Przejdź do głównej zawartości

BALKAN BEAT vol. 3 - Jedna okołodoba - cztery kraje, cztery granice...

30 czerwca, 1 lipca


Jakoś wcześnie trzeba było wstać na pociąg...Tomek jeszcze zdążył zrobić śniadanie...Zjedliśmy. Ruszamy na dworzec.

We needed to wake up early to catch the train. Tomek made breakfast for us. We ate and rode by our bikes to railay station in Prague. 


Dobrze, że bilety Magda kupiła już wcześniej. Zdążyliśmy..

Fortunately, Magda bought tickets for us earlier. We made it...


Był to pociąg z przesiadką w Budapeszcie. Gdybyśmy dysponowali większą ilością wolnego czasu to można by przez całe Węgry śmignąć rowerem, ale czasu nie było dużo...
W ogóle to nie bardzo wiedzieliśmy, gdzie jedziemy. Tzn. wiedzieliśmy gdzie: na Bałkany...Początkowo, plan był totalnie inny. Miałyśmy lecieć do Grecji i stamtąd ruszyć "w górę mapy". Chodziłam za Emi pytając: kiedy kupujemy bilety, bo podrożeją, bo nie będzie, bo coś...Ale ja tak tym żyję, to jest dla mnie tak cudny czas, te wyprawy, że ja już chciałam mieć wszystko zaklepane (choć ogólnie ścisłych planów się boję..ale czasami trochę zaplanować trzeba) i marudziłam...Magda zmieniła pracę, coś się porobiło z terminem (przesunięcie tylko o kilka dni), tak że Emi pytała, czy będę zła, że trochę to inaczej trzeba będzie ugryźć, że zaczniemy od Serbii (bo pierwotnie miało nie być tego kraju). "Wiesz ile burków zjesz..?" Słowo burek wystarczy. Można mnie kupić za burka...Podczas zeszłorocznego tripu zakochałam się w tym jedzonku. Nigdy nie zapomnę pierwszego bureczka na...murku w Belgradzie, jak siedziałyśmy tam takie niewyspane... Chyba zresztą wszystkie pamiętam, w każdym kraju...W 2015 roku najlepszego burka jadłam w Czarnogórze przed naszą nocą na plaży (to była niezła przygoda!). Ale o burkach to jeszcze będzie później...A co do Serbii...Nie jest ona dla mnie taką obsesją, jak Albania, ale fascynuje mnie. Bardzo. Ludzie. Ten swoisty etniczny nacjonalizm serbski. Ciekawie będzie przejechać ten kraj drugi raz. A co do zmiany...W zeszłym roku linia lotnicza, w której kupiłyśmy bilety zbankrutowała, potem inna odwołała nam wykupiony powrót...Ale na wariata lepsza przygoda..! Przynajmniej dla mnie, dla nas. 
Piszę tutaj używając trybu niemęskoosobowego, a przecież był z nami mężczyzna..Dlatego, że pierwotnie miał być to skład taki, jak rok temu (stąd to "planowałyśmy"). W pewnym momencie Tomek postanowił dołączyć.

There was a train with change in Budapest. Of course if we have more time we could ride through whole Hungary but we did not have...It was like we did not have excact plan where we are going to. One thing we knew about our destiantion was: Balkans. First we have totally different plan. We wanted to fly to Greece and there start our trip "moving up across the map" (so it means whole seaside of Albania). I was following Emi saying: 'we should buy the tickets'...Coz I love my bike trips so much that I wanted to have  tickets to be sure that we will go...I was afraid that it's gonna be super expensive, that it won't be available seats on the planes we could take or sth like this. Magda changed the job, there was some confusion about the date of our trip. Emi said it to me askin' if I am not angry. We can start in Serbia. She asked: 'Do you know how many burek you will eat?'. Word 'burek' was enough...I love this food! I will never forget my first burek which I ate in Belgrad. I was sitting very very sleepy with Emi on the wall situaited in a bit strange place and we were eating first burek in our life...Actually, I think that I remeber every burek. The best during trip in 2015 was in Montenegro (before the night on the beach). Probably, I will be writing 'bout burek more later...And what about Serbia...Im fascinated by ethnic nationalism of Serbs. Really. I like people there. So it would be great to cycle the country one more time (of course different places - accept the one city). Last year we bought tickets to Croatia but airlines went bankrupt, later another airline cancelled our flight from Belgrad but...who cares...? I love adventures!


Wysiedliśmy w węgierskiej metropolii (węgierska stolica jest uznawana za takową nie tylko w skali europejskiej lecz także globalnej). Nie było zbyt wiele czasu, żeby pojeździć po tym pięknym mieście (choć już bywałam w Budapeszcie to mogłabym się jeszcze przejechać, zobaczyć więcej). Btw, węgierska stolica jest bardzo dobrym punktem przesiadkowym jeśli chodzi o dotarcie na Bałkany. W zeszłym roku to właśnie w Budapeszcie oficjalnie zakańczałyśmy bałkański trip wsiadając w autokar do Krakowa (ale to była akcja!).

We didn't have much time to go for sightseeing of Budapest (I have been in the city but I could go one more time to see more). Btw, the city is good for changing main of transport when you want to go to Balkans. Last year we finished here our first Balkan bike trip catching the bus directly to Krakow.


Chwila czasu na chill między pociągami jednak była...

Time for chill...


O! To chyba na szczęście! Najpierw na Magdy rower albo coś, następnie na mój, pewien gołąb (nie wiem, czy ten sam...) zrobił..kupę, czyli będzie dobry trip! (Ale kupę trzeba zetrzeć z ramy...ech...).

It means luck! Bird made pooped on Magda's bike or sth, later on my Cube...So it means that it will be great trip ! (But I had to remove it from my bike...).


A co to za awantura z węgierskim grajkiem..?

Row between policemen and hungarian musician...


Gdy kiedyś zapytałam amerykańskiego chłopaka, który wraz ze swoim BMX-em podróżuje sobie po całym świecie (tego, którego poznałam w Sarajewie, podczas ostatniego tripu, jak ktoś czytał moje poprzednie posty...), które europejskie miasto podobało mu się najbardziej odpowiedział: Budapeszt. Ale nie był jeszcze w Krakowie...

When I asked American boy, I met one year ago in Sarajevo, who travels with his BMX all over the world which european city he likes the most, his answer was: Budapest. But he hasn't been in Krakow yet...


Z zeszłego roku zostało mi 500 forintów...Poszłam rozwalić tę obłędną kwotę, na którą widzę, że pan z tyłu się czaił...A ja tak nierozsądnie wymachuje tym banknotem...Weszłam do sklepu i od razu wzięłam dwie....drożdżówki...

I had 500 forints (from last year), so I went to spend this huge amount of money...I see on the pic that the guy behind my back was starring on my forints...I shouldn't wave my money like this...I went to shop and bought...two buns...


Budapest Keleti, co w języku węgierskim oznacza Budapeszt Wschodni, jest największą stacją kolejową w mieście. Budynek jest bardzo stylowy (co Magda uwiecznia...). Zbudowany został w latach 1881-1884.

Budapest Keleti, which in Hungarian langguge means Eastern Budapest, is the biggest railway station in the city. The building is very stylish (that's why Magda was taking the photos). It was built in 1881-1884.


W końcu ruszamy do granicy.

We took the train to cross border with Balkans.

Trzeba przypiąć rowery. Wagon na rowery...marzenie!!! Można by w nim zamieszkać - taki przestrzenny..!

Carriage for bikes - like a dream. I could live in it - so huge...


Dokładna instrukcja, jak zamontować rower na haku. Co prawda tylko po węgiersku, ale są obrazki...

Instruction how to fasten a bike.  Only in Hungarian languagge but there are pics...


Niektórzy robią podróżnicze notatki, niektórzy robią przegląd roweru,...

Emi writes diary, Tomek fixes some small things in his bike,...


...a ja poszłam sobie do rowerowego wagonu...spać (twardo, może brudno - nie ważne...)...Ale nie mogłam zasnąć to stwierdziłam, że pomaluję paznokcie...W domu nie mam czasu na takie rzeczy...

...and I went to bike's carriarge to sleep (quite hard, maybe dirty - but who cares..?). I couldn't fall asleep, so I decided to polish my nails...At home I have no time for things like that...


Jakiś rowerzysta zawitał do mojego węgierskiego rowerowego mieszkanka...

Guest in my Hungarian biking flat...


W zeszłym roku opisywałam historię, jak to jechałyśmy od Sarajewa do Tompy i czułyśmy się, jak totalne zombie (BAŁKAŃSKA PRZYGODA cz.15 - Nothing worth having comes easy - FIN)...Tak, że jak chłopaki podwiozły z Tompy na tę stację to położyłyśmy się na mrówkach i śliwkach...Nasza miejscówka do spania była tam przy białym płocie, gdzie stoi rower, a ten pan...to jest ten sam, który rok temu informował nas, że tylko forintami możemy płacić...Niesamowite to wszystko! 

Last year Emi and me were riding from Sarajevo via Serbia to Tompa. We felt like zombie (it was about 500kms with some sightseeing, we did not sleep like human being...only short naps at petrol station, restaurant...). We came here and we went to sleep at ants, plums...Our place to sleep was there, where is situated the bike. This guy is the same, who the previous year said to us that we can pay only in forints for tickets...It is amazing!




Opisywałam także, że jak przekroczyłyśmy granicę Serbia-Węgry (jedno z bardziej jajcarskich - to przeszukanie sakw przez pana Serba, po tym jak zobaczył w naszych paszportach pieczątkę z Kosova to aż krzyknął, a drugi prawie podskoczył, jak usłyszał tę nazwę...) to szukałyśmy stacji kolejowej. Znalazłyśmy, jednak nie dogadałyśmy się z panem konduktorem na rowerze, że to jest stacja...Widok budynku też tego nie sugerował. Emi cały rok żałowała, że nie zrobiła zdjęcia...Ale byłyśmy w stanie takiego niewyspania, w ogólnym matriksie, że nikt o tym nie myślał...Nawet pisałam:"Emi twierdzi, że ona wróci, żeby zrobić zdjęcie tej stacji...". Wróciła...Co prawda rok później zapolowała z okna pociągu na ten budynek, ale zdjęcie jest...

I was writing that when we crossed border Serbia-Hungary (one of the most funny crossing of borders in my life coz I had revision of my luggage because of stamp from Kosovo. One border guy first was so nice, but he saw the stamp and he almost scremed: Kosovo..!!!?? The second almost jumped when he heard this..And later started to check my luggage. He was so dissapointed that my coffee was just Bosnian coffee, not drugs, that my tube is just a tube..He took my passport and went somewhere. He came back, give it back it to me and we can ride...Emi did not have revision...), we were looking for railawy stayion. Nobody wanted to talk to us, nobody understood us...We saw such building and we were sure that it is not the station. Conductor did not help us, coz he didn't understand us, we did not understand him...Whole year Emi regretted that she didn't take the picture of this buliding. She said that she will come back to do this...She did! It is photo taken from train, but the buliding of the railawy station can be seen...



Wysiadamy, możemy ruszać.

We left the train. We can go.


Trzeba było przejechać kawałek. Ruszyłyśmy najpierw przez miasteczko. Zatrzymałam się, żeby uwiecznić ten enigmatyczny napis (on jest po węgiersku, nie po polsku...). Cóż on może oznaczać..? Oni oddalili się w międzyczasie, ale spokojnie - widzę jakiegoś rowerzystę przed sobą, jadę za nim. O nie! To nie Tomek! To jakiś pan Węgier. Wracam do skrętu, gdzie czekali na mnie. Ruszyliśmy sobie przez las.

We had to cycle a bit. First through the city. I stopped to take the photo of this writing. It similar to offensive words in Polish, but probably it means something 'normal'. For sb who speaks Polish it can be...funny...They moved on and I did not see them, but: Oh! there is a biker in front me! But, oh no!, tI is not Tomek...I had to go back. They waited. We started to ride through some Hungarian forest.


W końcu! Bałkany! Na pierwszy rzut idzie SRBIJA!!!

Jest wiele powodów, dla którego lubię ten kraj. Widoki to jedno. Drugi dotyczy spraw natury..socjologicznej. Jak wspomniałam, jedną z kwestii w tym zakresie, która mnie fascynuje jest swoisty etniczny nacjonalizm tej nacji. Czy dla kogoś, kogo temat ciekawi może być coś bardziej fascynującego niż zupełnie przypadkowe uczestnictwo w odsłonięciu pomnika narodowego bohatera, kontrowersyjnej postaci w europejskiej historii (patrz: BAŁKAŃSKA PRZYGODA cz.2 - Belgrad)...?

"Od Sybira do Prizrena..."
Serbian War Song - Serbian Orthodox Hymn of Freedom

*Prizren - miasto w Kosovie; byłam! na rowerze! BAŁKAŃSKA PRZYGODA cz.6 - Kosova 2. Kosovare dashuri. Kosovo - nazywane bywa serbską świętością narodową, "kolebka", "korzenie" serbskiej tożsamości, "Stara Serbia"

Here we are! Srbija! 

As I mentioned I am fascinated by Serbian ethnic nationalism. The previous year I particapted in unveiling of monument of Gavrilo Princip. He is a hero for Serbs. From my point of view it was very very intresting to be in Belgrad in that time.


Przekraczamy granicę, a tam...

We are crossing the border and there...


...obóz uchodźców. Nie będę się rozpisywać co o tym myślę od strony politycznej. Napiszę tylko, że będąc tam, widząc to i tak popierałam Węgry. Ale nie da się tak totalnie abstrahować od tej humanitarnej, ludzkiej strony. Był to smutny widok. Jak oni żyją..? Oczywiście, jak zawsze najbardziej żal dzieciaków. Na zdjęciu pan, który trzyma maluszka. Chciałam uwiecznić ten obóz w miarę subtelnie, bo Emi mówi, żeby nie poczuli się, jak w Zoo..Coś w tym jest. Mimo wszystko to są ludzie.

...refugee camp. I am not gonna to write what I think about this from the political point of view. But I will write that I am with Hungary. Anyway, it is hard to disregard of human side. There are people. The live in terrible conditions. On the pic you can see man with little child. I wanted to take pics in some subtly way, not to make them feel like in Zoo (like Emi said).


Wojny, podbijanie Bałkanów przez różne kraje sprawiły, że region wygląda tak a nie inaczej. Jak wiadomo spory o dominacje w tym regonie toczone były od zawsze - "bałkański kocioł". Teraz poza tym, co jest tu od zawsze i zapewne będzie zawsze, pojawiła się kwestia uchodźców. W mieście można było zobaczyć spacerujących sobie przybyszów z innego kontynentu, którzy nie zostali wpuszczeni do Węgier, skąd chcieli się przedostać się do Zachodniej (tej bogatszej..) Europy. Na początku ja nie wiedziałam, że są to uchodźcy (ci spacerujący, nie ci będący w obozie, bo to było oczywiste). Gdy około 10-letni chłopiec, któremu chyba wpadłam w oko, przesłał mi buziaka. Stwierdziłam: "O jacy ci Cyganie tutaj otwarci"...Jadę dalej widzę siedzących na przystanku (nieużywanym) kilku młodych mężczyzn o ciemnej skórze patrzących na mnie. Na Bałkanach w małych miasteczkach i wsiach raczej nie spotyka się Czarnych...Po minięciu znaku z napisem nazwy miasteczka: Subotica, spacerujących mężczyzn, którzy ewidentnie nie byli z Europy było więcej. Gdy to piszę temat nie jest już tak nagłośniony, jak był w momencie, kiedy tam byliśmy. Sprawa uchodźców, ich masowego exodusu na Stary Kontynent była szlagierowym tematem każdych programów informacyjnych. Niektórzy byli bardzo "pro", inni nastawieni "anty". Nie chcę tutaj wchodzić w debaty polityczne. Oceniać tego, oceniać polityki krajów wobec tych ludzi. Jest to trudne zagadnienie. Myślę jednak, że Węgry wykazały się dużą..asertywnością (pozytywną). Gdy widzę mężczyznę z dzieckiem na rękach i myślę sobie w jakich warunkach oni żyją patrząc na obóz to jest to przykre. Jadę jednak dalej i widzę czterech rosłych chłopów, którzy siedzą sobie to jest coś nie tak...Myślę sobie dlaczego ja z moich podatków mam fundować życie młodym, zdrowym ludziom? Dlaczego oni są tutaj a nie starają się zmienić czegoś tam? Czy chcą bezpiecznego życia, czy motywacją jest socjal? Czy po tym co można było zobaczyć w mediach (napady, gwałty) ja mogę się czuć bezpiecznie (zaznaczę, że daleka jestem od łączenia narodowości, pochodzenia z jakimś wewnętrznym złem!), ale jednak gdy tam jestem na rowerze, widzę to to pewne myśli przychodzą do głowy jako elementy procesu myślowego starającego się wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi, czy tak powinno być..?

Balkan powder keg - wars, rows etc etc. It was like this, probably it is gonna be like this forever...Now there are refugees, as well...But they are on Balkans coz they can be here. Hungarian politics did not allowed them to entrence to their country. I think that was good (but I do not want to write more 'bout politic side of the story...) but..refugees are still human beings. You see condistions they live in and you feel sad. But later you see four young men sitting on the bench in bus stop and you start to wonder why are they here? Why they do not fight in their country? Are they here because they are afraid of their lives or because they want money? Can I feel safe? It was heard a lot about some rapes made by refugees. I want to write that I do not think that every ppl from some nations are bad or good, I do not put nationality and interior features together. Never! But when you are there, you see this some thoughts come to your mind. First I did not know that these are refugees (accept people in camp) and when little boy sent me a kiss I thought: Oh! Gypsies here are so open...


Po przekroczeniu granicy trzeba zaopatrzyć się w dinary.

After crossing the border we need to buy dinars.


Bardzo lubię to zdjęcie! Bardzo lubię ten klimat (...siedzenia na murku, ulicy, schodach etc. podczas wypraw rowerowych...).

I love this photo! I love this vibe (...sitting on the wall, street, stairs during bike trips...).

Ruszamy w bałkański świat. Region, który Karol Marks nazwał "etnicznym śmietnikiem"...

We are cycling to balkan world...Region which was called 'ethnic trash' by Karol Marx...


Miasto Subotica. Po węgiersku Szabadka.

City: Subotica (Hungarian name is Szabadka).


Miasto stanowi prawdziwą mozaikę etniczną. Ja już sama nie wiedziałam, czy spacerujący tam ludzie to Serbowie, Romowie, Węgrzy, Chorwaci, czy też właśnie uchodźcy...

The city is ethnic mosaic. I was not sure if I see Serbs, Roma people, Hungarian, Croats or refugees...


Przystanek na jedzenie! Jest pekara, więc będzie pierwszy w tym roku: burek! O burkach to ja bym mogła pisać peany je wysławiające, ale...ten który kupiłam nie był superpyszny. Ech...

Stop for eating! There is bakery, so I will eat the first during that trip, burek! I could write eulogy to burek...I love it! But that one I bought wasn't too tasty. Ech...


...a potem kafa! Jest klimat! Miły serbski kelner, grająca bałkańska muzyka. 
Muzykę bałkańską to ja uwielbiam! Przytoczę tutaj charakterystykę serbskiej muzyki dokonaną przez Ivana Colovića, serbskiego intelektualistę: "Auntentyzm bałkańskiej muzyki etno znaczy też, że wyraża ona spontaniczność, swobodne emocje, temperament, który w radości i bólu nie zna granic". Myślę, że cytat ten zawiera meritum tego co stanowi o tym, że jestem  odbiorcą, bezgarnicznym fanem tej muzyki. Te wszystkie elementy są  bardzo, bardzo bliskie...mojej osobowości. Ponadto: "Próbowano również przedstawić bałkańską muzykę etno jako żywy dowód, że negatywne stereotypy Bałkanów są nieuzsadnione albo przynajmniej jednostronne. Ta muzyka chce zaświadczać, że Bałkany nie są sceną niezgody, waśni, nietolerancji i nienawiści, tylko wręcz przeciwnie - obszarem,którego tradycja kulturalna, zwłaszcza muzyczna, jest spod znaku przenikania się i współpracy różnych zamieszkujących go narodów. Chce więc przedstawić Bałkany także jako metaforę aktywnej wielokulturowości". (Ivan Colović "Bałkany - terror kultury"; Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014)

Mogłabym pisać i pisać, ale niechaj "przemówi", a raczej zagra..:


- jest to kawałek, który kojarzy mi się z moimi tripami bałkańskimi. Jak wspominałam, w zeszłym roku w Bośni znalazłam płytę (słuchana do dziś, osłuchana maksymalnie, tak, że jak włączam to śpiewam z bałkańskimi paniami i panami, bo znam teksty...) znajduje się na niej ta piosenka. W tym roku kupiłam (podniesione z drogi w różnych krajach też mam, ale o tym później...jak dotrę z relacją do tych krajów..) składnakę w Serbii i ten kawałek też znajduje się na płycie. Btw, płyta zaleziona w Bośni, płyta kupiona w Serbii...To wspomiane w powyższycm cytacie przenikanie się...Ten eklektyzm bałkański...Piosenkarka jest z pochodzenia Serbką. Choć nie wiem, czy to dobry przykład na tę "aktywną wielokulturowość" w sensie pozytywnym. Piosenkarka jest wdową po nacjonalistycznym serbskim polityku oskarżanym o zbrodnie wojenne (czyli Serb oskarzony o mordy na Bośniakach i Chorwatach)...

...and later coffee! What a vibe! Nice Balkan waiter, Balkan music...I love muisc from that region! Ivan Colović, who is Serbian intellectualist analyzing Serbian society decribed music from Balkans as authentic which shows spontnaeuous, fellings, temperament which has no borders when it comes to happiness and pain. I think that his words are good explanation of that why I listen this music and why I love it. I think that it is close to my...personality. Colović adds that, the music shows that Balkans aren't scene of wars, rows, not tolerance, hate. rather opposite - Balkan culture, music show that it's the region where differrent nations live together, collaboorte. So Balkan music shows the region as active and multicultural.

Last year I found CD on the road in Bosnia. I took this. And I love the CD! This year I bought disc in Serbia (...but in some countries I found as well, but about this I will write in the next episodes of the trip). On both CD's is the song of this Serbian singer - Ceca. So...Bosnia, Serbia..The same music (but actually in this part of Bosnia are mostly Serbs..Aren't balkans intresting..?). One problem - her husband was Serbian nationalist accussed of  war crimes...


Jedziemy przez...świniarnię przy zachodzącym słońcu. Trasą tą jechałyśmy z Emi rok temu. W nocy, jak zombiaki - już prawie finalny etap naszej 500-km trasy z Sarajewa...Fajnie powspominać, zobaczyć w dzień i...znów poczuć zapach tych serbskich świniarni...

We were cycling through 'pigvilles', the sun was setting...Emi and me were riding on this route one year before. It was almost the end of our 500kms section from Sarajevo. It was nice to see it during the day...and smell it one more time...


Na tej trasie nie ma jeszcze tych obłędnych bałkańskich krajobrazów, które wzięły w posiadanie moje serducho...

On this part of Serbia we can not to observe Balkan landscapes, which took my heart...


Zrobiło się ciemno...Jechało się wyśmienicie (podczas jazdy uczyłam się serbskiego np. pytania, wyrażenia, słówka potrzebne do wynajęcia pokoju...Może się przydać...Jeszcze dziś...). Jednakże, gdy stanęliśmy to komary chciały zjeść...W pewnym miasteczku miałyśmy wątpliwości, czy my tędy przejeżdżałyśmy rok temu. Zerkam na moją relację i...nie ma zdjęcia znaku (choć miałam etap serbski, że nie robiłam, bo padły baterię i ja prawie...), czyli trasa wyszła nam trochę inaczej. Szkoda, bo bardzo chciałyśmy zjeść lody w lodziarni, w której jadłyśmy rok temu (kiedy to Emi usiadła na ziemi, mimo, że krzesła obok, a gdy ją zapytałam czemu ona: "nie wiem"...).

It was getting dark. Cycling was great (I was learning Serbian language - eg. words you need to rent a room)! When we stopped mosquitos wanted to eat us...We were not sure if we rode that route. I checked it in my virtual diary and I see no sign, so not. It is a shame a bit, coz Emi and me wanted to eat ice-cream in the same restaurant.


Strasznie lubimy te przerwy na różne czynności i śmieszki na stacjach..!

We like very much our stops at petrol stations!


Ta była klimatowa. Taka zielona...

That one was intresting - so green...


Zobaczyłam napis Bubamara i od razu zaczęłam nucić:

Bubamara

Đinđi — rinđi bubamaro
ciknije šužije
ajde more koj romesa. 2x
Ćavale romalen 3x
Ćavalen romalen ajde te khela
Słowo to znaczy biedroneczka. Piosenka pochodzi z filmu Emira Kusturicy (...kórym zachwycałam się już: BAŁKAŃSKA PRZYGODA cz.13 - Miss Sarajevo..., bo ja naprawdę gościa cenię za jego reżyserski talent i nietuzinkowość filmów, jak i osobowości).

When I saw writing 'Bubmara', I started to sign the song perfomed by Saban Bajramovic, Roma artist. The song comes from Emir Kusturica's movie  "Black cat, White cat", which I reccommend. I love his movies which are so orginal! In addition, Kusturica seems to have intresting personality.


Dobrze, że w tym pustym miasteczku był całodobowy kiosk...Można kupić jakieś kalorie. Jakiekolwiek.

How good that in the city was shop open day and night. We could buy some calories..Not very healthy...

Wybór: główna droga, czy też może poboczna. Wybraliśmy poboczną (mi było wszystko jedno). Ale nas wytrzęsło..!


Choice: main road or maybe outlier road. We choose the second one. Oh...What turbulences!


Potem, jak skończyły się te nieznośne turbulencje, które mogły mieć negatywne skutki na nasze wewnęrzne narządy, ja miałam mega energię! Byłam najszczęśliwszym człowkiem na świecie! Fajne uczucie, gdy w danym momencie nie chce się nic więcej niż to, co się ma w danej chwili...To chyba jest pełnia szczęścia. W sumie ja tak często mam...Jechałam takim tempem z sakwami, że łooo!!! Bo miłość do świata, który po raz kolejny miałam poznawać na rowerze, miłość do jazdy na rowerze, dobra kondycja (..wynikająca z tej bezgranicznej miłosci, a nie zaplanowanych treningów) i...cygański bit działają cuda, dają energię! Serio! Ja chyba do końca świata będę się uśmiechać słuchając tego (i wspominając mój kolejny nightbiking przez Serbię w supertempie mimo obciążęnia). Było...MAGICZNIE!


When these turbulences finished (I hope that it won't have some negative consequences on our interior organs...) I had mega enrgy, mega power! I was the happiest person on the Earth! In this moment I had everything I needed! I was riding so fast, coz love to the world, which I was gonna to discover one more time, love for biking, and good condition (which is consquence of this love not of planned trainings) and...Gipsy beat can make miracles! Really! I think that till the end of the world I'm gonna smile listening this song. It was MAGIC!


Pędziłam słuchając tych cygńskich rytmów. W końcu dotarłam do Novego Sadu. Wjechałam do miasta. Czekam na znajomych na najbliższej stacji benzynowej. Zagadałam się z panami ze stacji. Było chyba ok 3. Pan szukał mi noclegu, polecał jakiś hotel w pobliżu. Hotel..? Może być drogi. Nie opłaca się na parę godzin...Czekam na znajomych. 


I was cycling listening these Gipsy beats. Finally, I came to Novi Sad. I entered to the city and I went to the nearest petrol station, where I was waiting for my friends. I started to talk with guys from the station. One of them was looking place to sleep for us, he recommended some hotel near to that place when I was. Hotel...? It can be expensive. It was about 3am, so I think that for only few hours it was not good idea.


W końcu się pojawili. Było jeszcze ciemno..Chcieli spać...Gdzie można iść spać..? Znaleźli miejscówkę...Na boisku..A raczej na takiej zewnętrznej siłowni. W międzyczasie zrobiło się jasno. Ja nie wiedziałam co robić. Chciało mi się jeszcze jechać (choć z tego ultratransu trochę wypadłam), spać nie bardzo. Zaczęłam zerkać na mapę...

When they came it was still dark. They wanted to go to sleep...Where...? They found good place - exterior gym...Meanwhile, the day has started. I did not know, what to do. I wanted to ride more (but I was not in this ultratrans no more..), sleep - not so much...I looked at the map...

Zrobiłam zdjęcie...

I took the pictures of it...


...i z taką mapą ruszyłam dalej. A oni poszli sobie spać w tych jakże królewskich warunkach... Btw, była rosa ja nie miałam ani pokrowca, ani śpiwora ani nic...Kłaść się na mokrym i wymarznąć podczas, gdy mam jeszcze energię - bez sensu...Tym samym pierwszy raz podczas tego tripu się odłączyłam.

...and with such a map I moved on. They went to sleep in conditions like for queens and kings...Btw, it was wet I had no sleepingbag or sth like this. So sleeping on wet grass it wouldn't be good idea..I would be cold...So the first time during this trip, I left my friends and cycled alone.


Jakby coś to Emi, Magda, Tomek polecają ten "hotel" w Novym Sadzie...Z oddali prezentuje się on tak...

Emi, Magda, Tomek reccommend the 'hostel' in Novi Sad...It looks like this...


Dotarłam do centrum. W mieście tym byłam z Emi w poprzednim roku. Ale troszkę się pokręciłam i tak.

I am in the city centre. I have been in that city but I looked a bit.


Czas zjeść śniadanie! Spaliłam chyba milion kalorii podczas tego energetycznego bikingu w nocy. Aż saszetka mi się obsuwa z bioder...Na takich wyprawach gubi się biodra i nie tylko choć się je, je i je...
Nie zaskoczę...- na śniadanie był burek. Jakaś obłędnie poranna godzina, a taki przybytek otwarty! Bywają też całodobowe. Ogólnie klimat był trochę dziwny...Ja nie wiedziałam co i jak..Jestem w Serbii i mam sobie jechać gdzieś...Gdzie się spotkamy? Gdzie dokładnie będziemy spać...? Zgadamy się, jak wstaną, zobaczymy co wyjdzie...Poza tym zaraz się zrobię śpiąca...Jadłam tego burka, a wokół mnie było pełno ptasich kup...Ech...

Time for breakfast! I burnt thousands of calories during this energetic biking in the night. My purse is falling down from my hips...I'm always losing hips and other things during such bike trips even though I eat a lot...
I think that I will not suprise if I write that I ate...burek! It was very early and such bakery/resaturant with burek is open! Sometimes you can meet places like this which are open all day and all night. It is great! It was a bit strange coz I am alone in Serbia I need to go somewhere...Where are we goin' to meet/sleep..? We will decide when they get up, we will see...I know that for some time I'm gonna be very sleepy...Anyway, I was eating this burek and around me was a lot of birds'
 poops...


Po jednej stronie jakiś chłopak, chyba bezdomny albo jakiś nadużywający, bo wyglądał na takiego z trochę zepsutym życiem...Ale nie wiem, nie chce oceniać (a jeśli tak to mam nadzieję, że nie ostatecznie, nie do końca!). W każdym razie prosił o coś i tak patrzył, jak jadłam tego burka...Burka to ja bym mu kupiła, ale czy o to chodziło..? Po drugiej stronie natomiast chyba stuletni pan (no może 80-letni...) sprzedający domową rakiję i różne inne rzeczy...I jakaś pani wcale nie młodsza. Super ciekawe to wszystko!

On the one side - homeless boy or maybe addict (he looked like he has spoilt life). But I do not know. If yes, I hope that not forever, that he can fix his life. Anyway, he asked for something me and other people and was looking at me like was eating this burek...I could buy him burek but..it was about burek..? On the other side - 100 years old man (ok..maybe 80 years old) who was selling homemade rakija and other things. And the lady in similar age. Extra intresting!


Musiałam znaleźć wyjazd z miasta. Poszło nawet gładko (bez żadnych GPS-ów, map..) - ma się to doświadczenie...Po drodze pojawiła się stacja. Wstąpiłam na kawę na stację pełną przystojnych serbskich chłopaków. Pogadałam z nimi, sami wołali. Tylko potem...postanowiłam się "wykąpać", przebrać  i tak grzebałam w moich sakwach, biegałam z bielizną w ręku, ciuchami przed tymi przystojnymi Serbami. Takie rzeczy też robiłam wiele razy, ale...trochę czułam się zawstydzona przy tych męskich młodzieńcach...Ech...

I needed to find exit from Novi Sad. It did not take a lot of time (without GPS, maps) - but I have experience...I went to the petrol station full of handsome Serbs to drink coffee...I was talkin' to them but later I felt a little bit uncomfortable when I was walkin' in front of them with my underwear, clothes in my hands...I did it many times but they were young and handosme so they made me feelin' like this a bit...


Opuściłam Novy Sad.

I left Novi Sad.


Kupiłabym ziemię w Serbii...Kupiłabym choćby domową rakiję, ale...jak ja to przewiozę (rakiję...nie ziemię...)? To jest ten minus podróży rowerowych...Nie można kupić tego, co się chce, ile się chce, bo to trzeba będzie wieźć przez setki, tysiące kilometrów pod górę, w upale...I jeszcze się rozbije...

I would like to buy field in Serbia...I would like to buy home-made Rakija, but how would I take this..? This the minus of bike trips - you can't buy whatever you want, coz you need to travel with this in your luggage hundreds, thousands kms...



Mój uśmiech nie wygląda naturalnie...Chyba chciało mi się już spać...Ale robię dobrą minę do złej gry...

My smile doesnt't look too natural...


Jak widać region oferuje atrakcje, czy to w postaci zabytków, muzeów (piwa!), czy też ścieżek rowerowych.

As you can see, there are some attractions there - monuments, museums eg. Museum of Beer and cycling paths, as well.


Pomnik z czasów drugiej wojny światowej (jak wnioskuję po roku 1942).

Monument connected with Second World War. 


Przejechałam ponad 40 km od Novego Sadu, do granicy z kolejnym krajem mam tylko kilka...


I am 40 kms from Novi Sad and I have only few to the next country...


Kościół Jana Chrzciciela. 

Church St. John the Baptist.

Przypięłam rower i poszłam na zakupy do supermarketu, po czym zjadłam drugie śniadanie na ulicy Jugoslovenske Armije...

I went to supermarket to buy some food. I ate my second breakfast on the Jugoloslovenske Armije street...


Ale mało mi jedzenia! Idę na...burka...Mysłałam, że padnę twarzą w tego burka i zasnę...Tak mi się chciało spać! Co robić..? 

It was not enough food for me. I am going to eat...burek...I thought that I will fall asleep when I was eating this...I was so sleepy! What to do..?


Jechać! 

Ride the bike! 


Serbia żegna mnie.

Republic of Serbia says goodbye to me.


A wita Republika Hrvatska!

Republika Hrvatska says hello! 


Przykra sprawa...Pani celnik tipsiara nie dała pieczątki do paszportu (a ja tak kocham moje rowerowe pieczątki w paszporcie! mam ich całkiem sporo już...choć na Shengen nie dają..ech..)...Nie muszę otrzymać wjazdowej do Chorwacji, ale mogłaby dać...Zapytałam, ale nie...Może bała się, że tipsa złamie..?

Sad story...Border lady did not give me stamp to my passport. As citizen of Poland I do not need it (Croatia is part of European Union, as well), but I love biking stamps in my passports. I asked but she said no...She had very long nails maybe she was afraid that her nail is going to break..?



Chorwacja jest super popularną destynacją turystyczną. Sama rok temu jechałam wybrzeżem, czyli w dużej mierze właśnie tam gdzie gubi się trochę ten autnetyczny klimat, turysta na turyście w pewnym momencie (nawet Polaków spotkaliśmy, jak podziwiałyśmy, jak zapalają światła w Dubrovniku). Aczkolwiek cieszę się, że byłam, że widziałam, że wiem, jak to wygląda...Zresztą w Dubrovniku warto być, warto zobaczyć BAŁKAŃSKA PRZYGODA cz. 11 - Nierowerowy Dubrovnik.

. Teraz widziałam taką...

Croatia is very popular destination for holidays. The previous year I was cycling through seaside, so it means that I saw this touristic Croatia (for me not very authetnic) but I am happy that I have been there, I have seen it. I think that eg Dubrovnik is worth of seeing.

During this Balkan trip I saw Croatia looking like this:




Wpadłam nad Dunaj (drugą najdłużsżą rzekę w Europie)...

Danube (Dunav; the second longest river in Europe)...

...i postanowiłam się zdrzemnąć.

...and I decided to have a nap there.


Przypięłam rower. Rozłożyłam łózeczko (ta morska bluza...) i poszłam spać z nadzieją, że obudzę się z rowerem, sakwami, nerką (nie chodzi mi o rowerową, choć o tę też..)...Tylko, jak widać, tam jest cień, a potem już nie ma...Nogi mam długie...i moje biedne nogi się troszkę wygrzały w tym upalnym słońcu...Może nawet to słońce mnie obudziło..? Spałam około dwóch godzin. Nie tak źle!

I fastened my bike to the bench, made my bed and went to sleep with hope that when I wake up I will have bike, luggage, my kidney...My legs were in the sun and it was hot a bit...I think that was the reason I woke up or maybe just alram. I slept about two hours. It is not so bad!


Wstałam. Oczywiście w pierwszych chwilach po przebudzneiu człowiek nie czuje się zbyt dobrze...Przydałaby się kawa...Ale nie mam ani pół kuny...Pojechałam pod hotel, który był niedaleko i łapię Wi-Fi...Tak pisałam do kolegi o 14:04: "Dobra miejscówka na drzemkę...wszystko mam..tzn. nie wiem czy nerkę..ale blizny nie widzę...".

But when I woke up I did not feel like I am full of energy...But in first moment after waking up it is like this. Unfortunatley, I didn't have Croation currency to buy a coffee...Ech...I went next to the hotel to catch Wi-Fi. I was writing like this to my friend (it was 4 minutes after 2pm): 'Good place for a nap...I am not sure if I have kidney...but I can't see scare...".


Chorwacka flaga ulegała pewnym modyfkajcom przez lata (zawsze były trzy pasy w takich kolorach, ale w zależności od momentu historycznego, ustroju były pewne minimlane różnice w jej wyglądzie). W obecnej formie funkjconuje od 1990 roku.

The national flag of Croatia has changed a bit during the years. Its look was connected with history, system. But it always has 3 stripes in red, white and blue.


Ale był upał!!! 100 stopni...Może trochę przesadzam...Tak serio, myślę, że z 50 odczuwalne przy asfalcie...Tak, że na czole pot...A tu takie może nie super duże, ale długie podjazdy. 

It was so hot! 100 degrees...Im jokin'...But probaly perceived temperature was about 50 degrees. On my forehead: sweat...And in front of me tops, not very big but so long...


Ale ja i tak kocham podjazdy! Wokół tak pięknie! Droga pusta. Ruch żaden. Nic. Cudnie!

Anyway, I love riding up, to the tops! And it was so beautiful around me. Empty road. Nothing. Wonderfully!


I znowu...Serbia wita!

And again...Welcome to Serbia!



Co to było za przejście! Ach! Najbardziej "sexy" w moim rowerowym przekraczaniu granic...Otóż...przejście takie byle jakie...Jakaś chatka zbita z desek. Dosłownie! Nikt nie wychodzi, jakiś samochód też czeka...Ale nagle wynurza się taki...typowy Serb! Nie używam takich ogólnikowych sformułowań, które nie znaczą wiele, ale tutaj użyłam celowo, żeby można sobie zwizualizować posługując się stereotypem (zdjęć na granicy robić nie wolno; a celnikom w mundurze, na służbie to chyba podwójnie nie wolno...albo potrójnie nawet...) ...Serbowie są postrzegani jako takie duże chłopy, bardzo przystojni, bardzo męscy. Tutaj wyszedł dokładnie taki! Ach! Do tego młody...Ach! I bierze ten paszport...I ogląda mnie, dokument i wymawia to moje imię..: Dorota...Potem pisałam do znajomych, że w sumie to ja bym tutaj na nich zaczekała z przystojnym panem Serbem, ale...byłam głodna...

What a border crossing! Ach! The most sexy in my life...There was wooden cottage looking not very good.  The car is waitng, I'm waiting and suddenly, form the cottage went out typical Serb. I do not use such word - actually it means nothing. But there are some stereoptypes. And it was Serb like from stereotype: big, handsome and so masculine...And young! He took my passport, watched it, watched me, was saiyng my name..- Dorota...Later I was writing to my friends that I could wait here for them with this handsome Serb, but...I was so hungry...


A teraz bocznymi dróżkami, serbskimi wioskami...Szukam sklepu. Pytam pani (takiej totalnej babuni serbskiej - dogadałyśmy się), ale mi mówi, że ktoś ma zamknięty...Wpadłam do innego, otwartego sklepu. Niezbyt zaopatrzony.  Ale co z tego? Kalorie jakieś są? Są! Czego można się spodziewać na serbskiej wiosce..? A przed sklepem sobie siedzieli panowie, popijali piwko...Jest klimat!

Sideroads through Serbian villages. I was lookin' for shop to buy a food. I was asking old Serbian woman (we could understand each other, almost...), but she said that one is closed...I came to the other, opened shop and...there wasn't many things there. But who cares..? There are some calories, so I will be able to ride my bike...It is Serbian village. I can't excpect a lot...In front of the shop there were sitting some guys drinking beer. Good vibe!


Gdzieś po drodze się nieźle zamotałam. Tak z 30 km sobie nadrobiłam...A co! Wszak lubię Serbię..Jeszcze więcej serbskich słoneczników, pól widziały moje oczy...Gdy się zorientowałam to stwierdziałam, że wrócę, bo zamotam się jeszcze bardziej. Do Bośni jechałam. Tam się widzimy! Po drodze gdzieś stwierdziałam, że Bjielijna będzie fajną opcją na nocleg. Łapałąm Wi-Fi. Szukałam noclegu, są jakieś motele. Na pewno coś się znajdzie. Piszę znajomym. że może tam zostaniemy na noc. Nie tak super daleko jeszcze. Myślałam, że może niewyspani, zmęczeni, ale nie...oni piszą, że wszystko, jak najbardziej ok!

I confused the road...Ech...I did not see the turn. It was more that 30 kms unnecessary...Maybe unnecessary is not good word - I love Serbia. I could see it more. Anyway, when I was sure that I'm not riding on the road I should, I prefered to turn back. I was cycling to Bosnia and Herzegovina. We will see in that country! Bijelijna would be good option to spend the night there. I thought that my friends would be tired because of this sleeping at the exterior gym but no...they wrote that everything is fine!


Po drodze oczywście ludzie zagadywali strasznie i ja tak bardzo chciałam z nimi rozmiwać, usiąść obok na tej trawie, czy ławce koło ich domu, ale z drugiej strony chciałam już pędzić do tej Bośni...
To były takie niszowe miejscowości, nie jakieś wielkie miasta. Obok każdego domu ławka, a na niej ludzie. Fajny klimat!
Dotarłam do przejścia. Stanęłam za tirami, ale zorientowałam się, że chyba to nie moja kolejka...

When I stopped in some shops ppl talked to me. I really, really wanted talk to them longer. To sit with them on the grass, on the bench - whatever and talk...On the other hand, I wanted to ride to Bosnia. It was very intresting route coz I was cycling through small cities, villages. Next to every house it was bench and people sitting on it. Nice vibe!
I am next to the border crossing. I stood in the line after trucks but it is not my line... 


Żadna nie była moja! Gdy podjechałam to jacyś panowie wołają (nie celnicy nawet, jacyś obok się zaangażowali), żebym podjechała, żebym nie czekała. 
...i na koniec krzyczą" Good luck girl" (Powodzenia dziewczyno!)...
W tym wszystkim była tak dobra energia, że chcę się jeszcze bardziej! 

Any of the lines was mine! I came and some guys were calling me: Come here (meaning: You do not have to wait). 
At the end, one of them scremed to me: 'Good luck girl!'
It was so good energy in it!


Jedna doba. 
Moje koła właśnie wkroczyły do czwartego kraju! Właśnie przekroczyłam czwartą granicę w czasie tej doby! NA ROWERZE! Wow! Jaram się...

Day&night. 
I was in 4 countries. I crossed 4 borders. BY BIKE! Wow! It made me really happy...


Pani celnik, która pytała skąd, dokąd, czy sama, et etc etc, poinformowała, że w Bijelijnie odbywa się akurat Festiwal Piwa. Fajnie.
 
The lady from border was askin' where, from where, if I am travelling alone etc etc etc (very nice border lady!) informed me that in Bijelijna is Beer Fest during these days. Nice.


Jechałam sobie przez bośniackie miasteczka i wsie wieczorem - jak w poniższej piosence: "ulice mnie wzywają nocą"... Była super pogoda. Wokół pełno życia! Wszędzie ludzie, w pewnym momencie zaczęły się jakieś kasyna, muzyka bałkańska...Cudnie! Bardzo! Że niewyspana..? W ogóle nie czułam! Jakby nie było - jakaś drzemka regeneracyjna była. Po to wpadłam do Chorwacji...Na drzemkę nad Dunajem...

Sasa Matic - Lagala je grade

Opet sam a ne moram
kroz ovo sve da prolazim
u noc me zovu ulice
ja nigde ne izlazim
grade moj

I did it again but I don't have to
go through all this
the streets are calling me in the night
I don't go out nowhere,
my city.

Sasa Matic jest Serbem urodozonym w Bośni (w Republice Serbskiej). Jest niewidomy od początku swojego życia. Niesmowite, że ludzie z pewnym rodzajem niepełnosprawności w dalszym ciągu cieszą się swoim życiem i wciąż potrafią dawać innym! On nie widzi piękna świata, ale sprawia, że kogoś bywa piękniejszy.

I was riding through Bosnian small cities and villages. The weather was great! Full of life everywhere (people, casinos, lights, balkan music..!). I didn't feel that I am sleepy or sth...Actually, I had a nap in Croatia...
Sasa Matic is Serbian but he was born in Bosnia and Herzegovina (Srpska Republika). He is blind from the begining of his life. For me this is always amazing that ppl with some disablities still can have fun of their life, still can give joy to other ppl. He did not see the beauty of the world but he can make that world of somebody is even more beautiful.


Miasto było pełne ludzi!

Frenkie ft. Filip Dizdar - Dinamit 

Frenkie jest raperem urodzonym właśnie w Bijelijnie, jednak przed wojną (1992-1995) uciekł do Niemiec, gdzie mieszkał do 1998 roku. Tam miał pierwszą styczność z hip-hopem. Wrócił do Bośni i...jest świetnym raperem! Zainspirowany dobrym niemieckim hip-hopem robi dobrą muzykę niejednokrotnie taką zaangażowaną.
(Więcej o raperze w dokumencie:Who the fuck is Frenkie)

The city was full of people!

Frenkie is Bosnian rapper who was born in Bijelijna. Because of the Bosnian War he and his family lived in Germany. There he had opportunity to have contact with good hip-hop music. He came back in 1998 and...is good musiacian who makes smart music.


Tłumy ludzi na ulicach zapewne w znacznej mierze były spowodowane odbywającym sie tam Festiwalem Piwa.

Beer Fest BiH

  There were a lot of ppl everywhere probably because of the Beer Festival.


Trzeba ogarnąć nocleg. Udało się w miarę szybko, tanio. Ulicę pomógł znaleźć pan, który jak tłumaczył to wszedł w temat różnic językowych naszych krajów, które mogą zmylić (np. że pravo znaczy prosto...ale ja już to wiem!).

I need to find a place to sleep for us. Fast and cheap. Oh, I have! And I talked about differrences in out languages which can make some problems (eg. 'prawo' in Polish means 'right'. 'pravo' in Serbian means 'straight'...) with man who helped me find the street.


W pensjonacie zostawiłam sakwy. Ale dziwnie jeździło się bez bagażu! Ja dosłownie nie mogłam złapać balansu. Znosiło mnie na boki. Mój rower był superlekki...Obiektywnie chyba nie jest. Wtedy czułam, że mam chyba najlżejszy rower na świecie...

A'propos...taki "bikerski teledysk" od wspominanego wyżej artysty z Bijelijny..:
Frenkie - Gori

Pojechałam zjeść pljeskavicę. Wzięłam na wynos i jadłam po drodze. Niewygodnie. Poszłam do parku z widokiem na meczet.

I took of my luggage and...it was so strange to ride without it...I couldn't catch the balance. I felt that my bike is superlight...
('Biking video' from artist I mentioned above). 
I rode to eat pljeskavica. It was not comfortable to eat and walk so I went to park with the view for mosque.


Frenkie - Napaćeni Bošnjo


Przy okazji pokręciłam całkiem sporo po mieście. Kupiłam piwo dla nas.

I looked around the city. I bought beers for us.


Meczet, a obok dźwięki bałkańskiej muzyki, bo w związku z festiwalem odbywały sie jakieś koncerty. Magiczny klimat, który opasno volim (niebezpiecznie kocham!).

YU Grupa - Opasno te volim

Mosque and next to it Balkan sounds coz there held some concerts. Magic vibe which I dangerously love (opasno volim).


TYMCZASEM:


Mówili, że spało im się dobrze. Tylko...o brzasku dnia ktoś przyszedł poćwiczyć na siłowni...Dość dziwny widok zastał...Jakichś "kloszardów" z rowerami...Ale nie przejął się, podobno ćwiczyła dalej, tym samym nie dając im spać...

They said that they slept very well. But...somebody came to exercise...It had to be strange view for him: three sleeping "clochards" and bikes next to them...


Wojwodina - kraina słoneczników! Zaobserowawałam to już rok temu. Wtedy od razu przychodziła mi przed oczy scenka z filmu Emira Kusturicy...

black cat white cat love scene

Vojvodina - province of sunflowers! Like in "Black cat, white cat"...


To właśnie ta prowinicja jest najważniejszym regionem rolniczym w Serbii. Wszędzie tylko pola, pola, pola...

Actually, that province is the most important region when it comes to Serbian agriculture. 



Fajne zdjęcie!

Nice photo!



Ja nie wjeżdżałam na to wzgórze...

I wasn't on that hill...



To już Serbia. O przystojnym panu celniku Emi żartowała, że oni to tam chyba pili (bo jeszcze był drugi w tej budce, ale już nie taki...dostojny)...W tej budce...Eeee...Ale zaiste, dużo roboty na tym przejściu to nie mieli...Czasami jakiś samochód....Czasami jacyś rowerzyści...

Serbia. Emi said that handsome border-guy drank vodka with his buddy...Eee...



W poprzednich postach wspomniałam, że w Bośni znajduje się Republika Srpska, która jest jedną z części składowych Bośni i Hercegowiny. Większość (około 90 procent) mieszkańców stanowią Serbowie.

Przy tym znaku chciałam zrobić sobie zdjęcie. Ustawiłam aparat, rower, siebie, ale wychodzi pan celnik z chatki obok i zabronił...Ech...Nie wolno robić zdjęć na przejściach! Im się udało...Ja za dużo cyrków tam robiłam pchając rower po trawie za barierkę, z wielką pieczałowitością kładąc aparat tak, żeby uchwycił to co ma uchwycić (napis, rower, mnie...). Poza tym, że ogólnie nie wolno za bardzo robić zdjęć, to musiało to wyglądać trochę dziwnie...

Republic of Srpska

Republika Srpska (Serb Republic) is part of Bosnia and Herzegovina. 90 per cent of habitants are Serbs.

I wanted to take picture next to the sign Bosnia. I put my bike there, my camera but border guy came to me and said that it is not allowed...They did...But I made too much prepartions...It could look a little bit strange...


Są już w mieście!

They are in the city!


Chciałam wrócić zanim oni przyjadą. Nie udało się...Trochę się pogubiłam. Ale to nic! Pojeździłam więcej po mieście...Gdy przyjechałam już byli (..i mieli piwo). Zrobiliśmy sobie imprezę na krawężniku przed pensjonatem...Mimo, że byliśmy trochę śpiący...Ale to nic...

I wanted to come back before they are in hostel. I didn't...But it doesn't matter. I saw a lot of the city. They were at the place when I came back (...and they had beer). We made party outside the hostel...Even though we were a little bit sleepy...



DYSTANS: Znowu nie wiem dokładnie...Około 300 km (300 z "groszami").

Komentarze

  1. Świetny tekst Dorota! Ty tam kiedyś jeszcze pojedziesz i wrócisz z mężem 😉

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało