Przejdź do głównej zawartości

BAŁKAŃSKA PRZYGODA cz. 12 - Podwójne Dobro došli Bosna & Hercegovina...

9 lipca 2015

Pełne sił i zregenerowane możemy wyruszać..

Btw, na mnie poprzedni - nierowerowy dzień podziałał źle, bo wieczorem miałam straszny krwotok (hektolitry..) z nosa...Mój organizm nie mógł się odnaleźć w sytuacji "lenistwa"...Chyba, że to było od słońca (bo nie przykryłam głowy, a jednak cały dzień tak samo na zewnątrz)...Hmmm...


Wspominałam, że Chorwacja jest droga, ale jeśli chodzi o noclegi nie jest źle. Za ten płaciłyśmy 40 euro za noc za trzy osoby, co stanowi, jakby nie patrzeć nasz najdroższy nocleg, ale z drugiej strony to tylko 3 euro więcej niż w górach albańskich za pokój z grzybem, pajęczyną, wątpliwą łazienką. Standard nieporównywalny. Tylko, że w tym kraju, a zwłaszcza w tym mieście sobe na każdym kroku (pewnie większość zajęta, bo tak walą tu ludzie, by spędzać urlop w tłumie innych ludzi chcących spędzić urlop w tłumie...yyy...), a tam, co najwyżej bunkier albo chatka dla kóz...Czasami jakość ma się nijak do ceny...Ważniejsza konkurencja...Albo...renoma...


Oprócz żółwi takie ziomki na podwórku...


...pilnowały naszych rowerów.


Wizyta w pekarze. 
Bałkańskie pekary to ja po prostu uwielbiam! 80 procent kupowanych tam przeze mnie wyrobów to oczywiście moje ukochane burki, ale zdarzało się również coś innego zjeść.


Jakaś mała usterka.


Po ogranięciu tematu można pędzić do kolejnego państwa, a więc:

Severina - Gas gas 

A'propos tej chorwackiej pieśniarki...Czy ten utwór nie brzmi podobnie/tak samo, jak jeden z polskich hitów..?

Severina - Prevara

Split - inne ważne miasto portowe w Dalmacji (historyczna kraina w Chorwacji). Również turystyczne na maxa (choć nie byłam) - nawet miałyśmy tu zaczynać naszą przygodę, bo było bezpośrednie połączenie z Krakowa, ale linia stwierdziła, że nie zabierze nas tam, ani nikogo innego w żadne inne miejsce - zawiesiła działalność...Wyszło ciekawiej.



Ależ było gorąco!
W powietrzu 40 albo więcej stopni, przy asfalcie...więcej...Odczuwalne to chyba 100...A do tego same podjazdy...


Setny raz banalnie napiszę, że widoki obłędne. Bo po co mam pisać rozprawkę na siłę na temat tego, że natura łaskawie obdarowała Półwysep Bałkański...? Granice wyznaczają morza, poza tym powierzchnia górzysta. Wszystko na raz! Więc jednym słowem jest..obłędnie!

Btw, kiedyś usłyszałam: Chorwacja - jakie to Bałkany? Od gościa, który tam jeździł na rowerze, twierdzi, że zna (ale on zna wszystko...nikt nie może znać czegoś bardziej niż on...), więc chyba nie poczuł totalnie bałkańskiego vibe'u - nie słuchał muzyki, nie jadł jedzenia bałkańskiego, nie zna historii Europy (sic!). Najgorsze: on organizuje wyprawy rowerowe - przerażające, jak powierzchownie pokazuje ludziom eksplorowany teren (ale ma...renomę...). 
Prawda to, że Chorwacja tylko częściowo zaliczana jest do państw bałkańskich, ale jednak jest. Poza tym termin Bałkany odnosi się do społeczno-historyczno-kulturowych aspektów. Chyba, że on nie był w bałkańskiej części Chorwacji, ja byłam, bo to właśnie Dalmacja (czyli np odwiedzany przez nas Dubrovnik). 
No nic...Trochę pokory, jeśli ja gdzieś nie byłam nie znaczy, że tego nie ma...i weryfikacji wiedzy...
Btw, z socjologicznego punktu widzenia była to ciekawa wypowiedź - pokazuje, jak fascynujące są Bałkany...Tak niejednoznaczne, że nie mieszczą się w szufladach myślenia, tych którzy "szufladami myślą"...


Jaki mądry reklamowy slogan!

 Gdy byłam malutka i te wszystkie złe rzeczy działy się w tym regionie świata (czystki etniczne w Kosovie, wojna domowa w Bośni, sądzenie przed Trybunałem Sprawiedliwości Slobodana Milosevica...), ja bardzo żywo się tym interesowałam. Moje niespełnione marzenie z dzieciństwa: bycie reporterem wojennym, bycie tam gdzie dzieje się coś ważnego, gdzie burzone są filary dotychczasowego świata - pytanie czemu..? Czy chodzi o ludzi..? Ech...Ale mogę odkrywać te piękne oraz socjologicznie, kulturowo pasjonujące miejsca na moim bicyklu.


Siedzimy sobie na krawężniku, nagle motocyklista po polsku mówi do kolegi, że mu się nie chce jechać dalej - tak gorrrrrąco...
Gorąco tak samo (choć  może i bardziej, bo ten strój motocyklowy taki "pancerny" - ja niweluję warstwy - nienawidzę, jak coś się klei do mojej skóry i żadne, ale to żadne najdroższe na świecie ciuszki kolarskie nie dadzą mi takiego komfortu jak to..niwelowanie...Poza tym, po co mam być brzydko i krzywo opalona, jak mogę być ładnie i minimalnie krzywo..? ), ale na motocyklu nie trzeba pedałować...
Tak, że polskie kobiety chyba są twardsze niż polscy mężczyźni...


Dokręciłyśmy do szóstego państwa (licząc kontrowersyjne Kosovo...) podczas podczas tej wyprawy. 


Wita nas miasto bośniackie, które ma dostęp do Morza Adriatyckiego.


Zjadłam pierwszego bośniackiego burka i położyłam się na posadzce przed sklepem...Zdrzemnęłam się chwilkę...Troszkę było twardo i niewygodnie, więc zmieniałam pozycje...Ten upał mnie tak uśpił...Nie był to jakiś głęboki sen, ale taka lekka drzemka regeneracyjna...Potem mówiłam, że nie spałam, ale kłamałam...Spałam takim lekkim i płytkim snem...Nie wiem, co ludzie o mnie myśleli, ale...pan ze sklepu potem nie dał mi hasła do sieci Wi-Fi...





Ale ale...Co jest grane, jaki granicni prelaz...? Dopiero prelazałyśmy przecież....


Otóż...Neum dzieli Republikę Hrvatską na dwie części. Dlatego Chorwaci nawet wysuwali propozycje kupna tej ziemi, ale Bośniacy nie chcieli sprzedać.


Wyjechałyśmy rano z Chorwacji, zdrzemnęłam się w Bośni i jesteśmy znów w Chorwacji nie zawracając...Takie cuda...





Ale był zjazd!!! - z ostrym zakrętem (tu można było sobie pozwolić na obłędną prędkość - nie to co w nocy w górach albańskich, gdzie takiej barierki nie było, tylko białe kamienie a zakręty jeszcze ostrzejsze, droga węższa...).


To już nie ta ładna Chorwacja zorganizowana tylko dla turystów - to po prostu ładna Chorwacja...



Tutaj jest jakoś tak bardziej swojsko. Chorwacja nie jest taka zła...



Urocze miasteczko - "ostatnie" w Republice Hrvatskiej.


Czy w mieście Banja Luka ludzie opowiadają banialuki..? A tam dość dużo tych ludzi, bo to drugie pod względem ilości mieszkańców miasto Bośni i Hercegowiny...Muszę kiedyś sprawdzić...Teraz czasu nie starczyło...


Ostatni sklep w Chorwacji. Poszłam na zakupy wzięłam jakieś jedzonko, zabrakło kun...Ktoś dołożył - sam proponując. Poszły dziewczyny. Też im zabrakło chorwackiej waluty. Ta sama akcja. Wow!


To teraz tak na więcej kilometrów - Dobro dośli Bośnu i Hercegovinu! 
 
Btw, Bośnia jest trochę..dziwnym krajem, takim iście bałkańskim, gdzie nic nie jest jednoznaczne...Jest to republika federacyjna składająca się z dwóch członów - Bośnia i Hercegowina oraz Republika Srpska. Choć nazwa to, by sugerowała, że jak już to z Bośni iHercegowiny, ale nie. To są krainy historyczno-geograficzne. Bośnia zajmuje zdecydowaną większość państwa. My na razie poruszamy się po Hercegovinie i pedałujemy do największego miasta w tym rejonie.

Jak zobaczyłyśmy tylko taki znak nie widząc panów w budce: O nie! pieczątki nie będzie...
Była później!



Ważna sprawa związana ze skomplikowaną sytuacją etniczną kraju (regionu..) implikującą te wszystkie wydarzenia (Bałkany to etniczny kocioł..): Bośniacy nie równa się z Boszniacy. 
Bośniacy to obywatele Bośni, natomiast drugi termin odnosi się do grupy etnicznej, której to przedstawicieli w tym kraju jest najwięcej (druga to Serbowie, a trzecia Chorwacji).


Świetliki mogą wyruszać na...


...bosnian nightbiking.




W oddali nieśmiało już majaczą światła miasta...
Jest coś magicznego we wjeździe na rowerze do takiego pięknie oświetlonego miasta nocą, po tym jak się pokonało niemałą liczbę kilometrów. Ja uwielbiam tę magię!!!


Dotarłyśmy, więc akcja: hostel. 
Wyszukałyśmy w necie ulicę usianą hostelami, więc ruszamy, a tu....z ulicy zgarnia nas jakaś pani mająca hostel. Było coś około północy, a pani na balkonie się pojawiła, krzyknęła, zgarnęła. my nawet nie zdecydowałyśmy...Pani dała nam tureckie ciastka (bardzo słodkie i bardzo pyszne), zaparzyła turecką kawę, pokazała pokój...
To jest prawdziwa businesswoman! Byłyśmy oczarowane jej energią! 
Btw, pani była taka "turecka" (nawet hasło do Wi-fi to było tureckie imię...), bo są tu silne wpływy sprzed lat...Twierdza została założona przez Turków w 1566 roku. .



Pani nie uległa wpływom tureckim całkowicie...Również Tito się pojawia w hostelu...
Smrt fašizmu, sloboda narodu!
 - slogan jugosłowiańskich partyzantów. W 1942 roku jugosłowiański partyzant - Stjepan Filipović - wykrzyknął te słowa przed jego egzekucją.


Ruszyłyśmy zobaczyć miasto.



Myślałam, że to coś politycznego (ten dziwny Che mnie zmylił..), a to założona w 1981 roku grupa kibiców wspierająca drużynę piłkarską FK Velež Mostar.




Ciekawe porównanie...


Sultan palacinke!!! Czemu zamknięte...? Ależ te sułtańskie naleśniki muszą być pyszne...
A i obok jedzeniowe cuda...


Akcja poszukiwawcza bankomatu, który wypluwa euro zakończona niepowodzeniem.


Mostar jest piękny - te klimatowe uliczki (...aczkolwiek o tej porze niemalże puste...).


Starówka znajduje się po bośniackiej (muzułmańskiej) części miasta. 
Drugą część zamieszkują Chorwaci.




Pies!


Kochany! Bardzo towarzyski.



Serce pęka.



Udało nam się kupić piwo Mostarsko Pivo w zamykanej knajpce i usiadłyśmy na murku z cudownym widokiem na miasto.




Napis ten odnosi się do roku 1993, więc mniemam, iż chodzi o oblężenie miasta przez Chorwatów. W listopadzie tegoż roku w wyniku tej akcji most wybudowany w XVI wieku się zawalił. Ech...Co ciekawe, początkowo Bośniacy i Chorwaci walczyli razem przeciw Serbom w tej wojnie. 
Takie te Bałkany....



DYSTANS: 144 KM

Komentarze

  1. Niesamowite to wszystko ,cała podróż i relacja...Jesteś MEGA :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo faceci to lenie z natury. Baba wraca z pracy to ugotuje, pozmywa itd. Facet pilot do ręki i piwko. A tak ogólnie to mało jest w Polsce silnych i prawdziwych mężczyzn ^^ Większość to cipki grające w gry komputerowe :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że większość..? To nie dobrze...Męża chyba w Albanii muszę znaleźć...Ale to mi będzie kazał właśnie gotować, zmywać i nie pozwoli jeździć na rowerze tylko będzie mnie trzymał w piwnicy, żeby inni mężczyźni mnie nie oglądali...

      Usuń
    2. Z męskiego punktu widzenia to nawet mi się podoba takie trzymanie kobiety w piwnicy. Faceci są bardzo zazdrośni, więc dla mnie ich zachowanie jest jak najbardziej naturalne. Taka już jest nasza natura i mało który facet lubi jak jego dziewczyna chodzi na imprezy, gdzie jest podrywana i obserwowana przez mężczyzn. Każdy chce mieć swoją kobietę tylko dla siebie.

      Usuń
    3. Albert, z wiekiem na szczęście taka bezsensowna zazdrość i zaborczość mija :)

      Usuń
  3. Bardzo fajne są Twoje komentarze geopolityczne i socjologiczne. Dobrze się to czyta! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało