Przejdź do głównej zawartości

BALKAN BEAT vol. 8 - Góry i morze na raz! - Albania

7 lipca 2016

Śniadanie pod palmami.

Breakfast under palm trees.


Chillout...

Chillout...


Ups...Komuś zepsuł się rower...

Oops...Someone has broken bike...


Trzeba się zbierać...

The time to leave the hostel has come...


Wspólna fotka z Mikelem, którego tak "męczymy"...Czy to albańską policją, czy też najazdami nocnymi...

Common photo with Mikel we distress every year (arriving with Abanian Police to his hostel, arriving in the middle of the night...).


Postanowiłam, że nie będę zbierać się tak od razu. Wolałam ogarnąć się "na spokojnie", a potem miałam ochotę przejechać się po Shkoder. W końcu aż rok mnie tu nie było...

I prefered to stay a bit longer to do everything in easy way and later ride through Shkoder even though I did it the previous year.


Albański tytoń.

Albanian tobacco. 


Poszłam do piekarni po burka. Za mną weszła mała Cyganeczka, która chodziła za mną. Nie dałam jej pieniędzy. Wyszłam. Chcę jechać, ale wróciłam i oddałam jej burka...Mam nadzieję, że zjadła, a nie wyrzuciła...Pytanie, czy chcą tylko pieniędzy, czy naprawdę są głodni. Rok temu w Kosovie dałam dzieciakom ciasteczka, a chłopczyk...odrzucił je do dziewczynki. W ogóle nie byli zainteresowani mym podarkiem...Chciały pieniędzy...Te dzieciaki są wysyłane do takiej "pracy", nie można ich winić. Tylko im współczuć. W kolejnym kraju - Macedonii, jego stolicy zjawisko wysyłania dzieci na ulicę było jeszcze dobitniej widoczne, jeszcze bardziej ten widok kłuł w serce. Wspominany we wcześniejszych postach Emir Kusturica, zahacza o ten temat w jednym ze swoich filmów - "Czas Cyganów". Poetycki, choć w swoisty sposób trudny obraz. Polecam.

I went to bakery to buy a burek. Little Gipsy girl came to me and she was walking bekind me. I didn't give to her money. I left the bakery and I wanted to ride. I came back and gave her burek. I hope that she ate this...The question: are they hungry or want they only money? The previous year in Kosovo I gave cookies to Roma children. The boy threw it to the girl...They were not interested my cookies...The wanted money...These children are sent to 'job' like this...Sad. In the next country I was riding in - Macedonia you can observe it everywhere. Emir Kusturica tell a bit in his movie - Dom za vesanje - about poor Roma children which are sent to other country to 'earn' money.



Kupiłabym jakąś strojną kieckę, których na ulicznym bazarze w mieście było pełno - do wyboru, do koloru!...Ale pół sakwy by mi zajęła taka suknia...A może nawet by się nie zmieściła...

I would like to buy such dress but no space enough in my luggage...Ech...


Centrum.

The city center.


Wygląda na to, że Albańczycy lubią rowery! Może dlatego tak lubię Albańczyków..? Rok temu jeżdżąc po tym mieście mówiłyśmy, że to Bombaj - dużo rowerów (wszędzie!), a każdy jeździł, jak chciał...Nie obowiązują tu żadne rowerowe zasady...Taki albański freeride...

It's seemed that Albanians like bicyles. Maybe that's why I like Albanians...Last year when me and my friends were riding in Shkoder we called it - Bombay. There were so many bikes and people were cycling the way they wanted - any rules...Albanian freeride...


Mam wrażenie, iż ten pan siodełko ma ciut za nisko...

In my opinion the bike's saddle of the guy is too low...


Styl rowerów - przeróżny.

Different styles of bikes.


Kupiłam trochę leków (albańska waluta).

I bought some leki (Albanian currency).


Opuszczam Shkoder. Jadę za panem...

I am leaving Shkoder. I'm following this man...



Przy wyjeździe z miasta panował straszny korek...

Huge traffic...


Romska dziewczynka kręciła się między samochodami żebrząc. O sytuacji Romów w Albanii wspominałam w poście sprzed roku: http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2016/01/bakanska-przygoda-cz-9-noc-pod.html.

Little Romni begging 'bout the money. Roma people are poor in Albania, children do not attend to school, living conditions of this ethnic group are terrible...


Wyjechałam z miasta. Albańczycy są bardzo patriotycznym narodem. Flagi z orłem powiewają wszędzie (zresztą ten temat również rozwijałam w postach z poprzedniego roku)...

I left the city. Albanian people are very patriotic. National flags are blowin' in the wind everywhere...


Mój ulubiony energy drink! Prawdziwa albańska energia! Prosto z Kosova!


Powyżej wspomniałam, iż Albańczycy są patriotyczni..?
Taka reklama, taki wykonawca (o patriotyzmie rapera napomknęłam pisząc o Kosovie, bo z tego kraju pochodzi).

Na ulicznym targu kupiłam książeczkę do nauki języka albańskiego. Jestem językową pasjonatką! Albański jest trudny...Jeśli języki, którymi posługują się mieszkańcy Bałkanów można zrozumieć (czy to na ulicy, czy w restauracji, sklepie) to albańskiego nie bardzo...

My favourite energy drink! Real Albanian energy! Straight from Kosovo!

In the second spot you can see patriostism of Albanian people.

I bought book to learn Albanian language. This language is really difficult. As Polish girl I can understand other langauges of people from Balkans. Albanian  - no. Completely different.


Po powrocie z wyprawy żałowałam kilku rzeczy, że ich nie zrobiłam...Jedną z nich było to, że nie kupowałam owoców od Albańczyków stojących przy drodze. Arbuza może bym nie kupiła, ale coś mniejszego...Wiedziałam, że jak się zatrzymam to będą zagadywać. Uwielbiam to - te przypadkowe rozmówki, ale wydawało mi się, że "muszę" gonić znajomych...Na takich wyprawach prowadzi się mnóstwo rozmów z przypadkowymi ludźmi (z którymi niekiedy wymienia się kontaktami i utrzymuje się ten kontakt), ale i tak jest poczucie, że jest ich za mało, za krótkie...Trzeba poruszać się naprzód, więc nie ma możliwości na poświęcenie ludziom tyle uwagi ile by się chciało...A mogłoby to być niezwykle inspirujące, ciekawe (choć w poprzednim roku mój wywiad z panem przydrożnym sprzedawcą owoców, dotyczący wojny w Bośni nie do końca mi wyszedł...).
Btw, na pewno zdrowe te owoce, bez pestycydów...I dałabym im zarobić choć troszkę...Wymiana korzyści dwustronna...Ech...

I regretted that I wasn't buying these fruits. I was 'afraid' that the sellers would be chatting with me. I love it!, but sometimes I feel that I have no time...I need to ride...(actually it is like this). During such trips you talk to people very often - sometimes there are short converstaions, sometimes after the trip you still have contact with people you met. Sometimes these conversations even though that were very short can be intresting.
Btw, these fruits probably are very healthy - without any pesticides.



Droga niby główna, ale co to za główna droga! Widoki piękne - góry!!!

It was main road but very nice main road! - so beautiful landcapes around me (mountains)!


Dziwnie wyglądała ta akcja..Dzieciaki chyba kradły kosz...

It looked so strange...I think that these kids were stealing trashcan...


Shqiperia!



Amerykańska flaga..?

American flag..?


Napisali mi, że są nad morzem w mieście Patok. Jadę. Autostrada...Mogę po niej jechać..? Jadę...Zajechałam się...Wracam - pod prąd. Policja zatrąbiła, ale nie dlatego, że coś nie tak..Raczej, że dobrze, a nawet bardzo dobrze. To było takie typowe "męskie" zatrąbienie...Ach ta Albania...Poza tym gdzieś po drodze zaczął jechać przy mnie jakiś gość na motorze. Pyta, czy się zatrzymam...Nie! Zaczyna mnie dotykać...yyy...

They wrote to me that they are in Patok. I'm riding there. Highway...Can I ride here...? I'm riding...I cycled too far...I am coming back - the wrong way (I was cycling on the left, I should be on the right side). Police was beeping, but not because of that I was doing someting wrong. No! It was rather typical men's beeping...Oh...Albania...On this road one guy on the motocycle was driving it next to me, asking if I can stop. No! He started to touch me...yyy...


Dopytałam jednego pana gdzie ten Patok. Skręcam i jadę. Jest pięknie! Gory i morze na raz - kocham ten widok!!!

I asked one man where is Patok. I turned the left. It was so beautiful! - mountians and the sea. I love this view!



Ich droga ze Shkoder:

Emilka i Tomek..?

They were riding like this:

Emilka and Tomek..?


Nie, nie, nie...To jest Emilka i Tomek!

No, no, no...These are Emi and Tomek!


Albańczycy mają swoje patenty na przewożenie bagażu na rowerze...Potrafią przewieźć wszystko (bo naprawdę z różnymi rzeczami widziałam ludzi) bez ceregieli, bez elaboratów na temat...Konkretni ludzie!

Albanians are masters when it comes to attaching their luggage on the bikes. They can take everything without making problems and talking 'bout this too much...


Albańska fura pod palmami. Jest klimat...

Albanian car under palm trees. Good vibe...


Wyjeżdżają...

They leaving...


...ze Shkoder...

...Shkoder...


...mijając albańskich sprzedawców owoców.

...passing Albanian fruits' sellers.


Skręcili nad morze. Teraz przemówią widoki:

They turned to the sea. And now...voice belongs to the views:




W poprzednim roku bunkry w górach były takie widoczne. W tym można napisać, iż o nich "zapomniałam"...

The previous year I saw bunkers everywhere. That year I 'forgot' about them...








Emi podziwia ten cudowny widok. A jest co podziwiać...

Emi is admiring this brilliant view.


Co to za buty..?

Shoes..?

Przycupnęli.

They found good place to sit down.




Popływali w morzu.

They were swimming in the sea.




Dotarłam. Zgarniam ich. Jedziemy na rybę. Bo jak nad morzem nie zjeść ryby..?

I found them. We are going to eat some fish. We are by the sea so we should do this...



Znaleźliśmy miejscówkę. Pytanie: jak to się utrzymuje? Tu nie ma ludzi. Miejsce naprawdę klimatowe (wokół tak pięknie, poza tym tak spokojnie). 
Przydała się moja książeczka do nauki języka albańskiego...Zamówiliśmy.

We found nice palce in which we can eat. There is no people even though it is so pleasant place. Beautiful and peaceful. 
My book I buy to learn Albanian language was useful...We ordered.


Ryba się smażyła, a ja poszłam pozwiedzać miejsce, podziwiać ten widok, który tak kocham.

When cook was preparing our fishes I went to check the place and to admire view which I love so much.



Oto on:
Czy może być coś piękniejszego..? Dwa cuda natury.

This is the view I mentioned. Can be something more beautiful..? Two miracles of the nature.


Gdzie ta ryba..?

Where is the fish..?


W końcu wjechała na stół..

It is on the table...



A potem pani przyniosła nam deser. 

And later the lady brought us the dessert.



Nigdy wcześniej nie byłam w toalecie z takim widokiem...

Never before I haven't been in toilet from which I could see such view...


Opuszczamy naszą jadłodajnię.

We are leaving the restaurant.


Ruszamy.

We are going.


O! Można kupić snopka...Czy Emilka robi miejsce na niego..? W sumie całkiem nieźle by się na nim spało...A my lubimy spać na dziko, "byle gdzie"...Przydałby się wtedy taki snopek...

Oh! You can buy a sheaf...Maybe Emi is doing order in her luggage to have place there for the sheaf..? It would be good to have something like this when you sleep "whereever" - and we like sleeping like this...


"Tualet"...Klasyczna dziura...

Toilet...Hole...


Potem nightbiking do stolicy kraju - Tirany! Wyprułam do przodu. Było mega! Wjechałam mając na słuchawkach mega energetyczny kawałek Culture Beat (magiczny moment! - chwilo trwaj wiecznie!!!), czekam. Chcę mi się pić. Poszłam do sklepu po ten zielony napój. Pyszny! Usiadłam na chodniku i choć wyglądałam dziwnie ja byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie!!! Tak się czułam. Było we mnie uczucie pełnego szczęścia! Wow!


And later - nighbiking to capital of the country - Tirana! It was so great! I was listening this song full of energy and...I'm in Tirana! I am waiting for them. I was so thirsty...I went to the shop and bought this green drink. So tasty! I sit down on the pavement and even though I was looking a bit strange I felt like the happiest person in the world! Pure happiness! Wow!


Akurat w tym czasie odbywały sie Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej..Panowie Policjancji oglądają mecz...

At this time there was UEFA Euro 2016 Policemen are watching the game...


Trzeba znaleźć hostel, w którym mieliśmy już zarezrowane miejce. Mikel ze Shkoder polecił nam miejsce prowdzone przez jego znajomego, do którego zadzownił by nas zapowiedzieć. Pytam panów policjantów o centrum miasta.

We need ot found our hostel reccommended by Mikel from Shkoder. He called to his friend owner of the place that we will come. I am asking Policemen where is the city center.


Następnie pana ochroniarza w pewnym przybytku.

Later the guard of this place.


Mieliśmy minąć dwa orły. Jest jeden...I jest świetnie - symbol Albanii w jej najwazniejszym mieście!

Eagle (we should pass two). It is great - symbol of Albania in the most important city of the country!


Tirana jest pełna energii! 
Błądziliśmy, kręciliśmy, ale było to fajne...Pytaliśmy ludzi, ludzie pytali nas, czy nam pomóc. W końcu zjawił się pewien Niemiec, który spytał czego szukamy. Powiedział, że nas zaprowadzi, bo idzie w tamtą stronę, gdyż sam ma hostel obok. Bywałam odprowadzana przez różnych ludzi na miejsce noclegowe w różnych miastach, krajach. Każde odprowadzanie tego typu to była jakaś przygoda, ciekawa rozmowa (najdziwniejsze w Zgorzelcu: odprowadzał mnie chłopak, który był na warunkowym i gdy pytał mnie, czy poprowadzić mi rower, a ja odpowiedziałam, że nie trzeba to on spytał, czy się boję że mi go ukradnie; dodał: "Jakbym chciał to już bym to zrobił"...W sumie mógł - była noc, gdy ja sobie z nim tak szłam i rozmawiałam o życiu...), dlatego ja nie jestem taka techniczna na maksa, że GPS etc. - ja jestem społeczna na maksa (choć często jeżdżę sama...ale ja nie bywam samotna, nawet jak jestem sama)...Choć przyznam, że czasami miałąm dośc kluczenia, bo chciałam spać (tak było np w Wilnie...).
Wracjąc do Niemca...Gadamy o Tiranie, Bałkanch etc. Wyszło, jak jeżdżę, że właśnie parę dni temu przejechałam Czarnogórę na raz, że i wczesniej był ponad 300 km odcinek. Zapytał, czy ja to nazywam wakacjami...Właśnie tak! Fajnie się tak zmęczyć takim 300 km odcinkiem czasami, fajnie czuć, że przeżywa się tysiąc żyć, być w tysiącach miejsc. Po to sa wakacje, urlop, żeby naładować siebie. Ja ładuję się najlepiej na moich wyprawach pełnych przygód, na których od czasu do czsau lubię sobie przejchać konkretny odcinek...Polecam!


Tirana is the city full of energy! 
We confused the road, we did not know where to go. We were asking people, people were asking us if they can help us. We met guy from Germany who asked us what are we looking for. He said that he can show us the place, coz he is going there (he was owner the hostel next to the place we are supposed to sleep). In different cities, countries I met people, who helped me find the place I was going to sleep. I love it!
So...I was chatting with man from Germany about Tirana, Balkans. When he heard that sometimes I am riding over 300 kms distances he asked if I still call it vacations...Actually yes...I love to be tired, I love to feel that I live many lifes in one time, I love being in thousands places. There are real vacations for me! I can charge myself.


Dotarliśmy na miejsce. Czy jest to hostel stworzony dla nas..? We Lwowie trafiłam do pokoju, gdzie w środku był mural rowerowy, jestem w Tiranie, gdzie w miejscu, w kórym będę spać nad wejściem wiszą rowery...Przypadek..?  Nie sądzę...Przeznaczenie!

We are in our hostel. Is ths place made special for us...? These bikes...I think this is a destiny...



Zaczęliśmy przypinać rowery. Poniżej było okno do kuchni w hostelu. Słyszę polski język. yyy...Zaczynam na luzaku gadać z jakimś ziomkiem o Albanii, Hodży...Przez okno...Choć gość mówi: "Chodź tu". Potem poszliśmy płacić i ogarnąć się, bo trzeba ruszyć na miasto (a ja chętnie bym pogadała jeszcze może nawet tak twarzą w twarz, choć ta rozmowa przez okno miała swój niepowtarzalny klimat...).

We were attaching our bikes and I hear Polish language. yyy...I was talking in Tirana with Polish guy about Albania, Hoxha...The guy was in the kitchen downstairs, I was outside so we did not see. He said: come here, but later we went to pay for the room. And we went to drink a beer in the city (I would like to chat more...maybe face to face...but chatting like this had the vibe..)!



Tiranaaaaa nocą!!!!


Tirana by night!











Niestety piwo nie było albańskie...Ech...
Takie jeżdżenie po dość wymagającym terenie (te podjazdy) w mega upale plus ten chill przy piwie potem sprawia, że brak czasu na pełną regenerację. Człowiek jest pełny energii z tego co wokół, bo wokół tak dużo nowego (choć dla nas Bałkany nie takie nowe...już przecież je przejechałyśmy...), innego, ciekawego, ale jednak organizm daje o sobie znać. Emi trochę przyspiała na piwie...

Beer we drunk wasn't Albanian beer...Ech...
Such riding all day in hot temperature is a bit demanding, later we always drink a beer so we have no time for good regenartion.We were full of energy, coz everything around us was so new (actually, Balkans were not so new for us coz we cylced there the rpevious year), so differrent, intresing but organism feels it...Emi was falling asleep...


A gdzie jest koło..?

Where is the wheel..?


Ale mimo wszystko i tak byliśmy super extra radośni!


 ...afer Tirana afer Prishtina...


Anyway we were very happy! 

In Prishtina we were the previous year.


Burek (prosto z pieca! - uwielbiam te cąłodobowe pekary...) i wracamy...spać!

Burek (this guy made it few minutes ago...). And we came back to hostel and we went to sleep!



DYSTANS: muszę spytać Emi...Na pewno wiem, że był to piękny dzień! Zresztą kolejny...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało