Przejdź do głównej zawartości

ROMANIA - MOLDOVA - Długi rumuńsko-mołdawski "dzień" (290 km...).

31 sierpnia, 1 września 2017

Kolejnego dnia, obudziłam się wcześniej niż planowałam. Przypomniała mi się moja walutowa pomyłka wytrącając mnie ze snu. Bez sensu...Trudno...

The next day, I woke up earlier that I wanted. No sense...Ech...


Śniadanie. Rozmawiam z rumuńskim chłopakiem, który mówił mi bardzo miłe rzeczy...Gdy jadłam, a także potem, przed hostelem, gdy już wyjeżdżałam. Gdyby Bukareszt oraz reszta rumuńskich miasteczek w drodze do Mołdawii, nie oczekiwały mnie na moim rowerze, to mogłabym słuchać tego wykładu dłużej...To nie były tanie komplementy...To był wykład...
Btw, bardzo lubię spać w hostelach. Można poznać ciekawych ludzi zewsząd. Nawet z Polski...Rozmawiam z pewną dziewczyną, która również je śniadanie. Pytam: Where are you come from? Poland...Co więcej, okazało się, że pochodzi z Krakowa. Dominika od kliku miesięcy przemierzała Europę stopem. Wyszło, że moja oraz jej dalsza podróż pokrywają się jeśli chodzi o destynacje. Będzie to miało dalszy ciąg w kolejnych częściach wyprawy.

Breakfast. I am talking to Romanian boy. He was telling me such nice things! If Bucharest and other Romanian cities/villages wouldn't waiting for me and my bike, I could listen this more...
Btw, I love sleeping in hostels. You can meet so many different people from everywhere, travelling through the world. There are always some intresting stories. 
I was talking to one girl, who was eating her breakfast, as well. I asked: 'Where are you come from? Poland'. What is more, she is from Krakow (like me). Dominika was hitchking for few months discovering Europe. Her and my trip had the same stops. It will have continuation in my further journey...


Pogawędziłabym jeszcze z Dominiką, rumuńskim, amerykańskim chłopakiem (on podróżował niemal wszędzie, obecnie był na etapie otwierania hostelu w Agadirze, w Maroku, choć znajdował się w Bukareszcie...), ale czas gonił. Nadszedł moment, by odkryć trochę rumuńską stolicę. Trochę - na dużo nie ma czasu. Niestety, moje zwiedzanie Bukaresztu było dość powierzchowne, nie wnikałam dogłębnie w każdy zakamarek miasta, nie analizowałam każdego budynku ze szkiełkiem, nie miałam nawet przewodnika. Ba! Nawet w Internecie nie czytałam, co należy, co powinno się zobaczyć w stolicy Rumunii. "Wzięłam" miasto tak intuicyjnie. Czasami tak właśnie lubię najbardziej, choć pojawia się pułapka - można przegapić coś istotnego, ciekawego. Tylko, czy gdy nie ma się do dsypozycji nawet całego dnia, by zobaczyć miasto to można nie przegapić czegoś..? Myślę, że fizycznie jest to niemożliwe, przegapienie jest wręcz założone z góry...

Time to discover a bit Romanian capital. A bit. There is no much time for big discovering. I could talk more to people from hostel, but there is no time. Unfortunately, my sightseeing of Romanian capital was a bit superficial. I did not have any guide, I didn' read what I should see. Sometimes I like the most to discover city like this. But there is a trap - you can miss something. But if you have not much time, you will miss something for sure, anyway...


Mimo wszystko, wychodzę z założenia, iż lepiej zobaczyć trochę niż w ogóle. Myślę, że poczułam klimat miasta. Mogę wyłonić pewne charakterystyczne bukaresztańskie elementy. Nie będzie to jednak na pewno post typu: "Co zobaczyć w Bukareszcie i jak należy się po nim poruszać, żeby poznać miasto". Choć, gdybym miała odpowiedzieć na pytanie "jak?", to na pewno moja odpowiedź brzmiałaby: "Na rowerze!". Rower daje możliwość szybkiego przemieszczania się, możliwość uchwycenia klimatu mimo nie dużego zasobu czasu...

Anyway, I think that I felt the vibe of the city, even though I didn't have much time. But it will not be post: 'What you should see in Bucharest'. But, for sure, I can reccommend bike as a mean of travelling in the city.


Slogan, który rzucił się w moje oczy. Slogan, z którym się zgadzam, który tak bardzo pasował do ówczesnej chwili, a także do mojego podejścia do życia: "Życie jest chwilą. Żyj.".

Like it is written on umbrella: 'Life is a moment. Live it.'. I agree!


Jak wspomniałam, przemierzałam miasto bez żadnego planu. Trochę znam historię, trochę interesuję się historią. Wizualny aspekt miast ma zawsze odbicie w historii kraju. W stolicach to odzwierciedlenie widać zawsze najmocniej...

As I mentioned before, I was riding through Bucharest without any plan. I know a bit history, I am intrested in history a bit. Visual aspect of cities is like a mirror of history. The strongest, you can see this in capitals.


Bukaresztańskie cerkwie (oczywiście nie wszystkie, tylko przykłady).
Rumunia jest państwem świeckim, jednak większość obywateli tego kraju to chrześcijanie. Dominującym wyznaniem jest prawosławie.

Eastern Orthodox Churches in Bucharest. 
Romania is a secular country, but most citizens are Christians (mostly Eastern Orthodox Church).



Cerkiew Creţulescu (Biserica Kretzulescu or Crețulescu).
Została zbudowana na początku XVIII wieku w stylu Brâncoveanu (niekiedy nazywanym rumuńskim barokiem).

Kretzulescu Church.  
It was bulit in the beggining of XVIII century in Brâncovenesc style.



Cerkiew Stavropoleos (Biserica Stavropoleos).
Zbudowana w 1724 roku.

Stavropoleos Monastery
It was bulit in 1724.



Plac Rewolucji (Piaţa Revoluţiei).
Zlokalizowany jest na nim Pałac Królewski. Gmach pałacu został wybudowany w stylu neoklasycystycznym, do 1949 roku mieszkał w nim rumuński król. Obecnie znajduje się w nim Narodowe Muzeum Sztuki (Muzeul Naţional de Artă al României). Przed budynkiem stoi pomnik Karola I, który został wzniesiony w 2010 roku. Wcześniejszy został rozebrany po obaleniu monarchii.

Piaţa Revoluţiei
There is situated Royal Palace bulit in neoclassical style. Till 1949 it was house of Romanian king. Now, there is National Museum of Art. In front of the buliding, there is monument of Carol I, which was bulit in 2010. The previous one was destroyed after monarchy was abolished.


Karol I był księciem rumuńskim w latach 1866-1881, a następnie jej królem (1881-1914).

Carol I was Romanian prince (1866-1881) and later Romanian king (1881-1914).




Charakterystycznym elementem Bukaresztu są jego monumentalne budowle.
W okresie międzywojennym nazywany był nawet Małym Paryżem (Micul Paris) lub Paryżem Wschodu.

Characteristic for Bucharest: monumental buildings. In interwar period the city was called The Little Paris.


Gmach Narodowego Banku Rumunii.

National Bank in Romania.





Palatul CEC (Pałac Kasy Oszczędnościowej).

The CEC Palace.


Muzeum Historii Bukaresztu (Muzeul Național de Istorie a României).

National Museum of Romanian History.


Co tu robi pomnik Mustafy Kemala Ataturka..?

What monument of Mustafa Kemal Ataturk is doing here..?


Architektoniczny eklektyzm miasta...Stare, nowe...

Eclecticism in architecture of Bucharest...Old, new...




Bukareszt ma świetne ścieżki rowerowe!

There are great bike paths in Bucharest!


Chciałam usiąść pod tymi kolorowymi parasolami, by napić się piwa, ale nie....Muszę (a raczej chcę już dziś) jechać dalej...W Bukareszt, Rumunię...

I wanted to sit down under these colourful umbrellas, but no...I have to (I want to!) go on...Through Bucharest, Romania...


O! Bukareszt ma centrum, gdzie jest pełno knajp, ludzi...Wczoraj spacerując nocą po mieście nie trafiłam w takie miejsce. Dziś je odnalazłam.

O! There is a centre full of pubs, people...The previous day, I was not sure if there is such a place in Bucharest...Today I found it.




Niejednokrotnie wspominałam, że hołduję tej popularnej tradycji, jaką jest kupowanie magnesów z odwiedzonych miejsc. W mojej kolekcji nie mogłoby zabraknąć bukareszteńskiego suweniru tego typu...

I mentioned many times, that I buy magnets from places I have been by my bike. I must have magnets from Bucharest, as well.


Gdy kilka miesięcy wcześniej dojechałam z Polski do Rumunii, to już w pierwszym większym mieście za węgierską granicą (Satu Mare) zaczęłam zauważać pomniki Romulusa i Remusa. Chyba większość rumuńskich miast ma takowe (coś o tym wspominałam..: Made in Romania cz.3 - Queen of Transylvania)...

When I was first time in Romania, I saw many monuments of Romulus and Remus. I think that most big Romanian cities have monuments like this...


 Bukareszt jest to miasto wizualnie (tylko..?) niejednoznaczne. Nie ma w nim wiodącego stylu. Jest to totalna architektoniczna mikstura. Chyba to właśnie w tym miejscu jest fascynujące...Będąc w Bukareszcie narzekałam. Myślałam, że nie jest to miejsce, które będę polecać. Czułam, że jest to miasto, w "w którym mi nie wyszło" (różne takie niesympatyczne drobnostki...). Podróżowałam po mieście chaotycznie. Teraz zdaję sobie sprawę, że podróżowałam w stylu, który pasuje do rumuńskiej stolicy. Chaotyczność jest wybijającą się cechą tego miasta...
A'propos...Uniwersytet Architektury i Planowania Miejskiego im. Iona Mincu.
Jak będą porządkować miasto współcześni Rumuni..?

Bucharest is a city, which isn't clear in visual way. There is not one architectual style, it is a mix of styles. I think that this is the most fascinating in Romanian capital. When I was there, I was complaining. I thought that it won't be a place, which I reccommend. I was riding in chaotic way...Now, I think that I was riding through Bucarest in the way, which is natural to the city.

Ion Mincu University of Architecture and Urbanism founded in 1952.


Dlaczego warto jechać do Bukaresztu..? A choćby po to, by zobaczyć pomnik Nicolae Ceaușescu. Rumuni postawili pomnik Ceaușescu..? Inaczej - Rumuni go nie zburzyli...To miasto jest pomnikiem rumuńskiego dyktatora. A wyrażają to poniższe budynki. Takowych komunistycznych tworów jest nieprzyzwoicie dużo. 
Wiele osób przez budowle tego typu może stwierdzić, że Bukareszt jest brzydki...Osobiście tego nie zrobię, gdyż ja nie szukam piękna w miastach, ja szukam autentyzmu...Jaka historia (...ekonomia, polityka...) taki wygląd...

Why you should visit Bucharest..? To see monument of Nicolae Ceaușescu. Romanian people put a statue of Ceaușescu..? No...They didn't demolish it...Whole Bucharest is a monument of Romanian dictator. Buildings like above, which there are a lot in Bucharest, show it. 
Some people could say that because of that, Romanian capital is ugly. I will not do this. I am not looking for a beauty, I am looking for a true.




O! Jak pięknie komunizm koegzystuje z kapitalizmem...

 O! Communism and capitalism together...



Ceausescu Behind The Myth

Nicolae Elena Ceausescu executed



Bukareszt zaskakuje...Z epoki socjalizmu, gdzie wszystko takie jednolite zostałam przeniesiona w różnorodność. Różnorodność kreowaną przez rumuńskie kobiety.

 Made in Womania

Bucharest suprises...From era of socialism, where everything is so similar I was transfered to variety. Variety made by Romanian Women.


Szukałam w bukaresztańskich zakamarkach (starta czasu? nie! zobaczyłam sporą część miasta; to, że w nieustrukturyzowany sposób to tylko pozytywny szczegół), była w centrum - restauracja z rumuńskim jedzeniem. Tylko, że ten placek był mołdawski..! O co chodzi..? Trzeba sprawdzić...Bynajmniej nie szukając w Internecie. W tym momencie było to nawet niemożliwe - słabe Wi-Fi...Pan kelner niemiły, wcale go nie obeszło to, że ja potrzebuję tego Wi-Fi (niekoniecznie do wyszukania informacji o placku....raczej "ciut" bardziej praktycznych w danym momencie), poza tym kazał przestawić rower, mimo że wcale nie przeszkadzał tam gdzie stał...

I was looking for some Romanian restaurant in different nooks and it was in the city centre. But I do not treat it as a waste of my time, coz I saw more Bucharest. One little detail - this crumpet was Moldavian...I must check what is about..? Not looking by Internet...Anyway, it was immpossible (not good Wi-Fi...). And waiter wasn't too nice...He did not care that I need this Wi-Fi (not for information about crumpet...but for some practical infos I need in this moment). What is more, he told me to put my bike in the antoher place...


Piękny mural!

Beautiful graffitti!


Zmierzając ku dalszej Rumunii wciąż mijałam ten bukaresztański design epoki Ceaușescu...

Riding further, I still was watching design from Ceaușescu's era...


Przebicie się przez miasto nie było prostą sprawą, ale...

Going out from the city was not easy, but...


...w końcu wyjechałam z Bukaresztu.

...finally, I left Bucharest


Jadę w kierunku Mołdawii. Nie wiem dokąd dotrę tego dnia. Nie wiem, gdzie będę spać...Ale kto by się przejmował szczegółami, jak jest fajnie..?

I'm riding in direction of Moldova. I do not know, where I will be sleeping this night...But who cares about such details, when it's nice..?


Był początek września, a pogoda była totalnie letnia. Jadę sobie. Nic specjalnego nie mijam, nic specjalnego się nie dzieje...Nagle wołają mnie Cyganie siedzący przed swoim domem w składzie: starsza pani, pan w średnim wieku, mały chłopiec. Jako, że jestem otwarta na ludzi, ciekawa świata, nie ignoruję, lecz podjeżdżam do nich. Zagadują do mnie. Po rumuńsku, choć może już lepiej by było w rromani..? Nie podoba mi się sytuacja. Pan coś dziwnego ode mnie chce, pani chce pieniądze. Chłopiec nie chce nic. Ale te pieniądze to dla chłopca, na jedzenie (aczkolwiek na wygłodzonego nie wyglądał...był grubiutki...). Nie daję im tego, czego ode mnie chcą. Odjeżdżam.

It was begginning of September and the weather was like it was midsummer. I am riding. There is nothing special around me. Suddenly, some Gypsies (old lady, man in the middle of the age, young boy) sitting on the bench in front of their house called me. I am open for people and world, so I came to them. Man wanted something strange from me, lady wanted money, boy did not want anything, but the money supposed to be for him. For food (he did not look like he used to be hungry...he was fatty..). I did not like this situation. I rode back.


W Urziceni wstąpiłam na zakupy. Chciałam kupić prezent dla kolegi, ale kupiłam prezent dla siebie...Klapki zaprojektowane jakby dla mnie. Akurat tego mi brakowało - japonek (poprzednie rozwaliłam gdzieś w Azerbejdżanie, a potem i tak zgubiłam w Gruzji...). Mam cudne japonki, więc teraz już nie złapię grzybicy...

In Urziceni I went for shopping. I wanted to buy a gift for my friend, I bought the gift for me...Shoes looking like made for me! I haven't had flip-flops during this trip (the previous ones I broke in Azerbaijan and later I lost it in Georgia...). Now I have beautiful flip-flops, so I am not afraid that I will catch tinea...


Nieświadoma tego, gdzie dziś zakończę dzisiejszy dzień jechałam dalej...

Not knowing where I am gonna finish my day, I was riding further...


A dzień zbliżał się ku końcowi...

And the day was ending...


Gdy tak jechałam, kolejne komuny mnie witały, a słońce zachodziło było mi dobrze. Ponowię retoryczne pytanie..: Kto by się przejmował detalami (...gdzie będzie dziś spać..), gdy stan w jakim się obecnie znajduje jest błogi, a zewnętrzne warunki tylko go podsycają..?

PIDŻAMA PORNO - Rockin' in the free world
- tego (...i innych kawałków Pidżamy) słuchałam. Pasowało idealnie!

When I was riding like this, sun was setting I felt so good. I ask it again: Who cares about details (like place to sleep...) if you feel blissfully and circumstances around you make it harder..?


Perfekcyjna droga. Boczna, więc nie ma ruchu, wokół pachnie żniwami, które gdzieniegdzie akurat się odbywały...Cudnie!

Perfect road. Byway, so there weren't any cars. Around me there was smell of harvest...Wonderful!


Zaczęło się ściemniać...W związku z tym w mojej głowie powoli zaczynało rodzić się pytanie, co dalej...

It was getting dark. Because of that in my head started to appear thoughts what's next...


Przystanek w sklepie (sklep z Wi-Fi!) w celu uzupełnienia kalorii. Kupiłam jedzenie, napoje i ...zeszyt (po co mi zeszyt..? Nie wiem, ale był to zeszyt z motywem rowerowym...Fajny!). Urządziłam sobie piknik na rumuńskim krawężniku pod sklepem...Jem, rozmawiam z koleżanką przez MSN. Jakieś chłopaki chyba też chciałaby ze mną porozmawiać. Trochę, bo rezygnują, gdy ja nie rozumiem rumuńskiego i raczej nie reaguję, bo nie wiem, czy mówią dobrze, czy źle...Może nawet nie mówią do mnie, a po prostu o mnie (być może po prostu wyglądam dziwnie spożywając posiłek na krawężniku..). Koleżanka zapytała: "Czy Ty już na noclegu, czy jedziesz jeszcze?" Odpowiedziałam jej, że mam odcinek beznoclegowy. Byłam sto km od Bukaresztu, do większego miasta Braila miałam też około stówy, skwitowałam to stwierdzeniem: "W d*pie jestem"... Ruszyłam dalej, zobaczymy, jak rozwinie się sytaucja...
 Jadę, jadę...Stop przy pewnej knajpie, w celu kradzieży Wi-Fi (...żeby podzielić się, jak odczuwam moją sytuację...lubię się dzielić!)...Z pobliskiego domu dochodzą rumuńskie rytmy - gruba impreza...Brzmi dobrze...Z chęcią stałabym się czynnym uczestnikiem tej rumuńskiej ogrodowej domówki...

Zawsze przed zagraniczną wyprawą kupuję ubezpieczenie. Zawsze to robię w ostatniej chwili. Tym razem było podobnie (a może nawet jeszcze mocniej "w ostatniej chwili"). Nie sprawdziłam, czy mam potwierdzenie, że wszystko ok. Nagle, dosłownie na rumuńskiej drodze w środku nocy postanowiłam się upewnić, czy przelew doszedł, czy jestem ubezpieczona. Otwieram maila i czytam, że...nie, przelew nie doszedł. Proszą o przelew albo o kontakt...Trochę się wystraszyłam, przecież w środku nocy firma ubezpieczeniowa nie pracuje. Co teraz..? Mam jechać przez obcy kraj w nocy i nawet nie jestem ubezpieczona...Co będzie, gdy coś mi się stanie..? W nocy podobno to bardziej prawdopodobne...Nie podoba mi sie to. Przeglądam maile dalej i..uff! Firma ubezpieczeniowa pisze, że pieniążki jednak doszły...Powinnam mieć wydrukowane potwierdzenie, ale wychodzę z założenia, że najpierw, by mnie ratowano, a potem byśmy załatwiali formalności...

I went to buy something to eat. I sat down on curbstone eating my food and chatting with my friend. She asked, where I am going to sleep that night. I do not know...it seems that I won't meet any place I can sleep in. So what can I do..? Ride the bike...I will see how it's gonna be...I stopped next to restaurant, from which I was stealing Wi-Fi...Next to it, from one house I heard Romanian music. I could go for this Romanian party...It seems to be good one...

Before every trip I buy insurance. I do it at last moment. This time was the same, so I did not check if I have some confirmation of my insurance. I decide to do it in the middle of the night on Romanian road. I opened mail from insurance company and it was written, that I did not pay. I did! I can call to explain it, but not at this time...I thought: I am alone in foreign country, I am going to ride in the night and I have no insurance...What if something would happen to me..? Everybody says that in the night is more possible...It was not nice feeling. I started to open other mails and I see that company writes to me that everything is fine...Ufff...I should have paper version of my insurance, but I never have time to print it. I think that first they will be saving my life, formalities later...


Scenka z rumuńskiej nocy, która niesamowicie poprawiła mi humor. Abusrd sytaucji...Siedziałam w zamkniętej restauracji w środku nocy w Rumunii i piłam kawę na tarasie (czary..? nie...automat...). Podczas, gdy ja rozkoszowałam się tym czarnym nektarem, rower stał oparty o lwa...

Scene from Romanian night, which makes me smile...Absurd of this situation...I was sitting in closed restaurant, but I was drinking coffee...Magic..? No...Coffee machine...When I was drinking this black nectar, my bike was standing based on the lion...


Jadę...Nagle jakiś pan coś do mnie mówi ze swojego samochodu. Nie rozumiem. Przejechał, jadę dalej i ja. Nagle ktoś mnie zatrzymuje. Staję. Patrzę, a to ten pan z dwoma ziomami. Nie, nie chcą mi zrobić krzywdy. Gość wyciąga rękę i daje mi kamizelkę odblaskową. Podobno w mojej mnie nie widać (tę informację chciał przekazać, gdy mówił coś do mnie po rumuńsku). Jeden z tych dżentelmenów pomógł mi ją nawet założyć. Zaczęliśmy rozmawiać (jeden z nich mówił po angielsku). Niezły ubaw ze mnie mieli, że wariatka, że tak w nocy sama na rowerze jedzie. A ja, żeby podkręcić jeszcze to mówię im, że po Czeczenii, Albanii tak jeździłam...Najgorsze: ja nie kłamałam...Wariatka...Pogadaliśmy, pośmialiśmy się, zapraszali do siebie (...z tym też był dobry motyw...), ale ja już może pojadę. Czułam, że to spotkanie dało mi energię. Było naprawdę zabawnie. Hmmm...jeśli ludzie tak na mnie reagują (bo to nie pierwszy raz, to milionowy raz) to chyba to nie jest takie zwyczajnie to, co robię lub może jak robię...Nie wiem, nie czas na analizy. Czas na wyprodukowanie jeszcze większej ilości endorfin!

I'm riding. Somebody is talking to me from his car. I do not uderstand. He passed me. I keep riding. Suddenly, somebody stops me. I see that guy with two homies. They don't want to hurt me. The guy is giving me reflective jacket. Other helped to put it on me. They said that I couldn't be seen by drivers (I had reflective jacket, but it was not so good). We started to talk (one of them was speaking English). They laughed thinking that I am crazy riding like this in the night. I was saying that I rode like this through Chechenya, Albania to make them laughing even more. The worst I didn't lie...Crazy...We talked, we laughed, one guy invited me to him I could rest. No, I will ride. I felt that this meeting gave me a lot of energy. It was really funny. Hmmm...if people think like this (...coz it was not the first time...) maybe it is not so usual what I do, or maybe more how I do it...I do not know. I have no time to analyze it...I want to ride!


Pełna energii pędziłam jak...wariatka! Po drodze minęłam motel. Iść zapytać o nocleg - czy wolne pokoje, jaka cena..? Jest około godziny drugiej mogłabym pójść spać i ruszyć rano...Myślę chwilę, czy zawrócić. Nie! Chcę nadal cieszyć sie jazdą! Zaiste cieszyłam się bardzo. Tylko jest pewien mały problem. Nie jestem cyborgiem, mam czysto ludzkie potrzeby np. sen. Przy wjeździe do miasta Braila natąpił kryzys. Było źle...Zastanawiałam się, czy nie zdrzemnąć się chwilkę na stacji...Usiąść na zewnątrz na ławce i po prostu zamknąć oczy. Spałam w różnych dziwnych miejscach, jednak tutaj miałam pewne opory...Taka sytucja: jest około czwartej rano, wyglądam jak kloszard i idę spać na ławce...Pojawiają się pewne wątpliwości: czy mnie nie wygonią, czy nie zmarznę, czy budząc się będę mieć wszystko, co miałam przed zassnięciem...Czułam się tak źle, że postanowiłam uskutczenić krótką drzemkę. Mimo wszystko. Wcześniej przebiorę się. Poszłam do łazienki gubiąc pewną część garderoby i...pani ze stacji mnie zdenerowowała. O nie...Nie zostanę tu ani minuty dłużej. Jadę dalej...Mimo wszystko...

Full of energy I was riding like I am...crazy. There was one motel. I was wondering if I should ask about free room, price of it, but no - I have so much energy! I do not want to sleep. Just ride! There was one little problem, how it's gonna be for some time...I am not cyborg, I have human needs (like sleep...). When I came to Braila, I did not feel good - I want to sleep. I thought if I should have a nap in the petrol station. Just to sit down and close my eyes. I slept in different strange places, but here I had some fears...It was about four o'clock in the morning, I look like clochard and I am going sleep on the bench...I was thinking if I have everything, when I wake up, if it is not cold, if workers of petrol station don't say: go away...I felt so bad that I decided to have a little nap. Anyway. Before, I will change my clothes, put more. I went to the bathroom, but I lost one piece of my clothes..and lady from the petrol station made me nervous. Oh no...I won't stay here any minute longer. I will ride further...Anyway.


Droga ku granicy z Mołdawią prowadzi przez centrum miasta. Przy okazji zobaczę moimi zaspanymi oczami, jak od strony wizualnej prezentuje się kolejne rumuńskie miasto - Braiła (Brăila), wtedy kiedy budzi się do życia. Uwielbiam ten moment! Miasto o poranku ma specyficzny...smak i zapach. Było dane mi poczuć nie jedno miasto właśnie o tej porze, obserwować pierwszych jego mieszkańców, którzy wychodzą, by żyć...A ja..? Kończę, czy zaczynam swój dzień, a może jestem w jego połowie..? Ciężko stwierdzić...W takich momentach jestem jakby poza czasem...Poza jakąkolwiek definicją...

The road to the border with Moldova was through the city center of Brăila. It means that I will see how looks other Romanian city, when it is waking up. I love this moment! City has special taste and smell in the morning...I have felt many cities at this time, in the beginning of the day. I could observe many citizens, when they are beginning their life after the night. And what about me..? Am I ending my day or beginning it..? Hard to say...In such moments I am like out of time...Out of any definition...



Architektonicznie miasto zaprezentowało się mniej więcej tak:

Architectonical side of the city:





Jak widać, przestrzeń miejską w mieście Braiła wypełniają komunistyczne budowle. Również i tu Ceaușescu nie dał o sobie zapomnieć...

As you can see Braila is full of communist buildings. So Ceaușescu didn't let to forget about him in this city, as well...


Widok, który przyciągnął nie tylko moją uwagę...Również pan przede mną przystanął, by robić zdjęcia. Niestety, fotografia nie odda wizualnego majestatu tego zjawiska. Był to bardzo piękny wschód słońca. Paradoksalnie, miejsce nad którym przyszło mi go oglądać obiektywnie chyba było brzydkie (ruiny gospodarczych budynków). Jednak moim zdaniem nadało ono pewnego rodzaju niejednoznaczność temu rumuńskiemu, czy może już mołdawskiemu wschodowi słońca. Zatrzymałam się, by zrobić zdjęcia i zjeść moje śniadanie (drożdżówki kupowane za ostanie rumuńskie leje, nawet trochę zabrakło, pani darowała; nie chciałam wymieniać więcej, zaraz będę w Mołdawii, gdzie jest inna waluta).

The view, which caught not only my attention. Man in front stopped to take photos of it, as well. Unfortunately, the photo will not show majesty of this phenomenon. It was very beautiful sunrise. Ironical, the place, above which I saw this amazing sun was ugly. I think that it made this view more intresting (some kind of ambiguity). I stopped to take photos and to eat my breakfast (buns I bought spending my last rons; I didn't have enough but lady in bakery said that it is ok; I didn't want to change more, coz for few moments I will be in Moldova, in which there is different currency).



Tej doby jechałam wraz z zachodzącym słońcem, teraz jadę z tym, które wschodzi...Kocham to!!! Zachód i wschód słońca w trasie! Tak bez snu...Podczas jednego odcinka.

I was riding, when sun was setting, now sun is rising and I am still riding...I love it!


To było NIESAMOWITE! Piękny rumuński poranek, jadę na rowerze i nagle widzę dumnie maszerujące konie...Zastanawiam się: gdzie one tak idą.!? A one w spokojny, swoiście majestatyczny sposób zapewne nie zastanawiając się gdzie ona tak jedzie, kroczyły pośród traw...Potem znikły sprzed moich oczu gdzieś w tych trawach...

It was AMAZING!!! Beautiful Romanian morning, I am riding my bike and suddenly I see walking horses...I was wondering where are they walking..?


Na trasie Bukareszt - mołdawska granica Rumunia zaprezentowała się dość zwyczajnie. Nie licząc oczywiście tych niezliczonych budynków socjalistycznych (liczba i ich natężenie nie były dla mnie zwyczajne..). Nagle zrobiło się całkiem ładnie, troszkę baśniowo...

Till this place, this Romanian route from Bucharest was rarther...usual, nothing special. Now it started pretty, like in fairytale a bit.



Dotarłam do ostatniego rumuńskiego miasta Gałacz - Galati.

I came to the last Romanian city - Galati.


Gałacz znajduje się na lewym brzegu Dunaju, jest to portowe miasto.

Galati is a port town on the Danube River. 


Nie ma co ukrywać...Byłam śpiąca...Ale nie mogę stwierdzić, że nieszczęśliwa, mimo że chyba nie miałam już w sobie energii tych pań i panów z teledysków reprezentanta stylu manele popularnego w Rumunii...

Sandu Ciorba - Pe cimpoi

Sandu Ciorba - Dalibomba

I can't hide it...I was sleepy...But I can't say that unhappy. Even though, I didn't have energy of these ladies from vidoeclips of popular representative of manele...


W takim stanie człowiek trochę inaczej odbiera świat...Zaatakowana po raz kolejny przez masywne bloki z wielkiej płyty myślałam: "Oczy mnie już bolą od patrzenia na to"...Z drugiej strony tak bardzo to chłonęłam..Rumunię często przedstawia się tak etnicznie, krajobrazowo (ewentualnie dorzuca się Bukareszt). I często tylko tak. A to nie prawda...Albo raczej półprawda...Drugi raz przejeżdżam spory kawałek Rumunii na rowerze (czyli bliska perspektywa percepcji) i nie, Rumunia to nie tylko piękne krajobrazy...W jakimś sensie polubiłam taką brzydką Rumunię. Choć chcę poznać głębiej i tę inną, tę piękną...

When you feel like this your perception is a bit different...I felt attacked one more time of these communist buildings...I thought that my eyes hurts because of looking at this...From the other side, I was intrested of it so much. Often Romania is shown as country with beautiful landscapes (plus Bucharest), but it is not true. Or rather it is like a half of truth...That was the second time I was in Romania (riding the bike through it) and you can find there 'ugly' views, as well. I have to write, that I like such Romania...Of course, I want to discover more another Romania, as well.






W Gałaczu znajduje się największa morska stocznia nad Dunajem.

Galati is the largest naval shipyard on the Danube. 


Trzy kilometry do granicy...

Three kilometres to the border...


I jestem w kolejnym kraju - MOŁDAWII!!!

Znak znajdowal się obok budki celniczej, więc musiałam zapytać pana, czy mogę zrobić zdjęcie. Na przejściach nie można robić fotografii, ale już byłam po kontroli paszportowej, już miałam nową pieczątkę w moim paszporcie. Wyjazdowej z Rumunii nie mam, bo pan celnik nie dał. Powiedział, że nie może dać, bo jestem obywatelką Unii. Dobra, dobra...Jakby chciał to by dał...Trochę zanegowałam na podstawie moich empirycznych doświadczeń to co mówi, ale nic to nie dało, a ja nie chciałam wchodzić w jakieś większe dypsuty...Mołdawia czeka...

Zaspana ustawiałam aparat, robiłam zdjęcie (było kilka prób, na każdym wyglądam...źle...), a pan celnik do mnie przychodził i zagadywał. Pytał. Mołdawski granicznik pytał o różne rzeczy. Standardowo musiało paść to pytanie, które najczęściej słyszę podczas moich rowerowych wypraw: Czy mam męża...Ja pytałam, gdzie tu jest najbliższy hotel. Tu, zaraz za granicą gdzieś jest. Za blisko. Jeszcze trochę z siebie wykrzesam.  Jest wcześnie, bez sensu iść spać. Pogadaliśmy trochę (jak zwykle wyszłam na kosmitę...), ale stwierdziłam, że jadę. Bo ile można gadać z mołdawskim celnikiem pod znakiem..? W sumie jakbym była pełna energii to pewnie mogłabym długo...Bo...ja nic nie wiedziałam o Mołdawii...Wjeżdżałam właśnie do kraju, o którym praktycznie nie wiem nic...


And here I am in the next country - MOLDOVA!!!

The sign was next to custom building, so I had to ask the guy there if I can take photo, coz there isn't allowed to take photos on borders. I was after passport control, I had new stamp in my passport, so I could. 

I was so sleepy, but I put camera on the ground and I was taking photos. Moldovan Border Guard came to me and he asked about many things. As always I heard the question if I have husband...I asked, where is the nearest motel. Here, just after border. Too close. I can ride further. Now it is too early to go to sleep. We talked a bit and I decided to go. Coz how much time I can talk to Moldovan Customers Officer? Actually, I could much longer if I was full of energy. Coz...I didn't know anything about Moldova. I was going to ride through the country I know almost nothing...



Stacja benzyznowa. A tam..? Gruzińska lemoniada, którą pijałam w tym pięknym kaukaskim kraju podczas rowerowej wyprawy.
 Ok, w tym momencie byłam śpiąca, ale właśnie przejechałam 200 km oglądając Rumunię i jadę dowiedzieć się czegoś o Mołdawii. Jest dobrze. Choć fizycznie źle, ale przecież zaraz pójdę spać...Tak przynajmniej myślałam. Na tej stacji popełniłam błąd...Tu mogłam spokojnie zdrzemnąć się. Była to dobra miejscówka, żeby uciąć sobie drzemkę regeneracyjną...Nie zrobiłam tego, mimo że chwilkę tam siedziałam, bo było mi tak jakoś błogo...

Petrol station. And there..? Georgian lemonade, which I was drinking, when I was riding in this beautiful Caucasian country. 
Ok, I wanted to sleep, but I just rode 200 kilometres watching Romania and I am going to learn something about Moldova riding through this country. It's good. When it comes to physical feeling is not good, but I will go to sleep for while...I thought like this. At this petrol station I made a mistake...I could have a nap here. I did't have, even though I was sitting there for a while feeling so blissfully...


Na przeciwko siedziały mołdawskie kobiety handlując jakimiś towarami. Zaczął mi się nakreślać profil kraju...Mołdawia jest najbiedniejszym krajem Europy.

Moldovan women sellling some things were sitting opposite to me. 
Moldova is the poorest country in Europe.


Byłam nie daleko granicy z Ukrainą, ale do tego kraju pojadę później...
Potrzebowałam mołdawskiej waluty. Na przejściu granicznym kantor był nieczynny. Jednak dowiedziałam się, że jest takowy w Giurgiulesti. Pojechałam tam i co..? Zamknięty, bo panie mają przerwę na kawę...Był też bankomat, ale przez tę pomyłkę w Rumunii nic już nie wypłacam z konta. Czekam...Zasypiając siedziałam przed mołdawskim bankiem na trawie w jakiejś wsi (bo miasto to chyba to nie było..). Mołdawska kobieta pyta coś o "banka". Odpowiadam: "It's closed". Kobieta: "Hę..?".  Chyba mnie nie zrozumiała...W końcu nadeszła godzina, kiedy panie z banku/kantoru powinny uraczyć się ostatnim łykiem ich kawy...Wstałam i pcham się do środka (bo jego pracownicy już powrócili), ale pan ochroniarz mi mówił, że jeszcze nie...Jak nie..? W końcu nadeszło "już"...Z mołdawskimi lejami ruszyłam dalej.

I was close to Ukrainian border, but to this country I will ride later...
I needed Moldovan money. There was exchange on the border, but it was closed. People there told me that in Giurgiulesti there is one. I rode there and..? It was closed, coz ladies, who work there have a break for coffee...There was a cash machine, but because of my stupid misatke in Romania, I am not going to take more money for my account. I will wait. I am waiting almost falling asleep on the grass in some Moldovan village (coz it was not a city). Some Moldovan lady asked me someting about banka. I told her in English that it is closed. She asked: 'Hę?'...I think that she did not understand me...Finally, there is time that workers should have the last sip of their coffee...I get up and I am going inside, but the guard told me that not yet...How not yet..? But for a moment, it came 'now'...Having Moldovan money, I started to ride through this country.


W tym momencie zdjęcia pewnych obiektów robiłam trochę bezrefleksyjnie, a raczej z refleksją, że będą one bodźcem, by wczytać się w Mołdawię - jej historię, jej współczesny socjologiczny wymiar.

I was taking photos of some objects not thinking much about this, what is this, why it is here. I thought that it will be good impulse to get to know history and sociological aspect of Moldova.


Wprowadzenie do kraju...

Moldova - Lost in Transition

Introducing to Moldova...


Jaka jest ta Mołdawia..?

How is Moldova..?


Chyba faktycznie niezbyt zamożna...

Indeed, not very rich...


Ponadto jest to kraj podjazdów. Takie znaki, jak na poniszym zdjęciu, można zobaczyć wszędzie i nie są one postawione tak od parady...Ogólnie lubię podjazdy. Tylko jednak wolę je robić, kiedy jestem wyspana, a nie wtedy kiedy chcę już dorwać jakiś motel, czy inny tego typu przybytek...Poza tym zastanawialam się, czy ja mam dobrze skręcony rower (wszak skręciłam go sama), czy na zjeździe nie odpadnie mi koło, czy coś takiego (głupie myśli niewyspanego człowieka...).

What is intresting, it is country, where you ride up. You can see signs like this all the time. I like riding up, but still I prefer do it, when I feel that I have much energy. I was thnking if I put my bike to one piece good enough, I mean if I do not lose wheel, when I am riding down...


Jednak nie można odmówić Mołdawii pewnego rodzaju etnicznego estetyzmu...Widać to już na znakach informujących o tym w jakim okręgu się znajdujemy.

I can't deny Modlova some kind of ethnic look. You can see it even on the signs, which inform you where you are.




Jadąc kiepską drogą przez mołdawskie wioski czułam się, jak w muzeum etnicznym.
Poniżej kilka przykładów malowań mołdawskich domów:

Riding not good road through Moldovan villages I felt like I was in ethnic museum.




Mołdawia jest trochę poniszczona...

Moldova is a bit destroyed...


Jeśli chodzi o widoki, które oglądałam to były one dość jednostajne. Mimo tego, nie można im odmówić pewnego uroku. Choć pięknymi bym ich nie nazwała...

When it comes to the Moldovan landscape I was watching is a bit tame. But it has some kind of attraction. But I can't use the word: beautiful...


Zatrzymałam się, żeby kupić kawę. Myślałam, że to bar...Nie, to sklep. Kawy nie będzie...Zagadali do mnie jacyś mężczyźni. Najbliższy hotel w Cahul (tak daleko..? Bedą wciąż te podjazdy..?). Mocno zaangażowali się tłumacząc mi dokładnie, gdzie znajdę hotel, jak tam dotrę, dzowniąc do właściciela (mówili, że nie drogi, że brat jednego z nich spał tam wczoraj, że kosztuje 20 euro. Mam inne standardy cenowe, bo hotel za 20 euro to dla mnie drogi hotel...A niby taka biedna ta Mołdawia...)...Poza tym pytali o inne rzeczy. Odradzali Ukrainę, że niebezpiecznie (a'propos, wspominali, że do Odessy to powinnam inaczej jechać. Wiem. Tylko ja chcę zobaczyć Kiszyniów, przejechać przez Naddniestrze). I tak mówili do mnie, rozmawiali ze mną, a ja przyspiałam...Już chciałam jechać...A goście dalej...W końcu ruszyłam...

I stopped to buy a coffee coz I thought that the buliding I see it is a bar. No, it is shop. There won't be coffee...Some guys started to talk to me. They get involved to explaining me where is the nearest hotel. In Cahul. One of them was calling to the owner, was saying how I must go, where I will find it. He said that his brother slept there the day before. It is cheap hotel - 20 euros. If the night in hotel costs 20 euros it is expensive hotel for me...I have other standards...And it is said that Moldova is so poor...They asked about other things. One of them said that I should not go to Ukraine, coz there is dangerous. And they talked and talked to me and I was almost falling asleep...It is better I would go...Finally, I did.


Jadę do tego Cahul...
Na stacji tuż za granicą sprawdzałam w Internecie motele/hotele. Faktycznie najbliższe znajdowały się właśnie tym mieście. Żywiłam jednak pewną nadzieję, że może będzie coś przypadkowego po drodze...Nie ma. Mołdawia nie jest popularnym kierunkiem turystycznym, a co się z tym wiąże nie ma rozbudowanej infrastruktury turystycznej. Jak wspomniałam powyżej, bywa określana, jako kraj, w którym nic nie ma...Nic, czyli nie ma turystycznych atrakcji, które należy zobaczyć, nie ma plaż (kraj nie ma dostępu do morza, mimo że de facto jego południowa część znajduje się tak nie daleko Morza Czarnego), gór (ale są pagórki stąd te znaki, o których wspominałam powyżej)...

I'm riding to Cahul...
After the border I was checking, where I can find some hotels and for real there were some in Cahul, before - nothing. I thought that maybe I will find something...But Moldova is not touristic country (accept the capital)...Not many people come here to see the country, which is regarded that there is nothing. No tourist attractions, no beaches, no mountains...




Cahul (po polsku nazwa miata brzmi Kaguł).

Ech...Spóźniłam się na obchody rocznicy odzyskania niepodległości przez Mołdawię o kilka dni. Przemierzam ten kraj na moim rowerze na początku września, a jak widać Dzień Niepodległości w tym kraju obchodzony jest 27 sieprnia.
Dokładnie w tym dniu 26 lat temu, Mołdawia ogłosiła swoją niepodległość. Wcześniej, do 1991 roku kraj był częścią Związku Radzieckiego. Skutki stania się niepodległym krajem nie były jednak kolorowe...Zrujnowany przemysł, brak pieniędzy na renty i emerytury, wzrost bezrobocia. Ponadto problemy polityczne (głosy za tym, żeby przyłączyć kraj do Rumunii, problem Naddniestrza - o tym rejonie/państwie później...).

Ech...I am late for celebrating Independance Day. I was in Moldova in the beginning of September. The day, when Moldova started to be indepnedent country is 27 of August. That day, 26 years ago, the country declareted its independence. Before this date, it was part of Soviet Union. Becoming independent country was not so colourful (ruined economy, no money for pensions, unemployment). What is more, some political difficulties appeared (most people wanted that Moldova will be included to Romania; problem of Transistria - about this region/country I will write in the next posts...).



Pooglądałąm miasto, czas by ogarnąć spanie. Jak napisałam powyżej, tuż za granicą sprawdzałam hostele. Pamiętam, że był jeden w okolicach miasta, w którym obecnie się znajduje, tańszy niż hotel polecany przez mężczyzn poznanych przed sklepem.
Nie rezerwowałam, gdyż nie wiedziałam, jak to wszystko potoczy się dalej...Zbliżając się do Cahul, żałowałam, że nie zamówiłam tego pokoju (za 60 zł, zawsze to 40 zł w kieszeni...), gdyż może okazać się, że już nie ma czego rezerwować. Na szczęście okazało się, że jest inaczej. Ruszyłam do miasteczka Rosu, oddalonego od Cahul o 5 km. Wcześniej obowiązkowo trzeba kupić mołdawskie piwo. Btw, Mołdawia słynie z win, ale tego wieczoru chyba wystarczy mi jedno piwko przed snem. Jestem po prawie 300km odcinku...

I watched a bit the city, so time to organize some place to sleep. As I wrote above, when I was sitting on the petrol station after crossing the border, I was checking places to sleep. I remeber that about 5 kms after Cahul, there was some hostel cheaper than hotels in Cahul. When I was riding, I regretted that I did not book room in this place. What if there is nothing to book right now..? Fortunately, there was, so I booked the room there and I rode there. I just need to buy Moldovan beer. I know that Moldova is famous because of wines, but I rode almost 300 kms by the bike, so I think that one beer will be enough before I go to sleep...


Wjechałam do miasteczka Rosu. Podążając za nawigacją nagle znalazłam się na nieasfaltowej drodze. Zapytałam o hostel pewnego lekko (...choć słuszniejsze byłoby użycie słowa: mocno...) podpitego mężczyzny. Zaczął mnie prowadzić do tego hostelu. Stoimy przed bramą, dzwonimy nic. W końcu pojawił się jakiś mężczyzna. Otworzył. Mówię, że zarezrowowałam tutaj pokój. Nic o tym nie wiedział. Miał prawo. Nie był to właściciel tego hostelu. Co więcej, nie był to nawet jego pracownik. Po prostu gość (pracownica uznała, że nie ma żadnych rezerwacji, więc pojedzie do rodziców). Przyjął mnie. Świetny człowiek! Z pochodzenia Żyd (jego rodzice pochodzili z Polski, on sam urodził się już w Izraelu; dłuższa, bardzo ciekawa rozmowa na ten temat wywiązała się kolejnego dnia przy śniadaniu). Mówi, że mam szczęście, że sprawdził co się dzieje, że otworzył. Mam. Tak bardzo potrzebowałam już snu...Podczas rozmowy z nim wyszło, iż ma cudowne podejście do życia, które bardzo mi się spodobało. Nie komplikuje prostych spraw, nie analizuje bez sensu. Przykład: mój rower miał pozostać na zewnątrz. Nie ma problemu, jak jest bezpiecznie. Jednak widzę, że mały kotek próbuje ostrzyć pazurki na mojej oponie. Kotek był naprawdę malutki, jego pazurki zapewne bardzo słabe, ale kto wie, czy nie uszkodziłby mi opony, dętki, gdyby postanowił tak ostrzyć swe pazurki przez całą noc. Mówię o swoich obawach, zastanawiając się, czy pan nie stwierdzi, że nie ma miejsca w środku, że coś rozwalę, pobrudzę, że przecież kotek mały, nie ma możliwości, żeby uszkodził mi dętkę...Ale nie..Odpowiedź była taka: Whenever is any doubt, there is no doubt. Jakie to było cudne w swej prostocie! Będę czuć się lepiej, jeśli rower będzie w środku to niech będzie w środku. Tyle. Pan pokazał mi pokój, łazienkę, spytał co chcę na śniadanie, o której chcę jutro wstać i...zrobił litr herbaty. Była to chyba najlepsza herbata, jaką kiedykolwiek piłam. Siedziałam taka zmęczona w ogrodzie gdzieś w Mołdawii racząc się odprężającą herbatę zrobioną przez Żyda...Był to długi odcinek, ale...ja byłam szczęśliwa. Było w tym coś niesamowitego, choć tak banalnie prostego...Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale jest w tym ujęta satysfakcja z tego co się robi, szczęście z powodu zaspokojenia ciekawości świata, z powodu spotkania dobrego człowieka mającego tak różne życiowe doświadczenia, swobodna rozmowa z nim, szczęśliwego zakończenia tego długiego dnia (...nocy, dnia...)...Gdy wypiłam dzbanek herbaty poszłam wziąć prysznic i wypić piwo (...żeby mojej wyprawowej tradycji polegającej na kończeniu dnia wypiciem lokalnego piwa stało się zadość), a potem...spać!

I came to Rosu. I followed by GPS and I found myself in some small road. I asked one guy, who was a little bit (...much more than little bit...) drunk about hostel I was looking for. He decided that he would show me where it is. We stood in front of the gate, we called and nothing. Finally, some man arrived and opened the gate. He was not owner of it, even more he was not worker of the hostel. He was just guest. Anyway, he checked me in. Great guy! He was Jew (his parents came from Poland, but he was born in Israel; longer converstaion about this was the next day, when I was eating my breakfast). He said that I am lucky that he heard sme noise and went to come what it is. I am. I needed sleep so much...We talked a bit. I liked his approach to life (he seemed not to complicate simple things). Example: my bike was supposed to stay outside. No problem, if it is safe. I see that sweet little cat try to sharpen his claws on my wheel. I know that small cat has small claws, probably very soft, but what if he was going to do it all night long..? Maybe it will have some impact on my tube. I said about this to the guy. His answer was: Whenever is any doubt, there is no doubt. So my bike was inside. The guy showed me my room, bathroom, askde me what I want for breakfast, what time I want to wake up the next day and...he made tea for me. It was probably the best tea I have ever drunk. I was sitting being tired somewhere in Moldova and I was drinking relaxing tea made by Jew. It was so simple happiness. I do not know how to explain this, but there is some kind of satisfaction about this what I do, happiness because my hunger of the world was fulfilled, because of meeting somebody, who has so different life's expriences, easy conversation with him, happy ending of this log day (...night&day...). When I finished jug of tea I went to take a shower and drink my beer (it is tradidion during my trips to end the day drinking local beer) and later...to sleep!


DYSTANS: 290 KM

Komentarze

  1. Czytam Twoją kolejną relację i kolejny raz zauważam, że jednak perspektywa z siodełka rowerowego jest inna niż z motocyklowego siedzenia. Nigdy nie pomyślałem o Mołdawii że jest górzysta (pagórkowata) - z mojej perspektywy ma płaskie przestrzenie gdzie wzrok odpoczywa patrząc w dal... Nie zauważyłem tych urokliwych kolorowych domków, wydała mi się jednostajnie zaniedbana... Ciekawe jak odebrałaś Kiszyniów - mnie totalnie rozczarował, chyba najbrzydsza stolica w jakiej byłem, aczkolwiek spotkaliśmy tam bardzo życzliwych ludzi. W zasadzie w Mołdawii ciekawe było zwiedzanie podziemnych korytarzy gdzie składują wino, jakiś kompleks klasztorny blisko brzegu Dniestru i siedziba pustelnika-mnicha w zakolu innej rzeki - to ładne krajobrazowo miejsce było i uznawane jest za najciekawszą atrakcję turystyczną tego kraju. Mnich "dopadł" moją Pasażerkę i zmusił ją do wspólnych modlitw :)
    Zadniestrze... tu poczekam na twoją opowieść.
    Na marginesie: nie potrafię wyrobić sobie zdania na temat Twoich nocnych, samotnych eskapad po "dziwnych" miejscach, z jednej strony nigdy nie miałem kłopotów ani przykrych doświadczeń w Rumunii, na Ukrainie, w Albanii czy Macedonii, tym niemniej Ty jesteś kobietą i jednak ryzyko hmmm. nieprzyjemnej sytuacji jest jednak większe. Więc nie wiem czy to ok czy jednak nieuzasadniona niefrasobliwość. Na pewno nie próbuj tego robić w Marsylii, to jedyne miejsce w mojej karierze motocyklisty, które chciałem opuścić jak najprędzej. Właśnie z powodu odczuwanego zagrożenia rozbojem.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie kolega też stwierdził, że najbrzydsza stolica, jaką miał okazję odwiedzić. Wtedy stwierdziłam: Muszę sprawdzić! Niestety ja nie oglądałam mołdawskich piwnic - szkoda. Dobrze, że chociaż udało mi się napić mołdawskiego wina...A byłeś w Soroki? Ja podczas tej wyprawy nie miałam czasu (albo Soroki albo Odessa, wybrałam Odessę), a zobaczyłabym, czy ładniejsze niż Kiszyniów...

      Usuń
  2. Co prawda po Mołdawii jeździłem samochodem, ale i z perspektywy kierowcy widać, że to jest kraj pagórków. A w powszechnej opinii europejskiej Mołdawia kojarzy się z płaskim :D Co najlepsze - rumuńska część Mołdawii (krainy) jest dużo bardziej wypłaszczona :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to są takie "zdradliwe" pagórki...Niby kraj wygląda na płaski, a jednak wjeżdża się pod górę (i te znaki o tym jeszcze przypominają..).

      Usuń
  3. Jak zwykle ciekawie opisane i pokazane. Łaziłem po Bukareszcie przez 2 tygodnie ponad 17 lat temu - z tego co widzę, znacznie się zmienił od tamtego czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Jeszcze więcej było tego komunistycznego budownictwa..?

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Korona Gór Polski cz.10 - Ślęża (718m npm)

21, 22 lutego 2018 Rozgrzana izraelskim (palestyńskim) słońcem postanowiłam pewnej nocy wsiąść w pociąg do Wrocławia, by mimo niebotycznych mrozów zdobyć kolejny szczyt z Korony Gór Polski - Ślężę. Zastanawiałam się, czy dam radę, czy nie zamarznę, ale mam taki okropny problem, że nie znoszę monotonii, nudy, tych samych tras. Zwłaszcza, gdy wracam z miejsc, w których kipiało od wrażeń, nowości, emocji. A tak było w Izraelu/Palestynie...Ale o tym nie tutaj...Postanowiłam, że muszę gdzieś wybyć. Zewnętrzne warunki spróbuję pokonać. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Wsiadłam w nocny pociąg jadący 5 godzin. Pośpię...Choć w pociągu, choć 5 godzin. Zawsze coś. Nie pospałam nic...Zainfekowana rowerową przygodą do szpiku kości myślałam o kolejnej wyprawie - gdzie. W zasadzie to wymyśliłam sobie pewne miejsce, które zaczęłam czuć wewnętrznie mocno, jednak czy zewnętrznie jest to wykonalne? Chyba nie...Tak, czy siak zamiast spać zajęłam się grzebaniem w Internecie, gadaniem ze znajomymi na ten t

"Nad morze" cz.1 - Kraków-Gdańsk

 Moja najdłuższa przejażdżka rowerowa w 2014 roku to wycieczka z Krakowa na Hel. W ciągu 9 dni (dojazd + pokręcenie po okolicy) przejechałam 1087 km, więc dystans w stosunku do czasu nie jest obłędny, ale sama wyprawa w jakimś sensie była. Było to 9 dni w ciągu, których byłam odcięta od wszystkiego. Nie liczyłam czasu - dni odmierzałam "ostatnio spałam w...,wcześniej w...". Kilometrów też nie liczyłam, bo pierwotne wobec dystansu było zwiedzanie miast - w paru byłam po raz pierwszy, do kilku innych mam sentyment, więc chciałam w nich dłużej zostać. Zasadniczo była to wyprawa "na dzikusa", czyli bez planu, jedynie z celem. Nie miałam zaplanowanego żadnego noclegu, co spowodowało parę stresowych sytuacji, ale zawsze wszystko się dobrze kończyło (nawet, gdy raz noclegu nie znalazłam...). DZIEŃ PIERWSZY - 150 km Ruszyłam niewyspana...dziwną trasą - przez Dolinki Krakowskie, czym zdecydowanie nadrobiłam, gdyż nie dało się tam jechać zbyt szybko. Kierowałam się

Korona Gór Polski cz. 8 - Lackowa (997 m npm)

16 sierpnia 2017   Wstałam rano. Ruszyłam na dworzec. Jak zwykle nie spałam długo. Za mało. Cóż...Pasja wymaga poświęceń. Dla pasji można dużo - żeby tylko coś przeżyć...coś zobaczyć...gdzieś być...Może sprawdzić siebie? Wsiadłam w pociąg. Bilet kupiłam u konduktora, bo jak zwykle byłam późno na dworcu. W ostatniej chwili. Wystarczyło czasu tylko na to, żeby ruszyć na peron. Wysiadłam w Starym Sączu. Z moich obliczeń wyszło, że stąd najszybciej będzie na szlak. Chyba nie poszła dobrze mi ta matematyka... I woke up early in the morning. I did not sleep long. Too short. Ech...I went by train to Stary Sącz - it is close to the trail. I thought that is the best to leave the train there, but I think that I was wrong... Jednak trzeba do Nowego Sącza. O mało nie zostałam potrącona. Pan nie widział, bo to nie ścieżka rowerowa, to chodnik. Ścieżki nie ma, sprawdzam trasę, więc jadę chodnikiem wyglądającym, jak ścieżka. Mam wątpliwości, czy to oby nie ścieżka. Nic się nie stało