiką, bo rano spotkałyśmy się w hallu, zastanawiałyśmy się co z naszym śniadaniem, bo jakoś tak nic nie było w kuchni...Byli inni ludzie: Ukraińcy, Turek, Japończyk, ale jedzenia nie było...Co to ma być, że mam napisane "śniadanie wliczone w cenę", a śniadania nie ma..? - ja się pytam. Dominika poszła do recepcjonisty z tą sprawą, a on poszedł po chleb wielce zdziwiony, że nic nie jadłyśmy...Czyli: na śniadanie były tosty ze stuletniego tostera (można by pomyśleć, że to taka stylizacja, część wystroju hostelu; jednak w przypadku Mołdawii, jej społeczno-ekonomicznych zaszłości mam pewne wątpliwości co do tego, czy oby na pewno to tylko stylówka...) wraz z wygrzebywaną z dna słoika marmoladą...Nie narzekam - tosty były całkiem smaczne, ale gdy opuszczę hostel to będę musiała dojeść. Z hostelu wyjechałam później niż chciałam - zagadałam się z Dominiką i Ukraińcami. Ich dopytywałam o kwestię Naddniestrza, bo jak wspominałam, wszyscy mnie straszyli tą krainą. Jednak chodziło mi przede wszystkim o to, jakich formalności muszę dokonać przed wjazdem na terytorium tego państwa, żeby uniknąć kar (np. wyczytałam, że gdy nie dokonam rejestracji to mogę zostać ukarana karą grzywny w wysokości 700 dolarów...Chyba trochę inaczej niż zasilenie naddniestrzańskiego budżetu wolałabym spożytkować taką kwotę...).

The previous night I felt asleep very fast, so I did not have to inhale this smell...
The price included breakfast, but there is nothing to eat in the kitchen...There were some people (from Ukraine Turkey, Japan), but no food...I am asking: 'What does it mean..?'. Domnika (we met in the morning in the hostel's hall) went to recepionist to ask about our breakfast...He was suprised that we didn't eat anything...He went to market to buy a bread. So for breakfast we ate toasts from the toaster which seemed to be about 100 years old with little rest of marmolade...Anyway, I don't comaplain, but when I leave the place I will have to eat more...
I left the hostel much later than I planned to do it - I talked to Dominika and Ukrainians. I asked them about crossing border with Transnistria, coz as I metioned before, everybody was frighting me of this country....For me the most important were formalities. I read that if I do not register, I can be fined (700 dollars). I think that I can make better use of such amount of money, not helping transistrian budget...


Gadu gadu, a Kiszyniów domaga się weryfikacji tezy, jakoby był najbrzydszą stolicą europejską...

Wyjeżdżam i co widzę..? Wspomniany w poprzednim poście Stadion Republikański (a raczej jego ruiny...). Warszawa ma Stadion Narodowy, Kiszyniów ma Stadion Republikański...Sprawdziłam, czy miasto dysponuje jakimś innym - tak. Jest też Stadion Zimbru, który został zbudowany w 2006 roku, a kosztował 11 milionów dolarów - pytanie ile poszło na stadion, a ile do kieszeni urzędników i innych zaangażowanych...W końcu to kraj wypełniony korupcją. 

Chat, chat and Chisnaus is waiting for verifaction of the thesis if it is the ugliest capital of Europe.

Republica Stadium (or rather it ruins), I mentioned in the previous post. I checked information if city has another stadium - yes. Stadium Zimbru, which was built in 2006, and its cost was 11 million dollars - the question is how much of this money went for the stadium for real...


Jadę dalej i...Kiszyniów mocno plusuje! Natrafiam na ścianę pełną murali. Na pewno jest to jakiś sposób na upiększenie miasta. Nie drogi, a i można coś przekazać, pokazać, zaprezentować, odwrócić uwagę od rzeczy brzydkich...
Jestem wielką fanką miejskiej ekspresji, lubię patrzeć na miasto poprzez tego, co mówią jego mury. Poniżej tylko kilka przykładów (ściana była długa, murali było dużo) stołecznego mołdawskiego street art'u.

Na początku natrafiłam na poniższy: 
W samo sedno!

I am cycling and...big plus for Chișinău! I saw wall full of graffitti. For sure, it is some way of making city more beautiful. Quite cheap and you can show something, to distarct attention from ugly things...I love street art! I like to watch city looking at its walls. Below there is only few examples of Moldovan graffitti I saw.

At the begginnig, I saw this one:
In the point!


Nadal dominujące motywy florystyczne, ale tym razem napisy po rosyjsku i rumuńsku (mołdawsku...). Kiszyniów jest miastem dwujęzycznym.

Russian and Romanian (Moldovan) writings. Chișinău is bilingual city.


Król, bitwa, surrealistyczne twory...Można było spotkać różności!

King, battle, surreal drawings...Different things!


Symbol Mołdawii...Winogrona...Wino...

Simbol of Moldova...Grapes...Wine...


W poprzednim poście wspominałam o tym, że Mołdawia ma problemy tożsamościowe. Jest swoja, rumuńska, czy rosyjska..? A może żadna, bo jest biedna, bo są kryzysy ekonomiczne, bo urzędnicy kradną..? W tym kontekście zwraca uwagę wymalowane na murze słowo "Ojczyzna".

Moldova - Patria mea

In the previous post I mentioned that Moldova (...or rather its citizens) has some problems with identity. It is Moldovan, Romanian or Russian..? Or maybe neither, coz it is poor, coz there are some economic criseses, coz officials steal...In this context this graffitii seems very intresting ('patria' means fatherland).


Czysto etniczne murale. Mołdawski taniec ludowy - jak wygląda można zobaczyć w poniższym teledysku.


Ethnic graffitii. Moldovan folk dance - you can see how it looks in the video.


Z umieszczenia właśnie tego muralu chyba "tłumaczyć" się nie muszę...

I think that I do not have to explain why I put here this drawing...


Sztuka sztuką, a jak prezentuje się miasto w swym codziennym kontekście?

Art...But how looks the city in its everyday context..?


Robię zdjęcie domu z podobizną jednego z najwybitniejszych przedstawicieli realizmu w literaturze - Lwa Tołstoja, a w kadr wchodzi mi pewien Mołdawianin pozując do fotki...
Muszę przyznać, że przez chwilę miałam wątpliwości, czy oby na pewno jest to rosyjski powieściopisarz, myśliciel - zapis jego nazwiska różni się nieco od "klasycznej" rosyjskiej cyrylicy. Ponadto wizerunek Tołstoja jaki najczęściej przychodzi do głowy, gdy słyszy się to nazwisko to pan z brodą...Jednakże, w 1854 roku Tołstoj to był młody, 26-letni mężczyzna, który mieszkał w Kiszyniowie (...i to zapewne jego dom).

I am taking photo of the house on which you can see image one of the greatest author of all time - Leo Tolstoy and young Moldovan guy pose to it...
I have to admit that I had some doubts if for sure it is Russian writer - his name isn't written in 'classic' Russian Cyryllic. What is more, when you think about Tolstoy you imagine man, who has long beard...However, in 1854 he was young, 26 years old man and that time he lived in Chișinău, in this house.


Nazwa ulicy, na której znajduje się dom z podobizną pisarza stoi na ulicy Lwa Tołstoja. Moje wątpliwości zostały rozwiane...

Name of the street leaves no doubts...


Duże bloki mieszkalne. W Kiszyniowie są tylko takie.

Huge blocks. In Chișinău there are only blocks like these.


"Zrób zakupy za minimum tysiąc lei, wygraj rower!" - taka loteria w mołdawskim markecie z elektroniką - Volta....

'Do shopping for 1000 lei and win bike'! - such lottery in Moldovan market with electronics - Volta...


Cerkiew św. Teodora Tyrona. Właśnie dwoje ludzi ślubowało sobie w niej miłość, wierność do końca swoich dni...

Church of St.Theodore of Tyrone. Two people just decided to spend their lives together...


Pomnik Wyzwolenia upamiętniający wyzwolenie miasta przez wojska sowieckie w 1944 roku. W tle hostel Chișinău.

Liberation Monument, which commemorate liberation of the city by Sviet Army in 1944. In the back hotel Chișinău. 




Uniwersytet Nauki w Mołdawii.


Academy of Science of Moldova.





Kolejny mural mający upiększyć miasto.

The next graffitti in the city.



Normalnie kosmos - obrazek, który prezentuje "radzieckość" Mołdawii...Na pierwszym planie: pomnik bohatera Armii Czerwonej Grigorija Kotowskiego, na drugim: monumentalny budynek hotelu Cosmos (wraz z kasynem).

Nie wiem, dlaczego, ale właśnie w tym miejscu chciałam wspomnieć o pewnym przaśnym mołdawskim zespole. Bardzo popularnym swego czasu - ze swoim przebojami szalał na listach przebojów również w państwach na zachód od swojego kraju pochodzenia...Również w Polsce...
Może dla przeciwwagi..?

O-Zone - Despre Tine 

Cosmos...- view, which shows Soviet vibe of Moldova...In the front: monument of the hero of Red Army Grigorij Kotovsky, in the back: monumental building of Cosmos hotel.

I do not why, but I would like to mention about one folksy, very popular Moldovan band in this place - O-Zone...Maybe to keep balance...


A jaką funkcję w życiu Mołdawian spełnia budynek o ciekawej architekturze, który widać na horyzoncie..? Konsumpcyjną, relaksacyjną, biznesową. Jest to Atrium - shopping, agrement, business.

http://www.atrium.md/en/
- polecam wejść w linka. Jest tam fajne panoramiczne zdjęcie, na którym można zobaczyć lekki posmak mołdawskiego luksusu...

Intresting architecture...What is this building..? 'Atrium is a shopping and entertainment center for the whole family, where you can see unique exhibitions and just relax'.


Zaciekawiona jedzeniem przygotowanym przez tę Mołdawiankę podjechałam zerknąć co ona tam kręci...Kupiłam, zjadłam, przypięłam rower, weszłam do Atrium. Był to dobra decyzja - mam magnes!

What is she preparing..? I will buy, I will eat, I will go for a while to Atrium. It was good decision - I bought magnet.


Jadę dalej poprzez Kiszyniów...

I am cycling further through Chișinău...


Pomnik ofiar stalinowskich represji.

Monument of Stalinist repressions. 



Zegar na powyższym budynku pokazuje, że nie jest wcześnie. Postanowiłam, więc już opuścić centrum miasta. Chcę jechać dalej. Do Tyraspola!

It is not early, so I decided to leave the city centre. I want to ride to Tiraspol!


Kiszyniów zajmuje powierzchnię 123 kilometrów kwadratowych. Oznacza to, że wyjeżdżając z jego centrum będę jeszcze mogła trochę podpatrzeć miasto, zobaczyć jakie ono jest - czy to prawda, że brzydkie...
Co rzucało się w oczy, gdy tak jechałam? Socrealistyczne budynki, wszak miasto należy do proradzieckiej przestrzeni. Ten styl architektoniczny nie jest zbyt wysoko oceniany jeśli chodzi o jego walory natury estetycznej...

Area of Chisiniau is 123 km2. It means that I can observe it more, even though I am leaving the city centre. I would have occassion to check if it is ugly for real...
What you can see when you cycling through Moldovan capital..? Socreal buildings...


Można też spostrzec nowoczesne, szklane budynki powtykane między stare bloki. Czy patchworkowa struktura miasta to jego wada, czy zaleta..?

You can watch modern buildings, as well. Patchwork style of the city is its value..?


Ogromne bloki nie są zbyt zadbane, ale można spostrzec na nich rysunki odwracające uwagę od ich zapuszczenia...

It looks like that blocks in capital of Moldova aren't in good conditions but you can observe drawings, which distract your attention...


Gdy tak jechałam, nagle moim oczom ukazał się polski akcent - mural upamiętniający Solidarność oraz postać Lecha Wałęsy namalowany na ścianie jednego z ogromnych blokowisk w stolicy Kiszyniowa. Niestety krzaki go trochę zasłaniały...

When I was riding through Chișinău I saw polish accent. Graffitti, which commemorate Solidarność and Lech Wałęsa drawed on the one of this huge blocks.


Kiszyniów jest jakby z innej epoki, taki " z dawnych lat". Jednak, jak widać i tutaj dotarł MacDonald...Czy to oznacza, że proces makdonaldyzacji w pełnej krasie pewnego dnia zawita i do Mołdawii..? Czy jednak kraj, jego stolica zachowa swój socjalistyczny posmak..? Jeśli Mołdawii uda się przezwyciężyć społeczno-gospodarczy kryzys zapewne odpowiedź na pierwsze pytanie będzie twierdząca. Jeśli tak - cieszę się, że udało mi się zobaczyć taką Mołdawię...Choć państwu, a raczej wszystkim jego obywatelom życzę, jak najlepiej! - żeby rodzice nie musieli opuszczać swoich dzieci, by zarabiać poza ojczyzną...Choć to chyba długa, trudna droga...Kraj trochę "przegrywa" na tym, że nie ma żadnych surowców naturalnych, nie jest jednoznaczny etnicznie (Mołdawianie, Rosjanie, Gagauzi...), terytorialnie (Naddniestrze, Gagauzja...)...

Mołdawia - społeczne konsekwencje emigracji zarobkowej - reportaż

 Chișinău is like from other period...But, as you can there is MacDonald in here. What about process of MacDonaldisation..? Is it means that some day this country will lose its Soviet 'flavour'..? If yes, I am happy that I saw Moldova like this, but what I wish to all Moldovans is that their country will overcome social-economic crisis.








Wstąpiłam do sklepów, żeby kupić m.in. pocztówkę dla koleżanki. Niestety nie było pojedynczych kartek, był ich plik. Zmartwiona mówię, że całego pliku nie chcę, tylko jedną. Już miałam wychodzić, ale pani kazała mi zaczekać. Zaczęła gdzieś dzwonić, pytać, a potem kazała mi wybrać sobie tą, która podoba mi się najbardziej. Mogłam kupić jedną...Jakie to było fajne! To zaangażowanie...

I went to a shop to buy postcard for my friend. Unfortunatly there was only pile of cards...I do not need so many, one will be enough...I wanted to leave the shop, but seller told me to wait. She started to call somewhere, asking and...I could buy only one...It was so nice!


Port lotniczy Kiszyniów (Aeroportul Internațional Chișinău) - największe lotnisko w Mołdawii. Obejrzę...

Chișinău International Airport - main international airport in Moldova. I will see it...


Podjeżdżam pod samolot (TU - 134) i widzę, iż jakiś mołdawski chłopiec wspina się na niego...Potem sobie usiadł na kokpicie i tak siedział z głową w chmurach...
Może to jakiś mołdawski zwyczaj..? W teledysku zespołu O-Zone chłopaki tańczą na skrzydle..

O-Zone - Dragostea din tei

I am riding to see the plane (TU - 134) and I see that little boy is climbing on it...Later, he sat down on the roof of the cockpit and he was sitting like this having his head in clouds...
Maybe it is some kind of Moldovan tradition..? Guys from O-Zone are dancing on aerofoil...


Kolejny "lotniczy" teledysk mołdawskiego zespołu...Pierwsza jego scena została nakręcona właśnie na lotnisku w Kiszyniowie. Jeśli chodzi o sam zespół to zdecydowanie inna estetyka. Zdob şi Zdub łączy w swojej twórczości elementy rocka, hip-hopu, folku, ethno dance'u. Poniższy kawałek jest taki...do cna mołdawski.

Zdob si Zdub - Moldovenii s-au nascut

Next video connected with planes or rather with this airport - the first scene of it was made at Chișinău International Airport. Totally different music style (mix of rock, hip-hop, folk, ethno dance). The song from link above is so...Moldovan.


Jeżdżąc po mieście, oglądając je, robię to w sposób rekreacyjny. Dlatego też w związku z tym, że było gorąco jeździłam w japonkach. Oczywiście obuwie to było takie tymczasowe, wraz z opuszczeniem miasta miałam je zmienić, żeby móc pędzić. Jeszcze tego nie zrobiłam...Jadę więc w tych klapkach...Nagle podjeżdża do mnie dwóch mołdawskich rowerzystów. Zagadują. Mówię, że ja do Tyraspola jadę...Jeden z nich popatrzył moje buty...Zdaję sobie sprawę, jak bardzo absurdalnie musiałam się prezentować w kontekście tego co mówię. Ale to była prawda! Co więcej, odcinek Kiszyniów-Tyraspol to był bardzo krótki odcinek, jak na moje standardy, ale rowerzysta powiedział to koledze z takim namaszczeniem...Może niedowierzaniem...Żałuję do dziś, że nie wyciągnęłam aparatu, by zrobić zdjęcie - ja w japonkach między dwoma bardzo profesjonalnie wyglądającymi mołdawskimi rowerzystami...Przez pewien czas tak jechaliśmy. Skupiłam się jednak na wypytywaniu o Naddniestrze, a konkretnie o...proces rejestracji. Gdybym mogła to już im bym się zarejstrowała...Jedziemy, rozmawiamy, niestety po niedlugim czasie zawrócili, a ja opuściłam mołdawską stolicę...

When I ride in the city, watch it I do it rather recreationally. Becasue of the fact that it was hot that day, I was riding in flip-flops...Of course it was shoes for a while, I wanted to change it, but still I haven't done this - I am riding in so non-cycling shoes...Suddenly next to me there are two cyclists. They started to talk to me. I said that I am riding to Tiraspol. One of them looked at my shoes...Ok - I know that I looked very absurd in the context what I was saying...But it was true. What is more, distance from  Chișinău to Tiraspol was very short as it comes to my standards...I regret that I didn't take photo: me in flip-flops between two so professional looking cyclists...But I started to ask about Transnistria, about registration. If I could I would register to them already...We are riding, talking. but in some moment they turned back and I left Moldovan capital...



Zjadłam placinty (są to mołdawskie placki nadziewane różnościami), kupiłam też na drogę i mknę dalej (...już nie w japonkach).

I ate placinte, I bought it to have something to eat and I am riding further (I changed my shoes...).


Według moich obserwacji z perspektywy roweru, bardzo fajniej perspektywy, bo takiej bliskiej. Mołdawia jest bardzo...etniczna. Odkąd wjechałam do tego kraju aż po jej "koniec" tak mi się prezentowała. Dodam: nieoficjalny koniec. Bo oficjalny to linia demarkacyjna z Ukrainą, nie z Naddniestrzem (a Naddniestrze to totalnie inna bajka na mołdawskim terytorium).

According to my observations from bike perspective Moldova is so ethnic. From the 'beggining', until its 'end'. Unofficial end, coz official is on the border with Ukraine, not Transistria...


Na ostatniej mołdawskiej stacji benzynowej mając Wi-Fi wykorzystałam je na zarezerwowanie noclegu w nadniestrzańskiej stolicy. Na miejscu powinnam być o ludzkiej porze, gdyż jak wspomniałam, dystans między dwiema stolicami (de iure w jednym kraju...de facto w dwóch...) nie jest duży. Jednak wciąż obawiałam się, jak to będzie na tej granicy...Pamiętam, że rozmawiając z moją siostrą pisałam, że nie wiem, czy wpuszczą. Ona pyta: "Czemu mieliby Cię nie wpuścić..?" No właśnie ja tego nie wiem...Ale miałam takie myśli, że nie wiem co mnie czeka, bo nie jest to taka "normalna" granica; zastanawiałam się, czy będzie tak jak mówił Mołdawianin spotkany poprzedniego dnia, że będą chcieć ode mnie pieniądze...Ile..? Mimo wszystko gnana ciekawością świata - dziarsko jadę!

At the last Moldovan petrol station I reserved place to sleep in Transistrian capital. I should be there in human time, coz as I mentioned before, distance between these two capitals (de iure in one country...de facto in two countries...) are rather small. I was still wondering how it is gonna be at border crossing. I wrote to my sister that I do not know if they let me go to Transnistria. She asked: 'Why they wouldn't let you go there..?' Actually I do not know....But it isn't 'normal' border, maybe it will be like that guy I met the previous night before Chișinău, said that they will take some money from me... How much..? Anyway, being curious how it's gonna be, I was riding there!


Gdy już zapadł zmrok opuściłam Mołdawię. Choć nie...formalnie Mołdawii ja nie opuściłam nigdy - nie mam pieczątki wyjazdowej (ale o tym w kolejnym poście). Zbliżam się do granicy, podjeżdżam do stojącego tam celnika pytając o...rejestrację. To mołdawski celnik, więc siłą rzeczy ten proceder nie odbywa się jeszcze u niego. Jadę dalej. Widzę naddniestrzańskich żołnierzy z kałachami, podjeżdżam do nich. Pytam o...rejestrację...Dalej. W końcu dotarłam do celniczej budki, a raczej całkiem porządnego budynku - nie tego się spodziewałam. Skoro jest to nieuznawany kraj to oczekiwałam kontroli, jak w Osetii, Inguszetii, Czeczenii, Dagestanie, dlatego też myślałam, że te młode chłopaki z karabinami to jedyna granica...Nic z tych rzeczy. W Naddniestrzu wszystko wygląda, jak w "normlanym" kraju. Gdy już podjechałam do celników, którzy sprawdzą mój paszport (szkoda tylko, że pieczątki nie dadzą...) mówię, że...chciałam się zarejestrować. Wreszcie mi się udaje..! Bo ja od rana chcialam się rejestrować...Ukraińcom, mołdawskim rowerzystom, mołdawskiemu celnikowi, naddniestrzańskm chłopakom z kałachami...Poszło szybko i gładko. Dostałam Kartę Migracyjną według której mogłam przebywać na tym zbuntowanym teryrorium do godziny 21:11 dnia kolejnego.

Naddniestrzańska Republika Mołdawska!!!

When the dusk has come, I left Moldova. But no...Officially, I didn't leave this country at all, I do not have stamp (but about this in the next post). I am on the border. I went to customs official. I want to register. Not yet. It is Moldovan customs official...I am riding further. I see young soldiers with kalashinkovs. I want to register...Further. I thought that is the only border
Finally, I reached proper building where are customs officials, who will check my passport and I can...register...It was so easy, there were no problems. I can be in Transnistria till 9:11 pm the next day...

Pridnestrovian Moldavian Republic!!!



Ciekawa co to za kraj pędzę na moim rowerze do jego stolicy - Tyraspola. Po drodze mijam spacerujących panów w mundurach...

Wondering what the country it is, I am riding to its capital - Tiraspol. I am passing man in uniforms...


Zatrzymuję się przy pomnikach starając się uchylić rąbka tajemnicy czymże jest ten rosyjski twór na mołdawskim terytorium - jak, skąd, czemu, kiedy, kto..?

I stop to watch monuments, to get to know what is this Russian country in Moldova...



Sowiecki pomnik...Czołg...
Pijany pan pyta, czy go podwiozę...Chciałabym pomóc, ale jednak odmawiam...Nie wiem, czy mój bagażnik zniósłby jego ciężar...

Typical Soviet monument....Tank... 
Drank man asked me if I give him a lift...No...I'm afraid for my bike carrier...


Opuszczam miasto Bendery. Po drodze zatrzymuję się, by zrobić zdjęcie znaku. Pstrykam fotkę. Po przeciwległej stronie ulicy stoją chłopaki w mundurze, którzy na swych ramionach mają przewieszone kałasznikowy. Wołają mnie: "Dziewuszko...". Podchodzę do nich. Nic złego nie zrobiłam to chyba problemów nie będę mieć. W głowie przemyka myśl: "Ale fajnie! Znowu jestem dziewuszką dla panów z kałachami!". Dwa miesiące wcześniej podróżując po kaukaskich republikach na terytorium Rosji było to dość częste, trochę tęskniłam za tym klimatem...Chłopaki najpierw pytają o zdjęcie, które przed chwilą zrobiłam. Chcą zobaczyć. Pokazuję tłumacząc, że tak dokumentuję moją trasę. Oglądają. Nie widzą nic niedozwolonego. W takich newralgicznych krajach należy uważać, co się fotografuje. Ja jeszcze miewam z tym problemy i potem wychodzi do mnie taki uzbrojony żołnierz (w Czeczenii się tak zdarzało...). Następnie pytają o mnie...
 Chwilę rozmawiam z nadniestrzańskimi żołnierzami dbającymi o bezpieczeństwo ich kraju. Po czym odjeżdżam. Po chwili dojeżdżam do stolicy Naddnietrza - Tyraspola. 

I left city Bandery. I stopped to take photo of the sign. I am taking it. In the opposite side of the street are standing soldiers with kalashnikovs. they calling me: 'Dziewuszko' (girl in Russian language). I go to them. I didn't do anything wrong so I shouldn't have any problems. In my head there is a thought: 'How great, I am agaian 'Dziewuszka' for men with kalashnikovs'. Two months before I was cycling through Caucasian Republics and it was very often that guys like these were calling me 'Dziewuszka'. I miss it a bit...They are asking me about photo I took. They want to see it. I showed them telling that I always do this to know my routes. They are watching it. They don't see anything wrong. You should be careful in such countries when it comes to what you take photos, coz soldier can take to you (in Chechenya I had situations like this...). Later they ask about me. I talk to them a bit. Later I ride to the cpital of Transnistria - Tiraspol.




Gdy wjeżdżałam do miasta moim oczom ukazał się znak, który przeniósł mnie do epoki sprzed 1991 roku. Zobaczyłam sierp i młot oraz napis CCCP (ros. Союз Советских Социалистических Республик, Sojuz Sowietskich Socyalisticzeskich Riespublik), czyli ZSRR. Wygląda na to, że właśnie dojechałam do Związku Radzieckiego, który nie istnieje od ponad 25 lat...

When I am riding I see intresting sign. Ther is sickle and hammer on it. And there is written CCCP (Union of Soviet Socialist Republic). It seems that I am in Soviet Union, which doesnt't exist since 1991...


Przydałoby się coś zjeść. Wchodzę do sklepu. Wybieram jakieś placuszki. Wyciągam pieniądze by za nie zapłacić. Podaję pani sprzedawczyni, a ona mówi: 'Nie te dziengi' (nie te pieniądze)...Mnie zamurowało...Myślę sobie: 'Głupia ja. Jak mogłam nie sprawdzić, czy w Naddniestrzańskiej Republice Mołdawskiej jest taka sama waluta, jak w Mołdawii'. Wydawało mi się to oczywiste. Zmyliło mnie to, że jeżdżąc po Osetii, Inguszetii, Czeczenii, Dagestanie płaciłam rosyjskimi rublami. Jakby nie było Naddniestrze jest nieuznawanym krajem. Myślałam, więc że siłą rzeczy obowiązującą walutą na jego teryturium będzie mołdawski lei. Stoję lekko wcięta...Pytam o kantor...O tej porze nie znajdę...Pani bierze ode mnie pieniądze i...wydaje mi resztę. Nie znam przelicznika, nie wiem ile mołdawskich lei warty jest naddniestrzański rubel. Było to dla mnie niesamowite! Pani sprzedawczyni ewidentnie zrobiła to z dobroci serca. Mogła mnie oszukać, naciągnąć bazując na mojej nieświadomości...Nie zrobiła tego. Wydała resztę...
Jadąc przez Tyraspol coś co przykuwa moją uwagę to flagi. Naddniestrzańska i rosyjska. Powiewają nad miastem naprzemiennie.

I should eat something. I went to market to buy something. I choose some crumpets. I want to pay for it. I am giving money to the lady and she is saying: 'Not this money'...I am thinking: stupid me...I did not check what currency is in Transnistria. I thought that is obvious that is the same like in Moldova. When I was riding through Osetia, Ingushetia, Chechenya, Dagestan I was paying by Russian ruble...Transnistria can be regarded as part of Moldova, so I thought that I will be paying using Moldovan lei. I asked about exchange. There won't be anything open at this hour. The seller took money from and gave me back the rest...So nice!
When I was cycling through Tiraspol I paid attention that on the streets you can observe Transnistrian and Russian flags.


Miasta nie oglądam. Zrobię to jutro. Zatrzymuję się jednak przy Memoriale Chwały, czyli kompleksie pomników. Robię zdjęcie z jednym z nich, tym który przykuł moja największą uwagę - czołgu T-34. Obok spacerują turyści ze Stanów Zjednoczonych.
Szukając hostelu znalazłam dwie opcje (ineteresują mnie te najtańsze). Niestety w tym, który wydawał mi się ciekawszy (sowiecka stylówka) nie było już miejsc. Trudno. Dobrze, że były w innym...Mam gdzie spać...Jadę tam.

I do not watch the city. I will do this the next day. I only stopped when I saw tank. Next to it, some American tourists are walking. When I was looking for place to sleep I found two options (I am intrested only cheap ones). Unfortunately, the one which seemed to be more intresting had no beds available for that night. Anyway, I have place to sleep...I am going there...


Włączam maps.me i podążam w stronę miejsca, gdzie parę godzin temu zarezerwowałam nocleg. Wjeżdżam w jakieś krzaki. Strzałka wskazująca miejsce gdzie znajduje się hostel niby jest...Ale coś jest nie tak...Stoję na polnej drodze w krzakach w nocy (wczesnej nocy, bo było około godziny 23) w Naddniestrzu...Hmmm...Jest jakieś podwórko według nawigacji miejsce, do którego zmierzam jest gdzieś tu, ale nie widzę żadnego hostelu. Na szczęście zaczął szczekać pies. Ze swojego domu wyszedł jakiś pan. Krzyczę do niego: "Halo"...Nie reaguje...To chyba nie jest ten hostel...Co teraz..? Nagle na tej polnej dordze w tych krzakach pojawił się jakiś mężczyzna. Podjeżdżam do niego, by zapytać o hostel, czy zna takowy..."Właściwie to jestem jego właścicielem". Mówi, że wyszedł, bo sąsiad zawiadomił go, że coś się dzieje. Dodaje, że pisał do mnie maila, że zameldowanie w jego hostelu możliwe było do godziny 21...Trochę wściekła mówię, że tego maila już nie przeczytałam, bo jechałam. Stwierdza, że w domku nie może już mnie zameldować, bo ma tam gości, którzy śpią. Dziwię się, próbuję przekonać, że ja to tak od razu, cichutko pójdę spać. Nie. Ale może zaproponowac mi namiot. Chwilę się waham. Dopytuję o to, czy dostanę jakiś śpiwór, bo nie mam, co z kwestią łazienki. Stwierdzam, że biorę ten namiot, bo chcę zobaczyć Tyrapsol za dnia, a nie na szybko w nocy (bo ostatecznie to ja mogłabym jechać dalej). Mówi, że jestem szczęściarą, że wyszedł...No chyba jestem...Zabawne jest to, że ja w sobie miałam mocne przekonanie, że pierwszy raz dotarłam na nocleg o normalnej porze...Idziemy do hostelu. Okazuje się, że osoby wynajmujące domek (Bułgar i Hiszpanie) jeszcze nie śpią, więc mogę spać w domku. Wchodzimy, przedstawia mnie: "To jest Dorota". Pokazuje mi wszystko, tłumaczy, podpisujemy jakieś papiery. Jeszcze nigdy nie podpisywałam takiej umowy przy wynajmowaniu łóżka, pokoju...Nie wiem, czy właściciel był tak skrupulatny, czy też może tego typu procedury wymaga naddniestrzańskie prawo...Na szczęście można płacić euro lub mołdawskimi lejami...Zostawiam rower na zewnątrz, biorę prysznic, robię pranie i idę spać...Wszystko dobrze się skończyło, szkoda mi tylko jednej rzeczy - nie mam naddniestrzańskiego piwka...Ale nie robię już cyrków: "To ja jeszcze skoczę do sklepu"...Zresztą i tak nie mam naddniestrzańskiej waluty...

I turn on mapsme I am cycling to the hostel. I am in some bushes...I see sign with the name of the hostel, which shows direction to it. But I am confused...Dog started to barking, one guy went out from his house. I am screaming to him: 'Halo'...No reaction. What's now..? Suddenly, on the road appt=ears one man. I asked him if he knows this hostel. 'Actually I am the owner'. He said that he went to check what is going on here, coz his neighbour said that something is going on...He added that he wrote mail to me that I can check in only till 9 pm. I said a bit angry that I didn't read it, coz I was riding my bike...He said that is immpossible that I will be sleeping in the house, but he can propose me a tent. I am thinking if it is good idea - I am asking if I would have some sleepingbag, coz I don't have my own, what about bathroom. Anyway, I decided to take it, coz I want to see Tiraspol during the day, not in the night. The man said that I am lucky...I think I am...Funny thing, I thought that first time I am at normal time on the place...We are going to hostel. When we came to it people, who were there weren't sleeping yet, so I can sleep in the house. The owner showed me everything, I had to sign agreement (I do not if it is Transnistrain law..?). Fortunately, I can pay by Euro or Moldovan currency. I took shower, did the laundry and went to sleep. There is only one thing I do not like - I do not have Transnistrian beer...


DYSTANS: nie duży...coś ponad 70 km.

Komentarze

  1. Jakie klimaty! Coś kompletnie innego od tego, do czego my jesteśmy przyzwyczajeni, a jednak tyle wspólnego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Np. W Krakowie, w Nowej Hucie też kiedyś stał pomnik Lenina...Huta Sendzimira była Hutą Lenina...Osobiście nie pamiętam tych czasòw, ale ze względu na układy polityczne panował taki lekki sowiecki klimat..

      Usuń
  2. w Mołdawię bałabym się zapuścić z rowerem - podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Choć myślę, że nie ma się czego obawiać. Przyjemny kraj. A Naddniestrze przez ten sowiecki klimat jest bardzo ciekawe!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało