Przejdź do głównej zawartości

UKRAINA - Odessa! ...Fin!

4, 5 września

Wreszcie w Odessie udaje mi się zrobić zdjęcie z Dominiką, którą poznałam w Bukareszcie, a z którą spotykałam się również po drodze - w Kiszyniowie...

In Odessa I took photo with Dominika I met in Bucharest and Chișinău.


Bardzo fajny hostel. Spędziłabym tutaj przynajmniej jeszcze jedną noc, wieczorem na spokojnie racząc się jakimś ukraińskim alkoholem z przebywającymi tu ludźmi zewsząd. W zasadzie plan był taki, że w Odessie będę dwie noce, bo trasę Kiszyniów - Odessa zrobię na raz. Jednak nie chciałam oglądać Tyraspola w ciemnościach, na szybko. Nie żałuję, w Tyraspolu spędziłam świetny "chilloutowy" dzień. No cóż...Życie to sztuka wyborów....

The hostel was very nice. I could spend here one more night drinking Ukrainian alcohol in the evening with the people from all over the world. Actually, I was going to spend two nights in Odessa, coz I wanted to ride here straight from Chișinău. But I didn't want to watch Tiraspol in the night. I don't regret that I spent one day in Transnistria - it was so nice day. Life is an art of choices...


Jak widać Ukraina mocno aspiruje do Unii Europejskiej...

As you can see Ukraine wants to be a memeber of European Union...


To jaka jest ta Odessa..?

How is Odessa..?


Została założona przez carycę Katarzynę na odebranej Turkom twierdzy 200 lat temu.

The city was founded by a decree of the Russian Empire's Catherine the Great. 


Tuż przed wyprawą, gdy już kupiłam bilety do Bukaresztu zastanawiałam się, jak to będzie...Czy postawię moje stopy w miejscu, które miało być finalną destynacją mojej podróży...Tak! Na każdym ze 193 schodów!

When I bought tickets to Bucharest I was wondering how it's gonna be...If I put my feet in the place, which was the final destination of my trip....Yes! On every of 193 steps!


Oto jestem w miejscu, gdzie rosyjski reżyser, scenarzysta, montażysta, operator filmowy, scenograf filmowy i teatralny oraz teoretyk filmu - Siergiej Esienstein nakręcił tę jakże sławną scenę z filmu uznawanego za arcydzieło światowego kina. "Pancernik Potiomkin" jest radzieckim filmem wyprodukowanym w 1925 roku stanowiącym drugą część trylogii reżysera (pierwsza: "Strajk", trzecia: Październik: 10 dni, które wstrząsnęły światem"). Opowiada o zrywie marynarzy czarnomorskiego pancernika Potiomkina w czasie rewolucji w 1905 roku. 

Here I am in the place, where Soviet film director and film theorist - Sergei Eisenstein made his famous scene from the movie, which is regarded as one of the greatest film of all the time. 'Battleship Potiomkin' is a 1925 Soviet silent movie about rebellion of crew of the Potemkin against officers in 1905.


Sceny niczym z filmu Eisensteina...Prawie...Na szczęście rodzice znoszą wózek, nie spada on po schodach...Nie ma też strzelających żołnierzy carskiej armii...Ale marynarze, jakby ci sami...


Scenes like from the Esienstein's movie...Almost...Fortunately, parents took the bugy with their child...But sailors look the same...


Odessa jest największym portem morskim Ukrainy.

Odessa is the biggest seaport in Ukraine.



Port pasażerski.

Passenger port.


Otwarte muzeum kotwic morskich.

Open museum of sea anchors.





Ukraińska miłość z  Morzem Czarnym w tle...

Ucrainian love by the Black Sea...



O zrobieniu zdjęcia, na którym byłabym ja i mój rower nawet nie marzyłam...Chyba, że poprosiłabym kogoś (nie mam zwyczaju, przywykłam radzić sobie sama...). Chciałam jednak zrobić zdjęcie, na którym będzie mój rower na tle napisu: "Odessa". Nic i nikt (sic!) więcej...Celowałam w taki moment, czekałam, gdy ktoś sobie robił fotkę. Dlatego też postanowiłam wyrazić swoje niezadowolenie, gdy inni ludzie ustawiali się jakby żaden Cube tu nie stał....Zaczęłam wykład. Po angielsku...Ludzie chyba nie wiedzieli o co mi w ogóle chodzi...A mi chodziło o to, że należy kulturalnie zaczekać. To nic, że to...rower...Może on też chce mieć takie zdjęcie (...albo przynajmniej jego właścicielka chce mieć takie zdjęcie swojego roweru...). Gadam, gadam...Oni nic nie rozumieją, wcale nikt nie przeprasza mnie..W końcu rezygnuję z próby zrobienia zdjęcia, na którym nie będzie innych...Odjeżdżam...Najlepsze: teraz uważam, że właśnie to zdjęcie fajnie pokazuje kurortowy klimat miasta...No i panowie tak ładnie pozują...

I wanted to take photo only with my bike, nobody else. It was immpossible...Even though I was waiting, when somebody was taking photo with this: 'Odessa'. I started to talk to the people, who acted like there is no bike, that they have so bad manners....In  English. They didn't understand me...Nobody said sorry...Ech...Now I think that photo with those people shows the vibe...Everybody wants to have photo like this...




Dominika, która zdążyła zorientować się, że lubię wszelki street art, powiedziała (a nawet pokazała), że w Odessie istnieje taka ściana. Przypadkiem trafiłam na ulicę, na której się znajduje. Fajny klimat! Skupiłam się na rowerowych motywach.

Dominika knew that I like street art, so she told me about this wall. I found it. Nice! Some bike's graffitti...


Bogata Odessa...

Rich Odesssa...


I ta biedniejsza...

And the poor one...


Park Tarasa Szewczenki - ukraińskiego poety nardowego, malarza.

Sevchenko Park - Ucrainian poet, painter.



Pomnik Szewczenki.

Monument of Sevchenko.


Pomnik nieznanego marynarza.

Monument of unknown sailor.


Bulwar Chwały i Nieznanych Żołnierzy.

Boulevard of Glory and Uknown Soldiers.



Ukraińska miłość z Morzem Czarnym w tle - część druga...To miejsce ma chyba w sobie jakąś magię...

Ucrainian love by the Black Sea - part two...Probably there is some magic in this place...


Mijając małych marynarzy, którzy w uroczysty sposób adekwatny do ich strojów recytowali wiersze...

Passing little sailors, who declaimed some poems...


...ruszam, by poczuć mocniej magię morza leżącego na krańcach Europy.

...I am going to feel the magic of the Black Sea.


Oto jestem na czarnomorskiej plaży!

Here I am on the beach!


Ruszam, by poczuć nadmorską bryzę, nacieszyć oko widokiem morza,..

I go to feel seaside breeze, watch beautful view of sea,...


...a także, by zanurzyć siebie w czarnomorskiej wodzie.

...and to dip myself in the water of the Black Sea.


Jak przyjemnie!

How wonderful!


Przyjemnie spełniać swoje marzenia!

Wonderful to make dreams come true!



Na plaży całkiem tłoczno. Odessa jest kurortem, do którego wpadają turyści z Ukrainy, Rosji...Przed wybuchem pierwszej wojny światowej było to jedno z najważniejszych miast Imperium Rosyjskiego.

There were a lot people on the beach from Ukraine, Russia...Before First World War it was one of the most important city of Russian Empire.





Kawa...

Coffee...


...i miodowa przekąska (nie pamiętam nazwy) zakupiona od pani Ukrainki sprzedającej swoje wypieki przy plaży. Jedzenie tych słodkości, patrzenie w bezkres Morza Czarnego było perfekcyjną chwilą!

...and honey snack (I do not know remember the name of it), which I bought from Ukrainian lady, who was selling her bakings next to he beach. Eating these sweets, looking at the Black Sea was perfect moment!


Miasto zostało oficjalnie założone w 1794 roku.

The city was founded in 1794.


Cerkiew.
Należy jednak nadmienić, że przez długi okres w Odessie mieszkała społeczność żydowska. Pod koniec XIX wieku było to około 30 procent mieszkańców miasta. Jednak w 2001 liczba ta była radykalnie mniejsza (około 1 procenta). W 1941 roku, kiedy to miasto było zarządzane przez Rumunów wymordowano około 50 tysięcy Żydów mieszkających w Odessie.

Orthodox Church. 
I have to mention that for long time a lot of Jews lived in the city. In the end of XIX century it was about 30 per cent. In 2001it was about 1 per cent. In 1941 about 50 thousands of Jews were killed.



Paryski mural w ukraińskim mieście...Swego czasu Odessa była bardzo kosmopolitycznym miastem. Z miejscem tym związani byli najsławniejsi pisarze, poeci.

Parisian graffitii in Ukrainian city...Odessa used to be cosmopolitan city. The most famous writers, poets lived in this city.


Mauretański Łuk.

Maurtianian Arc.


Poziom życia mieszkańców w Odessie jest najwyższy na Ukrainie. Architektura budynków robi wrażenie...Wyglądają bogato.

Standard of living in Ukraine is the hightest in Odessa. Architecture of the city is impressive...Buildings look good.




Park rozrywki w Parku Szewczenki.

Fairground in Park Sevchenko.


Wróciłam jeszcze raz w miejsce gdzie znajdują się schody Potiomkinowskie. W tym miejscu stało się coś strasznego - użądliła mnie osa...Nigdy wcześniej nie byłam użądlona przez to stworzenie, więc zaczęłam czytać co też należy czynić w takowym przypadku...Co mnie zaniepokoiło to, że wyczytałam, iż może wystąpić uczelnie...Myślę sobie: 'Będę jechać całą noc w pociągu. Co jeśli zaczną występować jakieś niepożądane objawy..?'. Potem poszłam nawet do apteki, ale pani aptekarka mnie nie zrozumiała...(ani słowa osa, ani pszczoła, ani nawet "bee"...).

I came back to place where are these famous steps and I was stung by bee...I haven't been stung before, so I started to read about this...What should I do...I read that there can be side effects of sting...I started to think: 'I'm gonna to be all night in the Ukrainian train. What if something will happen to me because of this sting..?'. Later I went to pharmacy but the lady didn't understand me...


 

Mimo wszystko postanowiłam wspiąć się po schodach w górę z moim rowerem. Scena z radzieckiego filmu rozsławiła miasto, a szczególnie te schody w związku z tym podobno organizowany jest konkurs na ich najszybsze pokonanie. A może by tak wprowadzić nową odmianę zawodów..? Najszybsze pokonanie schodów z rowerem...Biorę udział! Złapałam za mój rower z sakwami i po chwili mogłam podziwiać piękny widok na port, morze z ich szczytu.

Anyway, I decided to climb up with my bike. The scene from the famous Soviet movie make famous the city and especially this place so there is a comeptetion  for the fastest climbing up the steps. Maybe should be new discipline - climing with the bike..? I will take a part in such competition! I took my bike and for a while I could admire beautiful view for port, sea.


Nie wiem dlaczego pan dawał mi te gołębie...

I do not know one man was giving me these squabs...


Pomnik Armanda-Emmanuela du Plessis, ks. Richelieu - pierwszego namiestnika carycy Katarzyny, który na krańcu Europy chciał stworzyć miasto piękniejsze aniżeli Paryż...Pomnik stoi już od 1828 roku.

Monument of Armand-Emmanuel du Plessis - the first deputy of Catherine the Great, who wanted to make the city more beautiful than Paris...The monument is here since 1828.


Z założycielami miasta zawsze warto zrobić sobie selfie!

You should take selfie with founders of the city!


Główna ulica miasta - Deribasowska. Mieszkał tu Puszkin. Mickiewicz tutaj pisał swoje "Sonety Krymskie"...

Main street of Odessa - Deribasovskaya street. Pushkin lived here, Mickiewicz wrote here his famous 'Crimean Sonnets'...


Widok konia z kolorową grzywą i ogonem był da mnie straszny...Wątpliwa atrakcja.

Terrible view - horse with colorful mane and tail.



Wolę takie widoki...Bardziej autentyczne.

I prefer views like these...More authentic.


Jadę i...

I am riding and...


...znalazłam się na zatłoczonym odeskim targu.

...and I found my self on the market.


Naszedł czas, by zacząć organizować powrót. Z wielką przyjemnością wróciłabym do domu na rowerze, ale niestety za dwa dni muszę być w pracy. Obawiam się, że mogę nie zdążyć...Poszłam na dworzec. Bałam się tego, że będą problemy z rowerem. Na razie nie ma. Kupiłam bilet na pociąg wraz z moim pojazdem. Wyszło, że powinno być ok...Mając zapas czasu poszłam coś zjeść. Siedząc w bardzo przyjemniej knajpie ponownie usłyszałam kawałek w wykonaniu kazachskiego wykonawcy - Jaha Khaliba. Czyli to jakiś wielki hit we wschodniej części...

It is the highest time to organize comeback to the my home. I really wanted to ride the bike to my place, but I have no time. I have to be at work for two days. I went to railway station. I was afraid that it could be problem with the bike. It seems that it should be ok...I bought tickets for me and my bicycle. I went to eat something. Sitting in some restaurant I heard song of Jah Khalib, so it is is hit on the East...


Zbliżała się godzina odjazdu, więc ponownie udałam się na dworzec. Stosunkowo wcześnie, żeby ogarnąć się ze wszystkim - dowiedzieć się który peron, rozebrać rower...Numer peronu podadzą dopiero przed odjazdem. Czy zdążę rozebrać rower..? Trochę się denerwuję, czy w ogóle zrozumiem, z którego stanowiska odjeżdża pociąg do Lwowa...Czy nie pomylę pociągów..? Czy zdążę wsiąść z ramą, kołem, bagażem..? Podstawowe pytanie: czy ja będę mogła wsiąść z tym wszystkim..? Na razie siedzę z rowerem na ziemi. Panowie ochroniarze mówią, że tak na środku nie mogę siedzieć. Mam wrażenie, że szukają problemów tam gdzie ich nie ma. Przesuwam się pod ścianę. Czekam...Cierpliwie..? Nie...Bardzo niecierpliwie. w końcu wybija godzina, kiedy powinno być podane stanowisko, z którego odjedzie mój pociąg. Tłum Ukraińców z milionem bagaży ruszył. Ruszyłam również ja. Idę, zaczepiam ludzi, dopytuję...Ktoś nie rozumie, ktoś nie chce rozumieć...Każdy żwawo maszeruje ze swoimi bagażami, by zająć miejsce w pociągu. Jakiś pan informuje mnie, że tak to pociąg do Lwowa. Idę, więc do konduktora zapytać, do którego wagonu mam wsiąść. Widzę panią konduktorkę, składam rower i pytam. Zaczyna się problem, bo pani konduktorka radykalnie mówi, że nie weźmie mnie...Nie mogę wsiąść z rowerem..."Jak nie mogę taki bilet mi sprzedali.!?" Nie mogę. Z rowerem nie można. A co jeśli komuś spadnie na głowę, jeśli położę na górze? A co jeśli ktoś ukradnie, jeśli będzie leżał w przejściu? Kto będzie odpowiadał? Nie mogę, nie pojadę tym pociągiem. Muszę...Myślę: jaką taktykę przyjąć..? Krzyczeć..? To chyba nie zadziała...Płakać..? Może nie...Ogólnie sytuacja wygląda tak, że stoję z kołem, ramą, bagażem, biletem i nie mogę wsiąść do pociągu. Przychodzi pan, który potwierdził, że tak to pociąg do Lwowa, spytać, czy wszystko ok. Zaraz jednak znika. Każdy ma swoje sprawy...Inne miał też mężczyzna, który chciał mi pomagać wnieść to wszystko, za chwilę zawołany przez rodzinę przeprasza i idzie sobie, a ja zostaję sama z moim rowerem, bagażem, problemem....Nie pomaga nikt...W końcu udaje się przekonać panią konduktorkę! Mogę wsiąść! Dziękuję. Nawet pytam, czy coś mam zapłacić...Nie...Biorę koło, ramę i paraduję przez cały przedział (z kuszetkami!) uważając, by nikogo nie uderzyć (nie jest to proste, ale mój rower ma być między przedziałami właśnie z tyłu przedziału, w którym mam jechać). Po bagaż przyjdę za chwilę...Wracam po sakwy. Jestem w pociągu ze wszystkim. Siadam cichuutko na samym końcu przedziału. Nic nie mówię, nic nie narzekam, siedzę...Żeby mnie czasami nie wyrzucili...

The time of departure of my train was was comming, so I came back to railway station to wait there. I didn't know the number of platform - it should be announced just before the departure. I was a bit nervous wondering if I could understand on which platform I should go. If I have timeto take off the wheel, to take all my things and go inside the train. I was sitting on the ground with all my things and worries. Guys from thesecurity said to me that I shouldn't sit here...I thought that they are looking for problem. when there is no problem. Anyway I changed my place. I'm waiting. Impatiently. The number of the platform was announced and the crowd of the people started to walk to the train. I did the same asking people if there is train to Lviv. Some people didn't undersrand me, some of them didn't want to understand...One man confirmed to me that yes this train will go to Lviv. I took off the wheel, the luggage and went to conductor to ask where I should go with my bike. There was lady, who said that I can't go bythis train with my bike...I am standing many many kilometres from my homewith my bike, I should be at the work after nexty day and the lady is saying: 'No you won't go by this train. What if it will fall on somebody's head, what if somebody will steal the bike. Who will be responsible for it..? You can't take this train'. I should scream at her..? Probably it isn't good idea... Should I cry..? Maybe not...I try to say that if they sold me such ticket it means that I can go...Not necessary...I asked if maybe I should pay...No...Guy. who said that it is train to Lviv came to ask if there is everything ok. But for a while he went to manage his things. Everybody had his things...The same man. who asked if he can help me. But his family called him and he went away. Fortunatel.y the conductor said: 'Ok you can go by this train'. Uff...I took my bike and the wheel and went inside. I came back for my luggage. I put my bike between wagoons and sat down quietly.


Po chwili w przedziale pojawia się pani konduktorka i mówi, że moje miejsce jest gdzieś indziej. Grzecznie tam idę zostawiając swój rower na końcu pociągu. Siadam na swojej kuszetce. Przede mną odbywają się jakieś dziwne sceny...Jakby rytuały...Chyba religijne...Chłopak opowiada dziewczynie zajmującej kuszetkę obok mnie, mówi, że da jej świętą wodę...Macza obrazek w wodzie...Nie rozumiem, dziwię się, ale cichutko siedzę, z zaciekwaniem obserwuję. Póxniej chłopak zwrócił się do mnie. Zawołał mnie. Podązam za nim do mojego roweru na koniec przedziału. Chłopak pokazuje na liczniki, na saszetkę i mówi, żebym ściągnęła to, bo mi mogą ukraść...Myślę sobie, że liczniki kiepskie, w saszetce tylko naddniestrzańskie serki topione - żadna starta. Zostawiam. Idę spać. Śpię. Budzę się, bo duża pani naprzeciwko mnie chrapie...Dziewczyna z kuszetki obok zwraca jej uwagę. Przestaje. Na pięć minut...Ech...Bałam się tych 12 godzin w ukraińskim pociągu...Czy wytrzymam, ale nie było tak źle. Spałam (gdyby nie duża pani to być może nie wybudzałabym się nawet). Poza tym było to dość ciekawe doświadczenie życiowe...Na początku było ciężko, nerwowo, a potem tak absurdalnie...

For some time the conductor came to me and said that my place is not here. I went where I should. In front of me some rituals...Boy was talking to the girl, who had place next to me that he is going to give her holy water...He dipped some holy picture in the water...I do not understand, so I am observing this...Later he called me. I followed him to my bike. He showed my little bag and counters and said that I should take it off, coz somebody can steal it. I think: counters aren't goosd, in the bag there are only cheese from Transnistria - any loss. I left it and went to sleep. I am sleeping, but the big lady opposite me was snorking. Girl next to me said something to her, so she stopped. For five minutes...Ech...I was afraid of tewelve hours in Ucrainian train. But it wasn't bad. First it was, but later it was a abit absurdly...


Gdy wysiadłam z pociągu pierwsze co powinnam zrobić to zorganizować sobie powrót. Nie zrobiłam tego poszłam na śniadanie (dość niestandardowe, jak na ten posiłek...), kawę, a potem postanowiłam sobie przypomnieć Lwów.

I left the train and I should organize come back to to Poland. I didn't...I went to eat breakfast and drink coffee and later I wanted to remain myself Lviv.


We Lwowie po raz pierwszy byłam w 2015 roku. Polubiłam to miasto.


For the first time I have been in Lviv in 2015. I like this city.



Czy Lwów to polskie miasto..?

Is Lviv a Polish city (it is written Polish name)..?


Opera lwowska.

Opera house.




Marszrutka.

Marshrutka.


Jadę, a nagle przy mnie zjawia się chłopak na rowerze. Rozmowę zaczyna od tego, że mówi, iż mój amortyzator jest w strasznym stanie. Wiem...Chwali za to gripy, że fajne. Gripy są nowe, więc wyglądają dobrze. Pyta, czy nie chce czegoś zrobić z tym amortyzatorem - w okolicy jest serwis, do którego możemy podjechać. Mówię, że chyba już za późno, by uratować ten amortyzator i że tak w ogóle to nie mam czasu. Pyta, czy nie mam chwilki dla swojego roweru...No mam...Ale czy akurat teraz..? Akurat we Lwowie jest czas na czyszczenie amortyzatora..? Tym bardziej, że nie wierzę, że poszłoby to łatwo. Przecież jestem częstym gościem w serwisach, nie jeden serwisant oglądał tę moją zaniedbaną część roweru...Oceniając możliwość naprawy...Czy ukraińscy serwisanci potrafią czynić cuda..? Nie wydaje mi się...W takim razie zaprasza mnie na wycieczkę. Nie jadę...W końcu mówi, że robi magnesy z części rowerowych, że tutaj w pewnej galerii można zobaczyć jego prace. Pyta, czy chcę je obejrzeć. Dopytuję, czy daleko. Nie tutaj, w jednej z kamienic. Brzmi ciekawie, więc dobra zerknę...

I am riding and somebody is talking to me. The man started the converstation saying that my damper looks bad. I know...But he said that my grips are good. I know, cos the grips are new. He asked me if I wnat to do something with this damper - there is bike service in the area. I said that it is too late for this damper and that anyway, I have no time. He answered: 'You don't have time for your bike..?'. I have...But right now..? In Lviv..? I don't believe that it is possible to do something with it (it is opinion of servisants, as well). I do not believe that Ucrainians servisants are magicians...So he invited me for a trip. I don't go. Finally he asked if I wnat to see his magnets he makes from bicycle's parts. How far is the place? Just here, in one of this houses. Ok. I will look...


Tak wyglądały prace tego chłopaka: Całkiem ciekawie. Pomysł świetny, wykonanie niezłe. Chciał, żebym kupiła, dla mnie taniej...Jednak nie kupuję choć fajne. Jeszcze chwilę rozmawiamy po czym ja uciekam, mimo że się rozpadało...Przemierzam centrum, robię zakupy.

The magnets look like this: Intresting. He wanted that I buy something (for me cheaper...). No, thank you. We talked a bit and I run away...I was riding through city center, doing shopping.


Taki klimat...

Such vibe...


Jadę na dworzec autobusowy, żeby tym pojazdem dojechać do Shegini, miejscowości, w której znajduje się przejście graniczne. Podążam za nawigacją, która ma mnie doprowadzić do dworca autobusowego. Trafiam na takowy, ale nie ma tu odjazdów do granicy. Poza tym to całkiem inny dworzec niż ten na którym już byłam...Coś poszło nie tak...

I am riding to bus station to take a but to Shegini, where is border crossing. I am following GPS. I am at th ebus station, but different, there is no depratures to Shegini...Something went wrong...


Jadę w deszczu na właściwy dworzec. Przemakam. Zimnooo....Trafiam. Pytam o odjazdy do Shegini. Oburzona pani z kasy pokazuje kartkę mówiąc, że przecież mam napisane, że z innej ulicy są odjazdy...Tyle. Obsługuje dalej innych klientów. No napisane może mam...Ale ja tak nie bardzo łapię informacje w cyrylicy napisane gdzieś na ukraińskim okienku. Poza tym to ja tak nie bardzo wiem, gdzie ta ulica...Pięknie...Myślę sobie, że tak beztrosko pojechałam do centrum Lwowa, zamiast zorganizować się najpierw..Jednak nie tracąc animuszu mimo tego, że jestem przemoczona zdecydowanie tracąc ciepło z mojego ciała idę na dworzec kolejowy. Tam jest informacja turystyczna! A w niej pani Ukrainka, która posługuje się językiem angielskim...Ukraińcy jakoś tak uciekają, nie starają się zrozumieć, jak ja do nich po polsku, po angielsku...Mało pomocni...Pani z informacji bardzo! Nawet pisze karteczkę, którą mam pokazać, gdyby mnie nie zrozumiano...Idę do kasy z karteczką. Odsyłają mnie znowu w inne miejsce...No to jadę tam....Trafiam na ostateczny dworzec. Kupuję bilet na mnie i rower (nie pamiętam ceny, ale było to bardzo tanie. Bardzo! A ja wymieniałam euro, żeby nie zabrakło hrywien na pociąg...). Kupuję kawę z automatu, potem gorącą czekoladę, żeby się zagrzać i czekam na pociąg...Tu też nie ma podanego peronu, ale to mały dworzec tu się na pewno odnajdę. W końcu nadjeżdża pociąg. Pytam pana, który puszcza przez bramki, czy to Shegini wychodzi, że tak. Pan dotyka mojej dłoni mówiąc, że zimna...No raczej...Od paru godzin jeżdzę w deszczu po lwowskich dworcach...

I am riding in the rain to the right bus station. I am asking lady from ticket desk about departures to Shegini. She was so outraged that I asked, coz there is information that deparatures to border crossing is from other street. Ok...But information is small, in cyryllic...and I do not know where is this street...So I went to railawy station to ask about train. There are tourist information and in it works gir,l who speaks English. Very helpful! Other Ucrainians run away from me, when I was asking about something...Not helpful...The girl wrote a paper for me I should show if they don't understand me. I went to ticket desk, but they sent me to other place...Ech....Finally, I am at railawy station, on which it is train to Shegini. I bought tickets (very, very cheap) and I am waiting drinking coffee, hot chocolate to make my body warm...There is no info about paltofrm, but this station is small. I will know from which will be departure. The train is here, so I am going. Man, who let people go through the gate touched my hand saying that is cold...Yes...I was riding in the rain from station to station for a long time...


Upewniam się jeszcze, czy oby na pewno jest to pociąg w stronę granicy z Polszą...Chyba tak...Wsiadam...Zdjęcie nie pokazuje tego pionu, ale te schody nie były łatwe do pokonania z rowerem i bagażem...Aż chciało się powiedzieć do tego pana: "Panie, ty nie patrz na mój rower, tylko wnieś mi go"...Niestety sama musiałam sobie poradzić ze wszystkim...No trudno...

I asked one more time if there is a train to Shegini to be sure. Probably yes...I am going inside it. These stairs were verticals! It was not easy to reach it with the bike and luggage...I should say to the man watching my bike that he shouldn't watch it but take it and help me...Anyway, I had to do it by myself...


Dobra jestem w pociągu. Ale klimat! Handel wszystkim. Słodyczami, szczotkami...Ukraińcy palą sobie w pociągu...Ja nikomu nie przeszkadzam...Siedzę z tym rowerem na drewnianej ławce ukraińskiego pociągu, który chyba ma sto lat i jadę do mojej ojczyzny....Czasami jakaś babcia pochyli się nade mną i coś opowie po ukraińsku, czasami ktoś z zaciekawniem spojrzy na mnie...Przebieram się w suche rzeczy i tak sobie jadę myśląc, że podoba mi się...

Ok, I am in the train...What a vibe! People were selling there everything! Sweets, brushes...They ssmoked cigarettes inside...I am sitting with my bike on the wooden desk in Ucrainian train, which probably is one hundred years old and I going to Poland...


Jestem w Shegini. Biorę mój rower i wysiadam. Jakiś Ukrainiec łapię mojego Cube'a i pomaga mi go znieść. Fajnie. Zaczyna ze mną rozmawiać, Wypytywać. Opowiadam o mojej wyprwie. Mówi, że jestem mocna baba. Mocna może tak, ale że baba..? Mówi, że mogłam przywieźć sobie męża Ukraińca. Kwituję: "Następnym razem"...Pyta ile zarabiam...To chyba takie podsatwowe pytanie od Ukraińca...Żegnamy się i jadę do domu. Do Polski. Przed granicą jeszcze robię zakupy. Wszak muszę wydać hrywienki...Nie ma supersamu...W związku z tym pytam panią, co ile kosztuje, co to jest...Panie (były dwie) są złe...Przeszkadzam w serialu, gdy śmiem zadać pyatnie jaki to alkohol, poprosić o Oleńkę, zapytać ile kosztują orzeszki z ukraińskim kozakiem etc., etc., etc...W końcu wydaje mniej więcej wszystko i jadę dalej, wstępując jeszcze na kawę i bigos do przygranicznego bardzo wątpliwego barze...W końcu przekraczam linię demarkacyjną między Ukrainą, a Polską. Pan celnik przeszukuje bagaż, mocno dopytuje, czy mam papierosy, akohol...'No jest likier'. 'Jaki? Proszę pokazać'. Robię to. Ok. Ogólnie mogę przywieźć litr alkoholu  i tyle właśnie mam, razem z rosyjskim kupionym w Nadniestrzu. Przemycać nie zamierzam (choć ceny kuszące...).

I am in Shegini. I took my bike and I am leaving the train. Ucrainian man caught my bike and helped me. We started to talk. I was telling about my trip. He commented it: 'You are strong woman'. He said that I should bring Ucrainian husband. 'Next time' - I answered. He asked how much I earn...Typical question from Ucrainians...I said goodbye and rode to Poland. Before border crossing - shopping. I must spend my hryvnias. There is no supersam so I need to ask bout proces...Ladies are angry...I am distrybing them in watching soap opera...I spent almost everything and went to bar to eat someting. Strange bar...Finally, I am crossing border. Customs official is asking about cigarettes, alcohol. Yes. I have liqueur. Show me. I did. Ok. I can have one litr of alcohol and such amount I have (Russian from Transnistria and Ucrainian). I am not going to smuggle...


Polska wita. Unia Europejska wita.

Poland welcomes. European Union welcomes.


W Przemyślu udaję się na dworzec. Jest pociąg. Zaraz, ale nie bierze rowerów. Trudno. Pojadę następnym. W międzyczasie mając do dyspozycji kilka solidnych godzin jadę pooglądać miasto. Wjeżdżam na zamek. Jak cudnie w dole widać Przemyśl! Zaintrygowana nazwą Kopiec Tatarski zmierzam w jego kierunku. To nic, że trochę pada, jest środek nocy, bo jest pięknie! Po drodze (odwiedzam kilka ciekawych punktów, wdrapuję się w górę), jak i na samym kopcu. Obłędnie pięknie! W dole święcą światła miasta. Czuję się szczęśliwa. Bardzo. Z powodu "teraz", z powodu wyprawy, z powodu tego, że mam świetną pasję, która mnie tak napędza do życia, daje mi taką fajną energię. Bo było parę trudnych momentów (niewyspanie, niepewność...), ale ja stoję na Kopcu Tatarskim w Przemyślu w środku nocy patrzę na błyszczące miasto i jedyne co czuję to szczęście w najczystszej postaci!

In Przemyśl I am going to railawy station. There is a train. For a moment but it won't take my bike. That is not problem for me. I have some time to the next train so I will watch the city. I rode to the castle. How great view! I saw the name 'Kopiec Tatarski' and I rode there. It is beautiful! Very beautiful. I am watching city lights and feel happiness inside me. Because of 'now', of my trip, of my passion, which gives me a lot of energy. There was some difficult moments, but now I am on Kopiec Tatarski in the middle of the night and one thing I feel is pure happiness.


Jak na mojej koszulce: All I ever wanted was everything! Mam ukraińską hałwę, orzeszki, piwko i...CUDNE WSPOMNIENIA z czterech krajów!!! Jadę do domu...

Like on my T-shirt: All I ever wanted was everything! I have Ucrainian halva, nuts, beer and...GREAT MEMORIES from for countries!!! I am going to home...


Komentarze

  1. Deeply impressed! Remember me? We met some 2 weeks ago in Hebron? If you need any more ideas, have look at krolowiezycia.blog.pl; krolowiezycia2.blog.pl; krolowiezycia3.blog.pl. Mind - onet is closing all the blog sites by 28 Feb. 2018. All the best.
    Janusz (jjo@op.pl)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thanks! Of course I remeber! I remeber hat you was there for the second time and you know what..? I wish to come back there, as well...It seems that I am too late to look at your blogs. Is there any other place where I can check this? I hope that closing of onet blog sites is not like closing your blog.

      Usuń
  2. Fin finem, ale co z kolejnymi wpisami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie wiem...Coś się zapuściłam z relacjami. Zaległy Kaukaz (bo wciąż mam tylko swoje zdjęcia...), teraz jeszcze Izrael/Palestyna...Z tych większych...

      Usuń
    2. Izrael, Palestyna? No no :) Usprawiedliwiona!

      Usuń
  3. "ale ja stoję na Kopcu Tatarskim w Przemyślu w środku nocy patrzę na błyszczące miasto i jedyne co czuję to szczęście w najczystszej postaci!"
    Za każdym razem, kiedy wracam z Krakowa do mojego rodzinnego miasta czuję to samo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny wpis, bardzo obszerny. Widać, że wyprawa do Odessy się udała :) Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna opowieść i niefajne problemy. Szkoda mi się Ciebie zrobiło chwilami - czytając o kłopotach, przez jakie przechodziłaś. Byłem w miejscach, które zwiedzałaś, ale bez roweru...pociągiem przemieszczałem się po Ukrainie. Nie znalazłem wzmianki o ulicy Polskiej w Odessie, gdzie stoi chyba najokazalszy budynek w tym mieście. Schody Riszeliewskie - tam trzeba być i w porcie odesskim również. We Lwowie trzeba być ostrożnym, kiedy jest się samym. Można być "poproszonym" o wszystkie pieniądze z portfela. Ubyło mi 200 dolarów, którymi podzielili się ukraińscy szubrawcy. Było ich ośmiu, a ja byłem sam. Przedstawili się jako straż miejska, a efekt j.w. Użyli siły wobec mnie. Samotnie przemierzyłem kilkanaście krajów europejskich na rowerze, ale w żadnym z nich nie spotkało mnie podobne niechciane zdarzenie, jakie miałem we Lwowie.
    Podziwiam Twoją odwagę i wytrwałość. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało