Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2015

"Nad morze" cz.2 - Gdańsk-Hel + nad morzem

DZIEŃ ÓSMY - 137 KM Następnego dnia, gdy wstałam okazało się, że nie jest tak, że nie mogę patrzeć na rower...A nawet: Ja chcę na nim jeździć! Ruszyłam, więc na Hel. Pierwszy kontakt z morzem w Sopocie.  Ja i mój Cube zwracaliśmy uwagę (w sumie ciężko stwierdzić, kto większą). A gdy okazywało się, że wybieram się na Hel to pojawiało się lekkie zdziwienie, które wzrastało, gdy mówiłam, że przyjechałam z Krakowa... Sopockie molo.  Sopot. Mocne turystyczne miasto zwłaszcza w sezonie wakacyjnym. Czułam, że to nie jest mój klimat. Ruszyłam dalej bardzo przyjemną ścieżką. Orłowo! - cudowne miejsce. Potem ścieżka się skończyła...Trzeba było przejechać przez miasto. Gdynia. W mieście tym byłam pierwszy raz, ale w związku tym, że jechałam na Hel, a nie było wcześnie, to nie miałam czasu, by zająć się dłuższym jeżdżeniem po nim. Bikecafe. Gdyński mural. Małe Trójmiasto Kaszubskie - R

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się